16.
-Dzień dobry jest godzina 9:00.-Obudziła mnie sztuczna inteligencja przy okazji odsłaniając okna. Spojrzałam w bok, gdzie nie było już Barnesa. Westchnęłam, miałam nadzieję na romantyczny poranek, ale chyba za dużo oczekiwałam.
Poszłam do łazienki, aby się odświeżyć. Wyszłam wycierając jeszcze mokre włosy i usiadłam przed szafą. Chwyciłam czarny sweter oraz spodnie z łańcuchem, po czym udałam się zaspana do kuchni. Przy blacie siedział Tony. Przeglądał akurat wiadomości.
-Cześć.-Spojrzał się na mnie podnosząc kubek, po czym upijając z niego czarny napój.
-Co tu tak pusto?Aż dziwnie.-Zauważyłam. Odgarnęłam włosy do tyłu otwierając lodówkę, szukając czegoś do jedzenie.
-Połowa na misji, połowa musiała lecieć do Nicka. Znowu ciąga ich po jakiś zebraniach.
-A B...
-A twój żołnierzyk jest na misji.-Zaśmiał się. Próbował udawać, że nie przeszkadza mu te pytanie, ale dalej było słychać, że nie jest do niego dobrze nastawiony. Cały czas chował do niego uraz.
-Czemu nikt mnie nie obudził, umawialiśmy się, że też będę jeździć na akcje.-Zmarszczyłam brwi. Obiecali mi.
-Nie wiem, ale jeśli chcesz możesz ze mną jechać na wykład prowadzony prze mnie.-O nieee na to mnie nie zaciągniesz.
-Chyba spasuję, bo zasnę.-Uśmiechnęłam się niewinnie. Cenię swój czas, więc nie chce mi się patrzeć jak brunet popisuje się przed studentami, którzy szaleją za Starkiem.
-Parker będzie.-Dodał, mając nadzieję, że zmienię zdanie.
-To tym bardziej nie mam ochoty.-Mruknęłam pod nosem. Nie rozmawiałam przez długi czas z Peterem. Kocham Jamesa, ale brakuje mi go. Nie był tylko moim chłopakiem, a najlepszym przyjacielem.
-Dobra ja lecę, uważaj na siebie.-Pocałował mnie w głowę, a następnie wyszedł. Mogłam wreszcie dać upust swojemu zdenerwowaniu. Gadałam do siebie oburza, co chwile klnąc.
Wkurzyła mnie trochę reszta. Brakowało mi dreszczyku emocji oraz adrenaliny na misjach. Wracałam nieraz z ranami, ale robiłam coś dla świata.
Wzięłam redbulla z lodówki i postanowiłam jechać do Nicka, aby przyjąć ofertę pracy dla niego. Nudziło mi się już siedzieć bezczynnie. Zjechałam windą do garażu, wzięłam kluczyki do mojego auta. Zapięłam pasy, a następnie wjechałam na ulicę miasta. Po dojechaniu do bazy Tarczy, miałam wielką ochotę ucałować ziemię, bo po kilku korkach i darciem się do ludzi jak jeżdżą miałam dość siedzenia w samochodzie. Weszłam do siedziby. Podeszłam do sekretarki.
-Dzień dobry. Gdzie znajdę tutejszego kapitana? Taki łysy, wiecznie niezadowolony oraz bark jednego oka.-Kobieta spojrzała się na mnie, cicho się śmiejąc pod nosem.
-Na 5 piętrze ma teraz zebranie.-Podziękowałam jej i udałam się na 5 piętro. Kiedy wyszłam akurat wpadłam na grupkę moich współlokatorów. Zmierzyłam ich wrogim spojrzeniem.
-A ty nie w domu?-Spojrzał się zdziwiony Steve. W sumie bardzo ładnie strój mu modeluje tyłek. Takie dwie bułeczki, ale dobra myślmy trzeźwo.
-Nie, nie widać? Mam sprawę do Nicka.-Burknęłam i ich ominęłam, odwróciłam się jeszcze delikatnie, aby spojrzeć na tył Rogersa.-Dobry Fury.-Podeszłam do jego biurka. Kładąc podpisane dokumenty.
-Co cię do mnie tu sprowadza?-Spojrzał się na mnie tym jednym okiem.
-Chciałam porozmawiać o twojej propozycji.
-Dzwonię do ciebie, gdy tylko coś się zdarzy, najczęściej pracujesz sama i będą się zdarzały misję na dłuższe terminy. Jeśli jakaś cię przerośnie, musisz mnie jak najprędzej powiadomić i wysyłamy tam specjalne jednostki.
-A sprzęt i treningi?
-My załatwiamy ci wszystko to co chcesz, a jeśli chodzi o treningi to jesteś już umówiona do specjalistów, którzy przeprowadzą z tobą krótką rozmowę, dostaniesz dietę i ćwiczenia.
-Dobra mam tylko jeden warunek naszej współpracy. Nie chcę, aby Avengers wiedzieli o wszystkim. Wciśniesz im jakiś kit, że treningi nowych kadetów, czy coś.-Pirat się zgodził się na to. Wypchnął na rozmowy do dietetyków oraz trenerów. Dostałam wszystkie plany ćwiczeń, które dało się przeżyć, ale jak spojrzałam na to co mogę i nie mogę jeść, byłam podłamana. Zbyt bardzo kocham słodycze, aby je całkowicie odstawić.
Zrobili mi potem przymiarki na jakiś skafander. Projekty mam dostać wieczorem.
Poczułam po chwili jak wibruje mi telefon.
*Od Bucky*
Gdzie jestes?
Schowałam go z powrotem do kieszeni, olewając wiadomości od mężczyzny. Kiedy dokończyli mnie mierzyć, wróciłam do domu. Udałam się do pokoju mojego chłopaka. Zapukałam po czym weszłam nie czekając na odp, jak on często robił.
-Gdzie byłaś?-Podniósł brew. Przyciągnął mnie, żebym usiadła mu na kolana.
-U Nicka, musiałam z nim porozmawiać. Jak na misji? Szybko wróciliście.-Zmieniłam temat.
-Fałszywy alarm.-Jedną ręką zaczął gładzić moje udo, zaś drugą przyciągnął mnie do siebie, wpijając się w moje usta.
-Pięknie wyglądasz.-Odparł i się uśmiechnął w taki sposób, że nogi miałam jak z waty.
-Steve, ale pięknie wyglądasz.-Odwróciliśmy się w stronę Sama i Rogersa, którzy nas parodiowali. Pasowaliby do siebie.
-Mmmmm Sam ty też.-Odparł, blondyn piskliwym głosem.
-Ile wy tam stoicie?-Oblałam się rumieńcem. Czułam się jakby bracia mnie nakryli.
-Od początku waszej rozmowy i miziania się. Ubierajcie się kochasie i idziemy na miasto.-Powiedział Sam po czym ulotnił z Kapitanem, śmiejąc się pod nosem.
-Pójdę się przebrać.-Oznajmiłam z burakiem na twarzy. Ubrałam się w czarną, krótką spódniczkę oraz opinającą bluzkę z dekoltem. Poprawiłam makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Zeszłam na dół, gdzie czekali.
-Mhmm jacy przystojniacy.-Zaśmiałam się, każdy z nich oprócz Lokiego, byli ubrani w czarne spodnie i białą koszulę. Wyglądali przezabawnie. Złapałam Jamesa za rękę, po czym pocałowałam w policzek. Czarnowłosy asgardczyk musiał się, aż odwrócić. Kipiał zazdrością. Na imprezę dotarliśmy taxi, żeby móc się w spokoju napić oraz odprężyć.
W klubie wszyscy się dobrze bawili, oprócz mnie i samotnie siedzącego boga kłamstw. Wzięłam swoją cole i usiadłam obok czarnowłosego.
-Jak ci życie mija?-Zapytałam, spoglądając na znudzoną twarz.
-Wolałbym siedzieć w moim pokoju i czytać, widzę, że ty chyba też.-Odparł, na co kiwnęłam głową.
-Nie mój dzień na balowanie, a po za tym nie mam tematów z resztą.
-A twój żołnierzyk?
-Zajęty jest, rozmawia z Rogersem i Samem, odnośnie misji. Mnie nie biorą od dłuższego czasu, więc nie orientuję się.-Westchnęłam.-A poza tym jego i tak chyba bardziej interesuje ta barmanka.-Wskazałam palcem na jasnowłosą.
-Może chcesz wrócić do domu?-Zaproponował na co się zgodziłam. Wzięłam torebkę i powiedziałam Barnesowi, że źle się czuję. Wyszłam z Lokim z klubu.-Teleportować nas czy chcesz się przejść?
-Przejdźmy się, jest ładny wieczór.-Zdjął marynarkę i założył mi na plecy.-Dziękuje.-Uśmiechnęłam się. Jaki dżentelmen z niego.-Będę pracować dla Nicka.-Odparłam na wdechu. Jesteśmy przyjaciółmi i nie chcę mieć przed nim żadnych tajemnic.
-Mówiłaś już Jamesowi?-Pokręciłam przecząco głową.
-Jak się zapyta to powiem.
-Uważaj tam na siebie, nie będzie mi się chciał cię składać do kupy.-Spojrzał z troską.
-Przynudzasz.-Prychnęłam z rozbawieniem. Uważałam jego słowa za bardzo słodkie.
-Aha, choć lepiej się napić w spokoju, bo głupoty gadasz.-Pociągnął mnie do bazy. Usiedliśmy na tarasie, okrył mnie kocem, po czym przyniósł nam drinki. Taki wieczór mi się podoba.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top