10.
Kiedy skończyło spotkanie wszędzie huczało o mnie, z czym nie czułam się najlepiej. Szybko zatęskniłam za czasami, kiedy byłam wolna medialnie.
-Witam szanowną Stark.-Usłyszałam głos Nicka.
-Witaj piracie.-Uścisnęłam jego dłoń, przywdziewając sztuczny, przesłodzony uśmiech.
-Kiedy będziesz miała jakieś chęci na agentkę to zapraszam do mnie.-Kiwnęłam głową i podziękowałam. Chciałam posiedzieć jeszcze na imprezie, ale zaczynałam się coraz słabiej czuć, było wynikiem długiego stresu oraz dużej ilości kawy.
-Wybaczcie, ale potem do was dołączę muszę.-Mruknęłam słabo. Kiedy wstałam musiałam się szybko złapać czegoś bo przed oczami zaczęły tańczyć mroczki.
-Odprowadzę cię, żebyś niezemdlała po drodze.-Oznajmił Buck, łapiąc mnie szybko w talii. Kiedy zniknęliśmy im z pola widzenia, wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Otworzył szeroko okno, aby dostarczyć świeżego powietrza.-Co ci się stało?-Spytał, kładąc się jak ma ostatnio w zwyczaju na moje uda, twierdząc, że to jest jedyne miękkie miejsce jakie posiadam, pomijając jak to dziwnie brzmi.
-Stres.-Mruknęłam.-Co myślisz, abym wstąpiła do TARCZY?-Zmieniłam temat. Chciałam poznać jego zdanie.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, ale będę cię wspierał jeśli to zrobisz.-Pocałował moją dłoń. Zarumieniłam się delikatnie.
Moje powieki zaczęły być ciężkie. Nie opierałam się zmęczeniu i oddałam się w objęcia Morfeusza.
Obudziłam się pod wieczór. Bucky musiał mnie przykryć, bo leżałam pod kołdrą. Kiedy ruszyłam się nagle, ból głowy dał o sobie znać. Poszłam szybko do kuchni przetrząsając szafki w poszukiwaniu ratunku i ukojenie bólu.
-Co ci się stało?-Spytał Clint. Cała grupa siedziała sobie trzymając w rękach swoje trunki, albo grali w bilard, jak kiedyś w Stark Tower.
-Słabo się czuje.-Mruknęłam i wzięłam z lodówki RedBulla i popiłam nim paracetamol, po czym dosiadłam się do towarzystwa. Oparłam się o ramię Barnesa. Czułam jak się cały spina, nie bez powodu, bo czułam wzrok innych, ale kiedy Stark odchrząknął, każdy poodwracał głowy, a brunet się rozluźnia.
-Nie powinnaś tego pić.-Oznajmił i zabrał mi z ręki energetyka. Prychnęłam, po czym poszłam po drugiego. Spojrzał się na mnie z niezadowoloną miną.
Resztę wieczoru spędziliśmy w miłej atmosferze, tak jak kiedyś. Gdy wróciłam do pokoju zaczęłam z ciekawości patrzeć na cenę wieży Avengers. Może mój portfel nieco by zubożał, ale nie byłoby aż tak źle.
-Co robisz skarbie?-Położył się obok mnie Barnes. Kiedy przez dłuższy czas mu nie odpowiadałam, wkurzył się i zabrał mi tablet, chcąc zobaczyć co tak dokładnie oglądam.
-Chcesz z powrotem to kupić?-Domyślił się.
-Patrze tylko. Czemu mi wszystko mi dziś zabierasz?-Próbowałam sięgnąć po urządzenie. Wyłączył je i odłożył na szafkę po jego stronie. Uśmiechnął się i mnie pocałował, pieszcząc moje usta.-Wiesz, że idziesz ze mną na zakupy bo mi obiecałeś.-Przypomniałam mu.
-Niee błagam.-Jęknął, opadając na materac.
-Obiecałeś mi.-Zrobiłam obrażoną minę i odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jak obejmuje mnie w tali przyciąga do siebie.
-Dobrze już dobrze. Pójdę z tobą jutro.-Pocałował mnie w szyję i w tulił się w jej zagłębienie, gdzie mam obojczyk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top