♣ William x Reader - Jego jedyny błąd ♣
Dla: Baba_Jarka ❤
Mam nadzieję, że one-shocik się wam spodoba i dzięki niemu poczujecie ciepło w serduszku podczas tych ciężkich czasów. Ostatnio zaczęłam sobie zbierać cytaty do książki i tutaj przypasuje się jeden z nich:
,,Jeżeli posunę się do szaleństwa, to co zrobisz? Staniesz po mojej stronie i zaakceptujesz to jako część mnie, czy będziesz chciał je ze mnie wydusić, odbierając mi moją tożsamość?''
♣
Nie wiedziałaś, co teraz zrobisz. Z jednej strony nie wyobrażałaś sobie powrotu do waszej wcześniejszej relacji, a z drugiej wiedziałaś, że nie umiesz bez niego żyć. Nie potrafiłaś pogodzić swoich uczuć i chciałaś odwlekać ponowne spotkanie. Niestety doszło do niego, zanim byłaś gotowa.
Nie wiedział, co powinien zrobić, żebyś mu wybaczyła. Wątpił, czy w ogóle istnieje coś, dzięki czemu byś mu darowała. Nie winił Cię za to, oskarżając wyłącznie samego siebie. W końcu postanowił odbyć z Tobą szczerą rozmowę, nie licząc na żadne zrozumienie. Nie zasłużył na nie.
Przyszedł do Twojego pokoju po tym, jak Charlotte ogłosiła, co czuje względem Yamiego. Przez ten gest zaczęłaś rozmyślać o swoich uczuciach do Williama, ale wasza sytuacja całkowicie się różniła. Siedziałaś przed białą toaletką kosmetyczną, patrząc sobie w oczy, kiedy czesałaś włosy w całkowitym skupieniu. Słysząc pukanie do drzwi, miałaś same złe przeczucia, bo potrafiłaś dobrze wyczuwać manę. Od razu poczułaś skręty w żołądku, spowodowane stresem, pomimo to mówiąc stanowcze ''Proszę.''. Dwójka mężczyzn weszła do środka z niepewnymi wyrazami twarzy, a Ty wstałaś ze zdenerwowaną miną, podchodząc w ich kierunku. Dobrze znałaś przebieg całej sytuacji i naprawdę ostatnią rzeczą, jaką chciałaś zobaczyć, był Patry. Twój narzeczony, Vangeance, milczał, patrząc na Twoją twarz ze smutkiem, trzymając w dłoniach maskę. W jednej chwili poczułaś niewyobrażalną radość, że oboje żyjecie, ale również taką samą złość. Nie wiedząc, jak się zachować, wymierzyłaś mu cios w policzek, który przyjął bez jakiejkolwiek próby obrony.
- O czym Ty do cholery myślałeś?! - Spytałaś z wyrzutem, podczas gdy łzy zaczęły zbierać Ci się w oczach.
- [Imię]... - Odpowiedział jedynie ze śmiertelnie poważnym nastawieniem, chociaż w jego oczach coraz bardziej narastał żal. Towarzyszący mu elf milczał, patrząc na Ciebie z zaciśniętymi ustami.
- Naprawdę wystawiłeś całe Królestwo, będąc Kapitanem Złotego Świtu? - Próbowałaś jakoś zrozumieć, to co zrobił, lecz nie potrafiłaś.
- To nie tak. - Próbował coś dodać, jednak nie wiedział, jak ma się tłumaczyć osobie, którą najbardziej zawiódł. Obiecał Ci, że spędzi z Tobą całe życie oraz założycie rodzinę. Naprawdę tego chciał. Niestety postanowił posłuchać Patry'ego.
- Jak mam wierzyć, że mnie kochasz, skoro oddałeś swoje ciało, godząc się ze śmiercią moją, Cesarza Magii i całej reszty ludzi? - Otarłaś oczy, mając ochotę wyrzucić stąd mężczyznę. Czekałaś, aż w końcu powie cokolwiek, żebyś mogła jakoś poprzeć stronę, jaką wybrał.
- Naprawdę Cię kocham i nie mam nic na swoją obronę. Przepraszam, nawet jeżeli to nie wystarczy. - Przyłożył rękę do serca, nie odważając się nawet do Ciebie zbliżyć. Bardzo tego pragnął, czując pustkę bez Twojego dotyku i bliskości, tylko sam sobie zasłużył na taki przebieg akcji.
- To moja wina. - Wtrącił się białowłosy elf z determinacją na twarzy. Czuł się winny, że zrujnował życie Williamowi. Każdy ideał, jaki posiadał, został zrównany z ziemią przez Demona, przez co widział głupotę tych wszystkich czynów. Chciał naprawić relację pomiędzy wami, zrobić cokolwiek, abyś darowała mężczyźnie te winy. - Poddawałem Twoje intencje wątpliwości od samego początku. Cały czas powtarzałem, że ludzie są fałszywi, a Tobie chodzi na pewno tylko o status Williama i gdyby nie to-
- Uwierzyłeś mu? - Wtrąciłaś się w szczere słowa Patry'ego, patrząc narzeczonemu prosto w oczy z rozczarowaniem. - Wiesz, jaką zdobyłeś teraz opinię? - Spytałaś ze złością, a jego przyjaciel postanowił zamilknąć i wycofać się do tyłu.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - Spojrzał pokornie w ziemię, kiedy się do niego zbliżyłaś.
- Cała rodzina oczekuje ode mnie zerwania z Tobą zaręczyn po tym, co zrobiłeś, ale ja nie chcę. Chociaż może to głupie i nierozważne, bo miałeś pozwolić mi umrzeć. Zgodziłeś się na śmierć moją, moich bliskich, którzy mieli się stać Twoimi po ślubie. - Wyjaśniłaś z żalem w głosie, na co zagryzł dolną wargę. Przez ten cały czas czuł strach. Bał się, że chcesz jedynie być z nim, bo miał aktualnie wysoką pozycję w kraju. Nawet jak zaakceptowałaś blizny, dalej Ci nie ufał.
- Nie musisz tego ciągnąć. Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała ze mną być. - Przyznał teraz szczerze, coraz bardziej odczuwając, jak się pomylił. Jak głupie były te przypuszczenia. W końcu znalazł kobietę, kochającą go bezgranicznie, co zaprzepaścił przez uprzedzenia.
- William. - Złapałaś mężczyznę za dłoń, przybliżając wasze twarze do siebie. - Poznaliśmy się, jak byłeś już kapitanem, na co nie mam wpływu. Nigdy nie myślałam, że dzięki naszemu małżeństwu coś osiągnę. Nie przeszkadzają mi Twoje blizny ani opinia, jaką zyskasz. Dlaczego tak pomyślałeś? - Wyjaśniłaś chwiejnym głosem w oczekiwaniu na logiczny argument. Może to Ty zrobiłaś coś źle? Dałaś mężczyźnie powód do takich wniosków? Sama już nie wiedziałaś.
- Bo kiedy byłem wyrzutkiem, to nie miałem nic. Najwidoczniej taki jestem i skończę ,również nie mając nic. - Pragną Cię pocałować, lecz się powstrzymał. Miał rozdarte serce, decydując się na taki obrót spraw, a po Twojej deklaracji ogarnął go jeszcze większy smutek. Nie chciał utrudniać decyzji, jaka należała do Ciebie.
- To nie chodzi o to, co masz, a jaki jesteś. A znałam Cię jako uczciwego, troskliwego mężczyznę o dobrym sercu, który wybierał dobro ponad wszystko. - Westchnęłaś, puszczając jego rękę. - Nie wiem, co teraz będzie. Po prostu potrzebuję czasu po tym, co zrobiłeś. - Dodałaś chłodno, odwracając się plecami. Bałaś się podjąć decyzji, jakiej będziesz żałować. On naprawdę wybrał Twoją śmierć. Śmierć wszystkich ludzi, o jakich miał dbać.
- Mam świadomość mojej winy, nie myśl inaczej. Nawet nie wiesz, co czułem, podejmując tamtą decyzję. Poczekam tyle, ile będzie trzeba, bo moje serce należy tylko do Ciebie. - Wypowiedział pokornie, spuszczając głowę ze wstydem.
Opuścił pokój razem z przyjacielem, mającym tendencję do dziecinnego zachowania, jakim odznaczył się również w tej sytuacji. Nie posłuchał waszych próśb o czas, tylko zakradł się na Twój balkon zaledwie po godzinie od rozmowy, jaką spędziłaś na rozmyśleniach. Słysząc stukanie w okno i wyczuwając manę elfa, lekko się skrzywiłaś, podchodząc mimo wszystko do drzwi.
- [Imię], porozmawiaj ze mną. - Zaczął bez żadnego wyjaśnienia z pełną smutku, zawziętą miną.
- Nie jesteśmy na Ty. - Nie umiałaś nazwać tego, jaką niechęć czułaś względem białowłosego. Chciał odebrać wam wszystko za zbrodnię, w której nie braliście nawet udziału. - Po co tu przyszedłeś? - Skrzyżowałaś ręce na piersi, mrużąc oczy ze złością.
- To wszystko moja wina, chcę to naprawić. On naprawdę nie chciał Cię zabić. - Wytłumaczył głośno i błagalnie, złączając ze sobą dłonie w akcie prośby.
- Ale miałeś gdzieś jego uczucia i chciałeś to zrobić tak czy inaczej? Nie chcę z Tobą rozmawiać ani Cię tu widzieć. - Rzuciłaś oschle, mając zamiar zamknąć drzwi balkonowe, co uniemożliwił Ci poprzez położenie stopy na progu.
- Wiem, że nie możesz mi wybaczyć. Wybacz jemu, bo dzieliłem z nim ciało. Wiem, co do Ciebie czuje, a Ty wydajesz się dobrym człowiekiem. - Dodał z przejęciem, nie zamierzając odpuścić. Ty wbrew temu również nie mogłaś odpuścić tak łatwo. To nie coś, co można puścić w niepamięć ot, tak.
- To nie takie łatwe. Chyba powinieneś o tym wiedzieć. - Spuściłaś ramiona, przestając się złościć. Teraz targał Tobą wyłącznie smutek.
- Racja. - Przytaknął z niezadowoleniem, chociaż wiedział, że masz rację. - Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. - Zabrał nogę i pozwolił Ci na zamknięcie pokoju.
William nie chciał nalegać na spotkania. Czekał na wiadomość, często dostarczając kwiaty do Twojej kwatery za pośrednictwem posłańców. Napisał dla Ciebie nawet parę wierszy, ale Ty nauczyłaś się żyć bez niego. Kiedy byłaś pewna, że jego brak przestał stanowić problem i nawet planowałaś zakończyć zaręczyny, napadła Cię niespodziewana myśl. Przestałaś być zależna od Vangeance'a, dobrze sobie radziłaś, a pomimo to wolałaś, żeby miał miejsce w Twoim sercu. Wcześniej nie wyobrażałaś sobie życia bez waszego związku, lecz teraz nie podchodziłaś do tego tak dramatycznie. Twoja szaleńcza miłość zmieniła się w dojrzałe uczucie, pozwalające wybaczać ciężkie błędy. Pod wypływem impulsu udałaś się do zamku Złotego Świtu, kierując się prosto do gabinetu ukochanego. Zobaczyłaś go po drodze na korytarzu, podczas rozmowy z podopiecznymi. Po tym, jak zwrócił na Ciebie uwagę, ponownie zadrżało jego serce. Uśmiechnęłaś się czuło, przez co doskonale wiedział, co mu powiesz. Odprawił członkinie oddziału, a Ty podeszłaś do niego z pogodną miną.
- Dzień dobry, nazywam się [Imię] [Nazwisko]. Zostałam tu wysłana z Błękitnych Róż w celu łączonej misji z pańskim oddziałem. - Wypowiedziałaś wesoło identyczne słowa jak podczas waszego pierwszego spotkania. William popatrzył na Ciebie zdziwionym, ale równie szczęśliwym spojrzeniem, po chwili przyciągając Cię do siebie i zamykając w ciasnym uścisku.
- Tak bardzo Cię kocham. - Wypowiedział zdecydowanie, jakby chciał trwać tak na wieki.
- Ja Ciebie też. - Odpowiedziałaś z otuchą, wtulając się w jego ramiona.
♣
Next: Możliwe, że Yami x Reader, bo jakoś tej drugiej części nie mogę dokończyć. Na pewno się pojawi, ale nie wiem kiedy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top