33.

-Ale to jest niebezpieczne.

-Na moją odpowiedzialność.-Usłyszałam kawałek rozmowy. Kiedy się odwrócili, szybko się wyprostowałam i spojrzałam na paznokcie. Nie chciałam by wiedzieli, że podsłuchiwałam. 

-Masz wolną rękę. Znaczy po części. Możesz chodzić po budynku, ale ucieczka, czy choćby przekroczenie linii wyjścia, zostanie surowo ukarane.-Wytłumaczył mężczyzna. 
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, dziękując mu za to. 

-Jeśli chociaż spróbujesz coś wywinąć zamkniemy cię w pudle i nigdy już z niego nie wyjdziesz.-Wycedziła przez zęby. Spojrzałam przestraszona na Flaga, którego w ogóle nie ruszyła jej groźba.
Kiedy poszła, odruchowo przytuliłam mężczyznę, któremu byłam cholernie wdzięczna. 

-Dzięki.-Wtuliłam się w jego koszulkę. 

-N-nie ma za co.-Był trochę spięty, poklepał mnie w plecy.-Już starczy młoda.-Prychnął rozbawiony.-Będzie dobrze.

-Czemu zawsze młoda...-Zacisnęłam szczękę. Nie lubiłam jak osoby patrzą na mnie przez pryzmat mojego wieku. A szczególnie jak to robi kapitan...

-Jak to wszyscy?-Spytał, na co wzruszyłam ramionami.-Pewnie ze względu na to, że jesteś młodsza od nich, logiczne.-Szłam dalej się zastanawiając.-To tu. Masz kartę.-Podał mi biały kawałek plastiku i pokazał, aby ją przyłożyć. Weszłam do pomieszczenia. Był tu mały magazynek oraz spory warsztat. Był również tak jakby mini salon, gdzie poszedł Flag.

-To jest tak jakby twój pokój, za tamtymi drzwiami masz sypialnię i łazienkę. A tu jest moja część.-Pokazał na mini salon. Myślałam, że dostanę więcej swobody, ale pokój z umięśnionym żołnierzem nawet mi odpowiadał.

-Dobra...-Mruknęłam tylko. Podeszłam do komputerów i zaczęłam podłączać się do interfejsu Tonego i tworzyć podobny system do Friday. Nazwałam go JK (dżejkej, przepraszam za tą nazwę, ale miałam 14 lat jak to wymyślałam).
Złapałam za jeden z krótkich karabinów maszynowych. Nie byłam jakoś bardzo umięśniona, więc wolałam nie targać ze sobą 14 kilogramów. 

Pracowałam nad dość długo i pewnie robiłabym to dłużej, ale Flag uznał, że jestem za młoda, aby jednej nocy nie przespać. Mściciele się nawet nie interesowali, ile śpię.

-Daj jeszcze pięć minut.-Machnęłam ręką by odszedł ode mnie. 

-Bawiłaś się już siedem godzin jest druga w nocy.-Ja zrobiłam taką minę WTF. "Bawiłaś się?!. Ja pracowałam nad czymś ważnym, a on kuźwa leżał na kanapie, oglądał tv i coś przeglądał. Ja wykonałam prototyp i podrobiłam pracę Tonego, któremu zajęło konstruowanie sztucznej inteligencji przez prawie pół życia. I on to nazywa zabawa? Co za cham, że tak nazywa ciężką pracę. On nawet nie pofatygował się planowaniem misji. 

-Dosłownie pięć minut.-Odparłam, nie odrywając wzroku od ekranu.

-Jestem żołnierzem, a to prosty rozkaz. Mam sam cię zanieść do sypialni?-Zaśmiał się. Spojrzałam się na niego dwuznacznie. W sekundzie opadły mi nerwy. Jeśli tak to chce wynagrodzić...-Idź spać jutro wybieramy się na misję samobójczą.- Westchnął, myślał chyba, że tego nie usłyszałam. Mruknęłam na odchodne "dobranoc" i poszłam się położyć.
Rzucałam się po łóżku. Myślałam nad tym co będzie jak jutro faktycznie zginę. A pragnęłam jeszcze tyle zmienić. Mój żywot jeszcze nic pożytecznego nie wniósł na ten świat. Przyrzekłam sobie, że jeśli dotrwam powrotu do domu, spróbuję coś zmienić na lepsze oraz chciałabym porozmawiać wreszcie ze Stevem, o tym jak bardzo mnie denerwuje i jak bardzo to lubię. Miałam do siebie pretensje, że traktowałam go tak podle.  
Leżałam tak całą noc, gapiąc się w sufit i planując co zrobię jak dożyję kolejnego tygodnia.  

-Julia wsta... Jak długo nie śpisz?-Usłyszałam głos żołnierzyka. Chyba mam słabość do facetów z wojska. 

-A która jest godzina?-Spytałam się i tak bez sensu, ale chciałam zobaczyć jego zdziwienie.

-Tak około 7.-Odparł, spoglądając na zegarek na nadgarstku.

-No to...-Udawałam jak liczę.-W ogóle nie spałam.

-Wstawaj o 10 poznasz nowych kolegów.-Westchnął na odchodne. 

-No to pora na przygodę.-Szepnęłam sama do siebie, siadając na łóżku i przeczesując dłonią włosy. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top