⇢ ꮲꭱꮻꮮꮻꮐꮜꭼ ⇠

Namjoon nie wiedział, co nim kierowało, gdy przekroczył próg jednego z najniebezpieczniejszych klubów nocnych w mieście.

Najniebezpieczniejszych, bo gościł on wielu ludzi, którzy nie przychodzili tutaj wyłącznie na drinka.

To właśnie tutaj planowano największe skoki na banki, morderstwa z premedytacją czy organizowano zwykłą naradę, kto tym razem przemyca koks.

Miejsce idealne, owiane przeraźliwą aurą, która wcale go nie przerażała.
Przecież on sam był jednym najlepszych, płatnych zabójców w kraju, o którym krążyło tyle legend, a do tego był ponad ludźmi, więc zwyczajnie nie miał się czego bać.

Westchnął cicho, kierując się w głąb pomieszczenia, wzrokiem doszukując się wolnego stolika, aby finalnie wybrać dwunastkę znajdującą się w samym rogu lokalu.

Przysiadł na niezbyt wygodnym krześle, rozglądając się dookoła.

Wszędzie rozgrywało się to samo, a jednak sporo czasu zdążyło minąć, nim ten przeniósł swoje spojrzenie na bar, a konkretniej barmana, który właśnie pochylał się nad kolejnym zamówieniem, jakim był kieliszek tequili.

Wampir dokładnie obserwował jego poczynania, przyglądając się dłoniom wydającym drinka, kolejnemu już klientowi.

Jednak dopiero po kilku dłuższych chwilach skrzyżował swoje spojrzenie z tym, należącym do barmana, który właśnie uniósł wzrok z nad lady, wpatrując się w gościa z dwunastki bardzo uważnie.

A on, choć zilustrował go bardzo dokładnie, dopiero teraz zauważył jego niecodzienny kolor włosów, wyróżniający się pośród tylu ludzi, będących w klubie, ciemne oczy, tak bardzo typowe, lecz teraz wydające się jedynymi w swoim rodzaju.
I ubiór. Idealnie podkreślający budowę chłopaka, który swoją drogą był bardzo młody.

Aż za młody, co wywołało u Namjoona mieszane uczucia.

Ta z pozoru dłuższa chwila w rzeczywistości trwała sekundy, lecz widocznie i tak zbyt długie, bo barman szybko spuścił głowę na blat, który zaczął przecierać ścierką, leżącą nieopodal.

Poczuł, że na jego policzki wkrada się delikatnie czerwony odcień, co nie umknęło uwadze wampira nawet w tak kiepskim świetle.
Podobnie z resztą jak niespokojne bicie serca, które zdołał usłyszeć z tej odległości.

Mimo przerwania kontaktu wzrokowego, fioletowowłosy nadal uważnie wpatrywał się w nastolatka i jego ruchy, zupełnie, jakby chciał w ten sposób cokolwiek z niego odczytać.

Zainteresował go, a z każdą minutą w jego głowie pojawiały się kolejne pytania, na które nie znajdywał żadnej odpowiedzi. W końcu nawet nie wiedział jak się nazywa.

Otrząsnął się dopiero wtedy, gdy do różowowłosego podszedł jego (najwidoczniej) kolega po fachu, przekazując mu na ucho jakąś wiadomość.

Wampir niestety siedział zbyt daleko, aby to usłyszeć, a dodatkowo szum i gwar w tym miejscu wcale mu w tym nie pomagał.

Pozostało mu więc jedynie obserwować ciąg wydarzeń, który całkowicie go zaskoczył.

Nie spodziewał się bowiem, iż chłopak spojrzy mu głęboko w oczy, kiwając głową, gdy jego kolega odszedł.

Spojrzał na niego w taki sposób, jakby chciał mu przekazać, że to wcale nie były dobre wieści.
Przekazać, że się boi, że potrzebuje ratunku.

I jak za sprawą magicznej różdżki, wampir stał się kłębkiem myśli, próbując rozszyfrować spojrzenie, jakim został obdarowany.

Kompletnie nie wiedział, jak miał to traktować, interpretować i o ile w ogóle, bo może w tym momencie jego własna wyobraźnia płatała mu figle, a on sam próbował sobie wmówić, że dzieciak, z którym złapał kontakt wzrokowy aż na parę sekund, próbuje mu przekazać, że potrzebuje pomocy.

Jego pomocy.

Z zamyśleń wyrwał go ledwie słyszalny odgłos kroków, który wyłapał między pojedyńczymi śmiechami pijanych gości.

Kroków, należących do chłopaka, który teraz kierował się w stronę ciemnych drzwi, aby po chwili zamknąć je za sobą i tym samym sprawiając, że wszystko ucichło.

Ucichło, dla Namjoona, który nie słyszał teraz zupełnie nic. Ani tego, co działo się za drzwiami, ani bicia serca tego małolata, które jeszcze przed chwilą - choć niespokojne - było.

— Daję Ci pięć minut - mruknął sam do siebie, postanawiając po tym czasie sprawdzić co z chłopakiem, jeśli ten nie wróci.

Założył ręce na siebie i spoglądając na zegar, zaczął odliczać najdłuższe pięć minut swojego żywota.

A z każdą minutą jego nadzieja gasła, ustępując miejsca nieciekawym wizjom i czarnym scenariuszom, które przyprawiały go o mdłości.

Równo z sekundnikiem na dwunastce wstał, kierując swoje kroki w stronę drzwi, za którymi pięć minut temu zniknął barman.

Zamknął je za sobą, czując otaczającą go ciemność z każdej strony małego korytarzyka.

Skierował się prosto, słysząc przyspieszone bicie serca chłopaka, co świadczyło tylko o tym, że jest zdenerwowany i umiera ze strachu.

Niemal natychmiast otworzył kolejne drzwi, które wyprowadziły go na zewnątrz.
Na kawałek zaplecza, należącego do klubu, teraz spowitego w ciemnościach nocy i blasku księżyca.

Mimo, iż widoczność była ograniczona, dla wampira widzącego w ciemnościach coś takiego kompletnie nie stanowiło problemu.

— Nie rób mi krzywdy, proszę - usłyszał cichą prośbę, natychmiast odwracając się w stronę, z której dobiegał głos.

I doskonale wiedział, do kogo należy, mimo, iż słyszał go po raz pierwszy.

Mógłby się nad nim rozczulić lub po prostu podsumować, iż jest najpiękniejszym głosem, jaki dotąd słyszał w swoim wampirzym życiu, co byłoby nie lada komplementem, biorąc pod uwagę fakt, że Kim żył już parę... wieków, ale okoliczności ich nie rozpieszczały, więc musiał to przenieść na dalszy plan.

— I czego oczekujesz? Że wysłucham prośby małego chłopczyka i zostawię Cię w spokoju? - zacmokał oprawca, dotykając bladego jak dzisiejszy księżyc - policzka, wystraszonego nastolatka — Twoje niedoczekanie słonko.

W tym momencie do uszu Namjoona dobiegł cichy szloch, którego nie mógł zignorować.

Wiedział, czym bym spowodowany i wiedział jaki los by go czekał, gdyby się tutaj nie zjawił.

Ciśnienie krwi, tętno i ton głosu oprawcy, sprawił, że ten był dla wampira jak otwarta księga, z której mógł wszystko o nim wyczytać.

— Zostaw go - powiedział stanowczo, zbliżając się do niedoszłego gwałciciela i ofiary, spokojnym, miarowym krokiem.

Choć spojrzał na niego nie więcej, niż dwa razy, wiedział o nim prawie wszystko.
Jednak z tej 'wiedzy' przydał mu się jedynie fakt, że mężczyzna miał kompleks Napoleona, co niesamowicie go bawiło.

Tak wysoka ranga, pozycja i wszechstronny szacunek, a był jedynie szarą, nic nie znaczącą osóbką, która miała najwięcej do powiedzenia.

— Mogłeś mnie uprzedzić, że zaprosiłeś kolegę - prychnął do barmana, szarpiąc jego ramię, na co ten jęknął boleśnie sprawiając, iż wampir miał coraz to większą ochotę zabić tego (pożal się boże) oprawcę.
Tym bardziej, że miał do tego idealne miejsce i dogodne warunki. Nigdy nie trafił mu się aż tak łatwy przypadek.

W ostatniej jednak chwili się opanował, spoglądając na i tak już przerażonego chłopaka.

Mógłby tego nie znieść, a kimże był Namjoon, aby niszczyć jego psychikę jeszcze bardziej.

Może i był mordercą, ale miał też uczucia, a jednym z nich było współczucie, względem tej przerażonej istotki.

Poraz kolejny tego dnia westchnął ciężko, wkładając ręce do kieszeni.

— Chyba nie wyraziłem się zbyt jasno. Masz go zostawić - powtórzył, po czym upewnił się, że nastolatek schował twarz w wolne ramię i uśmiechnął się, obnażając przy tym swoje białe jak śnieg kły, którymi najchętniej by go rozszarpał.

Gdy tylko tamten zauważył z kim tak naprawdę ma do czynienia, poczuł jak jego dłonie zaczynają się nienaturalnie trząść, a on sam zamarł w bezruchu, nie potrafiąc wydać z siebie żadnego dźwięku, choć jeszcze chwilę temu miał tyle do powiedzenia.

Dla wampira minęła wieczność, zanim tamten zostawił chłopaka w spokoju, biegnąc przed siebie z 'błagam, nie zabijaj mnie' na ustach, co wywołało niemałe rozbawienie na twarzy krwiopijcy.

Spokojnym krokiem skierował się do barmana, który od tamtej chwili nawy nie uniósł głowy, kuląc się w jednym miejscu.

Namjoon nie za bardzo wiedział jak ma do niego podejść.

Nie chciał go wystraszyć, ani naruszyć jego strefy osobistej, o ile w ogóle po tym zdarzeniu jeszcze jakąś miał.

Lecz z drugiej strony musiał go uspokoić i zapewnić, że już nic mu nie grozi, jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi. W końcu to w jego towarzystwie powinien się czuć zagrożony.

To on był tym, który bez najmniejszego problemu odbierał ludziom ich ostatnie tchnienia.

— Już po wszystkim, nie masz się czego bać - zwrócił się do różowowłosego, kucając przy nim na pewną odległość.

Zagryzł wargę, gdy nie dostał żadnej odpowiedzi.

Nie liczył na to, że dzieciak rzuci mu się na szyję (a może właśnie na to po cichu liczył?) albo zacznie mu dziękować aż zabraknie mu powietrza w płucach.

Liczył na cokolwiek.

Chociażby głupie spojrzenie, żeby upewnić go, że jest okej.

Spojrzenie, którego tak bardzo chciał.

I chyba barman przechwycił jego pragnienie, bo uniósł głowę, wpatrując się w ciemne oczy wampira bardzo uważnie.

— Dziękuję - dodał po krótkiej chwili, nie spuszczając fioletowowłosego z oczu, który właśnie wpatrywał się w niego jak w obrazek.

Przez cały swój żywot nie spotkał jeszcze nikogo, kto tak pewnie spojrzałby mu w oczy.

Był zafascynowany, z jaką odwagą i pewnością siebie na niego spogląda, mimo faktu, jaki się dokonał.

Ilustrując nastolatka bardzo uważnie z bliska i skupiając się na jego wręcz idealnych detalach, kiwnął głową w ramach odpowiedzi.

I jak na zawołanie obaj się podnieśli do pozycji stojącej z tym, że młodszy z nich oderwał od niego swoje spojrzenie i skierował się do środka lokalu, zostawiając nieśmiertelnego sam na sam ze sobą.

A Namjoon stał jeszcze jedną, na prawdę długą chwilę, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła ta istota.

Bo właśnie zdał sobie sprawę, że to było pierwsze życie, które on, morderca bez skrupułów - ocalił.

I miał dziwne wrażenie, że zrobi to znowu.







[a/n]

kochani!

poprawiałam ten prolog chyba z milion razy, ale mam nadzieję, że mimo wszystko będzie wam się miło czytało ♡

tak dla informacji dodam, że ten potwór ma ponad dwa tysiące słów i na prawdę nie pamiętam kiedyś ostatnio napisałam coś podobnego xD

wszelkie informacje o książce znajdziecie na mojej tablicy

śpijcie dużo i uśmiechajcie się ♡

kocham was! ;*

~Undyne

(Conejo_Negro_, doczekałaś się ~ ♡)











Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top