IV

— Czyli wszystko jasne?
— Tak. Śniadanie - „akwarium" - Aquamenti - stół Slytheinu.

Okazało się, że nasz dowcip nie ograniczy się tylko do Snape'a, lecz do całego zgromadzenia ślizgonów. Mieliśmy wyczarować niewidzialne szklane szybki dookoła stołu i zalać tę przestrzeń wodą, ale tak, by nikogo nie utopić.

Wszystko wyszło idealnie - ślizgoni byli cali przemoczeni i oczywiście wkurzeni. Niestety oberwało nam się od Minerwy.
— Black, Potter, Lupin, Pettigrew i ty, Yuney... Co wyście myśleli?! Mogliście ich utopić!
— Pani wie, pani profesor — odezwał się James — wszystko było tak ustalone, żeby ich nie skrzywdzić.
— Nie obchodzi mnie to. Szlaban! Dziś o ósmej w moim gabinecie.

~*~

— I jak się czuje Panienka Idealna mając z nami szlaban? — spytał sarkastycznie Syriusz.
— Och, Panienka Idealna czuje się jakże wspaniale, jednakże zaznacza, że mając za siostrę Léę Yuney nie może być taka idealna. — Léa, będąc w Hogwarcie miała kilka „odpałów" razem z Vincem i swoimi przyjaciółkami - Sabine i Lavinią. Byłam pewna, że profesor nie będzie dla nas zbyt ostra.

Weszliśmy do gabinetu. Minerwa czekała już na nas.
— Panno Yuney, w ramach szlabanu masz nauczyć całą czwórkę... — zrobiła dramatyczną pauzę — śpiewać. Masz na to dzisiejszą noc, z racji tego, że jutro jest wolne. A teraz chodź, muszę ci coś przekazać.

Weszłyśmy do jej prywatnej części gabinetu. Poprosiła, abym usiadła.
— Rosé, jak pewnie wiesz, dziś miał nastąpić przełom w chorobie Léi.
— Tak, co z nią? — przerwałam.
— Nie musisz się martwić, objawy się cofają. Léa wyzdrowieje.
Nie mogłam w to uwierzyć. Léonore będzie żyła! To najszczęśliwsza wiadomość... Profesor McGonagall uścisnęła mnie.
— Wszystko będzie dobrze, Rosie... Na święta Léa będzie zdrowa. A teraz idź uczyć ich śpiewu, wiem, że ci się uda. W końcu jesteś jak Sofia... — uśmiechnęła się na wspomnienie matki.
— Dziękuję, pani profesor... za wszystko.

~*~

Jeszcze zanim zaczęliśmy szlaban, wpadła  na nas Dorcas Medowes - największa gryffindorska podrywaczka. Nie byłyśmy w specjalnie przyjacielskich stosunkach, raczej niechętnie się do siebie odnosiłyśmy.
— Heeej Syriuszku! — objęła go i walnęła prosto z mostu — Czy chcesz być moim chłopakiem?
Wydawało mi się, że Syriusz spojrzał na mnie, gdy odpowiadał:
— Tak.

Ale mogło mi się tylko tak zdawać. W środku poczułam ucisk. Chcialam uciec jak najdalej i płakać, ale wiedziałam, że muszę być silna i nie dać się emocjom. Bądź silna, bądź silna! Nie zasługuje na ciebie, myślałam. Nie patrzyłam, jak się całują.

Mam nadzieję, że się podoba :}

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top