5

- Kłus! - zacmokała Jennifer.

Posłusznie zakłusował lekko szarpiąc za lonżę. 

                                           *
Kiedy stajenna wypuściła Sabbath'a na padok, od razu pognał w stronę ogrodzenia, aby znaleźć Golden Answer. Z łatwością ją odnalazł, miała charakterystyczną złotą sierść.

- Hej, Golden Answer! - zarżał.

Golden odwróciła się ze swojego grona przyjaciółek na dźwięk swojego imienia.

- Cześć. - rzuciła tylko i zaczęła dalej rozmawiać. Black zauważył, że była tam też White Diamond.

Sabbath odwrócił się i popatrzył na ogierów. Roczniaki rozpierała energia, wierzgały i galopowały. Verbum rozmawiał z jakąś grupką koni - podobnie jak Golden - skubiąc trawę, aż wreszcie wzrok Sabbath'a napotkał samotnego, ciemnogniadego ogiera.

- Cześć. - powiedział podchodząc do niego.

- Hej. - parsknął w odpowiedzi. - Jesteś tu nowy, prawda? Jeszcze cię nie widziałem.

- Tak, mam na imię Black Sabbath, a ty?

Ogier odgonił ogonem muchę.

- Silent Heart.

- A ścigałeś się już? - Sabbath był bardzo ciekawy.

- Tak, 9 wygranych z 19 startów. - powiedział wstydliwie.

- Ja się jeszcze nie ścigałem, ale nie mogę się doczekać.

- Uhum. - skubnął trochę trawy. - Już się nie ścigam, jestem emerytowany, mam 5 lat. Takie konie zazwyczaj ścigają się w treningach z lepszymi. - fuknął.

- To..to źle?

- Najgorsze co może być. - Parsknął sarkastycznie odchodząc kilkanaście kroków.

Aha, czyli już raczej nie znajdę żadnych przyjaciół...

195 słów
^-^
Biedny Sabbath...[*]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top