2
Przez chwilę panowała cisza. Niedowierzałam. On Lukas Moore.. właśnie powiedział żebym mówiła mu Luk.. Co tu sie odwaliło?!
-A ty? Jak masz na imię? - Zaczął Luk.
-Panna Black, Pan Moore chyba się polubiliście, więc chyba 3 godziny w szkole w sobotę nie będą wam przeszkadzać? - Odezwała się Greac..
-Proszę Pani..-Zaczął. -Koleżanka mi powiedziała co przerabiamy, to chyba nic złego...- Kobieta była w szoku.
Kiwnęła tylko głową potwierdzająco. Byłam w szoku, co ten gościu odkurwia?!
Chwile jeszcze na niego spoglądałam po czym wróciłam do zeszytu. Chłopak nie odezwał się już do końca lekcji, zadzwonił dzwonek więc, wyszłam z klasy jak inni.. niestety nie sama.. Lukas cały czas za mną łaził.. gdzie ja tam i on, czy on nie zdaje sobie sprawy jakie to męczonce?
-Daj mi twój numer.- zaczął nagle.
-Po co ci?-Chyba każdy chciałby wiedzieć po co komuś twój numer.
-Oj, no weź, lubie cię więc, chce twój numer proste?
-Nie mam telefonu. W ogóle, przestań za mną chodzić!- Ile idzie?! Czy on naprawdę nie ma nic lepszego do roboty?!
-Taa.. bo ci uwierze. A teraz..-Wyjął kartkę nabazgrał na niej coś i dał mi ją. - Jak będziesz potrzebowała, napisz. - Chłopak wreszcie zniknął z mojego pola widzenia.
Schowałam kartke do kieszeni, może się kiedyś przydać. To dopiero 2 lekcja a ja chce do domu... Angielski język z którego trochu mi nie idzie.. no cóż... głupie czasy past perfect i tak dalej nie sa moją mocną stroną... tiaaaa... cóż, gdy się nie ma co się lubi, to się nie ma nic.. jasne, proste.
Pan od Angola daje nieźle w kość.. będąc szczerą nie wiem jak pod jego skrzydłami przeszłam do 3 klasy.. to naprawdę mnie zastanawia.
**
Po 45 minutach piekła i uświadamiania sobie, że nic nie potrafię nastała przerwa. Cóż "Wiem, że nic nie wiem." jak to mówią. Teraz będzie włoski. I mam kartkówke... niech to wszystko diabli wzięli jak mawiają.
Na horyzoncie znów pojawił się chłopak. Czy on mnie śledzi do cholery?! A.. no tak.. ja z nim przecież do klasy chodze. Dziękuję ci o pamięci ma.
-Powiesz mi jak masz na imię? Proszę. - zaczął, od Anglika mnie o to pyta, a ja dalej mówię, wróć. Ja nic nie odpowiadam.
-No proszę, to tylko imię tak?- Mam go dość! Ile idzie?!
-Lukas, o co Ci chodzi, masz do mnie problem? Czego odemnie chcesz człowieku! Nie masz kogo innego nękać?! -Lekki wybuch atomowy.. super.
Chłopak chwile na mnie spojrzał. Nie odzywał sie już ale usiadł obok. Teraz mam poczucie winy, chyba, albo on sie nad czymś zastanawia.
-Rose.- Powiedziałam krótko, po chwili chłopak odwrócił sie do mnie i uśmiechnął.
-Urocze, Rose.- Powiedział, wstał i zniknął. Dosłownie zniknął. Jak?!
**
Reszta lekcji minęła spokojnie, trochę zmartwiło mnie, że chłopak na nie, nie przyszedł. Około 14:40 wróciłam do domu. Mówiłam 7 godzin zanim będę w moim schronie bez konieczności wychodzenia.
Wchodząc do salonu dostrzegłam śmiejącą się mamę i ojca... spojrzałam w stronę gdzie spoczywał ich wzrok i zobaczyłam Luka... krew zmroziło mi w żyłach.. chłopak którego dziś "poznałam" nie dając mu nic prócz imienia siedział w moim salonie.
-Hej mamo, um.. co on tu robi?-Zapytałam rodzicielki
-Przecież go tu zaprosiłaś.. -powiedział nerwowo mój Ojciec...
-No tak zapomniałam, Luk, mogłeś poczekać i razem byśmy przyszli... -Zaśmiałam się nerwowo drapiąc po karku... Musze wyciągnąć odpowiedzi na parę pytań.
-Naprawdę, myśleliśmy już, że Rose nie ma żadnych znajomych, a tu Przychodzi jej chłopak. -Zatkalo mnie... co on im powiedzial?!
-Mamo ale my...- chłopak mi przerwał.
-To świerze, Rosi nie chce sie przyznawać, wstydzi się. - powiedział.. a ja, patrzyłam na niego z mordem w oczach.
-Dobrze idzicie na górę, tylko grzecznie-powiedział mój ojciec.
Poszłam do pokoju i włączyłam telewizor na wiadomościach..
Podejrzane Zabójstwo!
Ofiara prócz dwóch dziurek na szyji z których doprowadzona została krew ofiara nie ma innych urazów; śledczy zastanawiają się czy może być to sprawa mitycznych stworzeń zwanych wampirami prosimy uważać na siebie, napastnik jest nie zn...
Wyłączyłam wiadomości. Tak znowu jak 10 lat temu mówią o tych "wampirach" które nawiasem mówiąc dla mnie nie istnieją.
-I co o tym sądzisz? - Podskoczyłam, nie było słychać żeby drzwi sie otwierały, cóż może byłam zbyt skupiona na tych "wiadomościach".
-Chyba nie wierzysz w wampiry Luk?- Powiedziałam lekko prześmiewczo.
-Może jest w tym ziarnko prawdy, nie ma dowodów a ofiara miała dziurki na szyji... wiesz, to nie mogło sie zrobić od tak..- Mówił chyba skołowany swoją postawą.
-Luk, mogę ci zadać parę pytań?- Wydukałam po 5 minutowej ciszy
-Jasne!- Chłopak się uśmiechnął, miał zezwalający uśmiech..
-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?- To było chyba najważniejsze z pytań, zna moje imie i nazwisko i tylko to, a jak wróciłam on był w moim domu i stwierdził, że jest moim chłopakiem. Skoro to mój "chłopak" to chyba mogę zarządać od niego jakiś wyjaśnień, nie?
-Mówiłaś mi przecież.. -Chłopak zmienił ton teraz był bardziej przerażający. Cóż, moja duma i godność nie zna granic.
-Nie. Miałam problem żeby powiedzieć ci jak mam na imię więc, adresu na sto pro ci nie podałam.-Czułam się jakbym grała w rosyjską ruletkę (od.aut. nwm czy dobrze napisałam).
-Oj.. racja, um.. podali mi w sekretariacie?
-Luk, ty pytasz czy stwierdzasz? -Chwilę gapiłam się w chłopaka..
-Zapytałem w sekretariacie pod pretekstem notatek.- Stwierdził.
-Skoro tak to czemu moim rodzicą powiedziałeś, że jesteśmy razem?
Zapanowała grobowa cisza..
-Bo.. zresztą czy to ważne? Uświadom sobie że od dziś jesteś moją dziewczyną.- Powiedział stanowczo.
-Miałeś rację ta sprawa jest tak świerza, że dopiero teraz sie o niej dowiedziałam.. -Powiedziałam z sarkazemem.
-Proszę cię Rosi, co ja ci takiego zrobiłem? -On.mnie.serio.pyta.?.
-Hmm.. wparowałeś do mojego domu jakbyś był moim mężem, twierdzisz, że jesteśmy parą. Chyba logiczne, że mam ci to za złe.
-Sory taki mamy klimat, inaczej cie poderwać za chiny nie idzie.
-
Ty to nazywasz podrywem? Zresztą, która już jest godzina?
-To bez znaczenia bo dziś u ciebie tak czy siak będę nocował.
-Co? Co? Co?!- Szok i niedowierzanie właśnie zagarneły mój umysł.
-To co ci Skarbie powiedziałem- Mrugnął do mnie rozbawiony całą sytuacją.
Chwile później poczułam zapach naleśników i wołanie mojej mamy abyśmy zeszli na kolację...
♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
Heju, Oto i 2 rozdział
Ma 1001 słów (brawo ja) oczywiście nie licząc tego o to tu...
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Do następnego
Bayo~
NatsuSuzu
(1033 słowa razem z tym)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top