17

Patrzyłem na pełne usta mojego partnera i chuj wie skąd w mój umysł przywołał obraz mojego wykładowcy .Ocknąłem się z amoku.Nie ,to co robiliśmy na pierwszym spotkaniu nie spodobałoby się "Profesorowi Chodzące Savoir vivre".Odepchnąłem zaskoczonego,pięknego chłopca i wykorzystałem jego zdezorientowanie na ucieczkę.Chwyciłem koc z ziemi i nacisnąłem klamkę.Drzwi puściły.Nie dość,że prawie zostałem przepchnięty to jeszcze byłem okłamany.Drzwi wcale nie były zakluczone.Wybiegłem na korytarz ale czegoś mi brakowało,oprócz spodni oczywiście.Wróciłem się powoli i wymierzyłem mu dłonią w policzek.
- Nie wolno się ruchać na pierwszym spotkaniu..dupku.-Złapał się za obolały policzek a ja ponownie wybiegłem.Zasłoniłem się kocem i ruszyłem w stronę łazienki.Powinienem to inaczej rozegrać..Skończyłem bez jednej z ważniejszych części mojej garderoby.Schowałem się w jednej z kabin.Nienawidzę  toalet publicznych.Ciekawe czy w damskiej też tak śmierdzi.Usiadłem na rozwalającej się klapie i obmyślałem plan ucieczki.Nie miałem przy sobie kompletnie nic oprócz tego cholernego koca.Z zamyślenia wyrwało mnie skrzypienie drzwi.Ktoś powoli wszedł do środka a ja wstyrzymałem oddech ,jakby moja obecność tutaj, była przestępstwem.Idiota.Wypuściłem powietrze przekonując się w myślach i dodając sobie otuchy.Jesteś tu legalnie kretynie! Srasz..albo robisz inne rzeczy, które robi się w toalecie.Nagle ktoś zapukał do mojej kabiny a ja spanikowałem na nowo.W statucie jest załatwianie potrzeb ale nie było wzmianki o nudyźmie.Osoba po drugiej stronie nie przestawała pukać ,więc zebrałem się na odwagę i wyszeptałem.
-Zajęte.-Zacisnąłem oczy czekając na odpowiedź. Spodziewałem się jakiegoś goryka, którego ciśnie w jelitach, jednak usłyszałem spokojny głos mojego wykładowcy.
-Wszystko w porządku?-Ugryzłem się w piąstkę. Tylko jego mi brakowało w tej całej sytuacji.
-T-tak Profesorze.-Powiedziałem drżącym głosem.
-Co się dzieje?Wbiegłeś tutaj jak poparzony.-Mentalnie trzaskałem głową o ścianę myśląc co powinienem powiedzieć.
-Trochę źle się poczułem.-Zadowolony z siebie puściłem spięte mieście.To był dobry tekst.
-Wyjdź ,zaprowadzę Cię do pielęgniarek.-Otworzyłem szeroko oczy.Boże,tego nie przewidziałem,co robić? Przecież mu nie otworzę!
-Poradzę sobie sam..-Wybąkałem pod nosem.
-Nalegam.-Jego głos był stanowczy,panikowałem.W co ja się kurwa wpakowałem.-Jeśli ich nie otworzysz,poradzę sobie z nimi sam i narażę Cię na koszty z tym związane.-Widziałem jego eleganckie buty robiace krok w stronę drzwi.Mówili mi " idź na studia będzie fajnie,to będzie najlepszy okres w twoim życiu".Rozstrzelałbym teraz  wszystkich,którzy zachęcali mnie do dalszej edukacji.
-Liczę do trzech!-Zobaczyłem jak robi krok w tył.-Raz..
- Nie mogę Panu otworzyć!-Trzepię się po głowie.
-Dlaczego?
-Zdarzył mi się wypadek..
-Otwieraj.-Zażenowany odblokowałem zamek w kabinie i ujrzałem mężczyznę,którego widziałem za często od przyjazdu tutaj.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top