♣Magna x Reader - Dlaczego?♣
Dla: MyDeathMarch ❤ (Zrobiłam dla Ciebie mema, który jest na końcu)
Pragnę was przy okazji zaprosić do książki zamawiającej tego one-shota. Mieści się on w uniwersum Black Clover. Cieszę się za każdym razem, jak na polskim Wattpadzie wychodzi coś z BC i w końcu mam co czytać ^^
♣
Obudziło go skrzypienie drzwi. Dość powolnie uchylił powieki, widząc, jak siadasz koło niego z podstępnym uśmiechem na twarzy. Zanim zdążył spytać, co tu robisz, przyłożyłaś mu do ust palec, wywołując rumieńce na jego twarzy.
- Przepraszam, że Cię obudziłam, kochanie. - Wypowiedziałaś szeptem, kładąc się obok i przytulając do ramienia mężczyzny.
Rzeczywistość była jednak inna.
W Bazie Czarnych Byków panowała zaskakująca cisza. Siedziałaś nad pustym talerzem w jadalni z całkowicie znudzoną miną, podpierając głowę dłonią. Przeżywałaś właśnie kolejną nieudaną randkę ze szlachcicem, który chciał od razu więcej, niż mógłby dostać. Towarzyszyła Ci jedynie Charmy, zajadająca się sadzonymi jajkami na bekonie, podczas gdy jej owce przygotowały kolejne poprawy. Jedna z nich podeszła do Ciebie z babeczkami.
- Musisz zjeść coś słodkiego, a wszystkie problemy znikną, la~ - Wysokoczoła pocieszała Cię tak bezinteresownie za każdym razem, dlatego głupio było Ci odmówić. Mogłaś powiedzieć przy niej o wszystkich swoich problemach, po czym dostawałaś jedzenie. Ceniłaś, że przynajmniej nie próbuje wpłynąć na Twoje decyzje, zostając neutralna.
Ku waszemu zdziwieniu do pomieszczenia wszedł całkowicie rozbudzony Yami z gazetą pod pachą, chociaż minął dopiero kwadrans od godziny ósmej. Jednak wy ceniłyście sobie swoje życia, dlatego nie chciałyście pytać go o powód tak wyjątkowo wczesnej pobudki.
- Gdzie jest Magna? Nie zgłosił się wczoraj po powrocie z misji. - Zwrócił się do was monotonnym tonem głosu, zapalając papierosa. Prychnęłaś pod nosem, słysząc imię swojego rok starszego kolegi.
- Pewnie śpi, bo wczoraj wrócili bardzo późno. No i Luck chwalił się, że poraził go parę razy prądem, więc może już nie żyć. - Odpowiedziałaś ironicznie, odwracając od niego swój wzrok.
- To idź i sprawdź. W najgorszym przypadku zakop zwłoki w lesie, a w razie kontroli zastąpi go Grey. - Wypowiedział obojętnie, ale jakby faktycznie rozważał możliwość straty podopiecznego, co trochę Cię przeraziło. W każdym razie wcale nie chciałaś sprawdzać, czy Magna żyje, ale odmowa nie wchodziła w grę. Proszenie o to Charmy również, bo dziewczyna właśnie serwowała Kapitanowi śniadanie.
- Dobra... - Wstałaś od niechcenia, kierując się powoli w stronę schodów na górę.
Dlaczego on?
To pytanie powtarzałaś w myślach od prawie roku, bo właśnie wtedy uświadomiłaś sobie, że jest w Tobie zakochany. Urodziłaś się w jednym z nic nieznaczących miasteczek na peryferiach królestwa. Ojciec porzucił Twoją matkę, kiedy tylko dowiedział się o ciąży, przez co później traktowała Cię jak ciężar. Całkowicie nie umiała zdobyć pieniędzy na wasze utrzymanie, dlatego nie miałaś łatwego dzieciństwa. Powtarzała Ci jak mantrę, żebyś rozwijała magiczne zdolności, dołączyła do Magicznych Rycerzy i wżeniła się w rodzinę szlachecką, co według niej powinno odmienić Twój los. Skoro doznała biedy, musiała coś o tym wiedzieć, dlatego chciałaś za wszelką cenę wypełnić ten cel. Niestety nie należał on do najprostszych. Za każdym razem bogaci chłopcy albo nie okazywali Tobą zainteresowania, albo nie chcieli wchodzić w poważne relacje z plebejskimi dziewczynami. Jedyną osobą czującą do Ciebie coś więcej był Magna, którego za to nie cierpiałaś, nie wiedząc do końca dlaczego. Często się przy Tobie jąkał, robił czerwony i próbował pocieszać, gdy zostawałaś odrzucona. Kiedy zaproponował Ci trening w ramach rozładowania emocji, nazwałaś go idiotą. Dlatego następnym razem próbował być miły, ale wtedy usłyszał od Ciebie, że jest rozczulającym się błaznem. Przez to w kolejnej sytuacji skrzyczał Twoje użalanie się nad sobą. Może i dostał wtedy z liścia, ale nigdy się nie poddał, próbując znaleźć idealny sposób, cały czas przy kręcąc się wokół Twojej osoby. Nienawidziłaś tego, jak się ubierał, zachowywał i jego tandetnej fryzury dla zasady. Próbowałaś znielubić w nim wszystko, co się dało, aby przypadkiem nie pokrzyżować Twoich planów.
Weszłaś do pokoju chłopaka z obrażonym wyrazem twarzy, stając przy łóżku, na którym spał. Wyglądał, jakby o czymś śnił, mając na ustach delikatny uśmiech. Stwierdziłaś w myślach, uważnie mu się przyglądając, że w normalnych warunkach bez robienia z siebie chuligana wygląda całkiem uroczo.
- [Imię]... - Wymamrotał przez sen, na co z zawstydzeniem zmarszczyłaś brwi, uderzając go rozłożoną dłonią w czoło. Nie minęła sekunda, a Magna usiadł na łóżku z krzykiem i zdziwieniem, przykładając do bolącego miejsca rękę.
- O, jednak żyjesz. Już szykowałam szpadel. - Powiedziałaś opryskliwie, krzyżując ręce na piersi.
- Co Ty tu robisz i czemu mnie uderzyłaś?! - Spojrzał na Ciebie z pretensją, na co odwróciłaś się na pięcie.
- Kapitan chce od Ciebie raportu za wczoraj. - Zaczęłaś kierować się w kierunku drzwi, odwracając się do niego w progu, kiedy rozmasowywał czoło. - I zrób coś z tym mówieniem przez sen. - Uśmiechnęłaś się złośliwie, widząc rumieńce, pojawiające się na jego twarzy. Zastanawiałaś się, dlaczego widzenie ich sprawiało Ci taką ulgę. Przecież nie cierpiałaś go całym sercem.
Magna poczuł się spanikowany, nie wiedząc, co dokładnie powiedział śniąc. Zerwał się z łóżka, szybko przygotowując do zejścia na dół, żeby złożyć zaległy raport, a przy okazji wyjaśnić z Tobą sytuację. Często tracił przy Tobie całą swoją pewność siebie, nie mogąc powiedzieć tego, co zamierzał. Nie rozumiał, dlaczego zawsze jesteś dla niego taka niemiła, będąc naprawdę dobrą i ciepłą osobą, za jaką Cię miał.. Zawsze, gdy chciał odpuścić, te uczucia nie dawały mu spokoju. Widział, jak gdzieś tam w środku cierpisz, dlatego nie potrafił odpuścić.
♣
Umówiłaś się tego wieczoru z Vanessą na wyjście do baru, chociaż już zaczynałaś tego żałować. Ona w odróżnieniu od Charmy była uparta pod względem dawania Ci rad miłosnych. Domyślałaś się, że nawet Swing mógł ją o to poprosić, bo zawsze namawiała Cię do dania mu szansy, czego nie zamierzałaś robić. Właśnie przez to nie potrafiłaś pojąć, dlaczego za każdym razem dajesz się wyciągać na takie wieczory, znając ich zakończenie. Po kilku godzinach spędzonych na obijaniu się chciałaś zacząć przygotowania do wyjścia, ale skrzekliwy, głośny głos wykrzyczał Twoje imię, zanim zdążyłaś wejść na schody. Odwróciłaś się do tyłu, widząc zestresowanego Magnę, na co przewróciłaś oczami.
- Możemy porozmawiać? - Spuścił wzrok ze zmieszaniem, drapiąc się po szyi, co tylko dodatkowo Cię zezłościło.
- Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Nie chcę nawet wiedzieć, o jakich brudnych rzeczach śniłeś. - Wypowiedziałaś dobitnie, przez co prawie od razu się zarumienił, machając Ci przed oczami rękami z paniką.
- Nie, nie, to nie tak! Naprawdę! - Zaśmiał się przy tym nerwowo, nie zauważając nadchodzącego ataku Lucka, który z satysfakcją wymierzył szybkiego kopniaka w Twoje plecy, przez co wpadłaś na Magnę, przewracając się na ziemię razem z nim.
- Zawalczmy! - Zarządził z ekscytacją, przeskakując nad wami bez żadnego problemu. Naburmuszyłaś się, doskonale wiedząc, że zrobił to specjalnie i pośpiesznie odsunęłaś się od całkowicie czerwonego chuligana, który w trybie natychmiastowym wstał z podłogi.
- Luck! Mógłbyś nic nie robić przynajmniej przez chwilę?! - Nakrzyczał na blondyna, który tylko wybuchnął śmiechem, rzucając się skokami w kierunku drzwi wyjściowych. Magna w takich chwilach żałował wyznania mu swojego sekrety, nie umiejąc powstrzymać go od zachowań tego typu. Zwrócił się ze zmieszaniem w Twoją stronę, podając Ci rękę. - Przepraszam.
- Dam radę wstać sama. - Posłałaś mu wściekłe spojrzenie, podnosząc się o własnych siłach. Okularnik nie chciał denerwować Cię jeszcze bardziej, dlatego pokazał tylko kciukiem w kierunku drzwi, gdzie po chwili pobiegł, żeby dopaść przyjaciela.
Westchnęłaś cicho, patrząc na rozbawioną Vanessę, obserwującą to zdarzenie z odpowiedniej pozycji. Dzięki temu doskonale wiedziałaś, co dziś usłyszysz.
♣
- Chyba nic z tego Magna... - Luck siedział na gałęzi drzewa z niewinnym, wesołym wyrazem twarzy, machając swobodnie nogami.
- Co Ty odwalasz?! - Mag ognia wyciągnął swoją magiczną księgę, będąc w gotowości, żeby odpłacić się mu za zaatakowanie Cię od tyłu. Może nie powinien, ale miał Cię za swoją kobietę, jaką powinien chronić przed wszelkimi obrażeniami. Szczególnie że blondyn sprzedał Ci swój normalny cios, przez co naprawdę mógł uszkodzić Twój kręgosłup.
- Może dolej jej eliksiru miłosnego, bo inaczej nic z tego! Haha~! - Wysnuł beztrosko, zeskakując w dół, aby uniknąć lecącą kulę ognia, otrzymaną w nagrodę za te słowa.
- I to Cię tak cieszy?! - Swing oparł swój kij baseballowy na ramieniu, złoszcząc się jeszcze bardziej. - Poza tym nie zrobiłbym czegoś takiego, kretynie. Tu chodzi o uczucia drugiej osoby. - Wypowiedział o wiele poważniej, na co Voltia wpadł w zadumę, łapiąc się za brodę.
- Hmm... Jak to? - Spojrzał na niego ze zdziwieniem, nie umiejąc pojąć, że nie wystarczy tylko wygrać wszelkimi sposobami. Magna pokręcił głową z załamaną miną, uderzając dłonią w czoło, co przypomniało mu ból spowodowany Twoją poranną gilotyną.
♣
Nie pomyliłaś się i tego wieczoru różowowłosa wiedźma ponownie namawiała Cię do odrzucenia celu, jaki sobie postawiłaś. Nie chciałaś tego słuchać, unikając tego tematu jak ognia, (musiałam) lecz po kilku kieliszkach wina odważyłaś się na odważną debatę, przez którą doszłyście do następujących warunków - da Ci spokój, jeżeli porozmawiasz z nim szczerze o uczuciach. Vanessa doskonale znała odpowiedź, na Twoje wahania względem niego, ale chciała, żebyś sama ją poznała. Nawet jeżeli jej nie wierzyłaś, to wcale nie rozmawiała z Tobą ze względu na Magnę. Kiedy wróciłyście do bazy, było późno w nocy, a Ty chodziłaś slalomem, chociaż uważałaś się za całkowicie trzeźwą. Czarownica rozłożyła się na kanapie, zapadając po chwili w drzemkę, więc ruszyłaś dokonać swojej obietnicy dla świętego spokoju. Miałaś sprzeczne myśli, nieukładające się w żaden sensowny monolog, lecz upojenie alkoholowe wzmocniło pewność siebie, pchającą Cię do przodu.
- Dobranoc, inspekcja sanitarna! - Otworzyłaś drzwi do pokoju mężczyzny z impetem, chcąc zarzucić żartem, co średnio wyszło tak, jak chciałaś, ponieważ nie panowałaś nad swoimi odruchami.
- Co?! - Właściciel czuł dejavu, ponownie siadając na łóżku, nie wiedząc, czy przypadkiem znowu nie śni. Zaczął przecierać zaspane oczy, podczas gdy Ty się speszyłaś, przypominając sobie, że jeszcze rano się na niego gapiłaś.
- Dzień dobry! - Wykrzyknęłaś z przerażeniem, wychodząc z pomieszczenia, z hukiem zamykanych drzwi.
Magna od razu rozpoznał, w jakim jesteś stanie. Wybiegł za Tobą, zatrzymując Cię przed pójściem dalej z ramieniem przylepionym do ściany.
- Czekaj, czekaj, czy Ty się na pewno dobrze czujesz? - Spytał ze zmartwieniem, na co Ty uniosłaś głowę, patrząc się w jego niebieskie, czyste oczy.
- Średnio. - Odpowiedziałaś zamyślonym tonem głosu, nie spuszczając z niego wzroku. Zaczęło do Ciebie docierać, że wcale nie jest taki zły i brzydki, jak sobie przez cały czas wmawiałaś. W pewnym momencie kucnęłaś, nie mogąc już dłużej ustać w miejscu. Przyjaciel przysiadł bok Ciebie, opierając się plecami o ścianę.
- Z chęcią pomógłbym Ci trafić do pokoju, ale po waszej stronie są pułapki. - Odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, czerwieniąc się przez to, jak przed chwilą na niego patrzyłaś.
- Życie jest pułapką, Magna. - Wypowiedziałaś całkowicie poważnie, na co uniósł brwi z rozbawieniem. Jeszcze nigdy nie wiedział Cię pijanej i nawet nie wyobrażał sobie, że potrafisz się tak zachowywać. - Chcę spać. - Uderzyłaś głową w jego ramię, na co on po chwili namysłu, przytaknął.
- Śpij u mnie, a ja posiedzę. - Złapał Cię w pasie, pomagając wstać, co stanowiło wyzwanie. Przez stan, w jakim byłaś, poczuł się pewniej, dlatego śmiało powędrował do siebie, idąc z Tobą pod rękę. - Mogę wytrzymać bez snu dwie doby! - Zaśmiał się z rumieńcami, na co tylko przewróciłaś oczami.
♣
Po ty, jak opadłaś na łóżko i zaczęłaś zagrzebywać się w pościeli, Magna wyjął z szafy koc, który położył obok, siadając na nim po turecku. Zaczęłaś półprzytomnie rozpinać swoją sukienkę, na widok czego automatycznie zasłonił swoje oczy.
- Możesz patrzeć, jak chcesz. - Wypowiedziałaś zalotnie, na co już całkowicie odwrócił się tyłem.
- R-rano byś mnie zabiła. - Tak obronił swoją niewinność, co pijanej Tobie wcale się nie spodobało.
- Przestań być taki irytujący, przecież tego chcesz. Zawsze mnie denerwujesz tym swoim zawstydzeniem. Dlaczego to musisz być właśnie Ty? - Zaczęłaś robić się coraz bardziej rozgadana, przykrywając się kołdrą. - Chciałam wżenić się w szlachtę, żeby odmienić swoje życie, to nie. Uczepiłeś się. - Normalnie nie powiedziałabyś tego w takim sformułowaniu, ale teraz uznałaś ten pomysł za rewelacyjny. Magna zwrócił się do Ciebie z zaciśniętymi ustami i chłodnym spojrzeniem.
- Nie wiedziałem, że akurat to jest dla Ciebie problemem. - Prawie wyszeptał, nie znając Cię od takiej strony. Sam nie wiedział, czy powinien brać te słowa na poważnie. Miałaś jego reakcję, gdzieś teatralnie rozkładając ręce na łóżku z przejętą miną.
- Gdybyś zawsze był przy mnie. Boję się, że zostanę kiedyś całkiem sama, a osoba, którą kocham zniknie! - Uniosłaś głos, przez co Swing zaczął machać kolanem ze złości, zastanawiając się, co powinien robić. Niby chciał poprowadzić tę rozmowę na trzeźwo, widząc, jak słabo kontaktujesz, ale był zbytnio narwany.
- Faceci z honorem tak nie robią. Masz mnie za tchórza, idiotko?! - Klęknął przy brzegu łóżka, łapiąc się jego brzegu z urażoną miną.
- Jest mi smutno, że nie mogę znaleźć chłopaka! - Usiadłaś, przekrzykując go, nie przejmując się opadającą kołdrą. Magna widząc Cię w samym staniku, zrobił się cały czerwony, denerwując się jeszcze bardziej.
- Też mnie wkurzasz! Nikt Cię nie chce, więc jesteś na mnie skazana! - Wstał pod wpływem impulsu, wskazując na Ciebie palcem.
- Chyba Ty na mnie i Ci bardzo współczuję! - Spróbowałaś przekrzyczeć mężczyznę, ale nie dałaś rady, dlatego postanowiłaś się poryczeć. - Poza tym facet powinien być stanowczy, a nie... - Coraz bardziej odpływałaś, przez co Magna już całkowicie nie wiedział, jak powinien zareagować.
- Jesteś całkowicie nawalona, rano pokażę Ci, jaki jestem stanowczy. - Usiadł koło Ciebie ze spanikowaną miną, głaszcząc Cię po głowie, przez co zaczęłaś płakać jeszcze bardziej. - Nie płacz, no weź.
- Przytul mnie! - Rzuciłaś się na niego, wtulając półnagim ciałem w ramiona przyjaciela, który nie odważył się przez to nawet drgnąć.
- Zamkniecie się w końcu?! Jak nie dacie mi spać, to was zabiję! - Usłyszeliście krzyk z górnego piętra, należący do Kapitana Yamiego, poprzedzony szlochem Finrala z pokoju obok.
- Gratulacje Magna! - Wykrzyczał Luck z naprzeciwka, a Tobie wystarczyła dosłownie chwila, aby usnąć. Niebieskooki próbował uwolnić się z Twojego uścisku, ale nie dał rady. Z niepewnym uśmiechem położył się, obejmując Cię ramionami.
Dodatek:
- Magna, chce mi się pić. - Zaczęłaś rozpychać się na łóżku, czując potworny ból głowy. Mężczyzna nawet nie otworzył oczu, tylko przyłożył wolną rękę do twarzy. Na drugiej leżałaś Ty i zdrętwiała mu ona na tyle, że nawet jej nie czuł.
- Trudno. - Wymamrotał, na co podniosłaś się z oburzoną miną, zasłaniając biust kołdrą.
- Trudno?!
- Tak. Miałem być stanowczy. - Wyjaśnił w pół przez sen ze zmęczoną miną. Była dopiero szósta, ale przez pragnienie, nie mogłaś dłużej wyleżeć w miejscu. Pod wpływem gniewu kopnęłaś go, zrzucając z łóżka, przez co w końcu się rozbudził całkowicie zszokowany sytuacją.
- Nie mi baw się teraz w tsundere i idź po wodę. - Zarządziłaś podniesionym, stanowczym głosem, ale nie chciałaś krzyczeć w obawie przed Yamim. Spojrzałaś na twarz całkowicie zbitego z tropu maga, siedzącego na podłodze z niewinną miną. Dobrze wiedziałaś, co mu wczoraj nagadałaś, nie zamierzając temu zaprzeczać. Przewróciłaś oczami, nachylając się nad nim. - Masz zaliczkę. - Złączyłaś wasze usta, a on zrobił się czerwony, całkowicie drętwiejąc. Pomimo wszystko nie zaprzeczył, tylko pogłębił pocałunek, obejmując Cię po chwili.
- Czyli mnie kochasz? - Oderwał się od Ciebie, łącząc wasze spojrzenia, przez co się zarumieniłaś.
- Oczywiście, że nie. - Obroniłaś się natychmiastowo, nawet nad tym nie myśląc. Na twarzy Magny pojawił się grymas zażenowania, przez który głośno westchnęłaś, spuszczając wzrok. - No może. Zadecyduję, jak dostanę picie. - Odepchnęłaś mężczyznę od siebie, chowając się pod kołdrą, żeby przypadkiem nie widział Twojego zawstydzenia i rumieńca na twarzy.
Niebieskooki zaśmiał się, widząc tę reakcję. Zamierzał posłusznie przynieść Ci wodę, całkowicie zadowolony z tego, co zaszło. Jednak nie różniło was tak wiele.
♣
Next: William x Reader, a następnie Raia x Reader cz.2
Z MyDeathMarch obserwujemy się już od paru lat, a od kilku miesięcy za każdym wejściem w kanał informacyjnym, widzę, co robisz w środku nocy na angielskim Wattpadzie, dlatego postanowiłam ująć to w tym skromnym obrazku:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top