♔ 35
Książę Iain – te dwa słowa były powtarzane przez żołnierzy z Batair niczym echo dawnych lat. Wiedziałem, że mogę spodziewać się dosłownie wszystkiego i że naprawdę wiele zaryzykowałem tym posunięciem, jednak wierzyłem, że nawet jeśli zostałem zdradzony przez Jaryna, nawet jeśli zostałem zdradzony przez Zowie, to Neall i moi poddani nigdy mnie nie zdradzą.
Nie potrafiłem opisać uczucia szczęścia oraz ulgi, kiedy kolana kapitana ugięły się, a on padł przede mną na ziemię, oddając pokłon. Był niczym pierwsza kropla deszczu rozpoczynająca ulewę. Otaczający go żołnierze od razu poszli jego śladem, chyląc głowy przed ich księciem, którego pochowali. Jednak właśnie wróciłem do domu, powstając z popiołów niczym feniks. Kątem oka dostrzegłem Yushenga, który zrównał się ze mną i z lekkim niedowierzaniem, ale i cieniem uśmiechu, wpatrywał się w oddających mi pokłon mężczyznom. Sięgnąłem dłonią do ramienia Nealla, a on podniósł głowę i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
– Czy mogę liczyć na twoją pomoc w oczyszczeniu Beatie ze zdrajców? – zapytałem.
Neall sięgnął do mojej dłoni i skinął głową. Jego palce były bardzo szorstkie i ciepłe w porównaniu z moją lodowatą miękką dłonią, starannie pielęgnowaną przez służące przez pół roku w haremie.
– Oczywiście – odpowiedział bez cienia wahania w głosie. – Byłem absolutnie pewny, że żyjesz, Wasza Wysokość, i przez cały czas czekałem na ciebie.
***
Kiedy przekroczyłem granicę, poczułem, jak coś zmienia się w moim wnętrzu. Miałem wielką ochotę rzucić się na ziemię, zacząć muskać opuszkami źdźbła trawy, korę pojedynczych drzew, które rosły po tej stronie rzeki Hong, a nawet nabrać w dłonie piach, by przytulić go do piersi. W końcu wróciłem do Beatie, do domu, do ojczyzny, w moich żyłach płynęła krew z tej ziemi, mojej ziemi.
Do twierdzy Batair dotarliśmy szybko i bezproblemowo. Bramy otworzyły się przed nami, a następnie zamknęły z hukiem. Stajenny przejął zmęczone długą podróżą konie, którym należał się solidny posiłek i wypoczynek oraz pielęgnacja. Podobnie jak nam, jednak to nie była pora, by opaść z zadowoleniem na miękkie siedzisko i cieszyć się sukcesem, który tak naprawdę był jedynie pierwszym krokiem z wielu. Każdy następny krok z pewnością będzie trudniejszy od poprzedniego.
Kucharze rozpalili ogień i zaczęli przyrządzać liczne potrawy, radośnie powtarzając, jak każda służąca i służący w całej twierdzy, że książę koronny powrócił. Gdy przemierzaliśmy korytarze, a liczne kroki odbijały się echem od ich kamiennych ścian, każda mijana przez nas osoba oddawała mi pokłon. Niektórzy nawet mieli w sobie na tyle odwagi, by z czułością dotknąć mojej dłoni i wyszeptać kilka słów błogosławieństwa dla prawowitego następcy tronu.
Nie wiedziałem, ile wiedzieli, ile wiedział sam Zowie, w ile słów wierzyli.
Gdy w końcu zasiedliśmy przy wspólnym stole, miejsce na jego szczycie zajął Yusheng, mając mnie przy swej prawicy. Służba otworzyła beczki z winem i mogliśmy świętować mój powrót w ojczyste ziemie. Neall usiadł przy moim prawym boku, zerkając lekko nieufnym wzrokiem na Yushenga oraz Zhonga, który siedział naprzeciw mnie i jako pierwszy, z uśmiechem na twarzy, zanurzył wargi w winie.
– Wasza Wysokość – zaczął niepewnie kapitan, wodząc wzrokiem ode mnie do Yushenga. – Chciałbym usłyszeć, co tak naprawdę się wydarzyło od dnia twego wyjazdu z Beatie. Po królestwie chodzi wiele plotek, mniej i bardziej absurdalnych, a żadnej nie sposób dać wiary.
Postanowiłem pójść śladem sekretarza i upić łyk słodkiego wina, nim zdecydowałem się odpowiedzieć. Te słowa niosły ze sobą wiele bólu. Niektórych z nich wolałbym nigdy w życiu nie wypowiadać, czując, jak wstyd i obrzydzenie do samego siebie nieprzyjemnie wiją się w moim żołądku, jakby zamieszkał w nim jadowity wąż.
– Zostałem uprowadzony po przekroczeniu granicy, zdrajcy zabili każdego z wyjątkiem mnie i Jaryna, który był wilkiem wśród owiec – zacząłem opowieść.
– Wiedziałem – mruknął Neall, kręcąc głową z dezaprobatą. – Niewdzięczny szczeniak.
– Zostałem zaprowadzony do serca Daiyu, gdzie... – urwałem, nie potrafiąc wykrztusić następnych słów.
Zacisnąłem palce na szkle wypełnionym alkoholem i zamknąłem usta, nie chcąc bezcześcić ich bolesną prawdą.
– Zamknąłem go w swoim haremie. – Z pomocą przybył mi Yusheng, wypowiadający słodkie beatyckie słowa z szorstkim akcentem. – Prawdą jest to, że wziąłem Iaina za męża i uczyniłem go królową.
Zapanowało milczenie. Drzwi do sali otworzyły się na oścież, wpuszczając do środka służbę niosącą tace pełne jedzenia. Stół zapełniał się misami pełnymi potraw, wypełniając nasze płuca ich aromatycznym zapachem. Jednak mimo głodu, który ścisnął moje wnętrzności, nie miałem w sobie śmiałości, by zacząć jeść, nim nie skończę opowieści.
Yusheng, Zhong i trzej lordowie również wstrzymali się z jedzeniem i milczeli. Wszyscy czekaliśmy na reakcję Nealla. W tym kraju wizja ślubu dwóch mężczyzn i istnienie czegoś tak barbarzyńskiego, jak harem była niesmaczna, wręcz napawała obrzydzeniem osoby. Dla nas czystość była najważniejsza, przecież właśnie to wpajano nam od dnia narodzin.
Służba pośpiesznie lawirowała między krzesłami, kończąc ustawiać przyniesione dania, a kiedy w końcu drzwi do sali ponownie zostały zamknięte, zapewniając nam odrobinę prywatności, usta kapitana rozchyliły się delikatnie.
– Panie – powiedział bardzo niepewnie, zerkając na mnie, jakby się obawiał, że za następne słowa przypłaci życiem. – Chcesz powiedzieć, że... Już nie... Już nie jesteś w pełni mężczyzną?
Zhong parsknął śmiechem, który nieudolnie spróbował przykryć atakiem kaszlu. Poczułem ciepło zbierające się w policzkach, które musiały przybrać rumiany kolor niczym płatki kwitnącej róży. Zapragnąłem w tym momencie schować się pod stół lub wybiec z komnaty, by oszczędzić sobie tego wstydu. Nim zdołałem przemóc się do udzielenia odpowiedzi, Yusheng mnie uprzedził.
– W Beatie wyznajecie naprawdę dziwne wartości – stwierdził z rozbawieniem w głosie. – Nie, nie pozbawiłem Iaina męskości, jeśli to ma takie wielkie znaczenie.
– Oczywiście, że ma wielkie znaczenie! – odpowiedział mu Neall. W jego tonie i doborze słów zabrakło szacunku i grzeczności, którą powinien okazać królowi, więc Yusheng z lekkim zdziwieniem uniósł brwi.
– Pamiętaj, do kogo się zwracasz – upomniał Nealla Zhong, jednak został całkowicie zignorowany.
– Stopień okaleczenia ciała mężczyzn, do którego się posuwacie, jest obrzydliwy – kontynuował, a następnie przeniósł spojrzenie na mnie. – Wasza Wysokość, jesteś pewny, że młody książę miał coś z tym wspólnego?
Poczułem wypełniającą mnie ulgę, a ściśnięte wnętrzności zaczęły powoli się rozkurczać.
Więc Neall wciąż uważał mnie za swojego księcia, chociaż poznał już prawdę. Wiedział, kim się stałem, w jakim miejscu byłem i jakie barbarzyńskie praktyki w nim stosowano.
Uśmiechnąłem się smutno, zerkając na przyniesione potrawy, by przesunąć po nich wzrokiem i wybrać coś, na co miałem szczególną ochotę. Yusheng dostrzegając to, sam sięgnął po jedno z dań, wybierając warzywnego pierożka, którego włożył w całości do ust, i w ten sposób oficjalnie rozpoczął nasz posiłek.
– Widziałem się z bratem w Daiyu. Liczyłem na jego pomoc, ale on odwrócił się ode mnie i podpisał dokument mojego zniewolenia – wyznałem, również sięgając po przystawkę, by skosztować jej delikatnego smaku.
Przez te miesiące spędzone w haremie odzwyczaiłem się od dań, które jadałem przez całe życie. W Daiyu lubiano przeróżne przyprawy, często ostre i bardzo aromatyczne, kiedy w Beatie woleliśmy delektować się prostotą jedzenia.
– Więc... – westchnął Neall, wypuszczając głośno powietrze z płuc. – Więc naprawdę jest zdrajcą. Tak ciężko w to uwierzyć, ale przecież jeszcze kilkanaście dni temu mówiono, że nie żyjesz, a potem nagle, że zostałeś uprowadzony, panie. To wszystko było zbyt niejasne, pochowaliśmy pustą trumnę żywego człowieka. Jak książę Zhong mógł dopuścić się czegoś tak potwornego i to względem własnego brata?
– Kiedy tylko jedna osoba dzieli cię od władzy, żadne uczucia nie mają znaczenia – szepnąłem.
Yusheng gwałtownie odłożył miskę, sprawiając, że lordowie oderwali się od jedzenia, na które rzucili się niczym wygłodniałe zwierzęta. Czułem jego spojrzenie na sobie. Z całych sił zmuszałem się, żeby na niego nie patrzeć i sięgnąłem po warzywnego pierożka, by wsunąć go do ust, chociaż przez gulę w gardle z pewnością nie byłbym w stanie go przełknąć.
– Straciłem apetyt – oświadczył w końcu, wstając od stołu, a kiedy to zrobił, Zhong, lordowie i, po krótkim wahaniu, Neall zrobili to samo.
Odsunąłem pierożka od ust, odkładając go na zdobiony talerzyk i również się podniosłem.
– Ja też – powiedziałem, wciąż wgapiając się w przestrzeń, jakbym był ślepcem i nie dostrzegał ludzi wokół mnie.
Czułem, że te wszystkie emocje panujące między mną a moim mężem, które z każdym dniem – nie, z każdą minutą, sekundą, oddechem, mrugnięciem i uderzeniem serca – coraz bardziej napinają się, niczym cięciwa od łuku. Już niedługo pękną, niosąc za sobą katastrofalne skutki.
Odnalazłem palcami rękojeść od sztyletu, na której zacisnąłem dłoń.
Już niedługo...
***
Dłonie Syinga przyjemnie masowały moje plecy, które bolały wyjątkowo mocno po długiej jeździe konnej. Maść wcierana w naciągnięte blizny miała nieprzyjemny ziołowy zapach, który podrażniał drogi oddechowe. Starałem się go ignorować, czując rozluźniające mnie ciepło. Kciuki nadzorcy zaczęły uciskać delikatnie punkty przy moim kręgosłupie, karku i łopatkach, by po chwili z powrotem nacierać zdeformowaną skórę. Mruknąłem cicho z zadowolenia, a przymknięte powieki z każdą minutą coraz trudniej było trzymać otwarte.
To były naprawdę wyczerpujące dwa dni, które dzieliła stanowczo zbyt krótka noc. Nie miałem czasu, by pozwolić ciału oraz umysłowi odpowiednio wypocząć. Jednak teraz nigdzie się nie wybierałem. Według planu mieliśmy zostać w twierdzy Batair, dopóki nie otrzymamy odpowiedzi od reszty twierdz w Beatie i dopóki nie dołączą do nas wojska z Daiyu.
Zowie bezczelnie czaił się na przejęcie władzy od ojca, którego wiek dawał się we znaki, gdy opuszczałem ojczyznę z zamiarem poślubienia księżniczki Yuming. Jednak po wielu miesiącach siostra Yushenga ostatecznie została żoną Zowie, a schorowany ojciec musiał już być na pograniczu życia i śmierci. Właśnie dlatego musiałem się spieszyć. Chciałem ostatni raz zobaczyć ojca i błagać go, by mimo mojego ślubu z królem Daiyu, by mimo tego, iż zostałem jego kochankiem i oddałem mu swoją czystość, przekazał koronę mi, a nie mojemu zdradzieckiemu bratu. W końcu urodziłem się tylko po to, by nosić ją na głowie i dźwigać ciężar władania królestwem na barkach.
Z półsnu, w który wprowadził mnie przyjemny masaż i zmęczenie, wybudziło mnie gwałtowne otworzenie drzwi. Niechętnie uniosłem powieki, słysząc ciężkie kroki, które odbiły się od ścian komnaty, gdy do środka wszedł ktoś noszący buty do jazdy konnej. Wyczułem czyjeś spojrzenie na moim połowicznie roznegliżowanym ciele. Sying od razu zabrał dłonie, przez co westchnąłem z niezadowoleniem i uniosłem lekko głowę, by spojrzeć zaspanym wzrokiem na Yushenga, który wpatrywał się we mnie, unosząc jedną brew wyżej od drugiej.
– Podaj mi szatę – rozkazałem Syingowi, który od razu skinął głową, sięgając po delikatny cienki materiał.
Nie przejmując się nagością, wysunąłem się spod pościeli i pozwoliłem ubrać, chociaż szata i kilka kosmyków rozpuszczonych włosów przykleiły się do pleców pokrytych maścią. Poprawiłem fryzurę, odwracając się przodem do Yushenga, który cierpliwie czekał, aż dostanie moją uwagę. Doskonale wiedziałem, dlaczego tutaj przyszedł, więc celowo nie spieszyłem się, przedłużając nasze milczenie możliwie najbardziej.
– Czemu zawdzięczam tę wizytę? – zapytałem, a Yusheng prychnął, również wiedząc, iż jedynie się zgrywam, zadając to pytanie.
– Co ty wyprawiasz? – dopytał, zamiast odpowiedzieć. Jego wzrok przesunął się po moim ciele, mierząc je od głowy aż do bosych stóp.
– Szykuję się do snu – powiedziałem, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Oczywiście nie takiej odpowiedzi oczekiwał. – Nie widać?
– Dlaczego nie robisz tego w naszej sypialni?
– Och... – westchnąłem, udając zaskoczonego obrotem naszej rozmowy, jakbym naprawdę do tej pory nie wiedział, do czego ona dąży. – Jesteśmy w Beatie, nie zamierzam sypiać z niewiernym mężem w jednym...
– Lan.
– ... łóżku – dokończyłem, mimo upomnienia. – Poprosiłem o własną sypialnię dla naszej wygody. Jeśli to wszystko, będę wdzięczny, jeśli wyjdziesz.
Yusheng ściągnął usta i wziął głęboki oddech, ewidentnie chcąc się uspokoić.
Wiedziałem, że wywołam moim zachowaniem jego gniew. Może po części właśnie dlatego zachowywałem się w taki sposób, jakbym chciał odpłacić się za jego niewierność. Chciałem, żeby cierpiał tak jak ja, a nawet bardziej, ale jednocześnie czułem, że zadając mu ból, ranię również samego siebie. Yusheng w końcu oderwał spojrzenie od mojej twarzy otoczonej przez lekko rozczochrane rozpuszczone włosy i wbił je w nadzorcę, który w ciszy stał w rogu pomieszczenia, jakby udawał, że wcale go tu nie ma.
– Sying – wypowiedział jego imię, sprawiając, że ciało mężczyzny spięło się lekko, a jego głowa pochyliła niżej w geście szacunku do władcy. – Wyjdź, chcę zostać sam z moim mężem.
– Tak, panie – wydukał nadzorca, od razu ruszając szybkim krokiem w kierunku drzwi.
– Sying! – zawołałem go, gdy był w połowie drogi. – Zostań.
Teraz lekko zagubiony nadzorca zatrzymał się, zerkając wpierw na mnie, a następnie na Yushenga, a jego twarz po raz kolejny dzisiaj zbladła, gdy zrozumiał, że właśnie dostał sprzeczne rozkazy. Rozchylił delikatnie wargi, ale już po chwili zagryzł je, samemu nie wiedząc, co ma teraz zrobić. Natomiast spojrzenie króla wbijało się prosto w moją twarz, a chociaż jego usta wykrzywiły się w uśmiechu pełnym niedowierzania, że naprawdę zamierzam grać z nim w tę gra, ja starałem się być całkowicie poważny.
– Sying! – przywołał imię nadzorcy, wciąż patrząc się prosto w moje oczy. – Wyjdź, to rozkaz.
– Sying! – I ja wpatrywałem się w mojego męża. – Zostań, to rozkaz.
Z gardła nadzorcy wydostał się cichy piskliwy kwik, kiedy wciąż tkwił w bezruchu na środku komnaty, nie wiedząc, co ma zrobić. Wiedziałem, że z pewnością nie chciał zostać wciągnięty w moją kłótnię z Yushengiem, ale jeśli miał mi służyć, mógł mieć tylko jednego pana. On też doskonale o tym wiedział. Mój kontakt wzrokowy z królem został zerwany, gdy mężczyzna odwrócił się, by spojrzeć gniewnie na nadzorcę.
– Sying! – krzyknął. – W tej chwili masz stąd wyjść!
– Sying! – zawołałem spokojnym głosem. – Podejdź do mnie.
Kolejny cichy kwik wydostał się z gardła Syinga, kiedy wręcz kuląc się, w obawie przed gniewem, który z pewnością na niego spłynie, obszedł Yushenga szerokim łukiem, by ostatecznie zatrzymać się za moimi plecami, jakby w ten sposób błagał mnie, abym nie pozwolił nikomu go skrzywdzić. Król wpatrywał się w niego ostro, chociaż jego twarz pozornie nie wyrażała już żadnych emocji, które mogłyby pokazać, jak bardzo poniżyła go przegrana w tej małej potyczce – jego sługa sprzeciwił się mu, by być wierny jego małżonkowi.
– Sying – wypowiedział bezemocjonalnym głosem. – Pamiętasz, ile uderzeń batem dostał Lan, nim stracił przytomność?
– Dwadzieścia trzy – wykrztusił piskliwie zza moich pleców.
– Bardzo dobrze. Brakujące dwadzieścia siedem dostaniesz ty.
– Więc przyjmę je za niego – oświadczyłem, wpatrując się nieugięcie w męża.
Yusheng prychnął, z powrotem przenosząc spojrzenie na mnie. Widziałem w jego oczach, że jest już na skraju wytrzymałości; tracił cierpliwość, tracił nadzieję, tracił mnie, a bardzo nie chciał całkowicie stracić żadnej z tych rzeczy. Przymknął powieki na krótką chwilę, biorąc kolejny głęboki oddech, nim z powrotem nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
– Dlaczego to robisz? – zapytał, starając się, by jego głos był opanowany. – Dlaczego?
– Nie rozumiem – odpowiedziałem.
– Lan... – westchnął błagalnie.
– Iain – poprawiłem go.
– Wybaczyłem ci wiele rzecz, dlaczego...
Urwał, kiedy wybuchnąłem nerwowym śmiechem, kręcąc w niedowierzaniu głową.
– Ty wybaczyłeś mi wiele rzeczy? – zapytałem przez śmiech, chociaż sam nie wiedziałem, co tak bardzo mnie bawi. – Ty?
Yusheng zmarszczył brwi, ewidentnie nie spodziewając się, że zareaguję w ten dziwny sposób. Jednak moje niezrozumiałe rozbawienie bardzo szybko zniknęło, zastąpione przez coś, czego nigdy w życiu do tej pory nie czułem. Nieważne, jak było źle, jak nisko upadłem, jak bardzo się zawiodłem, nigdy wcześniej nie czułem tak silnej rozpaczy zmieszanej z gniewem i frustracją. Z oczu zaczęły wypływać mi łzy, jakby coś, co do tej pory powstrzymywało mnie przed okazywaniem słabości przed innymi, pękło i przestało działać. Krew w żyłach zaczęła mnie parzyć od środka, chociaż nagle dookoła zrobiło się bardzo zimno.
– Iain? – Yusheng wyszeptał moje imię, przyglądając się mi z troską, która wyparła gdzieś jego wcześniejszy gniew.
– Ty wybaczyłeś mi wiele?! – krzyknąłem na niego tak głośno, że aż zapiszczało mi w uszach, a wystraszony Sying cofnął się o krok. – Uprowadziłeś mnie! Zamknąłeś siłą w swoim haremie! Groziłeś, że gwałtem uczynisz ze mnie swojego nałożnika! Wymierzyłeś mi pięćdziesiąt uderzeń batem! Odebrałeś wolność, pochodzenie i godność, a w zamian uczyniłeś swoją własnością!
Gdy krzyczałem to słowa, sięgnąłem po poduszkę, która leżała na łożu, by rzucić nią w Yushenga. Oczywiście nie trafiłem w niego i, czując narastający gniew, chwyciłem kolejną, a później jeszcze kolejną, by zacząć rzucać nimi bez opamiętania po całej komnacie. Yusheng nie reagował w żaden sposób na moje zachowanie; stał w miejscu, jedynie łapiąc poduszki lub unikając ich, gdy którąś prawie udało mi się trafić.
– Wybaczyłem ci to wszystko! – krzyczałem dalej, coraz głośniej, chociaż moje gardło piekło boleśnie. – Wybaczyłem! Wziąłem z tobą ślub! Spędzałem z tobą noce w alkowie i nie tylko! Całowałem! Przytulałem! Kochałem cię! Bo ci to wszystko wybaczyłem!
Kiedy poduszki na łożu się skończyły, wcale nie poczułem ulgi, wręcz przeciwnie, potrzebowałem więcej. Pierwszą rzeczą, która znalazła się pod moją ręką, była paląca się świeca, więc chwyciłem ją, nie przejmując się bólem w dłoni, i rzuciłem w króla, który wciąż jedynie stał i milczał. Nie trafiłem, a lecący przedmiot zgasł i ochlapał wszystko dookoła gorącym woskiem. To wciąż było za mało, więc sięgnąłem po misę z wodą, a Sying krzyknął cicho, gdy cisnąłem nią w Yushenga.
– Nie jestem w stanie wybaczyć ci tylko jednej rzeczy! Tylko jednej! – Zdzierałem gardło, kiedy naczynie wylądowało tuż przed nogami mężczyzny, zalewając podłogę przezroczystą cieczą. – TYLKO JEDNEJ I WŁAŚNIE TĘ JEDNĄ RZECZ MUSIAŁEŚ ZROBIĆ! WŁAŚNIE TĘ JEDNĄ, KTÓREJ NIGDY NIE BĘDĘ W STANIE CI WYBACZYĆ!
– Iain – szepnął, a pojedyncza łza przecięła jego policzek, chociaż moja twarz była już cała mokra.
Oddech drżał, gdy wciągałem i wypuszczałem powietrze, nie potrafiąc się uspokoić, a emocje, które wypełniały moje wnętrze wciąż nie znalazły ujścia, doprowadzając mnie do szaleństwa. Zacisnąłem powieki, nie przejmując się zupełnie tym, co mi przystoi a co nie. Nie przejmując się tym, gdzie jestem i kim jestem, ani tym, kto jest obok mnie, kto mnie może zobaczyć i usłyszeć. Moje usta otworzyły się szeroko, a z gardła wydobył głośny krzyk, który przerodził się w mrożący krew w żyłach pisk. Zamilkłem dopiero wtedy, gdy w płucach nie zostało ani odrobiny powietrza, i dopiero wtedy padłem na kolana na mokrą podłogę, zanosząc się silnym szlochem.
– Tylko jednej – wykrztusiłem przez łzy, z trudem oddychając. – Tylko tej jednej...
~~~
UWAGA! MAŁA PRZERWA W PUBLIKACJACH!
Ze względu na mój wyjazd do Seulu publikacja rozdziałów jest wstrzymana do 15 października.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top