4

Wzięłam liścik od mamy do Luka i zaczęłam czytać nie odwiedzając znajdującej się tam treści.

Drogi Luk'u.

Wiemy, że dobrze zajmiesz się naszą Rose, skoro z nią jesteś musisz być naprawdę dobrym człowiekiem, wyjeżdżamy na naprawdę długi czas. Są to sprawy prywatne.. tylko nie mów o nich Rose, jej napiszemy, że to wyjazd służbowy. Do naszego powrotu możesz się tu wprowadzić oraz zajmować się Rose.

Byłam w szoku, moi rodzic poprostu pojechali zostawiając mnie z Lukiem. Z Lukiem. Wsumie jest miły, ale coś ukrywa, to nie tylko ta bestia jaką poznałam z godzine temu..

Mój liścik zawierał informacje o "Wyjeździe służbowym" i numerze konta z którego mam korzystać i kupować sobie jedzenie, ubrania. Przez to wywnioskowałam, że nie będzie ich dłużej niż miesiąc czy dwa.

Znów spojrzałam na zegar, była 11:30. Naprawdę za dużo o tym myślę. Postanowiłam odnieść tace do kuchni, teraz potrzebowałam żeby ktoś mnie przytulił. Otworzyłam drzwi w drugiej ręce trzymając tace. Na korytarzu po drugiej stronie korytarza względem mojego pokoju stał Luk. Odstawiłam tace na taką ala szafkę obok, nie wiedziałam co robić, chłopak tylko podszedł do mnie i przytulił.

-Już dobrze. Zobaczysz, kiedyś wrócą.. - Mówił z troską jakby wiedział co aktualnie czuje..

Wtedy stało się coś w co sama nie wierzyłam.. pocałowałam Luka, w tamtej chwili cały świat zniknął, a byłam i liczyłam się wtedy tylko ja i on, podobało mi sie to chyba się w nim zakochałam.. Było mi wstyd za moje zachowanie, tak nagle.. Oderwaliśmy się od siebie, zarumieniłam się.

-Przepraszam..- Odsunęłam się..

-Nic sie stało-Objął mnie podchodząc..

-Może przyjść ten twój znajomy..

-Moi znajomi to twoi znajomi, moi przyjaciele to twoi, a twoi...-Przerwałam

-Nie mam znajomych czy przyjaciół.-Przyznałam smutnie.

-Rozumiem.-Uśmiechnął się troskliwie.

Była 11:54.. zostało jakieś 6 godzin i 6 minut

-Na obiad będzie Shushi łososiowe.-Wybiera dania, które lubie, tylko sąd on wie co lubie?

Luk pogładził mój policzek, jego ręka była teraz ciepła, cieplejsza niż on rano. Właśnie, miałam go o to zapytać.

-Luk, mogę ci zadać pewne pytanie?-Naprawdę chce to wiedzieć..

-No, dobra możesz, o ile to poprawi ci humor.-Jego głos mnie uspokajał, miałam poczucie takiego bezpieczeństwa jak nigdy.

-Rano, pomimo długiego rękawa, kołdry i bluzy, byłeś strasznie zimny, czemu?-Chłopak lekko się skrzywił.

-Mam słabe krążenie krwi, zawsze mam tak rano albo wieczorem, czasem też robi sie to od tak. Rozumiesz?- Teraz się sztucznie uśmiechał.

-Tak, rozumiem. Może, obejrzymy jakiś film lub pogramy w coś?- Oby zmienić temat bo jest strasznie niezręcznie.

-To dobry pomysł. Może, programy w szachy?-Zaproponował.

Tylko kiwnęłam potwierdzająco głową. Poszliśmy do salonu, chłopak wyciągnął szachy, tylko sąd on wiedzial gdzie są..? Może moi rodzice go oprowadzili? Tak, pewnie to.

Usiadłam przy stole, Luk usiadł obok. Szachy były szklane dlatego też takie piękne, pionki były piękne, rolę białych grały przeźroczyste, a rolę czarnych grały pionki z czarnego matowego szkła.

Graliśmy z 2-3 godziny i Luk wygrał 5:2..

-Nie rozumiem jak ty to robisz..-Narzekałam

-Dar skarbie-Puścił mi oczko.

Była 14:30, byłam trochę głodna i senna, poszłam więc na górę.

-Luk, idę chwilę odpocząć, obudzisz mnie na obiad?- Chłopak jakby zapadł się pod ziemię.

-Luk?- Zaczęłam go szukać. Usłyszałam jakby coś w łazience sie przewracało.

-Luk!- pobiegła pod drzwi, były lekko uchylone.

Na podłodze leżał chłopak, był blady, strasznie blady i nie oddychał, ale był ciepły, a gdy Chciałam się wsłuchać sie w jego serce, złapał mocno za mój nadgarstek tak, że z bólu pisłam.

-Luk, co ty?- Na dziwięk mojego głosu jakby oprzypomniał, oczy miał czerwone.

-Idź na górę, przyniose ci obiad.- Powiedział zimno, poczułam jakby coś w środku mnie pękło.

-D..Dobrze...-Powiedziałam zrezygnowana.

Poszłam na górę, chyba naprawdę go polubiłam... Wystraszyłam się gdy leżał na ziemi, nie przytomny, czemu najpierw udaje mojego przyjaciela żeby później stać się zimnym..?

Położyłam sie na łóżku w moim pokoju, cóż.. chyba naprawdę muszę odpocząć. Myślałam o Luku, a chwilę później usunęłam..

***

Obudził mnie głośny trzask drzwi wejściowych i męskie głosy, Luka i jakiegoś kolesia. Chyba tego kolegi.

-Mogę? -Zapytał ten ktoś.

-Jasne wchodzi.-Odpowiedział mu Luk, mnie przeszły dziwne ciarki.

-Masz potrawke?-Obcy głos znalazł się praktycznie przy moim uchu, był w moim pokoju, ale jak? Jak skoro przed chwilą wchodził do domu, nie otworzył drzwi, kroków na schodach słychać nie było.

-Nie, to Rose, moja Dziewczyna-Luk też pojawił się znikąd.

-Ładna... Luk czy ona wie...-Luk nie dał mu dokończyć.

-Dowie sie w swoim czasie. Na dole jest salon, idź tam, zjemy Shushi. Muszę ją obudzić.-Luk był zimny i stanowczy. Takiego go nie znałam. Zresztą co się dziwić? Znam go 2 dni.. włącznie z dziś. Tak to źle brzmi...

On ma sekret, musze się dowiedzieć jaki...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Mam nadzieję że się podoba!
Zostaw po sobie ślad jeśli tak jest.
Mam nadzieję, że nie zepsułam niczego tym rozdziałem, pisałam go z lekką przerwą...

NatsuSuzu~

Do następnego

(807 słów z tym)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top