19
Usłyszałem skrzypienie drzwi a ciche szepty studentów zamieniły się w cicho tykający zegar. Wykładowca pochylił mnie nad czymś , poczułem miękki i całkiem stabilny grunt pod pupą. Odkryłem kawałek koca by zobaczyć pomieszczenie ,w którym się znajdowaliśmy.Siedziałem na miękkiej, brązowej kanapie, obitej skórą.Wszystkie meble zdawały się pasować do wystroju uniwersytetu.Przyglądałem się wielkiej biblioteczce z najróżniejszymi książkami i pudełkami.Przerzuciłem wzrok na zegar,powinienem być na zajęciach. Usiadłem wygodniej w kanapie ,wbijając plecy w oparcie.Poczułem jakbym wbijał się w chmurę.Chciałbym żeby łóżko w moim mieszkaniu były tak samo miękkie,to niesprawiedliwe,on pewnie ma takich pare.W końcu spojrzałem na opierającego się o blat pięknego, masywnego biurka ,Nataniela.Przyglądał mi się z rękoma założonymi na klatce piersiowej.Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę,aż w końcu odezwał się do mnie.
-Chyba mi czego nie powiedziałeś.Na przykład dziękuję.-Odepchnął się od biurka i usiadł wygodnie w fotelu, nie odrywajac ode mnie swoich zimnych oczu.Poczułem gęsią skórkę na rękach gdy usłyszałem groźny głos.Mówił tym samym tonem co wczoraj wieczorem ,gdy podwoził mnie do domu.Jego nastrój bardzo szybko się zmieniał,nie nadążałem za nim.Speszony okryłem ramiona kocykiem i kiwając głową podziękowałem mu cicho.
-Nie słyszałem.-Stukał swoimi długimi palcami o blat.Poczułem irytację,nie prosiłem go o nic więc dlaczego domagał się podziękowań.Nie wiem może czekał ,aż zrobię dla niego przyjęcie z fajerwerkami i wielkim szyldem "dziękuję za pomoc w rozjebaniu reputacji".Przewróciłem oczami a on jakby widział co zrobiłem ,wstał szybko, podszedł do mnie ,chwytając za moją brodę i zmuszając do spojrzenia w jego oczy, wysyczał.
-Ty nie masz manier ,za to ja mam bardzo dobry wzrok.-Zrobiłem wielkie oczy kiedy zorientowałem się jak blisko był mojej twarzy.Jego uścisk robił się coraz mocniejszy,zgniatał moją szczękę.
-Puść mnie Nataniel.-Spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem ,jednak on wcale nie puszczał,podniósł jedynie kącik swoich pełnych ust i przyglądał się ,nie..on się napawał widokiem moich błagających oczy. Pojebany koleś.
- Nie pozwoliłem mówić Ci do mnie po imieniu.-Przykucnął przede mną.
-Miałeś do tego prawo tylko raz ,pamiętasz? Kiedy odbierałeś ode mnie swoją czekoladę.-Uśmiechnął się do mnie sprawiając,że poczułem się zagubiony jeszcze bardziej. -W momencie przekroczenia muru tego uniwersytetu ten przywilej już Cię nie dotyczy.-Zaciska dłoń mocniej.-Zacznijmy więc jeszcze raz.Poproś mnie o to znając już swoją pozycję.-Uniósł brew czekając na odpowiedź.Zacząłem się go bać, chociaż nie jestem pewien,czułem lęk przeplatany motylami w brzuchu.W takim razie..czy ja też jestem pojebany?Nie wytrzymałem uścisku na mojej brodzie,ból promieniował na całą żuchwę.Wziąłem głęboki wdech i powoli powiedziałem, dobierając odpowiednie słowa.
-Niech Pan mnie puści.-Liczyłem,że to mu wystarczy i nareszcie poluźni dłoń.Jednak on patrzył tymi hipnotyzującymi oczami i zaciskał swoją żuchwę.Chyba nie to chciał ode mnie usłyszeć. Moje serce biło zdecydowanie za szybko.Oblizałem zdenerwowany dolną wargę i spróbowałem jeszcze raz.
-Błagam niech mnie Pan puści.-Wyjęczałem czując jak jego druga dłoń chwyta mnie za włosy.Nagle każdy ból ,który odczuwałem zniknął a agresywne ruchy mojego profesora zamieniły się w przyjemne głaskanie mojej głowy.
-Grzeczny chłopiec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top