Rodział 29
Elisabeth szła alejkami cmentarza. Szukała grobu swojej matki i babki. Chciała ostatni raz zanieść kwiaty. Nie mogła tu zostać dłużej. Teraz policja ścigała ją.
Zostawiła białe róże, po czym po prostu odeszła. Taki właśnie miała zamiar. Otarła samotną łzę. Wiedziała, że to koniec. On nie żył, oni nie żyli. Ich ciała upadły na samo dno ziemi. Umarli. Nie oddychali. Ich postury nie miały już duszy. Przestali myśleć, czuć. Stracili wszystko. Serce się zatrzymało. Nie biło już więcej dla nikogo. Nie było już miłości, nienawiści, chciwości, zazdrości, tęsknoty. Pozostały jedynie ich ciała. Samotne, zakopane głęboko pod ziemią. Czekały, aż zgniją i zjedzą je okropne robaki. W kilka lat przemienią się w nic nieznaczące kości. Nagle stracą wszelką wartość. Pozostaną tylko zmarłymi. Wszyscy zapomną, że zostali okrutnie zabici. Ludzie zaszufladkują ich do osób nie żywych, które odeszły z tego świata. Nabiorą zwyczajnego, codziennego znaczenia. Kilkadziesiąt lat później bliscy zostawią ich, całkowicie zapomną, że ktoś taki istniał. Nie będą odwiedzać ich grobów, przynosić kwiatów, zniczów. Staną się opuszczonym grobem, w którym będą szczątki już nic nie znaczących ludzi. Nikt nie będzie pamiętał co osiągnęli, kim byli czy jak zginęli. Tak kończyli zmarli. Bez wyjątku.
Śmierć. To słowo zawiera tak wiele znaczeń. Jak to jest zapomnieć? Nie czuć? Nie oddychać?
Ellie spojrzała przed siebie.
Zaczęła się śmiać. Wspominała jak to raz bawiła się ze swoimi rodzicami.
Miała może sześć lat, a może pięć? Biegali po całym ogrodzie, grając w słynną grę berek. Elisa goniła ile sił w nogach za swoim tatusiem. Za wszelką cenę chciała go złapać. Śmiała się tak bardzo, że nie zauważyła kamienia, który pojawił się pod jej nogami. Dziewczyna z hukiem upadła. Obdarła kolano i... Straciła pierwszego mleczaka. Wystraszona wypluła ząbka. Zaczęła płakać.
- Tatusiu! Co to jest?! - krzyczała wniebogłosy . Delikatnie potarła swoją wargę. Na małym paluszku dostrzegła krew. - Tatusiu! Krew! Ja krwawię!
Rodzice jedynie się zaśmiali. Zatroskany tatuś podszedł do swojej ukochanej córeczki. Podniósł ją na ręce.
- To tylko mleczak. Stary ząbek, który i tak by wyleciał. - zaśmiał się. - A wiesz co się dzieje kiedy mleczaki wypadają?!
Dziewczynka pokiwała głową na nie. Z zaciekawieniem spojrzała na swojego tatę.
- Jeśli schowasz swojego starego ząbka pod poduszkę...- zaczął. - To w nocy przyjdzie wróżka zębuszka i...
- Wróżka? - zapytała zafascynowana Elisabeth.
- Tak Ellie. - powiedziała mamusia dziewczynki. - Chodź usiądź tutaj. Przemyję ci kolano, a tatuś opowie ci o tej wspaniałej wróżce!
Mała Elisa podbiegła do fotela ogrodowego. Prędko na nim usiadła.
- Tatusiu! - krzyknęła z uśmiechem, kiedy jej tata podniósł ją i wziął na kolana.
- Bądź dzielna Ellie. - zaśmiała się mama, po czym oblała wacik dziwnym płynem. Kiedy przyłożyła go do rany znajdującej się na chudziutkim kolanku, dziewczynka skrzywiła się. Miała na twarzy tak zabawny grymas, że jej rodzice roześmiali się jeszcze bardziej.
- Mamusiu! To pieczę. - pisnęła.
- Mówiłam ci bądź dzielna. - powiedziała z uśmiechem mama.
- Rose, Rose. - zaczął się śmiać tata dziewczynki. - Ty też zawsze tak reagujesz na wodę utlenioną.
- Skończyłam. I co Ellie, aż tak bardzo bolało?- zapytała mama Elisy.
- Nie mamusiu! - krzyknęła. - Nic, a nic! Jestem dzielna! A wiesz, że kiedy są dzielne, lekarze dają im cukierki?! Mamusiu ty jesteś lekarzem! Dasz mi cukierka?
- Jasne Ellie. - powiedziała Rose. - To poczekaj tu z tatusiem, a ja... przyniosę ci babeczkę czekoladową!
- Zgoda. - powiedziała uradowana dziewczynka. - To co tatusiu opowiesz mi o tej wróżce?
- Jasne. - odparł tata. - Więc wróżka zębuszka przychodzi do dzieci kiedy śpią! Wyciąga ich stare ząbki z pod poduszki, a w zamian za to zostawia pieniążka!
- I ja też dostanę pieniążka?! - krzyknęła Ellie. Na jej małej twarzyczce pojawił się szeroki uśmiech.
- Ellie mam twoją babeczkę!
- Mamusiu dostanę pieniążka! - krzyczała szczęśliwa Elisabeth. Przytuliła się do swoich rodziców. - Kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top