♔ 3

Kiedy otworzyłem oczy, dookoła mnie panowała jasność. Obolałe ciało leżało pośród miękkiej pościeli, a przyjemnie chłodne powietrze muskało mój policzek. Podniosłem się ostrożnie, rozglądając się po komnacie, w której spałem. Nie znałem tych czterech ścian, wszystko między nimi było mi obce. Niski stolik z leżącą na ziemi poduszką do siedzenia, falujące zasłony przed uchylonym oknem, za którym widziałem kraty, toaletka z lustrem i przyborami do czesania oraz makijażu. Łóżko również było nieznajome. Zbyt niskie i w ogóle nieobudowane.

Dopiero przyglądanie się obco wyglądającym przedmiotom sprawiło, iż wspomnienia zaczęły wdzierać się do mojej głowy. Długa piesza podróż, która zaprowadziła mnie przed oblicze Yushenga, zamknięcie w haremie i straszne słowa nadzorcy haremu o...

Z przerażeniem złapałem się za obolałe ciało i zacząłem się mu przyglądać, ale na szczęście ból był wynikiem jedynie przeforsowania mięśni oraz zmęczenia. Wciąż miałem na sobie podróżne szaty, które Zhong skrupulatnie pozbawił książęcych emblematów. Ściągnięto mi również buty do jazdy konnej, a na ich zastępstwo przy łóżku ułożono materiałowe buty ze skórzanymi podeszwami, które nie były przeznaczone do poruszania się na zewnątrz – najwidoczniej nie zamierzano pozwolić mi opuszczać haremu.

Odrzuciłem na plecy rozpuszczone, splątane włosy i dźwignąłem się na nogi, czując zakwasy w udach i łydkach. Zacisnąłem zęby, pokonując ból, i podszedłem do okna, aby upewnić się, że zamontowane w nim kraty nie są fatamorganą. Moje nadgarstki były całe obtarte, czerwone ślady i zdarta skóra wyglądały boleśnie, jednak teraz błyszczały się nienaturalnie, jakby ktoś pokrył je maścią. Gdy dotknąłem tłustką maź na skórze, utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu. Zupełnie zignorowałem ten akt dobroci i zająłem się oknem. Otworzyłem je szerzej i chwyciłem za grube, metalowe kraty. Szarpnąłem raz, drugi i trzeci, ale na nic się to nie zdało. Nawet nie drgnęły. To było do przewidzenia. Podobnie jak to, że drzwi do komnaty również pozostawały zamknięte, nie dając mi żadnej szansy na ucieczkę.

Westchnąłem ze zrezygnowaniem i usiadłem z powrotem na łóżku dokładnie w tej samej chwili, w której za drzwiami rozległy się czyjeś głosy. Spojrzałem w stronę wyjścia, zaciskając nerwowo dłonie na materacu. Klamki się poruszyły, skrzydła od drzwi uchyliły, a do środka wszedł Sying, niosąc tacę pełną jedzenia. Zerknął w moim kierunku, kiedy gwardziści zamknęli za nim drzwi, i uśmiechnął się ciepło, jakby ucieszył go mój widok.

– Ocknąłeś się – zauważył. – Musiałeś być bardzo zmęczony po podróży. Przespałeś całą noc i pół dnia.

– Pół dnia? – powtórzyłem po nim, ponownie spoglądając na otwarte okno. Słońce było w połowie nieba, ale nie dlatego, że dopiero zmierzało na południe, lecz dlatego, by powoli kłaść się do snu.

– Musisz być głody – domyślił się, ustawiając tacę na niskim stoliku. – Nie krępuj się. Będziesz potrzebował teraz sporo siły.

To była rzecz, z którą nie sposób było się nie zgodzić. Jeśli miałem uciec z tego piekła na ziemi, potrzebowałem mieć siłę oraz energię, a bez jedzenia nie będzie to możliwe. Nieśpiesznie podszedłem do przyniesionego jedzenia, próbując nie pokazywać po sobie, z jak wielką chęcią wypełniłbym żołądek czymś ciepłym. Nadzorca haremu wycofał się w stronę drzwi, gdzie stał, cierpliwie czekając, aż zjem. Usiadłem na ułożonej na ziemi poduszce, odrzuciłem na plecy długie włosy i sięgnąłem po pałeczki oraz łyżkę, by powoli opróżniać kolejne naczynia. Zjadłem pełną miskę ryżu, całe przyniesione mięso oraz większość warzyw. Następnie wypiłem dwie czarki wody. Gdy odetchnąłem, kładąc dłoń na pełnym, lekko zaokrąglonym brzuchu, przez chwilę poczułem błogi spokój. Niestety bardzo szybko nawiązałem kontakt wzrokowy z Syingiem, który niezmiennie stał w mojej komnacie, uważnie mi się przyglądając.

– Co teraz? – zapytałem, nieufnie przymrużając oczy.

Wyraz twarzy nadzorcy haremu się nie zmienił.

– Kazałem przygotować dla ciebie kąpiel – odpowiedział spokojnym tonem. – Nie mogę na ciebie patrzeć.

– Bezczelny – mruknąłem pod nosem.

– Słucham? – Sying uniósł brwi. – Król wyznaczył twoją wizytę w alkowie i nakazał traktować wyjątkowo łagodnie, ale nadal jesteś tylko nałożnikiem. Nie myśl sobie, że możesz mi rozkazywać lub okazywać brak szacunku.

Nadzorca wypiął dumnie pierś i zadarł podbródek, przyglądając mi się z góry. Dzisiaj również miał na sobie liczną biżuterię, ale szatę sypialną zastąpił czarnym materiałem ze srebrnymi obszyciami. Włosy spięte w idealnego koka przebijała ta sama jadeitowa szpila, a piękną twarz pokrywał delikatny makijaż.

– Uważasz się za lepszego, bo leżałeś już pod swoim barbarzyńskim królem? – zapytałem, podnosząc się z poduszki.

Sying prychnął w reakcji na te słowa.

– Powinieneś za te słowa dostać kijem po łydkach, ale wybaczę ci, ponieważ jesteś tutaj pierwszy dzień – odpowiedział ostrym tonem. – Jestem nadzorcą haremu, czyli poza królowymi, najważniejszą osobą w haremie. Rządzę tutaj i pilnuję porządku oraz tego, żeby każdy znał swoje miejsce. Nie jestem, nie byłem i nigdy nie będę nałożnikiem, ponieważ jako nadzorca muszę być niezależny i sprawiedliwy, a nie działać na swoją korzyść. Tak to działa. Także, nawet jeśli zostałeś szczególnie wyróżniony przez króla, nadal masz się mnie słuchać.

Nie odpowiedziałem, zbywając ten monolog leniwym wywróceniem oczami, co wyraźnie podirytowało Syinga. Mężczyzna złożył ręce, splatając ze sobą palce, i wymusił delikatny uśmiech na twarzy.

– Zapraszam do kąpieli – odezwał się oschle. – Szanowny Lan raczy iść samodzielnie, czy mam rozkazać gwardzistom, żeby zaprowadzili cię do łaźni siłą?

Teraz to ja spojrzałem na niego z podirytowaniem, co wyraźnie ucieszyło nadzorcę.

– Pójdę sam.

Na te słowa Sying zamaszystym gestem wskazał na drzwi wyjściowe z komnaty, zachęcając mnie do przekroczenia ich. Nie czekał na mnie, ruszając pierwszy. Gwardziści pokłonili się mu krótko, a gdy tylko wyszedłem za nadzorcą, od razu ruszyli za mną, najwidoczniej nie mając zamiaru odstępować mnie nawet na krok. Czułem ich czujne spojrzenia wbijające się w moje plecy, kiedy nadzorca sprowadzał mnie po schodach z powrotem do sporego pomieszczenia, w którym nocą spały młode kobiety.

Teraz ich posłania były zabrane, a na ich miejscach pojawiły się liczne stoliki, dookoła których leżały ozdobne poduszki. Kilka dziewcząt siedziało na nich, rozmawiając i chichocząc, inne zaplatały sobie włosy, a dwie, ku mojemu zaskoczeniu, zamiatały podłogę, również wygłupiając się przy tym. Kiedy tylko zeszliśmy na parter, Sying odchrząknął, tym krótkim dźwiękiem upominając dziewczęta, że mają pracować. Skłoniły się mu, ale na ich twarzach wciąż widniały uśmiechy oraz rumieńce. Wszyscy wydawali się radośni i beztroscy, jakby wcale nie znajdowali się w piekle na ziemi.

Gdy ruszyliśmy w stronę wyjścia, spojrzenia licznych dziewcząt zaczęły mnie śledzić. Byłem nowym „nabytkiem" króla, więc wzbudzałem zainteresowanie w haremie, chociaż sam z całych sił starałem się udawać zupełnie obojętnego. Szedłem z dumnie uniesionym podbródkiem, nawet nie szczycąc młode dziewczęta spojrzeniem, zupełnie skupiając się na podążaniu za nadzorcą haremu. Opuściliśmy komnatę wspólną i zaczęliśmy błądzić korytarzami. Każdy wydawał się taki sam jak poprzedni, dlatego mimo usilnych starań, powoli traciłem orientację. Starałem się zapamiętać każdy zakręt: w prawo, w lewo, prosto, w lewo, prawo, a potem... Prawo czy lewo? A może znowu prosto?

Najwidoczniej jedynie ja nie potrafiłem odnaleźć się w tym labiryncie, ponieważ mijająca nas służba oraz pozostałe dziewczęta z haremu, które z jakiegoś powodu opuściły wspólną komnatę, zdawały się doskonale wiedzieć, gdzie zmierzają. Każdy się kłaniał Syingowi i każdy zerkał na mnie z zainteresowaniem. Nie byłem przyzwyczajony do tego, że ludzie tak uważnie się mi przyglądali. Patrzenie księciu koronnemu prosto w twarz było niewłaściwe, więc nikt oprócz rodziny, najważniejszych państwowych urzędników oraz moich nauczycieli tego nie robił. Teraz byłem niczym obraz wystawiony na najbardziej ruchliwej ulicy – każdy mierzył mnie wzrokiem i oceniał. W jednych oczach widziałem zazdrość, w innych pogardę. Prawdą było też to, że nie wyglądałem w tym momencie najlepiej, wciąż mając za sobą długą i ciężką podróż.

W końcu dotarliśmy na miejsce. Sying zatrzymał się przed ogromnymi drzwiami, których strzegli gwardziści. Oni również pokłonili się nadzorcy haremu, a następnie chwycili za klamki i równocześnie otworzyli ogromne skrzydła ciężkich drzwi. Ze środka pomieszczenia buchnęła ciężka, wilgotna para, która od razu osiadła na moim ciele oraz w płucach. Pachniała licznymi olejkami kwiatowymi o kojących właściwościach. Ciężko mi było przyznać to sam przed sobą, ale marzyłem o tej kąpieli. Właśnie dlatego z większym entuzjazmem wszedłem do środka za nadzorcą, jednak ten entuzjazm zniknął szybciej, niż się spodziewałem.

Łaźnia w Daiyu zdecydowanie różniła się od łaźni w Beatie. W moim królestwie czas kąpieli był czymś intymnym, służba napełniała wielką drewnianą balię wodą i zostawiała kąpiącą się osobę samą, aby w spokoju mogła się odświeżyć oraz zrelaksować. To pomieszczenie było całkowicie inne. Na samym jego środku znajdowało się spore wgłębienie w ziemi, tworzące basen, który wypełniała parująca woda, a na jej tafli pływały liczne płatki kwiatów. Pod ścianami znajdowały się jeszcze cztery, znacznie mniejsze baseniki, trzy z nich pozostawały puste, w czwartym naszykowano kąpiel dla mnie. Na wodzie również pływały kwiaty, dookoła na niskiej półce ktoś ustawił trzy naczynia z różnymi płynami w środku, a obok nich leżało kilka złożonych materiałów, którymi zapewne miałem się wytrzeć.

Oderwałem spojrzenie od małego baseniku, przenosząc je z powrotem na ten największy, i nawiązałem kontakt wzrokowy z Huanem. Uśmiechał się z wyższością, kiedy dwie służące były zajęte myciem go. Pocierały jego długie ręce mokrymi materiałami z ostrożnością, jakby się bały dotknąć go mocniej i pozostawić na ciele nałożnika ślad cudzego dotyku.

– Nie mogę przydzielić ci służących, póki nie jesteś wytrzebiony, dlatego dzisiaj ja będę ci służył w kąpieli – odezwał się Sying, zupełnie nie przejmując się obecnością Huana w łaźni. – Chodź, chodź. Nie mam dla ciebie całego dnia.

Jeszcze przez chwilę nienawistnie wpatrywałem się w nałożnika, zanim w końcu ruszyłem w stronę czekającego na mnie nadzorcy. Najwidoczniej nie miałem co liczyć na prywatność i z pewnością wykłócałbym się, odmawiając pomocy przy kąpieli, gdyby w łaźni nie było nieproszonego gościa. Zacisnąłem zęby, bez słowa sprzeciwu pozwalając Syingowi rozplątywać liczne wiązania od mojego podróżnego stroju, który był przesiąknięty potem oraz brudem. Z ulgą czułem, jak moje ciało uwalnia się od sztywnego materiału, a kiedy w końcu byłem zupełnie nagi, zacząłem zanurzać się w baseniku. Oczywiście nie mogłem oprzeć się pokusie, by nie zerknąć w stronę Huana, który również uważnie mi się przyglądał. Zapewne dopiero teraz był w stanie dostrzec, że moje drobne ciało wcale nie jest chude i słabe. Pod materiałami kryły się mięśnie, które wyrobiłem licznymi treningami, sparingami, jazdą konną czy łucznictwem. Moja klatka piersiowa, w przeciwieństwie do jego klatki, nie była zapadnięta, a na brzuchu wyraźnie odznaczały się niewielkie mięśnie. Podobnie wyglądały moje ramiona oraz uda.

Wygląd mojego ciała zainteresował nie tylko nałożnika, nadzorca również wydawał się zaskoczony, w jak dobrej kondycji fizycznej byłem. Mimo wyraźnego zaciekawienia na twarzy nie zadał mi żadnego pytania. Zaczekał, aż usiądę, a gdy woda sięgnęła mi do połowy brzucha, w końcu zawinął rękawy swojej szaty i uklęknął przy krawędzi basenu. Starałem się udawać, że nie widzę nałożnika, kiedy Sying zaczął z ostrożnością polewać mi głowę wodą. Huan również się nie odzywał, napawając mnie nadzieją, że nie zostanę zmuszony do rozmawiania z tym obrzydliwym kastratem.

Przymknąłem powieki z przyjemności, gdy nadzorca zaczął masować mi głowę podczas mycia długich włosów. Pozwoliłem też, żeby umył mi twarz, używając do tego czystej wody ze stojącej obok baseniku misy. Pozbył się potu z mojego karku oraz pleców, a podczas mycia rąk, wymasował mi dłonie. Moje negatywne nastawienie do bycia mytym przez drugą osobę powoli znikało, gdy dostrzegałem coraz więcej pozytywów. Najwidoczniej moje ciało lubiło być rozpieszczane. Niestety przyszło mi zmienić zdanie, gdy nadzorca haremu przeszedł do nóg, które zaczął pozbawiać włosów. Tylko za pierwszym razem krzyknąłem z bólu, co wywołało u Huana śmiech pełen zadowolenia. Zerknąłem w jego stronę z nienawiścią, już do końca procesu nie pozwalając żadnemu dźwięku wydostać się z mojego gardła. Z pewnością nigdy nie pozwoliłbym na ten zabieg, ale wiedziałem, że gdybym zaczął spierać się Syingiem, zostałbym zmuszony do tego siłą, a to nie tylko byłoby jeszcze bardziej uwłaczające, ale również sprawiłoby przyjemność nałożnikowi, którego z jakiegoś powodu od pierwszego spotkania znienawidziłem całym sercem.

– Tam mogę umyć się sam – szepnąłem do nadzorcy, gdy jego dłoń zsunęła się poniżej poziomu wody.

– Nie wypada nałożnikowi myć się samodzielnie – odparł równie cicho, ale nie próbował wyszarpnąć ręki z uścisku moich palców, kiedy próbowałem go powstrzymać.

– W Beatie nie wypada, żeby...

– Nie jesteśmy w Beatie – przerwał mi. – Jesteś własnością króla, a moim obowiązkiem jest o ciebie dbać. Twoje ciało już nie należy do ciebie i im szybciej oswoisz się z tą myślą, tym łatwiej będzie ci tu żyć.

– Nie chcę tu żyć.

– Nie masz wyboru. To zaszczyt być nałożnikiem.

– Nie dla mnie.

– Nie mów takich bluźnierstw – skarcił mnie. – Zdążyłem już zauważyć, że masz nieokrzesany język. Nad nim również powinieneś nauczyć się panować.

– O czym tak szepczecie? – Dobiegł mnie głos Huana. Zerknąłem w jego stronę w samą porę, by zobaczyć, jak służące zakrywając szatą kąpielową jego pozbawione męskości ciało. Odwróciłem pośpiesznie wzrok, nie mogąc patrzeć na skalę, w jakiej został okaleczony znienawidzony przeze mnie nałożnik. – Można by pomyśleć, że spiskujecie.

Sying się wyprostował i spojrzał karcąco na Huana.

– Właśnie mówiłem Lanowi, że ma nieokrzesany język i żeby nauczył się nad nim panować – odparł ostro. – Już nam wystarczy, że twój język z taką łatwością plecie bzdury.

Huan prychnął.

– Powiedz mi lepiej, czy ten cały Lan ma już umówiony zabieg. – Mówiąc to, zerknął na mnie z pogardą. – Może jak zostanie wytrzebiony, przestanie patrzeć na mnie, jakby uważał się za lepszego.

– Nie uważam się za lepszego – odparłem, wygodniej rozsiadając się w baseniku, jakbym wcale nie czuł przerażenia na myśl o wspomnianym zabiegu. – Ja po prostu jestem od ciebie lepszy.

– Bezczelna, wyszczekana suka – warknął na mnie nałożnik. – Po jednej twojej wizycie w alkowie król o tobie zapomni.

– Nie zamierzam ani razu odwiedzać tego obrzydliwego miejsca. Nie będę królewską dziwką.

– Zamilcz! – wrzasnął nadzorca. – Jeden i drugi. Nie chcę od tej pory słyszeć ani słowa!

– Czym... – zaczął Huan, ale Sying mu przerwał.

– Ani słowa! – powtórzył. – Jeszcze jedno słowo i przez najbliższy miesiąc możesz zapomnieć, że wyślę cię do alkowy.

Nałożnik zamilkł posłusznie i ruszył do wyjścia, skinieniem dłoni nakazując swoim służącym podążyć za nim. Bycie uciszonym przez nadzorcę w mojej obecności na pewno ugodziło go w ego, co sprawiło mi szczerą przyjemność – naprawdę nie trawiłem tego człowieka. Gdy drzwi zamknęły się z hukiem, zostawiając mnie i Syinga samych, nadzorca odetchnął głośno, wyraźnie będąc zmęczonym niesfornym nałożnikiem. Na szczęście poddał się w próbach samodzielnego mycia mnie, podał mi materiał, którym do tej pory oczyszczał moje ciało, i ostrzegł, że to ostatni raz, gdy idzie mi na rękę. Podziękowałem mu cicho, kończąc najbardziej niekomfortową i jednocześnie najprzyjemniejszą kąpiel w moim życiu.

Po wszystkim zostałem ubrany w szatę kąpielową, w której przeszedłem przez labirynt korytarzy, z powrotem trafiając do wcześniejszej komnaty na piętrze. Tam już czekała na mnie czwórka służących, które pochyliły nisko głowy na nasz widok. Pościel na moim łóżku została zmieniona, pod oknem pojawił się spory kufer wypełniony materiałami, a na toaletce naszykowano liczne kosmetyki, biżuterię oraz szczotki do włosów. To właśnie nimi zajęto się w pierwszej kolejności. Zostałem posadzony przed lustrem, a dwie ze służących od razu zaczęły rozczesywać moje długie, mokre i splątane włosy. Robiły to bardzo ostrożnie i delikatnie ani razu nie ciągnąc mnie za skórę na głowie. Przeczesywały kosmyki tak długo, aż nie były zupełnie suche. W tym czasie Sying z dwiema pozostałymi kobietami przebierał szaty z kufra, część zostawiając i część od razu odrzucając.

Dziwnie się czułem, będąc wyręczanym przez służbę w każdej czynności związanej z moim ciałem. W Beatie od lat sam się ubierałem i sam się czesałem, tylko za dziecka korzystając z pomocy matki lub służby. Teraz znowu czułem się jak dziecko, nie tylko dlatego, że byłem wyręczany w tak prostych czynnościach. Znowu nie mogłem decydować o sobie, znowu pilnowano mnie na każdym kroku, znowu musiałem siedzieć cicho i być posłusznym. Pozwalałem na to wszystko tylko po to, żeby uśpić czujność nadzorcy. Zamierzałem uciec z tego piekła na ziemi zanim okaleczą moje ciało i wyślą do alkowy. Miałem na to bardzo mało czasu, więc nie mogłem pozwolić sobie na błędy.

Służące spięły moje włosy w niskiego koka, podobnego do tego, jaki nosił Sying, jednak na mnie nie skąpiono biżuterii. Przebito go długą, srebrną szpilą z kwiatami na główce. Wpięto kilka małych spinek z perłami oraz kolorowymi kamieniami i jedną dużą spinkę z ozdobą w kształcie ptaka z długim, wysadzanym kamieniami ogonem. Gdy skończyły układać mi włosy, od razu zabrały się za twarz. Zaczęły wklepywać w nią różne kremy, następnie pokryły sporą ilością pudru, a powieki podkreśliły delikatnym cieniem. Cofnąłem się, gdy sięgnęły do moich warg, ale to nie powstrzymało kobiet przed pokryciem ich różową, lepką substancją.

– Skończyłyście? – zapytał Sying, który po przejrzeniu szat stał grzecznie przy oknie, oglądając rozpościerający się za nim ogród i co chwilę zerkając w moją stronę.

– Tak – odpowiedziała jedna z nich, pochylając się nisko, gdy nadzorca podszedł bliżej, żeby móc mi się przyjrzeć.

– Zmieniam zdanie – powiedział, gdy nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. – Nawet orchidee kryją się przy twoim pięknie. Nie dziwne, że Jego Wysokość już wyznaczył twoją datę wizyty w alkowie.

– Wyglądam okropnie.

Sying pokręcił głową.

– Nieprawda. Huan słusznie wyczuł w tobie zagrożenie. Mam przeczucie, że Jego Wysokość zmieni swojego ulubieńca. To ogromny zaszczyt. Dlatego zrobię wszystko, by odpowiednio przygotować cię do twojej pierwszej nocy w alkowie.

To był pierwszy raz, gdy nie udało mi się powstrzymać łez, które zebrały się w moich oczach. A chociaż nigdy nie przecięły moich policzków, Sying i tak musiał je dostrzec, ponieważ odwrócił ode mnie wzrok. Ja również odwróciłem głowę od nadzorcy haremu, by ponownie spojrzeć w lustro, z którego spoglądało na mnie zrozpaczone odbicie.

Pod liczną biżuterią we włosach i makijażem na twarzy trudno było dostrzec księcia koronnego Beatie – wyglądałem jak nałożnik.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top