Rana


-Toby?-w drzwiach stał znany jej szatyn.-Co ty tu robisz?-spytała. -Usłyszeliśmy wychuch-powiedział zmartwiony-jacy my?-spytała zdezorientowana Ash. Dopiero teraz zauważyła dwie postacie stojące za chłopakiem.- To moi przyjaciele Masky i Hoody!-krzyknął podekscytowany.-dobra wejdźcie-otworzyła szerzej drzwi i wpuściła gości. Cień który niedawno przyszedł przyglądał się nieznajomym. Ashley wzięła go i usiadła na kanapie.-więc co się stało?-rozpoczął temat Masky. -Em...-dziewczyna spojrzała na kota. On lekko pokiwał głową na 'tak'.-eh...mój brat przyszedł no i trochę się pokłóciliśmy-powiedziała-Ale co wywołało taki wychuch?-spytał Toby.- Mam moc żywiołów.Trochę się wkurzyłam i nie mogłam nad nimi zapanować-powiedziała niepewna-Czemu nie powiedziałać wcześniej że masz moce?!

-to miała być tajemnica-powiedziała i spojrzała na zwierzę. W pokoju zapadła cisza. Przerywało ją tylko mruczenie kota.-Dobra mniejsza z tym-powiedział Toby.-Przyszliśmy tu z jeszcze jedną sprawą-dodał-Jaką?-zdziwiła się Ash-Toby chciał abyś z nami zamieszkała-odezwał się Masky. Białowłosa znowu spojrzała na kota. Ten miał "zamyśloną" minkę. -Wygląda słodko-pomyślała Ash. -Nie chcę się narzucać-powiedziała niepewnie-nie będziesz się narzucać!-odparł Toby. o chwili kot zeskoczył z kolan dziewczyny i poszedł w stronę drzwi. Odwrócił się i prychnął w stronę nieznajomych i wyszedł-a temu co?-spytał zdziwiony Toby-od jakiegoś czasu ma takie humorki.-odpowiedziała Ashley. 

Usłyszęli nagle charakterystyczne pukanie do drzwi. Białowłosa podeszła do drzwi i je otworzyła. W nich stał mężczyzna w kapturze.-Eurus?-spytał-tak?-spojrzała zdziwiona na niego-szef wzywa-powiedział-Rafael?-on kiwną twierdząco głową-powiedz że będę za pół godziny.-odpowiedziała poważnie. Zakapturzony mężczyzna zniknął w ciemności lasu. Ash zamknęła drzwi i odwróciła się do gości-Muszę iść. Przyjdziecie jutro?-spytała. Wszyscy się zgodzili. Chłopcy wyszli a Ashley poszła do swojego pokoju. Ubrała się i wzięła broń. Do pokoju wszedł Cień w postaci człowieka.-a tobie co?-spytała biorąc ostatni sztylet.-Nic.-powiedział kładąc się na łóżku-kiedy wracasz?-dodał-nie wiem-powiedziała i wyszła. Szybko zawołała Crystal. Wsiadła na niego i odwróciła głowę w stronę budynku. W oknie siedział Cień. Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę miasta. Kiedy dotarła do krańca lasu zsiadła z rumaka i poszła do baru. Weszła do biura szefa i stanęła przed biurkiem. On położył przed nią akta kobiety i mężczyzny. Byli małżeństwem. Wyszukała ich imiona oraz adres. 

Nie zwracając uwagi na resztę informacji ruszyła przed budynek. Znowu stał tam motor. Wsiadła na niego i ruszyła na podaną ulicę. Kiedy dotarła na miejsce ominęła sprawnie kamery i weszła do środka. Skierowała się do sypialni. W łóżku leżała kobieta. Black Rose podeszła do niej i wbiła Lilth sztylet w brzuch. Stanęła tyłem do wyjścia i podziwiała martwe ciało.-Teraz gdzie jest~nie dokończyła myśli gdyż poczuła zimny metal przy szyi. -Pan David?-spytała z udawanym strachem.-We własnej osobie. A teraz nie ruszaj się. Muszę zadzwonić na policję-powiedział-A-ale p-proszę m-mi nic n-nie r-robić-szepnęła "wystraszona".-Mordercy? Kpisz sobie-stwierdził. Miał już wyciągnąć telefon jednak dziewczyna mu przerwała-Dobra dość podchodów-złapała Davida za rękę z nożem a drugą uderzyła mężczyznę w splot słoneczny. Odwróciła się przodem do faceta. On zaczął atakować Eurus. Jednak dziewczyna robiła zwinne uniki. Po chwili jednak usłyszała kroki na dole. Mężczyzna to wykorzystał i zranił ją w rękę.-teraz to przesada-powiedziała wkurzona. Odebrała mężczyźnie srebrny sztylet, który połyskiwał w jej ręce. David z furią ruszył na dziewczynę. Chciał zadać prawy sierpowy. Dziewczyna wykorzystała pęd który włożył mężczyzna w cios łapiąc go za nadgarstek i ciągnąć w swoją stronę. W tym momencie wbiła mu połyskujący sztylet w gardło przebijając tętnicę szyjną. Przekręciła ostrze w gardle napastnika łamiąc również kręg szyjny. Wyjęła broń z ciała mężczyzny. Oderwała kawałek materiału z bluzki mężczyzny i owinęła nim ranę. Wyszła z pokoju. Na dole zauważyła ciemną postać. Szybko wyskoczyła przez okno i trafiła na schody przeciw pożarowe. Zwinnie z nich zeszła i wskoczyła na motor. Ruszyła pędem w stronę baru.

Weszła do budynku. W biurze odebrała nagrodę i ruszyła do lasu. Po drodze zawołała Crystal i pognała do chatki. Kopyta konia uderzały o wydeptaną ścieżkę w lesie. Chmary kurzu wzbijały się w pełnym galopie. Po kilku minutach dotarła do celu. Zeszła z konia i zobaczyła że drzwi są uchylone. Owe wejście pod silnym pchnięciem dziewczyny skrzypnęły. Ash cicho i ostrożnie weszła do salonu obracając w ręku motylkowy sztylet. Rozglądała się dookoła nie robiąc gwałtownych ruchów. Powoli skierowała się na górę. Przekroczyła próg pokoju. Zbliżyła się wolno do komody. Chwyciła zdecydowanie sztylety sięgając po lekko zakrwawioną szmatkę. Zaczęła ostrożnie czyścić broń. Po kolei odkładała wyczyszczone już sztylety. W pokoju zapadła martwa cisza. Ashley była niezadowolona z rezultatów misji. Marny zarobek, niegojąca się rana.-To musiał być Łowca-pomyślała.-Tylko Łowcy mają taki rodzaj broni-obróciła swój nowy nabytek w dłoni.-Piękna robota, trudno te rodzaj sztyletu dostać,grawerowany po bokach, motywy roślinne.-z zadumy wyrwał ją znajomy dotyk. Po jej plecach przeszedł dreszcz. Na karku poczuła usta jej przyjaciela. Znała jego dotyk, był charakterystyczny. Przy dotknięciu za każdym razem czuła lekkie mrowienie,przyjemne mrowienie. Dziewczyna nie usłyszała jego kroków. Zawsze poruszał się bezszelestnie. Na twarz dziewczyny wpłynął mimowolny rumieniec. Białowłosej zrobiło się momentalnie gorąco. Serce przyśpieszyło. Nieśmiało odwróciła głowę w stronę przyjaciela. Owy chłopak się słodko uśmiechnął i spojrzał jej głęboko w oczy. Dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła.-Słodko się rumienisz-szepnął. Ashley zachichotała delikatnie. Ciemnowłosy spojrzał na rękę zielonookiej.-Co ci się stało w rękę?-zapytał przerażony złotooki.-to nic takiego, tylko mały wypadek przy pracy

-to pokaż ten "wypadek"-powiedział nie spuszczając z niej swoich wielkich złotych oczu.-Nie trzeba to samo się zagoi-wypaliła szybko dziewczyna.-Mhm. Pokaż-mruknął. Dziewczyna zrezygnowana wyciągnęła do niego rękę. Mężczyzna zaczął ją odwijać. Zakrwawiony materiał przyklejał się do rany. Dziewczyna syknęła z bólu. Wreszcie odwinął-to jest ten mały "wypadek?-dodał z pretensją i zaniepokojeniem wyczuwalnym w głosie. Dziewczyna na niego spojrzała na niego niepewnie.-to trzeba zaszyć!-dodał zirytowany trzymając w garści zakrwawiony materiał.-ale nie trzeba -powiedziała zielonooka- trzeba, trzeba-powiedział stanowczo. Dziewczyna widząc że go nie przekona tylko westchnęła.- Usiądź na łóżku. A ja pójdę po apteczkę.-Ash zrezygnowana usiadła na łóżku. Z rany lekko sączyła się krew. Ciemnowłosy wkroczył do pokoju dzierżąc w ręku apteczkę, a w drugiej miskę z wodą. Usiadł koło Ashley.-pokaż mi ten "wypadek"-ciągnął ten temat już spokojniej. Cień zaczął obmywać wodą ranę. Ash się krzywiła z bólu. Złotooki próbował delikatnie obmyć ranę. Nie chciał jej sprawiać bólu.-Głęboka rana-powiedział łypiąc na nią spod opadającej grzywki. -Będzie trzeba szyć-dodał po chwili. Zielonooka spojrzała na zaniepokojonego, ale spokojnego chłopaka. -Pójdę po coś do znieczulenia.-powiedział spokojnie-zaraz wracam, czekaj tu-dodał. Po chwili chłopak wrócił z butelką rumu w ręce.-Nie mamy takich silnych leków-powiedział i wyciągnął w jej stronę butelkę z alkoholem- Czyli mam się upić?

-Tak

-Czy ty coś kombinujesz?-spytała niepewna-pij nie marudź-przewrócił oczami. Dziewczyna wzięła kilka porządnych łyków trunku...


___________________1028 słów______________________

    #HEYA! Znowu polsat wita was! Jak się podoba rozdział? Moją odpowiedź już każdy zna. Jak coś to przepraszamy za błędy itp.#

*Skemandero! Plz piszcie te komentarze!!!!!! Mam nadzieję że się wam podobało. Nie przedłużając zapraszam was do kolejnej części

PS. Serio piszcie te komentarze!*

#Tak, tak właśnie. Nie przedłużając Dozobaczonka kochani!#

*Pa paaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top