Epilog
Pierwsze promienie słońca wschodziły nad Jokohamą zwiastując nowy dzień. Po wczorajszych wydarzeniach życie w mieście powoli wracało do normy. Jedynie ty i Ryuunosuke ciągle czuliście konsekwencje dnia wczorajszego. Oznaki działania zdolności zniknęły. Leżałaś na łóżku, patrząc na bladą twarz chłopaka. On w jakiś nieopisany sposób wyczuł, że na niego patrzysz i też spojrzał w twoją stronę. Na jego twarzy zobaczyłaś uśmiech. Nie był on jednak zwykłym uśmiechem. Był on najszczerszy i najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widziałaś. Przewrócił się na bok i objął się swoimi ramionami.
Widzisz dziadku, miałeś rację. Jesteśmy dla siebie, by wzajemnie się o siebie troszczyć. Dlaczego widziałeś to wcześniej niż ja. Dlaczego musiało dość do czegoś takiego bym to sobie uświadomiła... Do twoich oczu zaczęły napływać łzy na wspomnienie tych wydarzeń.
-Wszystko okej? Co się stało? - zapytał z troską w głosie Akutagawa.
Wtuliłaś się w niego jeszcze mocniej i łamiącym się głosem odpowiedziałaś:
-Myślałam, że cię stracę... Bałam się, że odejdziesz... jak wszyscy...
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Będę tu przy tobie. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
I tak zasnęliście wtuleni w siebie.
I tak wasze życie toczyło się dalej w Portowej Mafii. Oczywiście były gorsze momenty i niebezpieczne sytuacje, ale mieliście siebie, więc mogliście wytrzymać wszystko. Do tego od Chuuyi, który po alkoholu nie umie utrzymać tajemnicy, dowiedziałaś się, że Akutagawa szuka dla ciebie pierścionka...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top