III
Po lekcjach rozemocjonowany Austin poszedł do domu razem z Nathanem, a przez całą drogę wyższy szedł mocno skołowany. Nie wiedział jak ma z tym wszystkim żyć, jak zaakceptować fakt, że teraz jego kuzyn będzie spotykać się z głupim rudzielcem, który wcześniej próbował ukraść mu chłopaka... Chociaż narazie miała to być tylko jedna randka, która jeszcze nic nie znaczyła, to szkolny napastnik i tak się martwił... Zresztą to już nawet nie chodziło o głupiego Noah, tylko o samego Austina. Przecież... To było jeszcze dziecko, które ledwo zaczęło naukę w liceum. W poprzedniej szkole naśmiewano się z niego, popychano, w skrócie był największą ofiarą tam, a szczególnie we własnej klasie. Wszyscy wytykali mu najmniejszy błąd czy wadę w wyglądzie, a on był zbyt słaby, żeby się obronić... To między innymi dlatego rodzina zdecydowała, że lepiej będzie, jeśli chłopak przeniesie się gdzieś indziej, a najlepiej zmieni w ogóle całą okolicę... I tutaj na pomoc przyszła ciocia oraz starszy kuzyn, którzy bez jęknięcia przyjęli Austina do siebie. Zresztą Nathan zawsze, będąc blisko młodszego brata, bronił go przed resztą i opiekował się nim, jakby byli rodzonymi braćmi... W końcu Nathan był jedynakiem, a dzięki Austinowi mógł się trochę wykazać jako starszy brat... I właśnie dlatego teraz tak przeżywał, że chłopak ma wejść w jakąś relację romantyczną. Szczególnie, że wyraźnie widział ekscytację, a jednocześnie stres w swoim kuzynie, który aktualnie nie widział nic poza tym słynnym Noah. Gdzieś tam w głębi duszy to wydało się urocze Lee, ale z drugiej strony był w pełnej gotowości, jeśli ten rudy pajac zerwałby uśmiech z niewinnej twarzy Austina.
Gdy dwójka wróciła do domu, niższy brunet natychmiast pobiegł do siebie i od razu zaczął się szykować. Musiał przecież być idealny dla swojej randki, a zależało mu, żeby zrobić wrażenie na rudowłosym. Tymczasem Nathan opadł na kanapę w salonie i westchnął ciężko, spoglądając w ścianę. Więc na Austina też przyszedł czas, zaczął dorastać... Ale co mu odbiło do głowy, żeby zakochiwać się akurat w Noah, który miał kompletnie inny temperament, nie pasował do kruchego i uległego bruneta... A może to właśnie dlatego, że Johnson charakteryzował się tak silną osobowością, to śniadoskóry lgnął do niego niczym ćma do światła. Zuchwały Noah błyszczał dzięki swoim najlepszym cechom, a delikatny Austin chciał się grzać w jego jasnym blasku.
Minęło trochę czasu, a Martinez wciąż siedział w swoim pokoju. Zaniepokojony, a raczej zestresowany Nathan szybko pobiegł do chłopaka do pokoju i wszedł bez pukania. W końcu Austin nie powinien mieć przed starszym bratem żadnych tajemnic ani nic...
Gdy tylko przeszedł przez framugę, niemal od razu zauważył widok, który wprawił go w niemałe zakłopotanie. Austin właśnie leżał plecami na łóżku i patrzył w sufit z zagadkową miną, ale, gdy zorientował się, że Nathan wszedł, natychmiast wstał i usiadł, jakby nic.
- Coś... się stało..? - spytał słabo Austin, próbując ukryć coś przed starszym.
- To ja powinienem spytać ciebie... - rzekł Nathan, podchodząc do chłopaka, obok którego usiadł i wciąż na niego uważnie patrzył - Nie cieszysz się, że idziesz na randkę z Noah?
- Czemu o to pytasz... - zmartwił się.
- Nie wyglądasz na zadowolonego... Masz wątpliwości?
- Mhm... - pokiwał głową, spuszczając wzrok w dół. Westchnął - Dlaczego Noah miałby umawiać się z kimś takim jak ja...
- To znaczy z kim? - zaśmiał się ciepło, aby dodać mu otuchy.
- Przecież wiesz...
- Niczego ci nie brakuje, Austin - wsunął dłoń w jego włosy i je trochę poczochrał pieszczotliwie - Jesteś mądry, uroczy...
- I mały bezbronny...
- Oj, Austin, Austin... - pokręcił głową pobłażliwie - To nie wszystko...
- Co, jeśli Noah wcale mnie nie lubi, tylko chce się ze mnie ponabijać? Z moich uczuć... Z tego, że podobają mi się chłopcy... - był jeszcze bardziej zmartwiony.
- Jemu też, Austin, o to się nie martw...
- Skąd wiesz? - spojrzał na niego błagalnie.
- Ja... - skrzywił się, przypomniawszy sobie tamte przepychanki z Noah, ale zaraz ułożył usta w przyjazny uśmiech - Yyy, po prostu to wiem. I wiem, że cię lubi.
- Mówił ci?
- Nie... - zaśmiał się skołowany przez to niedorzeczne pytanie. Nathan był ostatnią osobą, której rudowłosy by się spowiadał ze swoich spraw sercowych - Po prostu mam to przeczucie...
- Przeczucie to wiesz... - burknał zmartwiony.
- Ejj! A co to ma być, Austin? - nagle złapał go za ramiona motywująco - Nie czas na załamywanie się! Musimy zrobić tak, żeby się tobą zachwycił! Tak?
Brunet niepewnie pokiwał głową, wciąż nie do końca przekonany co do spotkania z Noah. Nie czuł się godny spotkania z chłopakiem, chociaż ten dawał wyraźne znaki, że chciałby gdzieś zabrać młodszego...
Nathan na chwilę wyszedł z pokoju, żeby za chwilę wrócić z jakimś pudełkiem i grzebieniem, i tak też usiadł przed bratem. A ten spojrzał na starszego z niepewnością i obawą:
- Nathan, co to jest...
- Guma do włosów - odpowiedział spokojnie, ale zaraz dodał, widząc jednoznaczny wzrok śniadoskórego - Spokojnie... Nic ci nie będzie... - nie tracąc czasu, już nałożył produkt na palce, a potem zaczął układać włosy młodszemu.
- Co ty robisz? - spytał przerażony.
- Robię ci włosy, przestań się wiercić... - syknął, mrużąc oczy ze skupieniem.
Niedługo potem Nathan skończył, a widząc swoje dzieło, aż uśmiechnął się zadowolony. Austin jednak odczytał to mylnie i zmartwił się jeszcze bardziej, czując, że kuzyn się z niego nabija.
- Nie rób takiej miny, Austin! - posłał mu znów śmiech, rozczulając się nad przejęciem młodszego - Teraz jesteś śliczny.
- Myślisz, że spodoba się Noah? - spojrzał na niego z nadzieją w oczach.
- Jeśli nie, to chyba jest ślepy - puścił mu oczko porozumiewawczo, na co ten aż uśmiechnął się.
Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi, na co Austin aż podskoczył z wrażenia, a Nathan jedynie spojrzał w kierunku drzwi. Niewiele myśląc, poklepał brata po ramieniu i poszedł prosto na sam dół, aby otworzyć jakiemuś z pewnością przegrywowi.
Gdy tylko pociągnął w swoją stronę, jego entuzjazm natychmiastowo zniknął na widok wystrojonego rudzielca z tym jego głupim uśmieszkiem na tej jego głupiej mordzie jak twierdził Nathan. A wystarczyła chwila, żeby brunet wyczuł od Johnsona mocne perfumy, zupełnie inne niż te codzienne. Teraz pachniał zdecydowanie za bardzo, przez co brunet chwilę stał obok niego, aż zaczął niekontrolowanie kaszleć i dusić się.
- Stary... - Lee ledwo co z siebie wydusił, opierając się o framugę - Ty się w tym kąpałeś czy wylałeś na siebie całe wiadro tego gówna...
- Wybacz - rzekł rudowłosy dosyć cynicznym głosem - Gdybym wiedział, że jesteś taki delikatny, nie przychodziłbym po Austina tutaj.
- Coś... Ty... Powiedział... - spytał przez zęby zachrypniętym głosem.
- Czemu mi otworzyłeś, skoro wiedziałeś, że to ja? - spytał lekceważącym tonem.
- Bo to mój dom? - spojrzał na niego jak na idiotę.
- Liczyłem, że to Austin mi otworzy... Zdecydowanie wolałbym oglądać jego niż ciebie... - westchnął.
Tymczasem na dół zeszła sama gwiazda, która szybko pobiegła prosto do dwójki, a wyczuwając od Noah nad wyraz intensywny zapach natychmiast wtulił się w niego mocno. Rudowłosy aż nie potrafił ukryć zdumienia, odruchowo unosząc ręce nieco w górę. Tak samo Nathan unosił wyżej powieki, nie mogąc pojąć, jak Austin dobrowolnie zbliżył się do tego duszącego zapachu. A poza tym dlaczego jego młodszy brat był tak łatwy... Tę myśl zaraz przykryła dalsza reakcja Johnsona, a konkretnie jego zaskakująco ciepły uśmiech i jakieś uczucie w oczach, gdy spoglądał na niższego bruneta. Dłoń Noah zdążyła przejechać po ciepłym karku i policzku śniadoskórego, a wtedy Nathan rzekł stanowczo:
- Macie wrócić o 22.
- Tak, tak... - odpowiedział rozbawiony Noah - Tak z ciekawości, co się stanie, jeśli go przyprowadzę z powrotem trzydzieści minut później?
- Złamię ci nos - posłał mu subtelny, a jednocześnie krzywy uśmiech.
- Tylko tyle? - spojrzał mu prowokująco w oczy, mrużąc ostro powieki - Austin jest dla ciebie warty tylko tyle, ile mój złamany nos?
- Nie przeginaj, Noah... - rzucił mu groźne spojrzenie, mówiąc znów przez zęby - Jedynym powodem, dla którego się powstrzymuję, jest Austin. Gdyby nie on, już dawno byś miał ten nos złamany, śmieciu... - zgiął dłoń w pięść, ale zaraz rozluźnił palce i dodał poważnie - Masz o niego dbać, rozumiesz? Ani jeden włos ma mu nie spaść z głowy.
- Niesamowite... Ufasz mi? - uniósł kąciki ust zadziornie.
- Nie ja, ale Alex - burknął z niezadowoleniem, przesuwając zmieszany wzrok w bok - Ja jemu ufam, a on tobie, więc nie mam wyboru i muszę się zgodzić na waszą randkę.
Rudowłosy pokiwał głową, przyjmując słowa, które przez chwilę przetwarzał w głowie. Następnie, gdy Austin już się odsunął i zdążył założyć buty, po czym znów stanął obok wyższego, wtedy ten rzekł już całkiem poważnie, chociaż dalej uśmiechał się:
- Przyprowadzę go w jednym kawałku... Nie martw się, pod moją opieką nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo.
Nathan zostawił to bez odpowiedzi, a jedynie prychnął niby obojętnie, krzyżując ręce na torsie. Noah zaśmiał się, po czym objął młodszego ramieniem i wyprowadził poza dom, kręcąc pobłażliwie głową.
Austin jak do tej pory nie odzywał się w ogóle, chociaż o nim rozmawiano, wszak nie czuł takiej potrzeby. Przecież zgadzał się z tym, co ustalili Nathan i Noah, ale, gdyby się nie zgadzał, marne były szanse, że zgłosiłby sprzeciw... Nie miał na to zwyczajnie odwagi. A, gdy poczuł na sobie ciężką rękę rudowłosego, aż przeszły go dreszcze po całym ciele, w efekcie czego drgnął. Zerknął niepewnie na wyższego, co ten zauważył i momentalnie ułożył usta w ciepły uśmiech, chociaż kąciki ust nieco wyostrzył, czyniąc wyraz twarzy bardziej wrednym:
- Nie wiedziałem, że tak bardzo za mną tęskniłeś, że aż się na mnie rzuciłeś, gdy mnie zobaczyłeś...
- Wcale nie! - spalony ze wstydu odwrócił wzrok w drugą stronę, marszcząc przy tym brwi.
- To słodkie, Austin... - zaśmiał się i dodał już pod nosem - O wiele przyjemniejsze niż oglądanie tej podróbki piłkarza...
- Noah... - niepewnie zaczął.
- Hm?
- Gdzie idziemy?
- Chciałbym cię zabrać do kina - odpowiedział spokojnie, a jednocześnie z pewnością.
- Na jaki film?
- Zobaczysz, słońce - posłał mu przyjazny uśmiech.
Austin nie miał powodu nie ufać Noah, dlatego jedynie pokiwał głową.
Za jakiś czas dwójka dotarła jakoś do celu i od razu poszli kupić bilety, a raczej sam Noah, bo prosił by młodszy na niego zaczekał gdzieś dalej. Prawdopodobnie dlatego, żeby ten nie wiedział, na co idą, aż do początku seansu. A rudowłosy miał w tym swój ukryty powód, który zachowywał dla siebie ze swoim parszywym uśmieszkiem. Był przekonany, że jego plan zadziała, a to dzięki wręcz rozczulającej delikatności Austina.
Wyższy szybko załatwił sprawę z biletami, po czym wrócił do młodszego. Niewiele myśląc, zasugerował brunetowi, że w jego kieszeni ten znajdzie coś interesującego, dlatego Austin naiwnie wsunął dłoń właśnie tam. Chwilę mu zajęło przeszukanie, aby zrozumieć, że w środku wcale nic nie ma. To jednak wystarczyło zadowolonemu Noah, aby zdecydowanie włożyć swoją dłoń w to samo miejsce, po czym złapał mocno młodszego za rękę. Śniadoskóry aż drgnął, unosząc nieco powieki, gdy znów doznał tego wyjątkowego dotyku starszego, a jednak z jakiegoś powodu nie chciał mu tego okazać, co nie szło mu najlepiej... Bo, gdy próbował za wszelką cenę ukryć swoje uczucia, robił to tak wyraźnie, że wykładał się jak na dłoni. Skrycie onieśmielony Noah na ten widok jedynie unosił kąciki ust pobłażliwie i tak samo kręcił lekko głową, w jakiś sposób podziwiając młodszego. Ten wydawał mu się nieprawdopodobnie uroczy niczym bezbronny kociak, a on z odruchu chciał przygarnąć to małe zwierzątko. Tym bardziej był przekonany o sukcesie swojej misji...
Para w takim stanie, a konkretnie idąc za rękę w kieszeni Noah, ruszyła powoli w stronę odpowiedniej sali. Zielonooki jeszcze pieszczotliwie drażnił delikatnie niższego w dłoń, ukradkiem obserwując jego mimowolne reakcje jak na przykład wypieki na twarzy czy nagłe drgawki. Trochę go to bawiło, ale bardziej sprawiało rozkosz, szczególnie, że Austin nie miał za grosz odwagi, by zwrócić uwagę. To jednak dawało Noah wiele do myślenia... Musiał o wiele bardziej pilnować bruneta, aby ten nie zgodził się na coś, czego mógłby żałować lub co by mu zaszkodziło... Żarty żartami, ale kwestię bezpieczeństwa tego chłopaka, rudowłosy traktował szalenie poważnie i nie miał najmniejszej ochoty testować wytrzymałości psychicznej Nathana, a szczególnie właśnie Austina, bo głównie to o niego chodziło... Chociaż, gdyby temu coś się stało, Noah miałby naprawdę wielkie problemy przez Lee.
Zaraz dwójka weszła na właściwą salę, która całe szczęście jeszcze była oświetlana, dzięki czemu mogli bezpiecznie dojść na swoje miejsca. Mimo to Johnson wciąż uważnie obserwował każdy krok bruneta, idąc tuż za nim dla asekuracji. Dopiero, gdy Martinez zajął swoje miejsce, Noah mógł sam usiąść, westchnąłwszy z ulgą, bo w takiej pozycji Austin raczej nie mógłby odnieść żadnego urazu fizycznego, nie mówiąc o tym psychicznym...
- Możesz mi już powiedzieć, co to za film? - spytał brunet, spoglądając na wyższego.
- Zaraz zobaczysz - zaśmiał się - Bądź cierpliwy...
- Mam nadzieję, że to nie horror... - rzekł z nutą niepokoju - Bardzo nie lubię horrorów...
Na te słowa Noah przyjrzał się młodszemu jeszcze uważniej, a przy tym mimowolnie przybrał głupi uśmieszek, a jednocześnie był zaciekawiony i szczerze zainteresowany.
Nim się obejrzeli, światła zgasły, a to oznaczało początek. Austin zmarszczył brwi, czując te minuty niepewności podczas mozolnie przemijających reklam, co trwało chyba wieczność... Tymczasem Noah coraz trudniej było ukrywać swoje zaciekawienie i ogólne rozbawienie zawarte w mimowolnym uśmiechu. Teraz aż sam się zaczął zastanawiać, czy nie był w swoim pomyśle zbyt złośliwy czy bezlitosny, ale jakoś nie mógł się powstrzymać... A mimo to wszystko zaplanował, chociaż może bardziej pod siebie... No ale teraz nie było odwrotu i musiał być gotowy na każdą możliwą reakcję młodszego.
Po wiecznej kompilacji irytujących reklam, wreszcie zaczął się film właściwy. Ku nieszczęściu Austina, nic nie zapowiadało, że produkcja raczej może nie przypaść do gustu chłopakowi. Zarówno tytuł jak i początek seansu sugerował, że będzie to zwyczajny film, pewnie dość typowy... Lecz w trakcie oglądania na ekran zaczęły wchodzić coraz bardziej podejrzane rzeczy, które już powoli układały Austinowi w głowie pewną teorię, ale nie chciał panikować... Ale Noah wszystko to dokładnie obserwował, można by powiedzieć, że bardziej skupiony był na samym Austinie niż na filmie, wszak film okropnie go nudził przy swojej przewidywalności. Zresztą on sam nie przepadał za gatunkiem, na który się wybrali właśnie z tego powodu, że takie filmy nie robiły na nim większego wrażenia... A, gdy zaczął domyślać się dalszej części danej sceny, wręcz sam wysunął rękę w stronę bruneta, wiedząc, że ten będzie jej potrzebować. Chwilę później poczuł jak w jego skórę wbijają się paznokcie, a drżący Austin wręcz chowa twarz gdzieś za ramię starszego. Rudowłosy naprawdę się powstrzymywał, wręcz przygryzał wargę, żeby tylko nie uśmiechnąć się triumfalnie... Przecież przerażony brunet dawał mu pełne pole do popisu... On, stając się dla młodszego czymś w rodzaju oparcia, stawał się także jego bohaterem, a to z kolei zdecydowanie zwiększało szanse na zaimponowanie młodszemu. Dlatego też, z każdą kolejną sekundą, gdy Austin walczył między strachem i ciekawością, Noah był coraz bardziej podekscytowany przebiegiem całej sytuacji, aż serce biło mu szybciej. Z kolei Martinez bał się śmiertelnie i z przerażeniem co chwilę chował głowę w ramiona Noah, skąd wciąż czuł od niego tak niebywale przyjemny, ciężki zapach męskich perfum. A skupiając uwagę na nich, jego lęk nieco spadał, gdy zajęty był myśleniem o chłopaku zamiast o samym filmie. Jeszcze bardziej zajął się tym, gdy Noah zwinnie przesunął rękę i bez problemu objął młodszego całym ramieniem, za to podał mu drugą rękę do ewentualnego ściskania czy czegokolwiek innego. A, że rudowłosy był naprawdę ciepły, brunet odruchowo przymknął oczy i przysunął dłoń chłopaka do swojego policzka, na co ten mu pozwolił. W sumie pozwalał mu robić ze sobą, co ten tylko zechciał, wszak bramkarzowi to w ogóle nie przeszkadzało, a nawet wydawało się naprawdę słodkie...
Po filmie niewzruszony Noah ostrożnie zabrał roztrzęsionego i zmęczonego Austina z sali, chociaż czuł, że po jego ciele też przechodzą jakieś dziwne uderzenia gorąca i zimna, będące wyjątkowo drażniące, ale uznał, że to pewnie przez duszność całego miejsca. A, gdy wyszli na świeże powietrze, wysoki chłopak od razu odczuł znaczną ulgę i przyjemny powiew wiatru wraz z zadziwiająco tropikalnym klimatem, gdy już się powoli ściemniało. A jednak pora musiała wyjątkowo wyczuć rozemocjonowanego Austina, bo ten cały w swoim stanie, teraz wyglądał wyjątkowo dobrze. Aż Noah nieznacznie rozchylił wargi, spoglądając na młodszego... Naturalnie Martinez spocił się, ale wilgotne włosy nie lepiły mu się do twarzy w beznadziejnie uciążliwy sposób, a jedynie nieco kręciły się uroczo. W dodatku ciepły odcień mokrej skóry chłopaka zdecydowanie dodawał mu uroku, nie mówiąc o jego słodkich, brązowych tęczówkach pełnych bezbronności...
- Och, coś gorąco się zrobiło... - nagle stwierdził wymijająco skołowany Noah, wietrząc swoją białą koszulkę.
- Chyba tak... - młodszy niepewnie przyznał mu rację, patrząc w dół jakoś przygnębiony.
- Hej! - zawołał rudowłosy, skupiając większą uwagę na młodszym, aż odruchowo przejechał po ramieniu niższego - Co jest, słodziaku?
- Nic... - odpowiedział zmartwiony, nie chcąc mimo wszystko spojrzeć w oczy starszego.
- Hm... - westchnął, chwilę się zastanawiając, aż rzekł ze skruchą, pokornie spuszczając wzrok w dół - Trochę przesadziłem...
- Co? - zaskoczony uniósł oczy na chłopaka.
- Zabrałem cię na horror, domyślając się, że to nie jest odpowiedni film dla ciebie. W ogóle byłem idiotą, decydując za ciebie... - przesunął dłonią po karku z wyraźnym zmieszaniem.
- Nie, to moja wina... - westchnął ciężko - Nie powinienem być taki słaby...
- Co? - zaśmiał się zdumiony - To w ogóle nie jest twoja wina, Austin.
- Jest... - skrzywił się w zawstydzeniu, patrząc w bok - Jestem tak beznadziejny, że boję się głupich filmów...
Noah chwilę stał, lustrując młodszego w głębokim zastanowieniu. Teraz to on był skołowany i nie wiedział, co powinien zrobić... Nie przewidział, że brunet okaże się tak zagubioną istotą pełną kompleksów, z bardzo niskim poczuciem własnej wartości, chociaż piłkarz nie widział powodów... Według niego Austin Martinez był po prostu uroczym chłopcem, chociaż "trochę" nieśmiałym. Teraz zrobiło mu się wręcz głupio, że nie rozumiał młodszego... Ale po dłuższym przemyśleniu, podjął wyzwanie i po prostu złapał młodszego za potylicę i pociągnął zdecydowanie do siebie, po czym objął z troską.
- Nie jesteś beznadziejny... - wyszeptał rudowłosy zaskakująco niepewnie. To dlatego, że na poczekaniu wymyślał, jak mógłby pocieszyć bruneta.
- Jestem beznadziejny i słaby... - burknął z frustracją, nie reagując nawet na przytulenie, przynajmniej z wierzchu - Nic nie znaczę...
- Słaby też nie... Nie wiem, co mógłbym ci powiedzieć, ale bardzo chciałbym pomóc... Myślisz, że miałbym taką chęć, gdybyś nic nie znaczył?
- Robisz to z litości... Albo nabijasz się...
- Austin... - pokręcił głową z mimowolnym uśmiechem, po czym spytał ciepło - Czujesz bicie mojego serca?
Brunet odsunął się trochę od chłopaka i pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Wtedy Noah kontynuował:
- Całkiem niezły rytm, prawda? Mam wrażenie, że zaraz mi wyskoczy... Myślisz, że dlaczego tak mocno bije? Czy mógłbym być tak podniecony przy osobie, której nie traktuję poważnie?
- Chyba nie...
- Oczywiście, że nie - stwierdził zdecydowanie, łapiąc mocno dłonie chłopaka w swoje trochę większe, na co Austin drgnął i spojrzał speszony w te zielone oczy - Ja nie wykorzystuję tak ludzi - spojrzał na chwilę w bok z pewnym żalem, przypominając sobie, co Nathan zrobił jego siostrze, ale szybko rozwiał tę myśl, skupiony na młodszym. Jeszcze przyznał już naprawdę zawstydzony, marszcząc brwi - Chyba zależy mi na tobie, Austin...
- Noah... - rzekł na wydechu, otwierając szeroko, onieśmielone oczy.
- Nieważne - nagle warknął twardo, po czym złapał jedną z dłoni chłopaka w swoją i go pociągnął, idąc nad wyraz ciężko - Chcę cię zabrać w jeszcze jedno miejsce...
- Jakie... - spytał niepewnie, patrząc wciąż na rudowłosego.
- Niespodzianka - znów ułożył usta w parszywy uśmiech.
Austinowi prawie zakręciło się w głowie od tych wszystkich uczuć, których do tej pory zdążył doznać przy wyższym chłopaku. Miał w głowie prawdziwy chaos, nie mówiąc o rozszalałym wnętrzu... Jeszcze było mu zdecydowanie za gorąco od wypieków, które trzymały się go tak uparcie, jakby nie chciały w ogóle znikać...
Po pewnym czasie brunet zorientował się, że Noah prowadzi go coraz bliżej jakiegoś głośnego miejsca, gdzieś w parku. Do tego wszędzie wisiały różne światełka, czyniąc miejsce bardzo magicznym i niezwykłym, nie mówiąc o charakterystycznych dźwiękach owadów... Z każdą kolejną sekundą trwania w wydarzeniu, Austin zakochiwał się coraz bardziej w tym wszystkim, a przez jego wnętrze przechodziło przyjemne ciepło. Zresztą Noah i jego unikalna uroda doskonale ozdabiali imprezę, dając jej jakiś powiew nowości... Szczególnie, że świeżo, lekko opalona, oliwkowa cera rudowłosego miała jeszcze piękniejszy odcień w sztucznym świetle tutejszych lampek i innych dekoracji...
Dwójka szła przed siebie, gdy nagle Noah zatrzymał się przy pewnym stoisku z przekąskami. To akurat było z lodami. Nie pytając nawet o zdanie młodszego, zamówił po dwie czekoladowe kulki w rożkach. Pierwszy deser podarował oczywiście brunetowi, a drugi wziął dla siebie, po czym od razu pociągnął chłopaka dalej, a ten nie miał jakoś chęci odmawiać. Już nie chodziło o śmiałość czy coś, on naprawdę chętnie podążał za starszym i dostosowywał się do jego wyborów. Na szczęście to nie trwało długo, bo zaraz spoczęli na jednej z ławek, ale znacznie dalej od całego zgromadzenia. Mieli do dyspozycji jedynie słabo oświetloną latarnię i widocznie to wystarczyło...
Austin czuł się niezręcznie, dlatego po prostu niepewnie jadł swój deser, chociaż ten był zaskakująco pyszny. Z kolei Noah nie miał jakiegoś wielkiego apetytu, może złapał kilka kęsów, za to z rozczuleniem spoglądał na młodszego, uśmiechając się. Robił to wszystko dyskretnie, kątem oka, aby nie wydać się dziwnym młodszemu... W pewnym momencie jednak westchnął i rzekł wreszcie:
- Przepraszam, Austin. Ten jeden raz musiałem jeszcze zdecydować za ciebie, ale to już ostatni raz, obiecuję.
- Jak to... - spytał zdezorientowany.
- Wybrałem czekoladowe, nie pytając, czy takie w ogóle lubisz, bo jakoś... Nie wiem, skojarzyły mi się z twoimi oczami... - na te słowa młodszy speszył się. Za to Noah dodał jeszcze z jednoznacznym uśmiechem - Ale widzę, że chyba dobrze trafiłem w twój gust...
- Nie... - uśmiechnął się zawstydzony, opuszczając nieco wzrok, na co Noah również uniósł kąciki ust jeszcze wyżej w szczerym uśmiechu.
- Jeśli tak ci smakuje - zaśmiał się, spoglądając na chłopaka, a wtedy zauważył, że ten ubrudził się gdzieś przy dolnej wardze, więc bez oporu, zwyczajnie przesunął kciukiem po właściwym fragmencie - mogę ci oddać mojego, ty mały żarłoku - zręcznie wsunął mu swojego loda w drugą dłoń.
- A ty...
- Twoja obecność już mnie tak zasłodziła, że nie dam rady więcej słodyczy... - posłał mu zalotny, porozumiewawczy uśmiech.
Austin o dziwo zaśmiał się i postanowił przyjąć od starszego prezent, dzięki czemu rudowłosy mógł jeszcze dłużej podziwiać piękno bruneta...
W końcu zbliżała się godzina, o której wspominał Nathan, ale na szczęście Noah już podprowadzał młodszego bruneta pod sam dom Lee, a przy tym trzymał go bezpiecznie za rękę. Gdy stanęli na podeście, zatrzymali się na chwilę, stając naprzeciwko siebie. Wyższy chłopak zaczął ciepło:
- Podobało ci się, Austin?
- Mhm... - niepewnie pokiwał głową, spoglądając uważnie na starszego.
- Trzeba będzie coś zrobić z tą twoją odwagą... - zaśmiał się delikatnie, przesuwając dłonią po włosach chłopaka, a wtedy dopiero zorientował się, że są dość trwale ułożone - Kto ci, skarbie, robił te włosy? Nathan?
- Trochę pomagał... - spojrzał w bok.
- Mogłem się domyślić... - przyznał złośliwie - Strasznie twarde... Ktoś tu chyba nie zna umiaru...
- Jest źle? - spytał przejęty.
- Nie, nie... - od razu go uspokoił - Wyglądasz idealnie... - musiał jakoś wybrnąć z sytuacji. Oczywiście Lee zrobił wszystko jak należy, a wręcz ulepszył wygląd młodszego, ale to osobista niechęć Johnsona kazała mu się do czegoś przyczepić.
Po chwili Noah posłał młodszemu ciepły uśmiech, po czym złożył na jego czole czuły pocałunek. Austin jednak sprawiał wrażenie nieusatysfakcjonowanego:
- Dlaczego nie w usta?
Zielonooki na to pytanie uśmiechnął się sprytnie, po czym ułożył dłonie na ramionach chłopaka, za to wargi przysunął do jego ucha, a wtedy rzekł pół szeptem:
- Żebyś teraz całą noc nie mógł zasnąć, myśląc o naszym pocałunku.
Austina aż przeszły dreszcze, gdy to usłyszał, a serce zaczęło mu bić zdecydowanie szybciej, za to on sam automatycznie zapragnął pocałunku z Noah, był pochłonięty tą żądzą. Niestety jednak znów zabrakło mu odwagi, by spełnić swoją potrzebę, a Noah spodziewał się tego, chociaż specjalnie podpuszczał młodszego... Sprawdzał bruneta, czy ten przełamie się i pierwszy go pocałuje, bo całym sobą pokazywał, jak bardzo tego chce. Jednak to jeszcze nie był ten czas... Noah aż pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem, spoglądając wciąż na swojego uroczego Austina...
Tymczasem w samym domu chłopak, któremu podobno najbardziej zależało na tym, aby jego kuzyn wrócił o danej godzinie, widocznie musiał o tym zapomnieć... Nathan właśnie leżał na swoim łóżku bez koszulki, z rozpiętym rozporkiem, a zajęty był wymianą śliny ze swoim chłopakiem, któremu także wkładał rękę w również rozpięte spodnie. Alexander dziko poruszał biodrami pod wpływem ciężkiej dłoni śniadoskórego, a przy tym dyszał mu prosto w usta i błądził po jego rozpalonym ciele nerwowymi rękoma.
- Nathan... - wydyszał podniecony blondyn, łamiąc głos, a tym samym przerywając pocałunek, przez co wyższy przeszedł na jego rozgrzaną szyję, a ten aż rozchylił szeroko wargi w reakcji i wykrzywił nieco ciało. Mimo to kontynuował - Ktoś... Ktoś puka...
- Zaraz ja ciebie będę pukał... - odpowiedział na wydechu, nie zaprzestając.
- Idioto, naprawdę... Ktoś puka... - rzekł już twardszym głosem.
- Poważnie? - nagle oderwał się od chłopaka, patrząc na niego zdziwiony.
Zanim Alexander zdążył cokolwiek powiedzieć, Nathan chwilę pomyślał, po czym pośpiesznie złapał telefon i sprawdził godzinę na wyświetlaczu. Dochodziła dziesiąta wieczór...
- Cholera, to Austin... - zawołał pod wpływem emocji i niewiele myśląc wybiegł z pokoju, rzucając telefon na pościel.
- Nathan! Czekaj, najpierw... - ale chłopaka już nie było.
Śniadoskóry popędził prosto pod drzwi wejściowe, które pośpiesznie otworzył. Gdy dwójka się wymieniła spojrzeniami, młodszy równie szybko spojrzał w bok zawstydzony, za to stojący niewiele dalej Noah, prychnął pod nosem z mimowolnym uśmieszkiem. Lee zmarszczył na to brwi, ale po chwili refleksji, spojrzał w dół, a wtedy aż otworzył szerzej oczy... Czym prędzej zapiął spodnie i zaczął się tłumaczyć:
- Yyy... To nie tak, Austin...
- Ktoś tu chyba stracił poczucie czasu... - rzekł cicho rudowłosy z wyraźną zaczepką, patrząc gdzieś w górę.
- Ty zamknij mordę! Pobawiłeś się to teraz wypierdalaj! - sprawnie zgarnął młodszego do domu, po czym zdecydowanie trzasnął drzwiami, niemal tuż przed nosem Noah.
Austin był teraz tak speszony i przejęty, że nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić... Tu był onieśmielony, a wręcz oszołomiony randką z Noah, a z drugiej strony przerwał właśnie Nathanowi i Alexowi w... Wiadomo czym. Martinez rozumiał, że to normalne i ludzie tak robią, ale i tak go to zawstydzało... Nie spoglądając już nawet na gotowego wyjaśniać kuzyna, po prostu poszedł do siebie.
A jednak, po jakimś czasie, gdy Alexander już sobie poszedł, Austin poszedł do pokoju Nathana. Co prawda ten już prawie spał, ale słysząc, że przyszedł jego mały braciszek, natychmiast się podniósł, gotowy go wysłuchać. Austin niepewnie usiadł na łóżku starszego i speszony patrzył w podłogę...
- No co tam się stało, Austin? - spytał spokojnie brunet.
- Chyba się zakochałem...
- To już ustaliliśmy wcześniej... - westchnął, przesuwając ręką po zmęczonej twarzy.
- Naprawdę! - zmarszczył twarz, czując się nie zrozumianym.
- A czy ja mówię, że nie?
- Nie wiem co mam z tym zrobić, Nathan...
- Teraz, o tej porze to możesz się tylko z tym przespać - stwierdził bezmyślnie, będąc myślami już w marzeniach sennych, ale zaraz to zrozumiał i wrzasnął - Znaczy nie!
- Nathan... - spojrzał na niego z jakimś wyrzutem, a jednocześnie ze zmartwieniem - Wiesz co... - po czym po prostu wyszedł z pokoju.
- Co za pojebany świat... - westchnął Nathan, opadając na pościel - Nie dość, że zakochałem się w swoim wrogu, nasi starzy biorą ślub, to jeszcze mój kuzyn zakochał się w moim innym wrogu, który kiedyś był z moim wrogiem, w którym się zakochałem... Nie no, na trzeźwo to się nie da...
Mimo to zaraz zasnął, zapominając o całym świecie i tych dziwnych sprawach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top