69
Skarogniady foltblut zadarł głowę do góry, aby zobaczyć krajobraz przez wąskie okienko umieszczone w przyczepie. Zaczął wpatrywać się w wschód słońca.
Żółta plama powoli kierowała się w górę pomarańczowo-różowego nieba. Nagle przypomniała mu się ta noc z Golden.
Westchnął cicho na to wspomnienie. Oparł głowę o drzwiczki i spróbował usnąć.
***
Matt opuścił połowi rampę przyczepy, a po niej zszedł wysoki, skarogniady anglik. Uniósł łeb na widok znajomej stajni.
Jim poklepał Blacka po kłębie.
- Świetnie się spisał. Matt, gratuluję ci zakupu tak dobrego konia.
- Dzięki - odpowiedział mężczyzna. - Nie mogę się doczekać jego pierwszych źrebaków. Oczywiście pierwszy źrebak zostanie u nas w stajni. - nagle palnął prosto z mostu.
Jim jeszcze coś dopowiedział i przejął uwiąz od Matta z zamiarem zaprowadzenia go do boksu. Ogier dobrze się spisał, więc należał mu się odpoczynek.
***
Skarogniady foltblut wszedł z gracją wszedł na padok. Lekki wiatr smagał jego grzywę, która opadała kaskadami na jego szyję. Krótko mówiąc, wszystkie klacze zwróciły na niego uwagę, lecz on wręcz przeciwnie - zwrócił uwagę tylko na jedną.
Postanowił zostać trochę więcej czasu na padoku dla ogierów, ale po chwili uświadomił sobie, że tak naprawdę nie ma najlepszego przyjaciela. Najbardziej się przyjaźnił z Silentem Heart'em i Verbumem, ale to i tak nie byli jego najlepsi przyjaciele.
Westchnął cicho rozkoszując się wiatrem i spuścił łeb. Postanowił, że to tym razem on poczeka na Golden.
Jak na zawołanie coś miękkiego dotknęło jego słabizny.
Zerwał się gwałtownie zadzierając łeb do góry i przenikliwie rżąc.
Z tyłu usłyszał zduszony śmiech. Spojrzał w tym kierunku z przymrużonymi oczami. Nawet z takiej odległości nie dało się pomylić, co to za koń - a raczej klacz.
- No, kto by pomyślał, że legenda świata boi się dotknięcia pyskiem - zarżała Answer.
- Nieprawda, po prostu byłem odprężony, a ty wzięłaś mnie z nienacka - prychnął nerwowo.
Przez chwilę stali w milczeniu, ale Black zaraz poderwał się do góry i zaczął gonić klacz. Ta błyskawicznie ruszyła cwałem w kierunku przeciwnym do stajni. Mimo to, że jelenia klacz miała nad nim przewagę, on z łatwością ją dogonił.
Zdyszana foltblutka oparła się pyskiem o umięśnioną klatkę piersiową ogiera i westchnęła cicho.
- Wiesz...tak bardzo boję się, że cię stracę. - powiedziała Golden.
- Ale mnie nie stracisz. Będziesz ze mną? Już...na zawsze?
-------
365 słów.
z tej okazji, że to rozdział 69 to jest trochę romantycznie
ale coś nie pykło
znowu.
nie umiem w życie.
XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top