4.
Obudził mnie głupi telefon. Zaspana i zła na siebie, że przed snem nie wyłączyłam starego budziku do szkoły, delikatnie się podniosłam i chwyciłam komórkę w dłoń, po czym wykonałam zamaszysty rzut nim w stronę. Wtuliłam się w poduszkę, ale mój mózg zaczął analizować, że nie usłyszałam dźwięku uderzenia czarnego urządzeń.
-Dzień dobry!-Krzyknął, po czym przechylił kubek z lodowatą wodą, która szybko trafiła pod koszulkę i zaczęłam odczuwać niemały dyskomfort.
-Nie żyjesz Barton!-Szybko wstałam i próbowałam wytrzepać kostki lodu spod piżamy.
-Julia spokój.-Próbował mnie uciszyć. Spojrzałam na niego z chęcią mordu.
-Mów puki jeszcze żyjesz.-Odparłam, gdyby to nie był Clint to już dawno bym się wydarła. Z Laurą nie raz przyjeżdżali do moich rodziców.
-Można by reszcie trochę uprzykrzyć życie.-Słysząc to spojrzałam się na niego krzywo.
-A co będę miała z tego?-Spytałam mając nadzieje, że coś zyskam za pomoc.
-Zapasy słodyczy mogą być?
-Dobra.-Zgodziłam się szybko.
Na początku chodziliśmy po pokojach, budziliśmy ich wodą oraz klaksonem. Złość naszych współlokatorów była nie do opisania. Najbardziej bałam się Bannera, który trochę zzieleniał.
Szybko wybiegaliśmy z pokojów, kiedy już się otrzeźwieli. Potem za karę musieliśmy zrobić śniadanie, ale dobrze że, nie przemyśleli tego bo do kawy dosypaliśmy soli, a do jajecznicy trochę za dużo pieprzu.
Thor złapał mnie i przerzucił przez ramie, pchając drugą ręką Clinta prosto. Wrzucił nas do sali treningowej i nas tam zamknął.
Na początku zrobiliśmy kilka kółek. Znaczy Clint robił a ja mu przeszkadzałam.
-Strzelałaś kiedyś z czegoś, na przykład z łuku?-Zaproponował siadając obok. Złapał za wodę i zaczął pić.
-Chodziłam kilka lat temu na strzelnicę z tatą.-Przypomniały i się lata kiedy jeszcze żył. Poczułam małe ukłucie w sercu, ale próbowałam nie dać poznać po sobie.
-Stark mówi, że cię wyrzucili ze szkoły, ale nie mówił jak Angel i Lucas zginęli. Przepraszam, że cię o to pytam, ale co się stało dokładnie?
-Dwa lata temu lecieli samolotem na spotkanie służbowe. Byli akurat nad Sokolovią. Wtedy Ultron strzelił w samolot, gdzie byli rodzice.-Odpowiedziałam, pociągając nosem co chwilę, ale starałam się nie rozpłakać. Barton usiadł i objął mnie. Zaczął głaskać po głowie.
-Spokojnie.-Mówił. Pierwszy raz od kilku lat czuję się tak, że znów mam rodzinę.
Gdy wreszcie uspokoiłam się Clint zaproponował mi zawody w strzelaniu. Pierwsze dwa strzały asekurował mnie.
-Dobrze teraz naciągnij cięciwę, wyceluj i puść.-Szepnął mi do ucha.
Złapałam sznurek w dłonie i odchyliłam rękę w tył. Wstrzymałam oddech, po czym puściłam, trafiając wreszcie w środek.
-Wreszcie!-Wydarłam się i przybiłam piątkę z blondynem, który cieszył się chyba bardziej ode mnie. Zazdroszczę jego dzieciakom takiego ojca.
-Ej dzieci obiad!-Zajrzała do sali Natasha. Odłożyłam łuk na miejsce i pozbierałam strzały, po czym poszłam z Bartonem do kuchni, która była połączona z jadalnią oraz salonem.
-Barton a nauczysz mnie kilka ciosów?-Spojrzałam na niego, zajmując miejsce.
-Zjemy coś i możemy iść.-Odparł biorąc sobie jedzenie z cateringu. Kiwnęłam głową i wzięłam pierwsze lepsze pudełko z makaronem. Zjadłam szybko, po czym wróciliśmy na salę. Uczył mnie jak się mam rozciągać codziennie, co ma poprawić jakość wykonywanych uderzeń.
-Mam paczkę!-Wydarł się Parker, wbiegając do sali.
-Co to?-Spytał się Clint, spoglądając na nas podejrzliwie.
-Moje rzeczy od koleżanki. Peter chodź pomożesz mi je rozpakować, dziękuję Barton.-Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił, po czym poszłam z Parkerem do mojego pokoju.
Położył karton na biurku. Chwyciłam za nożyczki i szybko przecięłam taśmę. Odsłoniłam jakąś małą walizkę. Nacisnęłam mały czerwony przycisk. A naszym oczom ukazał się bordowy kostium wraz z maską.
-Wooo...-Zaparło nam dech w piersiach.
-Wygląda jak w komiksie.-Stwierdziłam, przesuwając po materiale ręką, który był bardzo śliski.-Cudowny.-Dodałam, dalej się nie mogąc napatrzeć.
-Wygląda kozacko.-Wydusił z siebie.-Fascynujące jest to, że dokładnie go odwzorowano, co nie było łatwo.-Zaczął oglądać maskę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top