III

Obudziłam się już w swoim dormitorium. Nie wiedziałam, jak się tam znalazłam, a co najważniejsze - co odbiło Blackowi, że zaczął być taki miły. Postanowiłam się na razie tym nie przejmować i po prostu poszłam na śniadanie.

Idąc w stronę mojego stałego miejsca, zauważyłam, że ktoś do mnie macha. A właściwie czterej ktosie - Syriusz, Remus, James i Peter. Podeszłam do nich, a oni zaproponowali mi miejsce. Usiadłam między Blackiem i Lupinem. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że są nawet mili i inteligentni.

Po śniadaniu poszliśmy na dwugodzinną lekcję eliksirów. Cicho poprosiłam Syriusza, aby ze mną porozmawiał, zgodził się.
— Black, o co ci chodzi? Wiesz... zazwyczaj jesteś, nazwijmy to, mniej przyjaźnie do mnie nastawiony. Czy ty w coś pogrywasz?
— Emm... nie... po prostu uznałem... przyglądałem się tobie... — nigdy nie widziałam go takiego zmieszanego — i uznałem... że nie zasługujesz na takie traktowanie z mojej strony. Poza tym wydajesz się być miła.
— Okej, dzięki za szczerość. — powiedziałam, choć czułam, że do końca szczery to on nie jest. Uznałam, że zapytam się po lekcji Remusa. — I jeszcze raz dziękuję za wczoraj. Naprawdę mi pomogłeś i wybacz za krzyk. — zarumieniłam się lekko. Oby nie zauważył.
— Nie musisz dziękować, od tego są przyjaciele, a na razie ci, którzy takowymi chcieliby być.
— To może zacznijmy jeszcze raz. Hej, jestem Rosémary Yuney, a ty?
— Cześć, Syriusz Black. Zostaniemy przyjaciółmi?
— Jasne. — cała złość, jaką kiedykolwiek kierowałam w jego stronę, minęła.

~*~

Eliksiry zaczęły się od tego, że Slughorn podzielił nas ma grupki. Trafiłam do jednej z Syriuszem, Jamesem i Lily. Najgorsza kombinacja dla biednej Evans.

Oczywiście, padło standardowe pytanie:
— Ej, Evans, umów się ze mną!
I jakże standardowa odpowiedź:
— Nie, skończ Potter!
Wtedy Syriusz zaczął przedrzeźniać Jamesa.
— Ej, Yuney, umów się ze mną!
— Nie, skończ Black! — odszepnęłam tak samo jak Lily.

Zaczęliśmy się śmiać, aż Slughorn zwrócił nam uwagę. Zaczął wyjaśniać temat pracy: mieliśmy uwarzyć eliksir spokoju. Śmiałam się po cichu z Lily, że napar przydałby się tym dwóm baranom.

Przepis na eliksir spokoju + błędy Jamesa i Syriusza, udaremnione przez Lily i Rosé
1. Dodać sproszkowany kamień księżycowy, aż eliksir zmieni kolor na zielony.
2. Mieszać, aż eliksir zmieni kolor na niebieski. Za krótko mieszali, Syriusz prawie dodał kamień, ale wytrąciłam mu go z ręki.
3. Dodać sproszkowany kamień księżycowy, aż eliksir zmieni kolor na fioletowy.
4. Podgrzać, aż eliksir zmieni kolor na różowy. James podgrzał do zmiany koloru na amarantowy - Lily odepchnęła go i sama dokończyła zadanie.
5. Dodać syrop z ciemiernika czarnego, aż eliksir zmieni kolor na turkusowy.
6. Podgrzać, aż eliksir zmieni kolor na fioletowy.
7. Dodać sproszkowane kolce jeżozwierza, aż eliksir zmieni kolor na czerwony. Nasi geniusze zaczęli kłuć się jeszcze niesproszkowanymi kolcami i prawie popsuli wywar, wrzucając kolec. Szczęśliwie Syriusz wyłowił go zaklęciem, zanim dokonał większych szkód.
8. Mieszać, aż eliksir zmieni kolor na pomarańczowy.
9. Dodać sproszkowane kolce jeżozwierza, aż eliksir zmieni kolor na turkusowy.
10. Podgrzać, aż eliksir zmieni kolor na fioletowy.
11. Dodać sproszkowany róg jednorożca, aż eliksir zmieni kolor na różowy. Chcieli wrzucić KAWAŁEK rogu, na szczęście zareagowałam i razem z Lily odsunęłyśmy ich od dalszej pracy.
12. Mieszać, aż eliksir zmieni kolor na czerwony.
13. Podgrzać, aż eliksir zmieni kolor na fioletowy.
14. Dodać sproszkowany kamień księżycowy, aż eliksir zmieni kolor na szary.
15. Podgrzać, aż eliksir zmieni kolor na pomarańczowy.
16. Dodać sproszkowane kolce jeżozwierza, aż eliksir zmieni kolor na biały.

Muszę szczerze powiedzieć, że miałyśmy jeden z najlepszych eliksirów. Może lepszy miał tylko Snape ze swoimi ślizgońskimi koleżkami.

~*~

Po lekcjach, gdy siedzieliśmy na błoniach, Huncwoci poprosili mnie, abym pomogła im w, jak to określili, „udupieniu Smarkerusa". Zgodziłam się, czemu nie?

— Okej, ale najpierw kilka spraw. Wyjaśnijcie mi, proszę, wasze pseudonimy — zawiesiłam głos — i dlaczego pochodzą od waszych animagicznych postaci.
— Że co? — James wyglądał zabawnie, patrząc się na mnie z rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi oczami.
— Uspokój się, wyglądasz jak Trelawney. — zaśmiałam się. — A co do pytania, animag zawsze pozna animaga. — po tych słowach wstałam i pobiegłam w stronę lasu. Oczywiście cała czwórka ruszyła za mną.

Czekałam na nich na jednej z bliższych polan, już jako kotka. Oni, widząc to, zaraz przemienili się w swoje zwierzęta: Rogacz w jelenia, Łapa w psa, a Glizdogon w szczura. Tylko Lunatyk nie zmienił postaci. Na powrót stałam się człowiekiem.

— Remus, ty nie..? Czekaj, chyba wiem! Czy ty jesteś...
— Wilkołakiem. Potworem. Nie zasługuję na życie, a szczególnie na tę szkołę. — był przygnębiony i widziałam na jego twarzy, że nie chciał, bym się o tym dowiedziała w taki sposób.
— Remus... to nieprawda...
— Tak? Widziałaś kiedyś wilkołaka?! Jego agresję, siłę, żądzę mordu?
— Tak. Widziałam. Chłopaka mojej siostry. Nie jest potworem, choć kiedyś też tak myślał. Jest najwspanialszym przyszłym szwagrem, jaki stąpa po tej ziemi i najlepszym uzdrowicielem. Remus, mogę ci pomóc.
— Ciekawe jak. — był wyraźnie rozdrażniony, nie wiem czemu.
— Kojarzysz eliksir tojadowy?
— Nie.
— No właśnie. Przepis jest dość skomplikowany i na razie jeszcze nie dopuszczono go dla każdego...
— Znaczy jest nielegalny?
— Broń Merlinie! Po prostu to nowy przepis - moja matka go wymyśliła specjalnie dla Vinca. Jest w fazie testów Ministerstwa, ale pozwalają go używać mojej rodzinie. Jeśli będziesz chciał, jutro dostaniesz cały flakon.
— R-rosé... ty tak na poważnie...? Dziękuję, nie wiem, co powiedzieć...
— Nic nie mów. Od tego są przyjaciele. Dobra, teraz zajmijmy się Snape'em. Tylko tak, aby nic się nie stało Lily, jak w zeszłym roku. — trafiła do pielęgniarki, bo dostało jej się proszkiem swędzącym, gdy szła koło Smarkerusa.
— Jasne, jasne. — szybko zgodził się James. Wiadomo, zakochany w Lily, nie chciał, by przydarzyło się jej coś złego. — A teraz przejdźmy do planu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top