XVII
Zakochana dwójka nawet nie zorientowała się, kiedy dzień zaczął się zmieniać w wieczór, który znacznie przyciemnił niebo, a do tego dodał migoczące gwiazdy, z gracją odbijające się w ciemnych tęczówkach Austina. Noah, zauważając to aż doznał dziwnego uczucia w środku, ale było bardzo przyjemne... Aktualnie obydwaj stali oparci o czerwoną barierkę gdzieś na moście nad wodą, w której zresztą odbijał się jasny księżyc. Jego blask budził w rudowłosym jakiś rodzaj nostalgii, a przy tym kazał co chwilę spoglądać na ukochanego mu chłopaka. Austin za to niewinnie lustrował panoramę miasta, żeby potem przejść oczami na rzekę, pod której powierzchnią płynęły różne odmiany ryb. Martinez aż uśmiechał się, a bramkarzowi ten moment ani na sekundę nie umknął, wszak ten był bez przerwy zajęty podziwianiem niższego. Pora porą, ale Noah cały dzisiejszy dzień prawdopodobnie był w stanie przeżyć właśnie dzięki myśleniu i patrzeniu na swojego małego aniołka. Wszak w środku jeszcze trzymały go nerwy wyniesione z domu rodzinnego, czego za nic nie dał odczuć młodszemu.
Nagle Johnson sięgnął po telefon, aby sprawdzić godzinę, a wtedy zawołał zaskoczony:
- Boże, już tak późno... - odruchowo złapał młodszego za dłoń i dodał - Musimy się zbierać, Austin, bo mi Nathan urwie łeb...
- Mówiłeś mu, żeby nam nie przeszkadzał...
- I faktycznie nie dzwonił, nie pisał... - zaśmiał się - Ale skoro on potrafił mi trochę zaufać i pozwolił ci być ze mną, to też powinienem zachować się w porządku...
- Noah... - zawołał przeciągle ze smutkiem, wręcz wtulił się w wyższego - Ale ja nie chcę jeszcze do domu... Chcę być z tobą.
- Możemy się zobaczyć też jutro, aniołku...
- Nie wytrzymam - stwierdził stanowczo, po czym pomyślał - Może... Będziesz u nas nocował..?
- Co? - zaśmiał się - Twój postrzelony braciszek się na to nie zgodzi...
- Trudno... - zmarszczył brwi - Ja tego chcę...
Noah spoglądał na młodszego z zaciekawieniem, czując, że ten już go ciągnie w wiadomą stronę, na co rudowłosy nie zamierzał się buntować... A więc Austin zaczął dojrzewać i budować swój charakter na swój sposób. Jeszcze niedawno był posłuszny wszystkim i nie śmiał choćby podnieść głosu czy nawet cicho zgłosić sprzeciwu... Ale teraz coraz częściej ośmielał się, co naprawdę cieszyło wyższego... Uwielbiał swojego uroczego chłopca, ale z drugiej strony ten też musiał umieć postawić na swoim dla własnego dobra. Poniekąd nawet to podobało się Noah, powodując w nim lekkie iskry podniecenia, gdy oglądał bruneta w takim humorze...
Za jakiś czas dwójka zaczęła się zbliżać do domu Lee, ale to ani trochę nie powstrzymało Austina przed spełnieniem swojej woli, a Noah nic nie mówił... Tylko trzymał dłoń ukochanego, gdy ten już przekraczał próg domu, wchodząc przez drzwi... Nim sam Johnson zdążył okiełznać pomieszczenie, do przedpokoju wskoczył spodziewany Nathan. Rudowłosy aż na ten widok ledwo powstrzymał śmiech, ograniczając usta do lekkiego grymasu. A to dlatego, że wiedział, co zaraz się zacznie... Tymczasem Austin spoglądał na brata z pewnym zmartwieniem na twarzy, kiedy ten wyższy zaczął pierwszy:
- Austin! Dlaczego przyprowadziłeś go tutaj?!
- Ja... - speszony spojrzał w dół i mówił niepewnie - Chciałbym zaprosić Noah...
- Ile będzie tu siedział?
- Do... Jutra...
Austin szybko rzucił badawcze spojrzenie na kuzyna, czując przypływ adrenaliny w środku. Za to Nathan, słysząc to, ze zdezorientowaniem spytał:
- Co? - po czym wybuchnął głębokim śmiechem - Austin, nie wygłupiaj się. Ja serio pytam.
- Mówię prawdę...
- Nie ma mowy - rzekł stanowczo bez zawahania.
Na twarzy niższego bruneta pojawił się smutek, choć nie na długo, gdy nagle usłyszał Alexandra. Ten zawsze niósł ze sobą nadzieję, gdy Nathan przesadzał...
- Nie martw się, Austin - w międzyczasie poklepał ukochanego w tors, a przy tym uśmiechnął się ciepło do młodszego - Nathan nie będzie wam przeszkadzał.
Wtedy Martinez odżył w radości i głębokiej wdzięczności, ale nie chciał stracić okazji, dlatego szybko złapał swojego chłopaka i zaprowadził go z daleka od apodyktycznego brata. Noah zauważył jeszcze jak Lee aktualnie zabija wzrokiem beztroskiego blondyna, co go rozbawiło jeszcze bardziej...
Później, gdy obydwaj się ogarnęli do spania, a bardziej Austin, Noah jeszcze na chwilę wyszedł z jego pokoju, gdy nagle zauważył Alexandra.
- Czekaj - zawołał blondyn, podbiegając do rudowłosego.
- Hm? - odruchowo spojrzał na niższego.
- To on wymyślił to nocowanie? - spytał półszeptem, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał.
- No... - zaśmiał się cicho - Czemu pytasz?
- I co, masz zamiar faktycznie nocować?
- Szczerze... - podrapał się po potylicy - Nie mogę za bardzo... Wiem, że go trochę tym zranię, ale zostanę, dopóki nie zaśnie. Potem mu jakoś to wytłumaczę...
- Myślę, że mu wcale nie chodzi o samo nocowanie...
- No tak. Po prostu nie chciał, żebyśmy się rozdzielili...
- Nie o to chodzi, Noah... - zaczął układać słowa w głowie - Nie wiem czy powinienem ci w ogóle o tym mówić, ale...
- Nie mów mi, jeśli Austin nie chce...
- Prawdopodobnie mu się śniłeś...
- Naprawdę? To słodkie... - przyznał z rozczuleniem w lekkim uśmiechu.
- To chyba był ten sen...
- Och... - westchnął zaskoczony - Jesteś pewny?
- Dzisiaj rano wybiegł z pokoju cały czerwony na twarzy, a później pytał mnie o pierwszy raz, czy bolało...
- O Boże... Myślisz, że on planuje ze mną... - Rawson mu przerwał.
- Prawdopodobnie... - stwierdził, po czym dodał - Noah, jeśli do czegoś dojdzie, uważaj na niego...
- Myślisz, że mógłbym mu zrobić krzywdę? Nie pamiętasz naszej wycieczki?
- Pamiętam, ale... - spojrzał w bok.
- Czy zabolało cię coś choć przez chwilę?
- Nie...
- Jego tym bardziej nie zaboli. Wiem przecież jaki jest...
- Więc chcesz to zrobić? - posłał mu wymowny uśmiech.
- Alex... - syknął z wyrzutem - Jeśli Austin będzie chciał, nie chcę mu odmawiać...
- Postarajcie się nie być zbyt głośno... Wiesz, ten idiota zaraz zacznie wariować...
- Dobrze, dobrze... - zaśmiał się.
Gdy rudowłosy załatwił swoją sprawę, a konkretnie poinformował matkę, że wróci trochę później, ale jest bezpieczny, wrócił do pokoju bruneta, którego zastał leżącego pod kołdrą i spoglądającego w sufit. Był wtedy naprawdę rozkoszny, aż Noah uśmiechnął się szczerze... Za chwilę zdecydowanym krokiem podszedł do łóżka młodszego, po czym sam wsunął się pod tę samą kołdrę, na co Austin od razu zwrócił uwagę i z radością przysunął ciało bliżej starszego. Niczym psiak pragnący uwagi wsunął się w ramiona chłopaka, a ten jedynie objął go czule, przesuwając po jego plecach dłonią.
- Gdzie byłeś, Noah? - spytał niewinnie brunet - Strasznie tęskniłem...
- Wiem, skarbie - posłał mu delikatny uśmiech - Musiałem załatwić jedną sprawę, ale teraz już jestem cały twój.
- Cały mój? - uśmiechnął się z ekscytacją.
- Owszem, aniołku... Moja uwaga należy tylko do ciebie.
- Noah... - zawstydzony schował się w torsie starszego.
- Nie zakrywaj swojej ślicznej buźki, kochanie... Lubię patrzeć na twoje urocze wypieki.
- Więc zrobiłeś to specjalnie! - oburzył się.
- Czy ja wiem... Może...
- Jesteś okropny! - od razu odwrócił się na drugą stronę, plecami do starszego.
Bramkarz aż ułożył usta w uśmiech, spoglądając na obrażonego chłopaka przez chwilę, ale wkrótce wtulił się gdzieś w jego ciepłą szyję i zaczął składać na niej czułe muśnięcia, niekiedy przechodząc bardziej na kark młodszego. Aby go udobruchać, dodatkowo przesuwał ręką przez szary materiał koszulki bruneta, a przy tym szeptał z lekko przymrużonymi powiekami:
- Austin... Kocham cię... Nigdy nie byłem szczęśliwszy niż teraz...
- Ach, Noah... - rzekł przeciągle z wypiekami na twarzy i mimowolnym uśmiechem, tym samym odpuszczając starszemu.
- A ty - pieszczotliwie przesunął się ciepłymi wargami do delikatnego ucha śniadoskórego - Kochasz mnie, Austin?
- Ja... - drgnął, a po jego ciele przeszła fala gorąca - Oczywiście, że cię kocham, No... Noah...
- Cieszę się - wyszeptał, śmiejąc się ciepło.
Po chwili jednak Martinez znów przekręcił się w stronę rudowłosego, kiedy jego policzki przykryła już mocna, rumiana barwa, od której te prawie parowały, tak ciepłe były:
- Noah...
- Och... - zaskoczony widokiem chłopaka od razu spoważniał - Słucham cię...
- Ja... - dukał ze stresu - Czy... Moglibyśmy...
- Chodzi ci o seks? - zaśmiał się, próbując jednak jak najdelikatniej, aby nie zawstydzić bruneta. A łatwo było mu zgadnąć dzięki wcześniejszej rozmowie z Alexandrem.
- Mhm... - spuścił wzrok w dół.
Noah pokręcił głową pobłażliwie, przyglądając się swojemu małemu chłopcu, który coraz intensywniej dorastał, przy czym delikatnie muskał go w ciemne włosy. Jeszcze przed chwilą ten peszył się przez pocałunek, a już odważył się spytać o coś więcej, chociaż dalej był zawstydzony... Jednak zielonooki odchrząknął, zmieniając ton na bardziej dojrzały, a wtedy rzekł:
- Jeśli mamy to zrobić, musisz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć jeszcze raz.
- Ale to zawstydzające... - wtulił się w chłopaka, chowając twarz w jego ciepły tors.
- Gdy będziemy to robić - przysunął dłoń do potylicy młodszego i pochylił się nieznacznie, aby uchwycić jego ucho, w które wyszeptał czule - będzie o wiele, wiele więcej zawstydzających rzeczy. Je też będziesz przede mną ukrywać?
- Tak... - ścisnął koszulkę chłopaka z jeszcze większej krępacji.
- A ja bardzo chciałbym zobaczyć twoją rozkoszną twarz kiedy...
- Nie mów tego!
Noah przesunął rękę przez żuchwę Austina, zatrzymując ją na jego podbródku, który chwycił wdzięcznie i uniósł, czym spowodował w młodszym lekki szok. Ten aż rozchylił wargi w geście zaskoczenia, a rudowłosy wykorzystał to, aby zamknąć ich usta w pocałunku francuskim, któremu śniadoskóry słabo uległ, chwytając twarde barki swojego chłopaka. Wtedy model zwinnie przesunął się i zawisł nad Latynosem górną częścią ciała, czego ten nie mógł nawet dostrzec. Dopiero gdy poczuł pod koszulką zdecydowany dotyk dłoni Johnsona, gwałtownie odepchnął go od siebie, nie mogąc powstrzymać mimowolnego jęku, kiedy jego sutek był tak bezwstydnie drażniony przez palce rudowłosego. Pełen szoku, zawstydzony zerknął prosto w oczy chłopaka, a wtedy ten rzekł z czułym uśmiechem:
- To dla mnie zaszczyt - po czym przesunął wargi na szyję niższego, nie przerywając ruchu pod jego koszulką i dodał szeptem - Z przyjemnością będę obserwować jak dochodzisz - wydyszał - Jesteś taki cudowny, kiedy się zawstydzasz... Ach, Austin...
Noah niemal wpił się w napiętą szyję Latynosa, zdecydowanie łapiąc go w pasie, drugą dłonią również zjechał przez jego ciepły bok. Austin drgnął, gwałtownie wsuwając rękę we włosy starszego, przy czym przymknął oczy oraz uniósł podbródek, którym i tak poruszał w rytm pieszczoty. Właśnie odkrywał nowe doznania, które zalewały gorącem jego niedoświadczone ciało, a serce wzruszały aż do przyjemnego drżenia, chociaż lekko niepokojącego. Jednak równie ciepłe ciało znacznie większego piłkarza dawało mu poczucie komfortu i bezpieczeństwa, a czułe pieszczoty rozbudzały jego niewinne zmysły. Tym samym rozsunął szerzej nogi i zgiał je w kolanach, przez co Noah między nie zwinnie przesunął biodra. Austin zadrżał speszony, czując konkretniejszy ciężar chłopaka na sobie, zwłaszcza, że ten niechcący otarł się o kroczę młodszego, a w tym samym czasie ponętnie wrócił przez ciepłą skórę Latynosa do jego ust, w które wpił się czule. Z tym, że powoli pogłębiał pocałunek, nadając mu nowy smak, którego Austin do tej pory nie znał... Był to smak erotycznego podniecenia, które Noah wciąż jeszcze trzymał w sobie, dając mu tylko niewielkie ujścia... Jednak świadomość, że za chwilę będzie się kochał z kimś, w kim pierwszy raz się naprawdę zakochał, pobudzała jego śmiałe ciało, a przez to sam robił się niespokojny, jak również jego oddech i ruchy. Przez to pod wpływem impulsu przejechał ręką po spinającym się brzuchu ciemnookiego, aż dotarł na jego kroczę, na co Austin jęknął cicho z zaskoczenia, tym samym przerywając pocałunek. Zerknął niepewnie w zielone tęczówki starszego spod ledwie uniesionych powiek, a przy tym dyszał ciężko, jakby zagubiony. Johnson jednak nie odpuszczał i odwzajemniając spojrzenie, zaczął z czułością masować chłopaka w okolicy jego bielizny, z pewnością pobudzając go w ten sposób, choć tego to zawstydzało.
- Czujesz to, Austin? - wyszeptał podekscytowany model na wydechu.
- Co...
- Przyjemność... - aż uniósł kąciki ust.
- Mhm... - pokiwał głową, marszcząc twarz w krępacji.
Niespodziewanie rudowłosy przerwał, podnosząc się przed młodszym na kolanach, aby ściągnąć z siebie koszulkę, a tym samym ukazał przed nim swoje drżące pod wpływem ekscytacji mięśnie. Sam był przejęty faktem, że rozbiera się właśnie przed Austinem, do którego przecież poczuł coś więcej, a nawet teraz serce zaczęło bić mu szybciej... Czynność traktował, jakby otwierał się przed młodszym bardziej niż przed resztą, chociaż to nie był jego pierwszy raz... Ale z pewnością był to pierwszy raz, kiedy miał to zrobić z jakimś mocniejszym uczuciem względem jakiejś osoby. A zauważając speszone, ale zarazem zaciekawione wielkie, czekoladowe tęczówki, zapragnął, aby Martinez go właśnie dotknął... Sam chwycił delikatnie dłoń śniadoskórego i poprowadził ją na swoje mięśnie brzucha, które również spiął nieznacznie, a jednak wtedy zostawił tam Austina samego, żeby znowu wrócić do jego szyi. Zdezorientowany Latynos za to odważnie sunął ręką dalej, badając gorące i kształtne ciało swojego ukochanego, kiedy mimowolnie wzdychał i poruszał się nagle, mrużąc słabe powieki. Za to Noah w trakcie roznoszenia ustami przyjemności po skórze chłopaka, czasem musiał przygryźć wargę pod wpływem coraz to nowszych, wpływających po jego ciele drażniących impulsów, które go zdobywały. Przez to w międzyczasie sięgnął na swój pasek, aby go w pośpiechu rozpiąć, potem uczynił tak z rozporkiem, a następnie z powrotem wsunął dłonie pod koszulkę młodszego, gdzie zaczął pieścić jego skórę w coraz odważniejszy sposób, z czym Austin nie mógł walczyć. On tego naprawdę chciał, napinając coraz cieplejsze ciało, a rękoma błądził po nagich plecach rudowłosego, albo karku czy wsuwał palce w jego włosy. Przez to czuł, że zielonooki reaguje równie żywo na ich akt głębszej bliskości, jeśli nie przejawiał jeszcze większej ekscytacji, bo Martinez wciąż był lekko speszony wszystkim...
Nagle Noah chwycił końce koszulki ukochanego i zaczął powoli podnosić do góry, co Austin wyczuł i niemal wystękał ciut przerażony:
- Noah, nie rozbieraj mnie...
- Dlaczego? - zdezorientowany, odsunął się od chłopaka, spoglądając na niego zaskoczony.
- Bo... - podniósł się trochę, po czym niepewnie chwycił ubranie i sam je z siebie ściągnął, spoglądając w dół z zawstydzeniem - Nie jestem dla ciebie za chudy?
- Nie... - wydyszał stale zaskoczony. Następnie chwycił pewnie chłopaka za policzek, obdarowując go paroma, czułymi muśnięciami w usta, z których zszedł na jego szyję i dodał na wydechu - Jesteś idealny taki jakiś jesteś... - znów się odsunął, oglądając go z powagą - Nie lubisz swojego ciała?
- Wstydzę się go... - zerknął w bok.
- W takim razie... - odchrząknął, kontynuując dojrzałym tonem, nieco niższym i cichszym - Pokażę ci za moment, dlaczego twoje ciało jest takie cudowne.
- Wcale nie jest... - burknął.
- Cudowne jest to, co dzięki niemu możesz poczuć... - szeptał - Ja zresztą też...
- Nie lubię go i tyle - zmarszczył twarz w złości.
- A moje lubisz, Austin?
- Oczywiście, że tak... - mimiwolnie przerzucił wzrok na chłopaka.
- Mam takie samo ciało jak ty, aniołku - posłał mu ciepłe spojrzenie, wciąż obejmując jego policzek swoją dłonią - Róźni nas jedynie wygląd zewnętrzny, który nie jest aż tak istotny jak mogłoby się wydawać, wiesz?
- Łatwo ci mówić... Jesteś sportowcem, nie masz powodu nie lubić swojego ciała...
- Skąd wiesz, że nie jest inaczej? - zaśmiał się delikatnie - Mogę mieć tak samo kompleksy jak ty.
- Mhm...
- Słuchaj... Nie o to chodzi. Chcę tylko, żebyś poczuł się ze sobą dobrze. Będziesz wtedy czerpał większą przyjemność z naszego stosunku, Austin...
- Więc my... - znów zaczął się zacinać - naprawdę to zrobimy..?
- Czy nie tego chcesz, mój mały słodziaku? - uśmiechnął się czule.
- A ty, Noah..?
- Ja... - przeszedł oczami po suficie, zastanawiając się chwilę, aż znów zerknął w ciemne oczy ukochanego i rzekł - Jestem zadowolony cokolwiek z tobą robię. - Wyszeptał - Ale byłbym naprawdę szczęśliwy, mogąc ci sprawić ten rodzaj przyjemności.
- Czy... To boli..?
- Och, Austin... - pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem, po czym przyciągnął go do pocałunku, tym samym popychając go na poduszki.
Dwójka wylądowała na dwóch stronach, kiedy Noah z romantyczną delikatnością pogłębiał pocałunek, zwinnie zmieniając dłoń i stronę twarzy młodszego, aby tą pierwszą ręką pośpiesznie zsunąć z siebie spodnie, a wcześniej poklepał kieszenie, aby sprawdzić ich zawartość. Na jego szczęście coś w jednej było, a więc od razu to wyciągnął i położył gdzieś obok. Następnie chwycił kołdrę i ich okrył, a potem powrócił ręką do policzka chłopaka, choć zaraz zsunął ją na jego szyję i tak płynął coraz niżej aż do biodra Latynosa. Wtedy przerwał pocałunek, kolejny już raz przenosząc go na szyję ukochanego, w którą dyszał:
- Nie martw się, aniołku... - zwinnie przesunął biodra między nogi bruneta, odruchowo zaczynając się ocierać aż sam zadrżał z podniecenia i przygryzł wargę, łapiąc mocniej Austina.
- No... - zastękał przy napinającym się ciele, łapiąc aktywne, rozpalone ciało wyższego w karku i przy łopatce, przy czym zacisnął mięśnie twarzy - Noah..!
- Och, Austin... - odwzajemnił ton, mniej panując nad głosem - Nie będzie boleć w ogóle... Poczujesz się naprawdę dobrze...
- Obiecujesz...?
- Austin... - zmusił siebie i chłopaka, aby spojrzeli sobie w oczy. Dopiero po dłuższej chwili wyszeptał z pełną powagą - Obiecuję.
Austin pokiwał niepewnie głową, a wtedy Noah wznowił wcześniej przerwany pocałunek, ale teraz z dziwną nerwowością, prawdopodobnie napędzaną przez nadciągające podniecenie. Jego ciekawość nowych doznań przy śniadoskórym rosła z każdą chwilą, a były nowe, bo tak bardzo chciał poznać chłopaka w jego momentach słabości wobec najgłębszej rozkoszy. Sam chciał sprawdzić, jak to jest przy kimś, w kim był tak szalenie zakochany, dlatego czym prędzej siągnął dłońmi prosto pod kołdrę w okolicach bioder młodszego, a następnie chwycił mocno jego bieliznę i zaczął z niego zsunąć, na co Austin zadrżął mocno, ale nie przerywał, a wręcz umożliwiał starszemu robienie swojego. Sam niepewnie błądził w kierunku podbrzusza rudowłosego, czym prowokował go do mimowolnego spinania mięśni, do tego powodował w nim coraz to kolejne zrywy podniecenia, które już też atakowało go wybuchami gorąca i ciarek po całym ciele... Noah był tym tak napalony, że kiedy rozebrał ukochanego, wraz z jego pomocą rozebrał także siebie, dysząc głęboko. Ale mając przed sobą zupełnie nagiego Austina, zapragnął go jeszcze więcej, a więc niczym drapieżnik ruszył do ataku wzdłuż niewinnego, śniadego ciała swojego ukochanego. Wędrował po całym chłopaku wargami i językiem, czyniąc to w sposób niezwykle wyszukany i wdzięczny, jednocześnie trzymając zdecydowanie jego rozpalone biodra, niemal będąc o krok od wbicia mu w skórę paznokci.
Martinez zwijał się z nieznanej mu wcześniej przyjemności, od której tracił zmysły, a serce biło mu wyjątkowo szybko przy coraz to intensywniejszych impulsach roznoszących się po jego napiętym ciele. A jednak coraz szybciej uczył się dowych doznań, których przestał się bać, a pragnął ich coraz więcej, kiedy za nauczyciela miał Noah... Wręcz odchylał głowę i mrużył słabo powieki, lekko ciągnąć starszego za włosy, a do tego rozchylał szeroko wargi, z których wykradały się różne odgłosy. Najczęściej głośno dyszał, ale potrafił także jęknąć słabo, kiedy Johnson naciskał mocniej... Ale Austin przeżył prawdziwe uderzenie rozkoszy, kiedy poczuł rudowłosego chłopaka na swojej wrażliwej strefie, a konkretniej jego niezwykle staranne usta i język... Wcześniej już miał okazję na nich skorzystać, ale dopiero teraz poznał się na prawdziwej pasji, jaką posiadał Noah w swoim sposobie okazywania miłości. Aż brunet umieścił swoje nogi ze zgiętymi palcami na barkach piłkarza, łapiąc go mocno za głowę przez kołdrę, kiedy Noah summiennie kontynuował.
Potem falami pieszczot powoli wracał coraz wyżej po rozpalonym i niespokojnym ciele śniadoskórego, a przy tym na ślepo szukał jedną ręką swoich wcześniej pozostawionych rzeczy. Kiedy dotarł drżącymi wargami do ucha bruneta, a palcami do jego nabrzmiałego sutka, wyszeptał z podnieceniem:
- Już rozumiesz, Austin? - przy tym zawzięcie drażnił go w wiadomym miejscu.
- Noah... - znów zastękał ze skrzywioną twarzą i wypiekami na niej - Ale co...
- Dlaczego twoje ciało jest tak cudowne...
- Tak... Bo ty je dotykasz, Noah...
- Nie, Austin... - szybko przeszedł pocałunkami do ruchliwej klatki piersiowej młodszego, po której chwilę wędrował, aż szczególną uwagą objął wcześniej pieszczony palcami sutek chłopaka. Przez dłuższą chwilę zadawał mu dodatkowej, mokrej rozkoszy, od której brunet szalał, aż Noah dodał na wydechu - Czujesz tę cudowność, Austin... Jesteś dziełem sztuki...
- To ty mi sprawiasz przyjemność, No... Noah..!
- Bo traktuję cię jak cenne dzieło sztuki, jakim jesteś. Zasługujesz na to wszystko, Austin...
- Noah...
Rudowłosym kierowały różne, skrajne emocje i doznania, przez które miał wrażenia, że zaczyna gadać kompletne bzdury, ale z drugiej strony czuł się otumaniony, niby pijany, mając przed sobą Austina w takim stanie. Jego zmysły wariowały, a on miał ochotę porwać chłopaka i schować gdzieś tylko dla siebie, bo tak bardzo mu zależało na tym niewinnym i bezbronnym chłopaku pełnym wdzięku i uroku...
Nagle Johnson odsunął się od młodszego i zaczął rozrywać saszetki, niemal zapominając o ukochanym. Tymczasem Austin nieznacznie uniósł się na łokciach i zerknął na ukochanego, a wtedy prawie go sparaliżowało, gdy zauważył, co ten robi.
- Noah... - niepewnie wydyszał.
- Ach... - odwzajemnił spojrzenie, po czym posłał mu ciepły uśmiech - Przepraszam, aniołku... Rozpędziłem się, znowu... - syknął, patrząc w bok, po czym znów spojrzał na chłopaka - Powinienem najpierw spytać czy jesteś już na to gotowy...
- Na... - przerzucił wzrok na saszetki.
- Hm... - również zerknął - No tak. Wiem, że niczym cię nie zarażę, ale dla pewności się zabezpieczę...
- Ufam ci, Noah...
- Będziesz czuć się bezpieczniej, Austin.
- Mhm... - niepewnie pokiwał głową.
Gdy Johnson wykonał swoją powinność, następnie zabrał się za nakładanie lubrykantu na palce, czemu Austin się dokładnie przykładał, a Noah mu niczego nie zasłaniał w żaden sposób. Następnie posłał chłopakowi zachęcający, ale delikatny uśmiech, dzięki czemu brunet poczuł się nieco pewniej, choć w środku denerwował się... W końcu był coraz bliżej swojego pierwszego razu, dzieliło go naprawdę niewiele... Bał się, a mimo wszystko rozchylił nogi, robiąc miejsce starszemu, na co Noah pochylił się nad nim i szepnął czule:
- Jeśli chcesz, możemy się całować, kiedy zacznę. Może to będzie dla ciebie bardziej komfortowe?
Austin pokiwał głową, a model odczytał to jako zgodę i niemal odruchowo złapał młodszego za policzek, tym samym przyciągnął go do ciepłego pocałunku. Tymczasem już powoli zbliżał się palcem do wnętrza chłopaka, ale choć robił to naprawdę delikatnie, Austin drgnął i wydał z siebie jakiś przytłumiony jęk, kiedy poczuł w sobie Noah. Szybko jednak przyzwyczaił się, a później również do dwóch palców, które faktycznie rozluźniały go, jednocześnie dając mu pewną przyjemność... Podobało mu się to na tyle, że długo nie chciał kończyć, choć gdzieś tam też bał się kolejnego kroku, bo to było już to. Ale wiedział, że tak musi być...
W końcu pozwolił Noah przestać, natychmiast łapiąc go po obydwu stronach szyi, za to Johnson chwycił młodszego w biodrze i pod kolanem, które nieco przyciągnął do swojego boku. Był teraz niesamowicie podekscytowany myślą, że to już, aż mieniło mu się w oczach, którymi uważnie lustrował gwałtownie zmieniającą się mimikę Austina w momencie, gdy szybkim ruchem wszedł w niego aż sam przygryzł wargę i nieznacznie zmarszczył powieki.
Zaraz po tym przez moment nie robił nic, patrząc pytająco na ukochanego, który w szoku obserwował zielone tęczówki rudowłosego owładnięte subtelnym erotyzmem, który o dziwo wcale go nie zawstydzał. Noah nie sprawiał wrażenia, jakby szalał z seksualnej frustracji, on doskonale panował nad sobą i cierpliwie czekał, co dawało Austinowi duże poczucie bezpieczeństwa. Nie czuł się w żaden sposób pod presją, a dzięki temu miał czas, aby zrozumieć co się teraz dzieje wokół niego, a przede wszystkim w nim... Bo mimo wszystko wciąż był to jego pierwszy raz i wszystko było zupełnie nowe, co Johnson zdawał się rozumieć...
Jednak Austin stosunkowo szybko wyraził zgodę drobnym kiwnięciem głowy, a to jakby momentalnie rozpaliło Noah, czego nie dał po sobie poznać, bo rozpoczął zaledwie lekki, nieinwazyjny rytm, ale równie romantyczny aż mimowolnie przymknął oczy i ułożył twarz gdzieś obok szyi bruneta, który skierował zamglony wzrok gdzieś w bok, a przy tym powoli kierował dłoń na kark starszego, potem na jego łopatkę. Z czasem zaczął przesuwał już obydwiema rękoma po gorących, szerokich plecach piłkarza, kiedy ten nieco rozwijał swój rytm, dając młodszemu łatwo w niego wejść. Noah wciąż miał na uwadze Austina, jakby mu nie zależało na własnych doznaniach, ale już samo to dawało mu wystarczającą satysfakcję, która wraz z wyraźnym zadowoleniem bruneta zbliżały go do celu. Dostrajały go nieśmiałe odgłosy płynące prosto z cudownych ust śniadoskórego, do których sam czasem coś dodał, choć sam prezentował pewniejsze dźwięki. A w jakimś momencie złapał rękę ukochanego i ułożył na pościeli. Następnie przejechał po jej całej długości dłonią aż zetknął się z palcami młodszego, między które wsunął własne, a wtedy zamknął ich dłonie w mocnym uścisku. Wtedy również chwycił mocniej biodro Austina i zaczął wykonywać mocniejsze ruchy, ale wcale nie szybsze, na co Martinez zastękał głęboko:
- Och, Noah..! Ja chyba...
- Tak, skarbie...? - wydyszał wraz z twardym tonem, wręcz przygryzając wargę przez ogarniające go doznania.
- Chyba jestem blisko...
- Podoba ci się, Austin?
- Mhm...
Wtedy Noah zebrał się w sobie i postanowił wykorzystać resztę silnej woli, aby wnieść ją prosto w biodra, które z kolei w oczywisty sposób osłabiały bruneta trzymającego się jakkolwiek starszego jedną ręką, bo drugą miał zajętą przez jego silną rękę. Wszystko zaczęło się dziać coraz szybciej, a w nich uderzały coraz silniejsze doznania, ale widocznie zbyt intensywne jak dla Austina, bo oczy chłopaka zaszkliły się, a chwilę potem doszedł, oblewając drobnymi łzami swoje rozpalone policzki. Noah skończył nieco później, odruchowo łapiąc zębami kawałek skóry ukochanego, choć jednocześnie warknął głęboko i na wydechu, a zdezorientowany Austin jęknął z mimowolnego bólu, kiedy czuł jak wyczerpany Noah opada na niego. Bo właściwie chłopak zaledwie dyszał głęboko tuż przy uchu równie zmęczonego bruneta, jeszcze oszołomionego tym wszystkim. A jednak rudowłosy po chwili wyszedł z młodszego i położył się obok, a wtedy przyciągnął go do siebie, a ten wcale nie protestował.
- Noah... - zaczął niepewnie Austin.
- Hm? - zerknął na niższego z pewnym onieśmieleniem, pozostałym po podnieceniu.
- Czy... Jestem dla ciebie atrakcyjny..?
- Austin... - westchnął zaskoczony. Mimo to odpowiedział poważnie - Oczywiście, że tak. Skąd to pytanie?
- Niby co jest we mnie atrakcyjnego...
- Aniołku... - pokręcił głową pobłażliwie, przymykając oczy - Nie zastanawiałem się nad tym w ogóle. Po prostu to czuję.
- Jak?
- Austin, błagam... - zaśmiał się.
- No co?
- Nic, kocham cię. Ale idź już spać.
- A mycie...
- Lepiej, żebyś teraz nie wychodził z pokoju, uwierz mi.
- Dlaczego?
- W sumie zastanawiam się jak ja się wydostanę z tego domu żywy... - zaczął rozmyślać.
- Noah, nie idź! - zawołał młodszy z przerażeniem, wtulając się w starszego.
- Hej, no przecież nigdzie nie idę, słońce...
- Ale chcesz iść... - posmutniał.
- Przepraszam... - opiekuńczo ułożył dłoń na jego włosach - Muszę dzisiaj wrócić do domu. Ale zostanę dopóki nie zaśniesz.
- To nie zasnę całą noc!
- Haha, zobaczymy... - przewrócił oczami z pobłażliwym uśmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top