Wampiry


Na polanę weszło pięcioro ludzi. W tym przyjaciel Ashley-Aster. Dziewczyna przerażona spojrzała na jej partnera. -Musimy uciekać-szepnęła. Chłopak był nieco zdziwiony zachowaniem białowłosej. Rozumiał że nie chce aby ktoś zobaczył jej wyczyn ale to nie jest normalne aby była tak przerażona. Ash wzięła swoje zabawki i pociągnęła brązowowłosego w stronę jej chatki. Biegli jak najszybciej. Dziewczyna słyszała ciche kroki Łowców za nimi. Byli blisko ale nie aż tak aby ich zauważyć. Po chwili kroki ich prześladowców ucichły. Jednak oni nie zamierzali przestawać biec. Kiedy byli już blisko białowłosa zatrzymała się by pozwolić odsapnąć zmęczonemu chłopakowi. -czemu uciekaliśmy tak szybko?-spytał zdziwiony jak i zmęczony-szukają mnie-powiedziała. Minęło 10 minut i znowu ruszyli ale tym razem nie biegiem. Dziewczyna ujrzała swój domek. Otworzyła drzwi i skierowała się na górę. Kociak od razu podszedł do brązowowłosego.-tak w  ogóle to ja ci na imię?-spytała-Toby a ty?-zapytał- Jestem Ashley-odparła i nasypała jedzenia Cieniowi.-idę się umyć poczekaj tu-wzięła ubrania i ruszyła do łazienki zamykając drzwi na klucz. Toby zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Ujrzał na łóżkiem charakterystyczny łuk oraz kołczan ze strzałami. Chłopak zobaczył że Ash wychodzi z łazienki. Dziewczyna wzięła sztylety i zaczęła je czyścić. -Kim byli ludzie którzy cię gonili?-zadał pytanie. Dziewczyna spojrzała na niego.-To Łowcy.-odpowiedziała-kto?-skierował zdziwiony wzrok na białowłosą-Na świecie istnieje wiele gatunków: wampiry, wilkołaki, syreny, elfy, demony, anioły i wiele więcej. Łowcy są jednym z tych gatunków ale różnią się od reszty. Do nich można dołączyć.-wytłumaczyła w skrócie-a ty nim jesteś?-zapytał-nie. Ja nim nie jestem ale oni mnie uratowali i nauczyli walczyć-odłożyła sztylety.-to kim jesteś? W sensie do jakiej rasy należysz?-stanął na przeciw niej.-jestem mieszanką kilku ras. -powiedziała.-nikt cię nie będzie szukał?-usiadła na parapecie.-niby tak. Ale nas raczej nie znajdą-białowłosa spojrzała na Toby'ego. Poczuła jedynie jego ciepłe wargi na swoich. Oddała pocałunek jednak nie trwał on długo gdyż Cień zaczął miauczeć i drapać w drzwi. Dziewczyna podeszła do kota i pozwoliła mu wyjść. Nie zdążyła jednak się ruszyć gdyż usłyszała syknięcia jej przyjaciela. Wzięła jeden z sztyletów i wyszła na korytarz. Powoli zeszli na dół. W przejściu stały trzy osoby. Jedna z nich trzymała zwierzę. Wyczuła że są to wampiry.-zostaw go-syknęła. Usłyszała śmiech. Dwa wampiry ruszyły na nich. ~ weź topór z szafy obok ciebie.Odetnij jednemu głowę ~Przesłała wiadomość chłopakowi. On szybko wyjął broń i zaatakował jednego z przeciwników. Ashley zajęła się drugim. Zaczęła z nim walczyć. Ash złapała rękę wampira i zwinnie wbiła sztylet w jego serce. Zwróciła wzrok ku przeciwniku który trzyma jej Cienia.-oddawaj go-znowu syknęła. Nim zdążył zareagować jego głowa wylądowała na podłodze. Szybko wzięła kociaka i go przytuliła. Podszedł do nich Toby. Dziewczyna pstryknęła a ciała wampirów spłonęły.

***

Toby wyszedł z domku. Ashley spojrzała na zegar. Wskazywał 3.00. Szybko założyła swój strój,wzięła broń, nakarmiła kota i ruszyła w stronę baru. Szczęście że budynek był blisko lasu inaczej dziewczyna musiałaby iść dachami. Otworzyła drzwi baru "Shoot". Kreatywność przede wszystkim pomyślała i weszła do biura szefa. On podał jej pięć akt. Oparła się o ścianę i zaczęła czytać. Znaczy udawała. Przeczytała tylko adresy i imiona. Do środka wszedł jakiś facet. Miał długi płaszcz pod którym skrywał broń. Czarne glany oraz spodnie. Był bardzo podobnie ubrany do Eurus. Nie zwracając już uwagi na gościa. Rzuciła akta na biurko i ruszyła ku wyjściu.-będę za pół godziny-powiedziała i wyszła. Rozejrzała się po ulicy. Niedaleko stał motor. Szybko na niego wsiadła i -o dziwo bez kluczyków- odpaliła. Po niecałych trzech minutach była na miejscu. Jej ofiary mieszkały bardzo blisko. Co ułatwi jej sprawę. Weszła do pierwszego mieszkania. W nim leżała brązowowłosa dziewczyna. Wyjęła sztylet i dźgnęła ją w brzuch. Zostawiła czarną różę i pognała dalej. Wszystkie zabójstwa wyglądały tak samo. No oprócz ostatniego. Weszła do pomieszczenia. Na krześle siedział mężczyzna z bronią skierowaną w stronę Ashley. Ona lekko zdziwiona stanęła w miejscu-i co? zdziwko?-zapytał-siadaj-dziewczyna niechętnie wykonała polecenie-kto cię przysłał?-ona nie odpowiadała. Myślami próbowała sobie przypomnieć czy w aktach było napisane o tym że ofiara posiada broń. Jednak nic nie mogła "znaleźć".-zadałem pytanie-warknął w jej stronę-nie jest pan psem żeby warczeć-powiedziała. Co jak co ale miała szacunek do starszych nawet ofiar. Facet wyglądał na czterdziechę a nawet więcej.-nie mów mi co mam robić! Więc ściągaj kaptur!-powiedział -wie pan z kim rozmawia? -zadała pytanie powoli wstając. -Mam cię zabić s*ko? Siadaj!-był lekko wkurzony i...bał się-oczy pana zdradzają...-szepnęła-powiedziałem...s-siadaj!-jego głos coraz bardziej drżał-tak samo głos-zbliżyła się do faceta-n-nie zbliżaj się!-wrzasnął-jestem mordercom, wie pan co tacy jak ja robią z innymi?-wyjęła sztylet-z-zabijają-puścił broń-właśnie...ale bardzo, bardzo powoli. Ma pan szczęście. Ja nie torturuje ofiar, no chyba że mnie wkurzą-odparła i wbiła mężczyźnie nóż w -tradycyjnie- brzuch. Spojrzała na szafkę. Zegar na niej wskazywał 3.30.Miała jeszcze 10 minut. Położyła różę na facecie. Szybko wyskoczyła przez okno i pojechała do baru.  Weszła do środka i jak zwykle wbiła do biura. -zrobione-powiedziała patrząc na tego samego gościa co był przed jej misją. Rafael dał jej zapłatę, a ona wyszła. Zawołała swojego konia i ruszyła w stronę domku. Weszła do środka. Kim jest ten facet. Nie żebym się nim interesowała ale wyglądał trochę dziwnie. Był ubrany podobnie do mnie i był aniołem. Ale nie tylko. Chyba był jeszcze człowiekiem. Inaczej miałby skrzydła. No logiczne Ash. Dziewczyna myślała o nowo przybyłym. Po chwili szybko wstała i się przebrała. Nie chciała powtórzyć ostatniej nocy gdzie spała z bronią. Nigdy więcej pomyślała na wspomnienie o bólu kończyn z rana. Przebrała się w coś luźniejszego i poszła do "kuchni" i zrobiła sobie kolację o 4.00. Przyzwyczaiła się do tego już dawno. Kiedy jeszcze nie uciekła z domu. Wymykała się w nocy aby choć trochę poćwiczyć lub poczytać w bibliotece. Mówiąc "dom" nie ma na myśli bazy Łowców. Chodzi jej o prawdziwy dom. Nienawidziła tam być. Była tam tylko ze względu na mamę i brata. Jej ojciec ciągle szkolił ją na damę by ona przejęła tron gdy on umrze. Jednak ona wolała być wojowniczką. Kiedy mam ją odrzuciła z niewiadomego powodu został jej tylko brat. Jednak on po kilku latach został przeciągnięty na stronę ojca. No i uciekła. Teraz ojciec chce ją zabić. Jej dzieciństwo było z pozoru fajne. Ale za każde nieposłuszeństwo dostawała karę. Bardzo bolesną. 

Dziewczyna po chwili poczuła kota na jej plecach. Uśmiechnęła się szeroko. Z tym pięknym uśmiechem zasnęła.

____________________1012 słów________________________


#Heya! Jak tam się podobał rozdział? Zachęcam was do pisania komentarzy z opinią oraz co mamy poprawić. A i jeszcze jedno. W mediach macie strój tego gostka. Nwm czy dobrze go opisałam bo nie mam przed sobą tego zdjęcia#

*Skemandero moi kochani! Jak się podoba nasza w wspólna opowieść? Proszę napiszcie co myślicie! *

#A więc tak, przez następny tydzień nie wiem czy będą pojawiać się rozdziały gdyż ___Ciri___ wyjeżdża ja prawdopodobnie też ale nwm kiedy. Dobra nie przedłużam. Dozobaczonka!#

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top