67

W stajni już świtało. Delikatne promyki słońca próbowały wedrzeć się do stajni przez okna i drzwi do budynku.

Black powoli podniósł się ze słomy i bez wahania zanurzył pysk w chłodnej wodzie.

Żywa legenda.

Większość koni jeszcze spało, - w tym Dark Rice - więc gniady starał zachowywać się cicho.

Mimo to zupełnie przez przypadek kopnął tylnymi nogami drzwiczki od boksu. W stajni rozległ się głuchy trzask.

Koń naprzeciwko Blacka uniósł gwałtownie głowę.

- Co robisz, idioto?- zapytała University nie ukrywając irytacji.

Sabbath przewrócił oczami.

Znudzony kopaniem w drzwiczki zaczął gryźć zasuwę. Za każdym razem, kiedy metal obcierał się o jego zęby, wydawał nieprzyjemny zgrzyt, ale Black się nie poddawał.

W końcu zasuwa ustąpiła i gniadosz wyszedł na chodnik stajni głucho stukając kopytami. Aby wydostać się na zewnątrz trzeba było otworzyć jeszcze jedną zasuwę, więc Sabbath zrezygnował. Zadowolił się jedynie przejściem między boksami znosząc irytujące spojrzenia innych koni.

- A ty co, znalazłeś sobie wybieg dla modelek? - zarżał Dark z drugiego końca stajni.

Foltblut uniósł wyżej łeb i przystanął.

- Wcale nie. Chciałem rozprostować kości po nocy. Aha, i słyszałem, że wracasz do formy, więc będziesz znowu moim koniem do treningów - ogier posłał mu ironiczny uśmiech.

Rice już otworzył pysk, aby się odezwać, ale Sabbath odwrócił się do niego tyłem i wszedł do boksu. Przytrzymał głową drzwi, aby się przymknęły i odwrócił się w prawą stronę.

- Golden. Tęskniłem.

***

Dzisiaj Black miał dużo energii, więc postanowił się pobawić z opiekunem. Dark Rice już został osiodłany, czekał grzecznie na gniadego.

Marcus podpiął ogiera do rozpinek i wyjął szczotki. Chłopak zdążył zrobić tylko kilka ruchów zgrzebłem, kiedy Sabbath odskoczył w bok.

Grzeczny Black Sabbath zaczął pokazywać rogi na koniec kariery.

- Hej!

Szatyn przytrzymał mocniej ogiera tak, aby nie mógł się poruszyć. Black miał teraz ograniczony zasięg ruchów, więc postanowił pobrykać bardziej przy siodłaniu.

Marcus prowadził na pozór spokojnego gniadosza. Przywiązał go do koniowiązu i zarzucił lekko zielony czaprak (ze znaczkami viktora. żartuję.) na grzbiet konia. Ten tylko lekko napiął mięśnie i podgryzł chłopaka.

Szatyn się nie poddawał i założył siodło wyścigowe na czaprak. Przy podpinaniu popręgu wysztyko było dobrze, lecz kiedy Marcus pokazał mu ogłowie i wędzidło, aby je przyjął, Black zadarł łeb do góry.

Przy tak wysokim koniu niskiemu Marcusowi niby była potrzebna pomoc. Jednak chłopak dzielnie chwycił za nos Sabbatha, a ten schylił łeb i lekko przyjął wędzidło.

Szatyn podprowadził ogiera do Johna, aby ten na niego wsiadł.

- No, szybciej, bo Rice zaraz zje wędzidło. Bardzo się niecierpliwi - powiedział dżokej Dark'a.

John szybko wskoczył na ogiera, ale ten, gdy blondyn miał jedną nogę w strzemieniu wciągnął powietrze, a siodło zsunęło się pod brzuch razem z dżokejem.

Chłopak zaklął pod nosem.

***

Black od początku nadawał mordercze tempo. Gdyby ścigał się z Silentem, śmiało by pobrykał jeszcze na torze, ale gdy ścigał się z Ricem, bał się przegranej. W sumie karusek był godnym przeciwnikiem.

Sabbath znał doskonale jego słabe strony. Wiedział, że jest szybki, ale nie wytrzymały. Zawsze prowadzi i na krótkich dystansach - tak jak ten teraz - ta taktyka się sprawdza.

Jednak nie z Blackiem.

Kiedy do końca zostało jeszcze prawie 500 metrów gniady poczuł luźne wodze. Zdziwił się, bo John zwykle popuszczał go na ostatniej prostej.

Mimo to przyspieszył zostawiając Rice'a z łatwością w tyle.

Dark próbował walczyć, ale na nic.

Gniadosz pokazał swoje możliwości. Prowadził już o 17 długości.

Wygrał z gracją.

Po celowniku konie wstrzymano.

- Pięknie, zauważyłem, że Sabbath biega szybciej z innymi końmi, w tym z Ricem. Pobił właśnie swój rekord - Jim parsknął śmiechem.

Matt uśmiechnął się pod nosem.

- Kiedy Black prowadził o 12 długości, nie było go widać. Miałem wrażenie, że to Dark wygrywa, ale zaraz sobie przypomniałem, że to przecież Sabbath jest daleko w przodzie. - powiedział dżokej Dark'a.

John poklepał Blacka po łopatce. To była dla ogiera wielka pochwała. ( notouchmy czy ci to nie przypomina kogoś zachowania??¿?¿)

---------

625 słów.

oto macie rekompensatę za ten długi brak rozdziałów

właśnie odkryłam, że lubię pisać, jak ktoś siodła konia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top