Rozdzial 22
Elisabeth biegła do tylnego wyjścia. Wiedziała co ją czeka na zewnątrz. W między czasie przybrała postać eleganckiej blondynki. Spokojnie przeszła przez bramki. Zbliżała się do automatycznych drzwi. Nagle ktoś szarpnął za jej ramię.
- Wypadła pani jakaś kartka. - powiedział ochroniarz miło się uśmiechając.
- Uh, tak. Dziękuje. - wyjąkała się. Jak najszybciej wybiegła na zewnątrz. Obok budynku dostrzegła kilkanaście czarnych samochodów. Starała się iść pewnie i spokojnie. Przeszła niecałe pięć metrów, a z biurowca wylecieli dwaj Malik'owie.
- Uciekła! - krzyknął starszy. Nagle z aut zaczęli wysiadać mężczyźni ubrani w czarne garnitury. Elisa wykorzystała całą swoją siłę i uniosła się nad ziemią. Wspinała się coraz wyżej. Nie wiedziała jak długo wytrzyma. Nie umiała poruszać się w powietrzu, ale nic innego jej nie przychodziło do głowy. Straciła jakąkolwiek szansę na ucieczkę. Będąc na wysokości jednego z okien wieżowca należącego do Zayn'a, sięgnęła po klamkę. Ani drgnęła. Elisa użyła resztki swoich sił. Naparła na szkło, które pod jej dotykiem roztrzaskało się na drobny mak. Wpadła do środka twarzą do podłogi. Poczuła palący ból. Jej spodnie potargały się, a z obu ran na kolanach sączyła się krew. Nie miała siły wstać. Pierwsze łzy bezsilności popłynęły po jej policzku. Nagle ktoś podniósł jej drobne, wycieńczone ciało.
- Nie pozwolę cię skrzywdzić. - wyszeptał Zayn. - Ochronię cię. Nie jestem jak mój ojciec. Nie postąpię jak on.
Przytulił dziewczynę do swojej piersi. Uśmiechnęła się, po czym zasnęła. Zayn zaniósł ją do samochodu, który czekał na niego w podziemnym parkingu biurowca. Za kierownicą pojazdu siedziała jego bliska przyjaciółka, Kristy. Chłopak posadził śpiącą Ellie na tylnych siedzeniach, w pozycji leżącej. Ostrożnie zapiął ją pasami. Spojrzał na kruchą dziewczynkę. Odgarnął kosmyk jej włosów opadających na czoło i ucałował je.
- Zabierz ją na lotnisko. Tam czeka na was jeden z moich odrzutowców...
- Ale Zayn co się dzieje? - zapytała.
- Nie przerywaj mi, nie mamy czasu. Polecicie do Brazylii. Tam pojedziecie na kolejne lotnisko i wyjedziecie na jedną z wysp należących do jednego z moich dobrych znajomych. Kiedy zrobi się bezpieczniej przylecę po was, okay?
Dziewczyna skinęła głową.
- Dbaj o nią. - powiedział, po czym odwrócił się w stronę wind.
Kristy włączyła silnik i ruszyła w drogę. Postanowiła o nic nie zapytać, gdyż Mulat był zbyt zdenerwowany. Wyjechała na główną autostradę. Nie znosiła tej głuchej ciszy w samochodzie, jednak bała się, że obudzi śpiącą dziewczynę. Spojrzała w lusterku na Ellie. Nie rozumiała zachowania swojego przyjaciela. Zastanawiała się co chłopak widzi w tej małej, dziwnej istocie. Prychnęła pod nosem.
Znacznie przyspieszyła. Za wszelką cenę chciała uszczęśliwić mulata.
Kilkanaście godzin później Elisabeth obudziła się w wygodnym łożu hotelowym. Zamrugała kilka razy. Na stoliku obok znalazła drożdżówkę, butelkę wody i małą karteczkę. Kiedy zobaczyła bułkę, momentalnie poczuła się niesamowicie głodna. W końcu była nieprzytomna prawie całą dobę. W mgnieniu oka spałaszowała przekąskę. Zaszczyciła swój organizm łykiem wody, po czym sięgnęła po karteczkę. Z niej dziewczyna dowiedziała się, że znajdowała się w Brazylii oraz, że dzisiaj wyjeżdżają wraz z Kristy na jakąś bezludną wyspę. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas. Nie ufała tej zadufanej w sobie przyjaciółce Zayn'a. Jednak dla dobra swojego ukochanego Elisabeth postanowiła spróbować dogadać się z Kristy.
Spojrzała jeszcze raz na kartkę. Nic więcej się z niej nie dowiedziała. Z zamiarem doprowadzenia się do ładu, wstała. Skierowała swoje obolałe ciało do łazienki. Kolejno ściągała z siebie zniszczone ubrania. Marzyła, żeby zobaczyć Zayn'a. Gdyby tylko mogła zamknąć chłopaka w szklanej szkatułce i zachować go tam na zawsze...
Nalała do pełna wody w wannie. Zanurzyła się w niej, cała. Jej ciało doznało ciepłego dotyku aksamitnych kropel. Wyobrażała sobie, ze znajduje się w ramionach swojego ukochanego Zayn'a Malik'a. Tę chwilę rozkoszy przerwało głośne pukanie. Elisa natychmiastowo opuściła wannę. Biegiem owinęła się ręcznikiem i ruszyła w stronę drzwi. Za nim je otworzyła, upewniła się, że stoi za nimi Kristy.
- Cześć. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Ellie spojrzała z zdezorientowaniem na dziewczynę.
- Hej. - powiedziała niepewnie Elisa. - Proszę wejdź.
Brunetka od razu wparowała do pokoju.
- Wow! Zayn na prawdę musi cię kochać! Ten pokój jest wart majątek. - zachwycała się Kristy. - I to łóżko! Jest taaaaak wygodne. - dziewczyna nie mogła się powstrzymać i położyła się w aksamitnej pościeli, która pochłonęła jej ciało niczym woda, w której przed chwilą znajdowała się Elisa.
- Szkoda, że nie możemy zostać tu dłużej. - dodała.
Entuzjazm Kristy irytował Ellie. Nie była skora do radości. Sytuacja była zbyt poważna. Zgadywała, że przyjaciółeczka nie miała o niczym pojęcia. Elisabeth spojrzała na nią. Na pierwszy rzut oka wydawała się być miłą, dobrą osobą, ale Elisa miała co do niej złe przeczucia. Ellie sięgnęła po nowe ubrania, które wcześniej znalazła w łazience. Założyła na siebie ciemne, obcisłe rurki i luźną koszulkę z logo Nirvany.
- Gotowa? - zapytała Kristy. Elisa pokiwała głową na tak. Brunetka uśmiechnęła się. - To chodź ze mną.
Wyszły na główny korytarz, prowadził on do wyjścia z hotelu. Na zewnątrz czekały dwa samochody. Oba czarne. Obok nich stali ochroniarze. Przypominali tych, którzy pracowali dla ojca Zayn'a. Elisa zaniepokoiła się, ale wierzyła, że skoro jej ukochany ufał tej dziwnej brunetce, ona też powinna.
- Dzień dobry. - powiedział jeden z nich. Elisabeth skinęła mu głową. - Nazywam się Sean i od dzisiaj będę waszym... Uh... Przewodnikiem. - dodał. Ellie prychnęła. To brzmiało jak beznadziejny żart.
- Powinniśmy już jechać. - powiedział drugi.
Kristy głupio się uśmiechnęła. Elisa coraz bardziej traciła do niej zaufanie, jednak wsiadła do jednego z aut. Na miejscu zaraz obok Kristy. I to był kolejny duży błąd.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top