11

Stanął na podjeździe.Opusciłem jego auto szybciej niż chciałem i ruszyłem do altanki.Nie słyszałem żeby włączył silnik i odjechał ..obejrzeć się co robi? Dyskretnie spojrzałem się na auto wykładowcy.Nie było go w środku,stał za to oparty o maskę samochodu, że skrzyżowanymi ramionami.Wpatrywał się we mnie co sprawiało ,że czułem się bardzo niezręcznie. Dlaczego on jest taki dziwny?!
-Dlaczego profesor jeszcze tu jest?-Unosi kącik pełnych warg.
- Nie podziękowałeś ani nie pożegnałeś się ze mną.Wiesz..ludzie w twoim wieku mają wielkie braki.-Wymawia te słowa bardzo wyraźnie i gorzkiej niż pierwszą część.-ktos powinien nauczyć was jak się zachowywać.- Robi mi się momentalnie głupio i nie wiem co   powinienem powiedzieć aby  naprawić sytuację.Wycofuje się i krzyczę.
-Przepraszam Profesorze! Dziękuję i życzę Panu bezpiecznego powrotu do domu.- To było straszne!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top