Rozdział 11


Elisabeth spojrzała na Zayn'a. Jego słowa sprawiły, że dziewczyna oszalała. Jej serce waliło jak młotem. Miała wrażenie, że wybucha. Miała olbrzymią chcicę.

- Zayn... - wyszeptała cichutko. Jej głos ociekał pożądaniem. 

- Chodź do mnie. - otworzył ramiona. Dziewczyna automatycznie się do niego przytuliła. - Sądzę, że powinniśmy pójść do sypialni. Co o tym sądzisz?

Ellie pokiwała głową na tak. Z podniecenia, które z każdą chwilą rosło, nie umiała wypowiedzieć nic co miałoby jakikolwiek sens. 

Zayn złapał jej drobną dłoń i prowadził w stronę sypialni, która należała do niego. Nigdy nie zdarzyło mu się tam zabrać kobiety, od tego miał hotele i inne miejsca. Jednak Elisabeth była inna i nie potrafił uprawiać z nią jednorazowego seksu, po czym ją zostawić. To nie było w jego stylu.

- Ellie... Tak bardzo cię pragnę... 

Dziewczyna spoglądała na niego i nagle coś ją uderzyło. Okłamywała go. On zabił jej przyjaciółkę, jej ulubioną osobę, jej ideał, jej wzór do naśladowania. Nie mogła mu tego wybaczyć. Szybko wstała i wybiegła z sypialni. Udała się po prosto do wyjścia.

- Elisabeth! Ellie! - wołał za nią Zayn. Dziewczyna jak na złość zdała sobie sprawę, że zostawiła torebkę w jadalni. Wróciła po nią, a kiedy chciała wyjść, Zayn przeszkodził jej. Złapał ją za ramiona i spojrzał smutno w jej oczy.

- Dlaczego ode mnie uciekasz? - zapytał. Ellie nie wiedziała co odpowiedzieć, zdecydowała się na prawdę.

- Ja... - pierwsza łza spłynęła po jej policzku, szybko ją otarła. - Ja nie potrafię zapomnieć o tym co się stało.

- Czyli to byłaś ty. - powiedział Zayn. Zdawało mu się, że widział wtedy małą, drobną postać. Jednak gdyby tylko mógł. Powstrzymałby ich. Popełnił błąd. Zranił małą księżniczkę. Zniszczył jej życie. - Przepraszam za to co się stało. Wiem, że to nie wystarczy... Moje słowa nie wrócą jej życia, ale proszę daj mi szansę. Chce to naprawić, chce oddać ci twoje szczęście. 

Dziewczyna upadła w jego ramiona. Poczuła, że nie da więcej rady utrzymać tego ciężaru. Była zła, wręcz wściekła. Jednak nie miała dostatecznie siły. Jej oczy momentalnie zrobiły się czarne.

Nagły przypływ magi, tej olbrzymiej siły.

Zayn spojrzał na tą małą, bladą istotę i nie wierzył w to co widzi. Na jego oczach zmieniała się w potwora. 

Ona chroniła Elisabeth. Wszystko się wyjaśniło w jednym momencie. Zayn pragnął ją, bo był jej przeznaczony. To samo tyczyło się Ellie. 

Gdyby tylko wiedzieli...

- Twoje słowa... - zaczęła oschle. - Twoje słowa są nic nie warte! - wykrzyczała. Zayn objął ja mocniej, jednak ona odepchnęła go. W jej dłoniach pojawił się ogień. Płonęła ze wściekłości, która ją naszła.

- Ty... - Malik patrzył z przerażeniem na jej ręce. Przypominały mu się złe wspomnienia. - Ty jesteś potworem!

Oboje patrzyli sobie nawzajem w oczy.

- Ty jesteś gorszy! - dziewczyna wykrzyczała.  - To ty zabiłeś moją ...

- Ellie! Obudź sie! - wykrzyczał Zayn. - To był tylko sen.

Elisabeth spojrzała na Malik'a. Patrzył na nią tymi pięknymi brązowymi oczami. Jednak ona nie mogła zapomnieć tego koszmaru. Poczuła jak po jej policzkach spływają pojedyncze, samotne łzy. 

Zrobiła to. Przespała się z nim i co gorsza czuła się z tym kurewsko dobrze. Nie mogła nic zrobić. Zayn wywoływał u niej uczucie, których nie potrafiła odrzucić. Uznała to za najlepszy seks w jej życiu. Było jej z nim tak dobrze, jak z nikim innym. 

Otrząsnęła się z pierwszego szoku i delikatnie wtuliła w nagą klatkę Zayn'a. Ona sama również nie miała sobie nic. Było już dobrze po trzeciej. Po ich kilku rundowym seksie, oboje zasnęli zmęczeni natłokiem emocji i przyjemności. 

- Przepraszam. - Ellie wyszeptała. - Nie chciałam cię budzić.

- Els. Przecież to nie twoja wina. - odpowiedział cicho. Mocniej otulił dziewczynę.

- Nie mów do mnie Els. - nigdy nie lubiła tego zdrobnienia i jedyną osobą, którą mogła ją tak nazywać, była jej mama. 

- Rozumiem. - wyszeptał. Dobrze wiedział o co jej chodzi.- Nie przejmuj się niczym. 

Mimo wszystko Zayn cieszył się z jej obecności. Od zawsze kochał się w niej, nawet jeśli do tego nie przyznawał. Pamiętał ją jako małą niezdarną nastolatkę, która skradła jego serce. Zastanawiał się co ją skusiło, aby przyjść w sprawie pracy właśnie do niego. 

Jednego był pewien.

Chciał ją uszczęśliwić.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top