♣ Gauche x Reader - Obsesja ♣
Dla: Fucktheideals ❤
Komentarz: Moja przerwa od Wattpada była bardzo długa i mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o tej książce. Wracam do was z fanatykiem swojej siostry, ponieważ bardzo go lubię, a nie poświęciłam mu jeszcze żadnego opowiadania. Jeśli oglądaliście Naruto (a jest taka możliwość, bo ma pewne podobieństwa do Black Clover), to zapraszam was do fanfiction z tego uniwersum na moim profilu, jeśli lubicie sposób, w jaki piszę. A teraz już nie przedłużam i zapraszam do czytania ^^
♣
Wiele sąsiadek w Twoim wieku marzyło o ślubie z Magicznym Rycerzem. Często upatrywały sobie któregoś przedstawiciela zakonu i zbierały o nim informacje, a potem piszczały na jego widok, gdy tylko patrolował miasto lub najzwyczajniej robił zakupy. Też miałaś taki okres, lecz później patrzyłaś na swoje wcześniejsze zachowanie z zażenowaniem, pomimo to w dalszym ciągu uważając za zaszczyt związek z taką osobą. Jednak przeszło Ci to całkowicie, gdy poznałaś jednego z Czarnych Byków.
Na co dzień pomagałaś tacie prowadzić sklep z antykami, dzięki któremu nigdy nie mogliście narzekać na biedę. Twoja magia nadawała się do sztuczek iluzjonicznych, którymi lubiłaś się popisywać przed dzieciakami z sierocińca. Mogłaś ćwiczyć, wywołując zarazem uśmiech na ich krągłych buźkach, więc z czasem odwiedzałaś je regularnie. Pewna blondynka o imieniu Marie obdarzyła Cię szczególną sympatią. Cały czas o Tobie mówiła i w końcu ściągnęła na Ciebie uwagę jej starszego brata, Gauche'a. Na początku miał pretensje, że w ogóle z nią rozmawiasz, przez co niezbyt go polubiłaś. Wiedziałaś, że jest z najgorszego zakonu wśród Magicznych Rycerzy i wcale by Ci to nie przeszkadzało, gdyby zachowywał się normalnie. Zamiast tego wydziedziczony szlachcic kipiał z zazdrości, chcąc mieć swoją siostrę wyłącznie dla siebie. Mógł odwiedzać blondynkę tylko raz w miesiącu, lecz to zdecydowanie wystarczyło, aby napsuć Ci krwi. Marie wpadła w końcu na świetny pomysł, gdy po raz kolejny spytał się jej, co chciałaby dostać, kiedy znowu się zobaczą.
— Chciałabym, żebyś wziął z [Imię] ślub! — Wypowiedziała, kołysząc ramionami z promiennym uśmiechem na twarzy i niewinnym wzrokiem.
Nie wiedziałaś, co powiedzieć. Po usłyszeniu tego miałaś brać nogi zapas w obawie o własne bezpieczeństwo, gdyby Twój rówieśnik wybuchł szałem, ale on jedynie pokiwał głową, zaciskając usta z delikatnym rumieńcem na policzkach. Poklepał siostrę po głowie, odchodząc w kierunku miasta bez słowa pożegnania. Poczułaś wtedy, jak robi Ci się ciepło w środku. Znaliście się pół roku, co oznacza, że rozmawialiście sześć razy. Lubiłaś wymieniać się z nim trafnymi i dokuczliwymi ripostami. Samym słownictwem, czy tonem wypowiedzi sprawiał wrażenie inteligentnego, dzięki czemu zyskał u Ciebie duży plus. Oprócz tego miał dużo czakry oraz był przystojny, więc poczułaś się onieśmielona na samą myśl o takim zamążpójściu. Z zawstydzoną miną próbowałaś przekonać dziewczynkę, że związki tak nie działają, jednak on wziął to całkowicie na poważnie.
Następnego dnia stanął na Twoim balkonie z różą w dłoni. Dawno wybiła dwudziesta druga, dlatego prawie krzyknęłaś, gdy znienacka zapukał do drzwi z poważną miną i różowymi wypiekami na twarzy.
— Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?! — Wyszeptałaś, zastanawiając się, co pomyśleliby o tym Twoi rodzice.
— Po prostu to weź, dobra?! — Wyciągnął rękę z kwiatkiem, odwracając od Ciebie rozzłoszczony, lecz równocześnie zmieszany wzrok. Zdawał się mieć do Ciebie pretensje, jakbyś to Ty kazała mu tu przyjść, ale zostawiłaś to bez komentarza. Ze zdziwioną ekspresją przyjęłaś podarek, zastanawiając się, co zrobi dalej.
A zrobił całkowite, wielkie nic. Wszedł na poręcz balkonu i zszedł na dół, nie zamierzając się nawet żegnać. Nie chciałaś obudzić pół stolicy, dlatego za nim nie krzyknęłaś, zastanawiając się, czy naprawdę jest w stanie posunąć się do czegoś takiego tylko ze względu na siostrę.
To był dopiero początek.
Wkrótce mag luster składał Ci coraz więcej niespodziewanych wizyt. Nie działały na niego argumenty, że nie może udawać miłości do drugiej osoby, ponieważ dostał rozkaz od Marie. Często przyłapywałaś go, że za Tobą chodził i dostałaś od niego specjalne lustro, dzięki któremu mogliście się komunikować. Z czasem zaczęło się coś między wami zmieniać. Gauche zaczął dostawać krwotoków z nosa podczas waszych rozmów lub rzeźbił Cię w drewnie. Ty dowiedziałaś się o nim nieco więcej, co sprawiło, że przestałaś traktować go tylko jako zboczonego fanatyka swojej młodszej siostry. Imponowały Ci jego zdolności magiczne oraz krawędziowe podejście do pracy, jakie przejawiał. Z czasem zostawałaś zasypywana komplementami, a nawet przestał być zazdrosny o Twoją relację z blondynką. Był niczym książę z bajki, o jakim marzyły dziewczęta w Twoim wieku. Tylko szybko zaczęłaś dostrzegać jego wady.
Zaczęłaś budzić się w nocy, czując na sobie wzrok szatyna. Mówiłaś wprost, że przesadza ze swoimi odwiedzinami w środku nocy i powinien przestać, ale nie brał tego na poważnie. W końcu wchodził do Twojego pokoju, kiedy chciał tak jak tamtego wieczoru.
— Gauche, znowu tu jesteś? — Przetarłaś zaspane oczy, siadając na brzegu łóżka.
— Jak widać. — Odpowiedział ze skupioną miną, dłubiąc coś w kawałku drewna. Siedział na krześle w rogu pokoju, nie wyglądając, jakby wiedział, że robi coś nieodpowiedniego. Patrzyłaś na niego przez kilka dobrych minut, ale nic nie mówił ani nie robił nic innego. Uważałaś rówieśnika za przerażającego, chociaż mogłabyś się w nim zakochać, gdyby tylko zaczął nad sobą pracować. Obecnie zaczynałaś się go jedynie obawiać.
— Co ja mam z Tobą zrobić? Nie możesz mnie ciągle nachodzić. — Zaczęłaś w miarę delikatnie, licząc na jakąś reakcję z jego strony, której finalnie nie uzyskałaś. — Będę musiała porozmawiać w końcu z Twoim kapitanem. — Wypowiedziałaś to bez przekonania, bojąc się, jak na to zareaguje.
— Nie pozwolę Ci na to. Wystarczy mi już, że nie mogę widzieć się z Marie, kiedy chcę. — Prychnął z pogardą, wkładając sprzęt do rzeźbienia w kieszeń. Obdarzył Cię ciepłym, a zarazem niepokojącym spojrzeniem, przez jakie nie wiedziałaś, czy brnąć w to dalej.
— Tylko Ty byś nas najchętniej spędzał z nami cały czas... — Zasugerowałaś pół żartego, bo z drugiej strony musiałaś z tym coś zrobić. Obecnie bałaś się rozmawiać z ludźmi. Gauche chciał znać wszystkich z kręgu Twoich znajomych i nienawidził każdego mężczyzny, mającego czelność się do Ciebie odezwać.
Brązowooki nie zareagował na te słowa zbytnio emocjonalnie. Prawdopodobnie nawet nie przyjął ich do siebie. Podszedł do Twojego łóżka z delikatnym uśmiechem. Jego wzrok wskazywał, że na to, że był Tobą niezwykle zafascynowany, a w głowie snuł plany na temat waszej dwójki.
— Co w tym złego, jeżeli jesteście dla mnie ważne? — Spytał poważnym tonem głosu, przez co miałaś ochotę stamtąd uciec. Rzadko bałaś się go w ten sposób. Nigdy Cię nawet nie pocałował ani nie przytulił. Byłaś przez niego traktowana, jakby bał się naruszyć Twoją niewinność i czystość, dlatego gdy nachylił się do Ciebie, poczułaś nagły przypływ paniki.
— Już o tym rozmawialiśmy. — Starałaś się odgrywać pozory opanowanej, zastygając sztywno w miejscu.
— Kochasz mnie, [Imię]? — Złączył ze sobą wasze czoła, patrząc Ci bezpośrednio w oczy. Kiedyś prawdopodobnie odpowiedziałabyś pozytywnie, lecz teraz dostrzegłaś, że to tylko pogorszy jego obsesję.
— Obawiam się, że to, co czuję do Ciebie, mija się z tym, co Ty czujesz do mnie. — Skomplikowałaś odpowiedź, nie chcąc jednoznacznie zaprzeczyć i odsunęłaś się do tyłu, łapiąc dziewiętnastolatka za barki.
— Ale wciąż mnie kochasz na swój sposób, prawda? — Twoje słowa wcale do niego nie dotarły. Zdawał się całkowicie otumaniony swoim uczuciem.
— Może... — Nie wiedziałaś, która odpowiedź pogorszy stan chłopaka, dlatego jedynie spuściłaś wzrok, zabierając ręce.
— Cieszę się. — Odetchnął z ulgą, a z jego nosa poleciała krew, którą szybko wytarł. Po tym zdarzeniu wyszedł, zostawiając Cię z tymi sprzecznymi myślami.
Cierpliwość straciłaś dopiero w następnym tygodniu, kiedy robiłaś zakupy i 'przypadkowo' wpadłaś na niego, skręcając w niezatłoczoną uliczkę, żeby dojść do domu skrótem. Kiedy wasze oczy się spotkały, odwrócił się, próbując odejść z poważną miną, ale złapałaś go za ramię z dużą dozą pewności siebie.
— Znowu za mną chodziłeś. Nie kłam, że nie. — Powiedziałaś ostro, na co zareagował prychnięciem z nonszalanckim wyrazem twarzy, bez problemu uwalniając rękę z Twojego uścisku.
— Tym razem chciałem przeprosić, ale byłaś-
— Cały czas masz jakieś wymówki. — Nie dałaś mu dokończyć, co trochę go zdziwiło i spojrzał na Ciebie z bezradnością.
— Ale...
— Twoje zachowanie jest chore i nie wiem, co powinnam zrobić. — Odsunęłaś się od niego, bo nie wiedziałaś, jak zareaguje na te słowa.
Spodziewałaś się po nim dosłownie wszystkiego. Nawet, że byłby w stanie Cię skrzywdzić. Nie chciałaś wyglądać na przestraszoną, dlatego zachowałaś srogą minę, przelewając swój strach w dłonie, które zacisnęłaś na spódnicy. Nie miałaś z nim szans w starciu, gdyby nagle chciał potraktować Cię tak jak Twoich kolegów. Jednak Gauche nie postąpił nerwowo. Po chwili zastanowienia spuścił głowę, zagryzając dolną wargę.
— Naprawdę chciałem Cię przeprosić... Kiedyś na Ciebie zasłużę. — Wypowiedział chwiejnym głosem, po czym ruszył do przodu, przechodząc obok Ciebie bez słowa pożegnania.
Nie wiedziałaś, czy taka nagła decyzja była dobra. Magiczny Rycerz przestał się do Ciebie odzywać, a Ty już nie wyczuwałaś jego many w swoim otoczeniu. Trochę Ci tego brakowało, ale wiedziałaś, że tak będzie lepiej. Spotkałaś go podczas festiwalu, jednak minęliście się bez słowa i wtedy ostatecznie pogodziłaś się z rozpadem waszej więzi.
♣
Niedługo po tym stolica została zaatakowana, a wasz rodzinny sklep legł w gruzach. Tamtej nocy dałabyś wszystko, żeby szatyn był przy Tobie. Twoje prośby zostały wysłuchane, jednak nie w taki sposób, w jaki chciałaś. Ukryłaś swoich rodziców w iluzji za pomocą magii, biegnąc w stronę znajomej sylwetki, kiedy tylko go zauważyłaś. Podążał ze swoją siostrą w ciszy, wyglądając na kogoś pogrążonego w transie. Miałaś za mało many, aby utrzymywać swoje zaklęcia przez długi czas. Liczyłaś, że jako Magiczny Rycerz zapewni Ci niebezpieczeństwo, ale on spojrzał na Ciebie chłodnym wzrokiem, gdy tylko złapałaś go za ramię.
— Gauche, co tu się dzieje?! — Wasze oczy się spotkały i pierwszy raz w życiu spotkałaś się z taką nienawiścią wymalowaną na twarzy, której wpływem od razu zaczęłaś się wycofywać. Chociaż wyglądali jak oni, to od razu zrozumiałaś, że to nie Gauche ani nie Marie. Oboje mieli na twarzy czerwone tatuaże, a dookoła nich unosiła się złowroga aura, jaką wcześniej zamaskowali.
— Zajmę się tym, aniołku. Dobrze? — Wypowiedział niedbale, idąc za Tobą, gdy zaczęłaś uciekać, a blondynka pokiwała głową, ruszając z obojętną miną przed siebie.
Bezskutecznie próbowałaś znaleźć kryjówkę wśród ruin zburzonych budynków, ponieważ istota w ciele Adlai'a szybko Cię namierzyła i pochyliła się nad Tobą. Zanim zdążyłaś coś powiedzieć, elf zaczął Cię dusić. Rozpaczliwie ocierałaś plecami o zniszczony tynk, jednak nie miałaś szansy wyrwać się z tego uścisku. Twój oprawca zaczął głosić jakieś monologi o złej ludzkiej naturze, lecz przez brak tlenu nie zrozumiałaś w całości ani jednego zdania. Chwilę przed tym, jak miałaś już stracić świadomość, zobaczyłaś nad sobą prawdziwego Gaucha z przerażoną miną.
Brązowooki odzyskał na chwilę panowanie i puścił Cię czym prędzej. Nie wiedział, czy jest już za późno, ponieważ Drowa ponownie zawładnął jego ciałem, łapiąc się za głowę z obolałym wzrokiem.
— Wygląda na to, że będzie musiał zrobić to ktoś inny. — Usłyszałaś słowa, jakie wydobyły się z ust tajemniczej istoty, nie znajdując odwagi na otwarcie oczu. Słyszałaś, jak odchodzi, powoli łapiąc łapczywe oddechy.
Wtedy jeszcze nie rozumiałaś całej sytuacji. Gdy poczułaś się lepiej, odnalazłaś rodziców i razem znaleźliście kryjówkę w piwnicy jednego ze zniszczonych budynków. Ślady na szyi sprawiały Ci niesamowity ból, ale miałaś wrażenie, że Gauche chciał Cię chronić. Potwierdził tę tezę, próbując się z Tobą skontaktować. Usłyszałaś jego głos, wyjmując z torebki przy pasie lusterko, które od niego dostałaś. Zobaczyłaś go po drugiej stronie, jednak zanim zdążyłaś coś powiedzieć, przerwał połączenie.
♣
Stolica przetrwała i dzięki siostrze Teresie poznałaś znaczną część prawdy na temat minionych wydarzeń. Byłaś poniekąd dumna z postawy szatyna, ponieważ dał radę przezwyciężyć opętanie, abyś przeżyła. Chciałaś mu podziękować, chociaż nie odpowiadał na Twoje próby skontaktowania się z nim przez lusterko. W nadziei na ponowne spotkanie kręciłaś się w okolicach sierocińca, kiedy uwolniono Marie z więzienia. Szukałaś w złym miejscu, ponieważ on również pragnął z Tobą kontaktu, pomagając mieszkańcom w odbudowie miasta niedaleko Twojego domu. Najwidoczniej był zbyt dumny, żeby się do tego ot, tak przyznać. Gdy Cię zobaczył, uciekł wzrokiem, zakrywając twarz planem budowy, jakby liczył, że go nie rozpoznasz.
— Dziękuję, że go powstrzymałeś. — Podeszłaś do niego z nieśmiałym uśmiechem, splatając ręce za plecami. Gauche wbrew pozorom spędził kilka ciężkich tygodni, starając się nad sobą panować i naprawdę chciał odpowiedzieć miło, jednak wybuchł gniewem, gdy tylko spojrzał na Twoją szyję, widząc tam obszerne siniaki.
— Nie masz mi za co dziękować, idiotko. Prawie Cię udusiłem! — Wykrzyczał bez zdecydowania, brzmiąc, jakby chciał się rozpłakać. Wiedziałaś, że musi go męczyć sumienie, stąd to zachowanie.
— To nie Twoja wina. Plus nie zdążyłam Cię wcześniej pochwalić, że pracowałeś nad sobą. Przestałeś mnie też nękać. — Zauważyłaś wesoło, chcąc poprawić rówieśnikowi humor i dodać pewności siebie.
— Moja, bo powinienem o Ciebie dbać. Nigdy więcej nie pozwolę, żeby stało Ci się cokolwiek. — Zarzekł się z całkowitą powagą, a Ty stanęłaś na palcach i pocałowałaś go w policzek, na co całkowicie zamarł, otwierając usta ze zdziwienia.
— Traktuj to jako motywację, ale jeszcze raz przyłapię Cię na śledzeniu, to... — Chciałaś zabrzmieć poważnie, ale szatyn odleciał myślami do innego świata. Spotkałaś się z rozmarzonym wzrokiem chłopaka, a z jego nosa ponownie poleciała krew. — Ty mnie w ogóle słuchasz?
♣
Next: Yuno x Reader
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top