ᴅᴇᴋᴜ

Myślałeś, że od zawsze wypełniał mnie gniew?

Głupi Deku, już nie pamiętasz czasów naszego dzieciństwa, gdy wspólnie spędzaliśmy każdą, wolną chwilę?

Zmieniałem się stopniowo, choć tego nie widziałeś, wtedy gdy twoje zielone spojrzenie odrywało się od mojej twarzy, zauważając otaczających cię ludzi. To właśnie silne uczucie zdrady towarzyszyło mi za każdym razem, gdy się ode mnie oddalałeś.

Ile bym dał, żeby ponownie zobaczyć fascynację moją osobą, w tych pięknych oczach.
Nie masz pojęcia, jak byłem wściekły, gdy mnie ignorowałeś.
Nie przespałem stanowczo za dużo nocy, rozmyślając jak wyrazić swoje zirytowanie, spowodowane twoimi nowymi znajomościami.
Odczuwałem satysfakcję, gdy patrzyłeś na mnie z wyrzutem, byłem szczęśliwy odkrywając, że zapisujesz najdrobniejszy fakt o mnie w swoim notatniku, a także czerpałem radość z dużych, słonych łez, które wylewałeś, ponieważ byłem ich powodem.

Kiedyś liczyłem się wyłącznie ja i chciałem, żeby tak było zawsze.
Nie chciałem być bohaterem, nigdy nie wykazywałem się heroicznymi czynami, czy dobrymi cechami, ale ty usilnie próbowałeś wmówić mi, że mogę się nim stać i że możesz mnie w tym przewyższyć.

Dlaczego?

Z jakiego powodu chciałeś znaleźć się na moim miejscu, nie wiedząc absolutnie nic o obowiązkach bycia numerem jeden.
Jako twój pierwszy przyjaciel, byłem zobowiązany pozostać na tym zaszczytnym miejscu, w trakcie gdy ty powinieneś spełnić swoją rolę i zawsze śledzić mnie spojrzeniem, zachowując odpowiedni dystans, tak byś nie przeszkadzał, w próbach zaimponowania ci.

Wyłącznie mój, jesteś kimś kto ma adorować nikogo innego poza mną, więc powiedz, czemu tak bardzo się wzbraniasz przed tymi obowiązkami?
Nie jesteś mi czegoś winien, gdy przez tyle lat starałem się tylko dla ciebie?

Wszyscy, na których błędnie ci zależało po ciebie nie przyjdą, bo z nieukrywaną przyjemnością paliłem ich ciała.
Napawałem się odorem dymu, który wypełniał moje płuca, barwiąc je czarnym kolorem.
Hej, Deku.
Nie trać przytomności.
Przyznaj, że jestem twoim numerem jeden, zwłaszcza teraz, gdy nikogo nie masz.
Powiedz to, zanim pozwolę ci się przede mną wykrwawić.
Jeżeli nie zasługuję na to piękne, zaszklone spojrzenie, to nikt nie może na nie liczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top