♔ 29

Oderwałem wzrok od niemowlaka i spojrzałem zaskoczony na Yushenga, który wciąż wpatrywał się w maleńkie dziecko, jak w najpiękniejszą istotę na świcie. Widziałem po jego oczach, że chociaż urodziło się kilka minut temu, już zdążył pokochać je całym sercem. I właśnie tej małej cząstce siebie, która ukształtowała się w drugiego człowieka, nadał imię na moją cześć.

– Jesteś pewny? – zapytałem, czując, jak moje serce drży z każdym dźwiękiem, z każdym słowem i z każdym krzykiem nowo narodzonego dziecka.

– Z chwilą, w której ją zobaczyłem, nie miałem wątpliwości, że tylko jedno imię odda to, jak bardzo ją pokochałem – odpowiedział, uśmiechając się do niemowlaka, i zerknął na mnie przelotnie. – Chcesz potrzymać naszą córkę?

– Ja... – zająknąłem się.

Nie wiedziałem, jak powinienem zareagować na zaistniałą sytuację. Moje serce całkowicie zwariowało, rozpuszczając się niczym płatek śniegu na słońcu. Yusheng jednak nie czekał na moją odpowiedź, najwidoczniej uznał ją za oczywistą. Przysunął się do mnie bliżej i ostrożnie podał mi Ruolan.

– Nigdy nie trzymałem na rękach tak malutkiego dziecka – wyznałem.

– To nic trudnego. Ważne, żebyś przytrzymał główkę – poinstruował mnie z uśmiechem pełnym zadowolenia, jakby w końcu jego świat stał się kompletny.

Spojrzałem w duże oczy małej księżniczki, która nagle przestała płakać i po prostu wgapiała się prosto we mnie, uroczo marszcząc łyse brwi. Trzymanie na rękach człowieka, który istniał na tym świecie dopiero od kilku minut, było niesamowitym uczuciem. Gdy patrzyłem na Ruolan, mimowolnie słyszałem w głowie natarczywe szepty, przywołujące wcześniejsze słowa Yushenga.

„Nasza córka".

Nasza...

Moja.

Czy właśnie nazwałem ten mały okruszek świata moim?

Od zawsze chciałem mieć dzieci, ale zniewolenie i zamknięcie w haremie ograbiło mnie z tych marzeń. Teraz jednak trzymałem na rękach dziecko mężczyzny, którego kochałem i z którym zamierzałem spędzić resztę życia. Sam nazwał swoją córkę naszą, więc dlaczego miałbym jej nie pokochać?

Po drugiej stronie korytarza rozległy się kroki. Początkowo je zignorowałem, wciąż wpatrując się w piękne oczy Ruolan, które z pewnością odziedziczyła po ojcu, jednak po chwili dotarła do mnie nieprzyjemna świadomość, kto właśnie do nas dołączył.

– Czy mój drugi wnuk przyszedł już na świat? – zapytała królowa Yuan, która dopiero teraz raczyła zainteresować się porodem.

– Tak – odpowiedział jej Yusheng, kładąc mi dłoń na ramieniu. Posłusznie odwróciłem się przodem do starszej kobiety. – Mała księżniczka.

– Niedobrze – mruknęła, spoglądając na niemowlę, a ja poczułem rosnącą złość wywołaną jej słowami. – Królestwo potrzebuje książąt.

– Nie cieszysz się? – zapytałem, zwracając na siebie uwagę królowej wdowy.

– Cóż za absurdalne pytanie, oczywiście, że się cieszę – warknęła na mnie. – Dlaczego ten obcy trzyma...

– To mój mąż i nowa królowa – przerwał jej Yusheng. – Możesz przestać nazywać go tym obcym?

Dziecko w moich ramionach ponownie otworzyło bezzębną buzię i zaczęło płakać. Zapewne wystraszyło się nieprzyjemnego wydźwięku otaczających je rozmów. Odruchowo przytuliłem księżniczkę bliżej piersi, chcąc zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa.

– Niech będzie – mruknęła Yuan i ściągnęła usta w wąską kreseczkę, okazując tym samym niezadowolenie, a następnie zwróciła się do mnie. – Mógłbyś przekazać mi moją wnuczkę, bym zaniosła ją mamce?

– Sam ją zaniosę – odpowiedziałem.

– Bezczelny – syknęła cicho, mierząc mnie ostrym spojrzeniem. Dokładnie tym samym, którym wpatrywała się we mnie, gdy kryła się w cieniu na swoim tarasie.

Musiała wiedzieć, jak bardzo ceni mnie jej syn i jak nisko jest w stanie dla mnie upaść, zupełnie zapominając o swoim statusie. W końcu całowanie czyichś stóp było gestem całkowitego oddania.

– Matko – odezwał się Yusheng spokojnym tonem, jakby chciał załagodzić sytuację. – Wraz z Lanem oprowadzimy córkę do mamki. Lan chce jedynie upewnić się, że będzie w dobrych rękach.

– Oczywiście, że będzie w dobrych rękach – zapewniła go królowa wdowa. – Wybrałam trzy najlepsze mamki, by odkarmiły zdrowe, silne dziecko. Co prawda miałam nadzieję, że będzie to kolejny książę, ale nie zaniedbam małej księżniczki. Jednak pozwolę sobie zlecić medyczce przebadanie naszych dziewcząt w haremie i te najbardziej płodne wysłać do twej alkowy, by...

– Nie ma takiej potrzeby – wtrąciłem się, po raz drugi przerywając kobiecie.

– Królestwo potrzebuje książąt, których ty mu nie dasz – ponownie warknęła na mnie.

– Królestwo ma księcia.

– Jednego.

– I tyle wystarczy. Przynajmniej nikt nie będzie próbował zamordować go dla korony.

– Jak śmiesz odzywać się do mnie w taki sposób?! Jestem matką króla!

– Tylko matką króla – prychnąłem. – Wyszłaś za mąż za kogoś z błękitną krwią i urodziłaś jego dzieci, ale w twoich żyłach nie ma jej ani kropli. Powiedziałem, że nie będzie żadnych nałożnic w alkowie. To jest rozkaz i nie próbuj się mu sprzeciwiać, ponieważ wyciągnę konsekwencje.

– Lan – syknął Yusheng, chcąc w ten sposób mnie upomnieć.

Nie miałem prawa zwracać się w ten sposób do kogoś starszego ode mnie, zwłaszcza do matki króla. Jednak to pozostawało mi obojętne w tym momencie. Nie zamierzałem pozwolić, by moje kruche niczym kryształowy kwiat szczęście miało się rozpaść przez kobietę, która będzie wpychała kolejne kobiety do łoża mojego męża. Mężczyzny, który ma być mi wierny do końca życia.

– Bezczelny – powtórzyła. – Uważasz się za naszą królową, ale dla mnie zawsze będziesz obcym, który chce zniszczyć naszą kulturę, Iain.

– Przestańcie się kłócić! – Yusheng stracił cierpliwość.

Zacisnąłem usta, widząc, że królowa Yuan robi to samo, i z powrotem spojrzałem na małą księżniczkę, która krzyczała w moich objęciach.

– Daj mi Ruolan i zaczekaj na mnie w mojej komnacie, dobrze? – Yusheng zwrócił się do mnie już spokojnym głosem. – Zaraz przyjdę do ciebie.

– Ruolan – wycedziła królowa wdowa, nim zdołałem cokolwiek odpowiedzieć. – Nazwałeś księżniczkę Daiyu na cześć księcia Beatie?

– Nazwałem moją córkę na cześć mojego męża – sprostował. – Kwestionujesz moją decyzję?

– Nie śmiałabym, ale zastanów się jeszcze, synu – powiedziała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.

– Nie potrzebuję się zastanawiać. Nadałem jej imię i nikt nie ma prawa jej go odebrać – oznajmił i przysunął się do mnie, sięgając po niemowlę.

Ostatni raz zerknąłem na płaczącą Ruolan, nim oddałem ją jej ojcu. Ani ja, ani królowa Yuan się już nie odezwaliśmy, jednak każdy był w stanie wyczuć napięcie, które panowało między nami. Chyba właśnie oficjalnie zacząłem wewnętrzną wojnę z matką króla. Yuan musiała zrozumieć, że nie doceniała mnie do tej pory, że pozostając na uboczu i nie wtrącając się do mojej potyczki z królową Biyu i Huanem, pozwoliła mi wspiąć się na sam szczyt łańcucha pokarmowego. Teraz harem miał dwie królowe, ale zostać mogła tylko jedna.

Yusheng odszedł, zabierając ze sobą Ruolan, a za nim, niczym mroczny cień, podążyła jego matka. Z pewnością chciała przywłaszczyć sobie wnuki i wychować je tak, jak wcześniej wychowała swoje własne dzieci. Kiedy cała trójka zniknęła za zakrętem, a dookoła mnie zapanowała względna cisza, byłem w stanie dosłyszeć cichy szloch, który wcześniej pozostawał poza zasięgiem moich uszu.

Lekko zaniepokojony spojrzałem w głąb komnaty, po której kręciło się pełno służących, sprzątając po porodzie. Medyczka wciąż stała przy łożu, w którym leżała Biyu. Dopiero po dłuższej chwili byłem w stanie zrozumieć ciche słowa, które łkała:

– Zabrał je. Zabrał je. Zabrał moje dziecko. Nawet jej nie zobaczyłam. Po prostu zabrał.

Odwróciłem głowę i odszedłem, zamierzając wrócić do alkowy, a poszarzałe niebo zwiastowało nadciągający świt. Nastał nowy dzień, nastały nowe rządy.

***

Gdy otworzyłem oczy, różowo-pomarańczowe promienie świtu wdzierały się przez okna do wnętrza komnaty, a miękkie wargi całowały moją skroń. Nie wiedziałem, że ich właściciel już wrócił i położył się w łożu tuż przy mnie. Musiałem zasnąć, czekając na niego.

– Yusheng – mruknąłem, spoglądając zaspanym wzrokiem prosto w jego ciemne oczy.

– Śpij – szepnął i ostatni raz pocałował mnie w czoło.

Wciąż przyglądałem się mężowi, gdy ułożył się na poduszkach twarzą w twarz ze mną. Nasze oddechy zaczęły się mieszać. Nieśmiało wysunąłem dłoń spod pościeli i sięgnąłem do policzka Yushenga. Przesunąłem opuszkami po jego gładkiej skórze, wędrując wzdłuż linii szczęki aż do warg. Był bardzo przystojny, czemu nie dało się zaprzeczyć, a ja lubiłem patrzeć się na jego piękną twarz. Szczególnie teraz, gdy uświadomiłem sobie, iż lubię mężczyzn w sposób, w który powinienem lubić kobiety.

On nie pozostawał mi dłużny. Zaczął wędrować dłonią po moim ciele, badając wszystkie zagłębienia i wzniesienia. Podrażniał przyjemnym dotykiem moją skórę osłoniętą jedynie cienką szatą sypialną. W jego oczach widziałem, że pragniemy tego samego. Uniosłem się lekko na łokciu i sięgnąłem jego ust, w które wpiłem się z namiętnością.

Od razu porzuciliśmy niewinność i delikatność, rozchylając wargi i pozwalając naszym językom się spotkać. Pomieszczenie wypełniło się cichymi pomrukami i mlaśnięciami. Wciąż jedną dłonią przytrzymywałem twarz Yushenga, gdy drugą ręką odpychałem się od miękkiego łoża. Odrzuciłem kołdrę i usiadłem okrakiem na jego udach, co było bardzo śmiałe z mojej strony. Mój mąż jednak nie miał nic przeciwko tej śmiałości, zaczął agresywnie rozplątywać wiązanie od mojej szaty sypialnej, którą następnie zszarpał mi z ramion, odsłaniając skórę pokrytą bliznami. Nie przestawaliśmy się całować, gdy jego dłonie błądziły po moim nagim ciele. Nie byłem gorszy i również zacząłem rozbierać Yushenga, jednak robiłem to znacznie spokojniej. Kiedy w końcu jego szata zsunęła się z szerokich barek, czułem i widziałem, iż mnie pożąda.

Nie zamierzałem zbyt szybko dawać mu tego, czego chciał. Nieśpiesznie poznawałem jego ciało dotykiem oraz wzrokiem. W końcu będąc moim mężem, należał do mnie w takim samym stopniu, w którym ja należałem do niego. Jednocześnie pozwalałem mu obdarzać mnie licznymi pocałunkami. Nie tylko wargi, ale również szyję i ramiona. Podobał mi się i podobało mi się, jak mnie dotykał, więc nie dziwne, iż moje ciało również to pokazało. Dopiero kiedy sam straciłem cierpliwość, wpierw uniosłem się, by następnie powoli opaść na niego. Yusheng westchnął z zadowoleniem i mocniej ścisnął moją talię, gdy zacząłem poruszać biodrami. Sięgnąłem dłońmi do moich niesfornych włosów, zbierając je i odrzucając na plecy. Wtedy jakiś ruch w rogu komnaty przyciągnął moją uwagę.

Spiąłem się lekko i zacząłem przesuwać wzrokiem po oświetlonej wschodzącym słońcem komnacie, aż w końcu odnalazłem to, co wywołało moje zaniepokojenie. Zerwany baldachim, którym delikatnie kołysał wiatr, odsłonił duże lustro przy toaletce. W jego tafli byłem w stanie dostrzec moją rumianą twarz, nabrzmiałe od pocałunków wargi i błyszczące oczy. Lekko zmierzwione włosy okalały moje ramiona, mimo że odgarnąłem je do tyłu, a falująca klatka piersiowa aż do brzucha i wąskiej tali była pokryta brązowymi wzorami wykonanymi henną. Rozłożone uda zaciskały się wokół znajdującego się pode mną mężczyzny, z którym się kochałem.

Nie odrywając wzroku od lustra, z powrotem zacząłem się poruszać. Widziałem, jak mięśnie moich nóg napinają się, biodra i brzuch falują z każdym ruchem, a końcówki włosów kołyszą się rytmicznie, łaskocząc dół pleców. Widziałem tę błogość na mojej twarzy, dodatkowo wzmożoną tym widokiem. Zawsze myślałem, że seks należy uprawiać w ciemności pod kołdrą, wnioskując, że jest czymś brzydkim. Teraz wiedziałem, w jak wielkim błędzie byłem. Ten akt zdecydowanie był piękny.

Zacząłem suwać dłońmi po moim nagim ciele, idąc śladem dłoni Yushenga. Jego ślizgały się w dół, moje w górę, a po chwili, gładząc siebie nawzajem, zmieniały pozycje. Głośniejsze jęki wykradały się z mojego gardła i uciekały przez rozchylone wargi.

– Na co się tak patrzysz? – zapytał nagle, prowokując mnie do oderwania wzroku od naszego odbicia.

Od razu odchylił głowę, by samemu odnaleźć to, co tak bardzo przyciągnęło mój wzrok. Nie zajęło mu dużo czasu odkrycie tej małej tajemnicy, a półuśmiech pełen zadowolenia wykrzywił jego wargi, kiedy uświadomił sobie, jak lubieżną istotą się stałem.

– Podoba ci się? – szepnął, nie oczekując odpowiedzi na to pytanie.

Sięgnął do baldachimu i pociągnął go mocniej. Cienki materiał opadł na podłogę, a lustro pokazało mi jeszcze więcej.

Nie zmieniłem zdania – seks był piękny.

My byliśmy piękni, kiedy się kochaliśmy.

Nasza miłość była piękna.

A przynajmniej tak myślałem, gdy po wszystkim zasypiałem na falującej klatce piersiowej męża.

***

Z trudem otworzyłem oczy, kiedy sen wypuścił mnie ze swoich objęć i pozwolił wrócić do rzeczywistości. Leżałem sam na wielkim łożu w alkowie. Byłem nagi, owinięty jedynie czerwoną pościelą, a jasne promienie słońca wpadały do komnaty przez okna wraz z popołudniowym powietrzem. Mój brzuch nieprzyjemnie wykręcał się z głodu, domagając się czym prędzej jakiegoś porządnego posiłku. Powoli podniosłem się do siadu, odgarniając długie, czarne kosmyki z twarzy, i z lekkim mrowieniem w rumieniących się policzkach zerknąłem w stronę lustra.

Wspomnienia z minionego poranka, który spędziłem z królem, przemykały przez moją głowę, niczym obrazy godne sennych majaków. Coś zmieniło się między nami, coś zmieniło się we mnie. Sam nie byłem pewny, czy napawa mnie to nadzieją, czy wręcz przeciwnie – przerażeniem. Przerażeniem, które zaciskało swe zimne palce na moich płucach, chcąc pozbawić mnie ostatnich oddechów. Pragnienie powrotu do Beatie, do domu, wciąż płynęło w moich żyłach wraz z błękitną krwią. Jednak zacząłem wątpić w to, że będę umiał żyć w sposób, w który żyłem wcześniej. Może już zapomniałem, jak to jest być księciem Beatie, może Daegu i jego barbarzyńskie zwyczaje wdarły się do mojego wnętrza wraz z powietrzem. Może Iain naprawdę umarł.

Nim zdążyłem wstać z łoża, drzwi do komnaty otworzyły się delikatnie, a do środka wsunęła się Dongmei. Niosła ze sobą czyste ubrania, a za nią, niczym jej cień, podążała Qiu, ściskając w małych dłoniach tacę z jedzeniem.

– Wasza Wysokość – odezwała się pierwsza z nich, gdy dostrzegła, że już nie śpię. – Miałam właśnie cię budzić, panie. Już pora na obiad. Król przekazał, że nie może dołączyć do Waszej Wysokości i nakazał przynieść posiłek tutaj.

– Gdzie jest Yusheng? – dopytałem, wyplątując się z pościeli i stawiając bose stopy na zimnej posadce.

Czarne włosy również zsunęły się z łoża i opadły na plecy, zasłaniając liczne blizny. Przeczesałem palcami lekko splątane kosmyki, które lśniły w blasku słońca. Od kiedy zamieszkałem w haremie, sumiennie wcierano w nie różne specyfiki, znacznie poprawiając ich wygląd i kondycję. Jednak długość włosów nieprzyjemnie obrazowała upływ czasu.

– Król ma spotkanie z sędziami i lordami, jeśli się nie mylę, panie – odpowiedziała Dongmei i zaczęła przecierać moje ciało materiałem namoczonym w wodzie, żeby oczyścić je po nocy. – Nadzorca haremu kazał przekazać, że dzisiejszej nocy zostałeś ponownie wezwany do alkowy. Król najwidoczniej nie chce się rozstawać z Waszą Wysokością.

Uśmiechnąłem się na te słowa. Królowa Yuan mogła planować wysyłanie nałożnic do alkowy, jednak nie miała prawa tego zrobić, jeśli zostałem wezwany przez króla. W razie potrzeby byłem gotów każdą noc spędzać z Yushengiem. W końcu w Beatie nawet królewskie małżeństwo mieszkało ze sobą, dzieląc się komnatą i łożem. Zapewne jedynie kwestią czasu było, aż służące przyniosą tutaj moje rzeczy.

– A co robi Sying? – spytałem niby od niechcenia. – Dlaczego sam nie mógł mi tego przekazać?

– Wszyscy w haremie świętują narodziny księżniczki Ruolan – oznajmiła z uśmiechem na twarzy. – Nadzorca pilnuje porządku.

– Oczywiście – westchnąłem. – Będę miał dla ciebie szczególny rozkaz, Dongmei.

– Dla Waszej Wysokości wszystko – odpowiedziała, nie wahając się nawet przez sekundę.

– Pójdź do Syinga i poinformuj go, że jako królowa mianowałem cię jego prawą ręką i przyszłym zastępcą – powiedziałem, a dziewczyna zamarła, podczas nasuwania na moje ciało czarno-złotych szat. – Masz informować mnie o każdym jego oddechu i mrugnięciu. Nie może zrobić nic bez mojej wiedzy.

– Tak jest, panie – wykrztusiła z siebie. – To dla mnie wielki zaszczyt.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top