10.Urodziny

Kiedy przyjęcie się skończyło, mama uparła się, byśmy zostali w Posiadłości, więc ruszyłem do swojej, dawnej sypialni. Po przekroczeniu progu, na łóżku dostrzegłem wielkiego misia. Tuż za sobą usłyszałem głosy Woo oraz Jin'a.
- Najlepszego, Min!
„Rzuciłem" na nich okiem, unosząc brwi.
- Minnie, nie patrz tak. Przecież o Północy, znaczy za trochę zaczynają się Twoje urodziny. Zapomniałeś? Dlatego tak ciocia nalegała, byście zostali. - odezwał się mój braciszek, tuląc mnie.

Na tę rozmowę natknęli się Ji, Jo i Choi, który szepnął.
- O rany. Zapomniałem całkowicie. Przecież Jin Kwon i Woo Chul o tym mówili.
- Mówili, ale ja pamiętałem. Prezent dla Min'a jest w sypialni. Hyung, co się z Tobą dzieje? - miauknął Hwi.
- Jestem zakochany w Tobie i przez to nieco roztrzepany. - palnął Jiann, zaś blondyn w długich włosach odwrócił wzrok. Był zakłopotany.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - mruknął Hani.
- Przecież on Cię nie interesuje, hyung. Uznaliśmy z Jae Woo-hyungiem, że nie będziemy zawracać Ci głowy tymi urodzinami. - wyznał Ming Yu.
- A nie pomyśleliście, że musimy udawać, by zachować pozory? Wiecie na kogo wyjdę? Na dupka, który nawet nie wie, kiedy są urodziny jego męża. - warknął pod nosem przystojniak.
- Nie wkurzaj się, Hani. Coś wymyślisz. - powiedział Jae, złapał swojego ukochanego za rękę i pociągnął go w stronę pokoju.

Obejrzałem tego, ogromnego misia. Był słodki.
- Dziękuję wam. To kochane. W sam raz na samotne dni. - wyszeptałem, zauroczony.
Do sypialni wszedł mój małżonek. Nie miał humoru, to dało się wyczuć. Kim oraz Shin życzyli nam dobrej nocy, po czym wyszli, zamykając za sobą drzwi. Ji podszedł do łóżka, pytając.
- Co to? Z jakiej to okazji?
- Miś. Dostałem go bez okazji. Idę wziąć prysznic. - oznajmiłem, idąc do łazienki.
Tutaj musieliśmy odpocząć w jednej kwaterze. Wziął maskotkę, odstawił ją na podłogę, by zaraz położyć się obok mnie. Przekręciłem się na bok, tyłem do niego.
- Nie możesz na mnie patrzeć, co? - zaczął.
- Mogę, tylko lubię ten widok za oknem balkonowym. Tak dobrze być w domu, w swoim pokoju. - miauknąłem, przymykając oczy.
Syn Rodu Ji zamilkł, lecz przysunął się do mnie i zapytał.
- Nic nie powiesz, że znów Cię pocałowałem?
- A co mam powiedzieć? Jedynie to, żebyś więcej tego nie robił. Spotykasz się z tą Ji Yeon. To tak jakbyś ją zdradzał. - odpowiedziałem.
- Nic jej nie obiecałem. Widujemy się w stadninie i jeździmy konno. - wyznał, kładąc się na plecach.
Podniosłem się, kierując na niego ślepka.
- Mnie również nic nie obiecałeś. Przysięga małżeńska Cię nie obowiązuje, Han Sol. Jesteś wolny. Spędzasz noce oraz dnie gdzie chcesz i z kim chcesz.
Gdy to mówiłem, poczułem ogromną zazdrość. Cierpiałem, strasznie mocno, ale musiałem być silny, dla rodziny, dla pokoju.
Dlaczego moje serce wybrało jego? To wampir bez cienia uczuć oraz emocji.
- Ty też możesz, Yun Min. Nie bronię Ci. Przecież nie każę Ci siedzieć w domu, zajmować się wszystkim. Cały czas proponuję Ci, być poznał brata Ji Yeon. - ciągnął.
- Ty znów o tym. Nie chcę go poznawać. Tak mi jest dobrze. Mam czas dla siebie. I nie wspominaj mi już o tym. Zaczyna mnie to irytować. - jęknąłem, robiąc minę.

Nagle Ji dźgnął mnie palcem w bok. Uniosłem brwi. Powtórzył to. Za trzecim razem chwyciłem jego nadgarstek, mówiąc.
- Co Ty robisz?
- Sprawdzam, co jeszcze Cię irytuje, albo wkurzy. - rzekł, znów mnie dźgając.
Zrobiłem „chomika", broniąc się.
Odsunąłem się, lecz on złapał mnie za kostkę, przez co wylądowałem twarzą na łóżku. Przycisnął mnie całym ciałem, zbliżając usta do ucha, w które wyszeptał.
- Zirytowany?
- Puść mnie, no. - jęknąłem, chcąc go zrzucić.
- Jestem silniejszy, choć obaj jesteśmy wampirami. Nie masz szans. - dodał, sunąc nosem po mojej szyi. Splótł nasze, prawe ręce, natomiast lewą przesunął po moim boku. Wydałem z siebie urocze sapnięcie.
- Jaki uległy... A może Tobie się podoba, jak Cię całuje, czy dotykam, co Yun Min?
- Nie. Nie podoba mi się. Puść mnie, proszę. - odezwałem się cicho.
Nie posłuchał. Odsunął moją piżamę i zaczął całować kark oraz plecy. Naprężyłem się cały.
- Jestem tak spragniony, że zaczynam dobierać się do Ciebie. - wyjaśnił.
Zebrałem w sobie siłę, po czym zepchnąłem z siebie, warcząc.
- Nie jestem Twoją zabawką. Nie zrobię tego, bo Ty masz chęć. Swoje ciało oddam wampirowi, który mnie pokocha, czyli nigdy, bo to nie możliwe.
- Uspokój się, Yun Min. Może i jestem spragniony, ale nic więcej Ci nie zrobię. Droczę się z Tobą. Sprawdzam, ile masz cierpliwości. - palnął Ji.
- To nie jest śmieszne, Han Sol. Bynajmniej dla mnie. - oznajmiłem, schodząc z łóżka.
Przeniosłem się w objęcia misia. Byłem sobą przerażony. Prócz miłości do niego, pojawiło się również pragnienie. Chciałem, by kochał się ze mną, jak tylko miałby ochotę.
- Minnie, wracaj do łóżka. Nie gniewaj się. - zaczął Han, tykając mnie w policzek. Trzepnąłem go w łapę, mówiąc.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi, byś mógł mnie tak nazywać.
- Ale jesteś moim małżonkiem. Dla zachowania pozorów mogę tak czule Cię nazywać. - stwierdził.
- Czule? Czy Ty się słyszysz, Han Sol? Ty nie jesteś czuły. - „rzuciłem" szczerością, zaś on podniósł się na rękach, chwycił mnie za włosy i pociągnął do tyłu.
- Zaraz Ci pokażę, że potrafię być. Zwariujesz z przyjemności. - powiedział, całując moją szyję, dodatkowo musnął ją palcami. Sapnąłem cicho, mrużąc oczy.
Z szyi, przeniósł się na ucho, na którym się zassał. Scałował moje policzki, nos, brodę. Na koniec pocałował tak, że się rozpływałem. Miał rację. Szło zwariować z przyjemności, gdy do tego zaczął dotykać moje ciało.

Reakcje Min'a spodobały się Han'owi. Cudownie było pieścić ustami wargi drugiego dziecka nocy, a przy tym zbadać jego ciało, które drżało od tego.

Kiedy przystojniak oderwał się ode mnie, nie byłem w stanie nic zrobić, powiedzieć, nawet się złościć.
- Mówiłem. Potrafię być czuły. Następnym razem nie prowokuj mnie, bo wtedy skończy się to inaczej. Wezmę Cię bez pytania. - powiedział mój mąż, pewny siebie i położył się.
Przez to nie mogłem odpocząć, wyłączyć myślenia. Kręciłem się w łóżku, wracając do tych pocałunków i pieszczot.

Nastał świt. Siedziałem na parapecie, zamyślony. Objąłem się ramionami, co raz bardziej zatracony w tym uczuciu, jakim go darzę.
Potem zeszliśmy na parter. Wszyscy złożyli mi życzenia. Teść również. Zaraz zapytał swojego syna.
- A Ty co podarowałeś Min'owi?
- N...
Złapałem Han Sol'a za rękę, odpowiadając za niego.
- Wczoraj dostałem od niego róże, jak byliśmy jeszcze w domu. Byłem zaskoczony i nie spodziewałem się, bo nic mu nie mówiłem. - skłamałem z uśmiechem na twarzy. Ji splótł nasze dłonie, po czym przeszliśmy do jadalni.
Po śniadaniu czas było wracać, niestety na piechotę, bo mój miś oraz prezenty od innych zajęły miejsce na motorze Han'a. Gdy oddaliliśmy się od Posiadłości Czarnej Róży, zaczął rozmowę.
- Dlaczego skłamałeś?
- Przecież wiesz. Mamy udawać. Z resztą nie wymagam być wiedział, kiedy mam urodziny.
- Mogłeś mi powiedzieć prawdę o misiu. - dodał, a ja tego nie skomentowałem.

Dotarliśmy do naszego domu, przed którym czekała Ji Yeon w towarzystwie przystojnego krwiopijcy. Przywitali nas. Zaraz szybko ściągnąłem pierścień oraz obrączkę.
- Witajcie. Wybaczcie za najście, lecz pomyślałem, że wpadnę w odwiedziny. To mój starszy brat, Ji Hoon. Bracie, to Han Sol, a to Yun Min.
- Cześć. - powitał nas, przyglądając mi się.
A mówiłem, że nie chcę. Mam już miłość życia, choć ona o tym nie wie.

Weszliśmy do domu. Podałem krew naszym gościom. Brat wampirzycy wpatrywał się we mnie, dość intensywnie.
- I co bracie? Piękny, nie? - odezwała się dziewczyna Ji Han Sol'a.
- Bardzo. Piękniejszej istoty nie widziałem. - wyznał Ji Hoon.
Jedyne co uczyniłem, to lekko się uśmiechnąłem. Byłem nieco skrępowany, że tak otwarcie wyraził co o mnie myśli.
- Mówiłam Ci. Jest zachwycający. Idealny dla Ciebie, bracie. - stwierdziła Yeon.

Han Sol zlustrował brata wampirzycy, lecz to co usłyszał o Lee, wywołało w nim dziwne ukłucie. Nie spodobało mu się to.
- Dziękuję za komplement. - szepnąłem, odnosząc tacę.
Ji Hoon ruszył za Minnie'm.
Przystojniak popatrzył na Ji Yeon, pytając.
- Ji Yeon, dlaczego mnie nie uprzedziłaś?
- Wiem, wybacz mi. Ale jak opowiedziałam bratu o Yun Min'ie, od razu odżył. Bardzo chciał go poznać, a ja zobaczyć się z Tobą. - odpowiedziała dziewczyna.
- Słuchaj. Rozmawiałem z Min'em. On nie ma ochoty na poznanie go. Nie chcę go zmuszać. - ciągnął Hani.
- Rozumiem, ale może się wstydzi, a nie ma czego. Mój brat jest otwarty, nie będzie go naciskał. Jest delikatny i pasują do siebie. - obstawała przy swoim.

Położyłem tacę. Tuż za mną, do kuchni wkroczył Hoon. Uniosłem brwi, zdziwiony. Widać było po nim, że bardzo chce mnie poznać. Patrzył z fascynacją, ciekawością i czarującym uśmiechem.
- Wybacz mi, że zakradłem się z Tobą. - zaczął, opierając się o ścianę przy wyjściu.
- Nic się nie stało, nie gniewam się. Mogę Coś dla Ciebie zrobić?
- Wybierzesz się ze mną na spacer? Bardzo chcę Cię poznać. - wyjaśnił.
Szczerze, nie miałem ochoty. Najlepiej udałbym się do swojego pokoju. Potrzebuję samotności, chwili dla siebie, bo w mojej czuprynie ciągle krążył Han.
Wtem do kuchni wparował mój małżonek. Za nim pojawiła się siostra Ji Hoon'a.
- Ji Hoon, nie obraź się. Wyglądasz na miłego, ale Yun Min musi odpocząć. To jego pora. - skłamał ten, w którym się zakochałem.
- Teraz rozumiem. To dlatego tak wyglądasz. Dobrze. Wpadnę innym razem. Chodź, Yeon. Niech obaj odsapną.

Po tych słowach rodzeństwo Jung opuściło nasz dom. Zamknąłem drzwi za nimi.
- Przepraszam, Min. Nie wie...
Uniosłem dłoń, przerywając mu wypowiedź.
- Nie przepraszaj, Han Sol. Nie obwiniam Cię. Wiem, że nic o tym nie wiedziałeś. Ji Yeon chciała dobrze dla swojego brata, lecz ona nie wie, że ja go nie chcę. Jest przystojny, nie zaprzeczę. Tylko, że nie mam ochoty go poznawać. Nie chcę by kręcił się koło mnie. I... dziękuję. Skłamałeś, a nie musiałeś.
- Skoro otwarcie wyraziłeś, że nie chcesz go poznawać, to musiałem to przerwać. Nie będę Cię zmuszał. Cóż, muszę przyznać, że jest przystojny. Pasuje do Ciebie. Na pewno był by lepszy ode mnie w stosunku do Ciebie.
- Ty też jesteś przystojny, ale Twój charakter jest okropny. - palnąłem, wychodząc z kuchni.
Już miałem ruszyć z miśkiem na piętro, gdy Han Sol mnie złapał za ramię. Zerknąłem za siebie, na niego.
- Chciałbym coś Ci podarować z okazji urodzin. Jest coś o czym marzysz? - zapytał.
- Jest, ale Ty mi nie możesz tego dać. Nie przejmuj się. Nic od Ciebie nie chcę. Wybacz mi, chcę odpocząć. - odpowiedziałem, lecz on nie odpuszczał.
- Powiedz mi. Może mi się uda to zdobyć.
- Han Sol, to czego chcę, nie jest rzeczą. To coś o wiele lepszego, ważniejszego, niż przedmiot. Miłego dnia.
Wyrwałem się, idąc zaraz na piętro.

Hani odprowadził Min'a wzrokiem. Mocno zastanawiał się na jego słowami i nic, zupełnie nic nie przychodziło mu do głowy. Jednakże bardzo chciał mu coś dać, tak jak zrobili to inni. Pomyślał o obrączce z grawerem na lewą dłoń. W końcu Lee lubił biżuterię.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top