Trzy

Trzy czerwone róże były jej utrapieniem.

— Niezapominajki — mruknęła, zakopując się w ciemnej pościeli. — I coca-colę w puszcze — dodała ledwo słyszalnie.

Norweg westchnął, siadając na skraju łóżka.

— Wszystko w porządku? — Niepewność. Wszystko co mogła usłyszeć w jego głosie, było niepewnością.

— Niezapominajki i coca-colę w puszce, proszę o tak wiele? — Jej głos był za to słaby i cichy, łamliwy pod każdym względem, nieco podirytowany, a już na pewno zwyczajnie smutny.

Dlatego odwiedził osiem kwiaciarni, żeby dostać pieprzone niezapominajki, prawie potrącił staruszkę na przejściu dla pieszych i skrócił trasę, którą normalne wlekłby się przez pół godziny. A wszystko to dla jej widzimisię.

Nie odezwała się kiedy wrócił, chwyciła jedynie błękitne kwiaty i ustawiła je koło łóżka, pozbywając się tym samym wazonu z różami, wadzącymi jej bardziej niż norweski klimat, którego tak nie cierpiała.

— Przypominają mi dom — orzekła w końcu, nie odrywając zmęczonego wzroku od niezapominajek.

— To jest twój dom. — Złożył delikatny pocałunek na jej głowie, słowami tak prostymi, oddając jej w całości swoje serce.

Trzy kieliszki czerwonego wina, zabijały wyrzuty sumienia.

Kobieta, której imienia nie zapamiętał, błądziła dłońmi po jego chudym ciele, wpijała się w jego usta, mruczała przy jego uchu, wiła się po jego rozgrzanym ciałem, zaciskała dłonie na prześcieradle, a później prosiła, żeby jeszcze zadzwonił.

A on nic nie czuł.

Oddawał pocałunki, jak gdyby był tego wyuczony, śmiał się sztucznie, nim jeszcze pozbyli się ubrań, zostawiał sine ślady na jej skórze, z przyzwyczajenia, nie żywego uczucia, zapewniał, że zapisał jej numer, choć nie odblokował nawet telefonu. Pożegnał ją, krzyżując palce za plecami i obiecując, że kiedyś się odezwie. Nie zrobił tego.

Nie czuł się źle. Zimny prysznic zmył z niego cały brud, odbicie lustrzane zapewniło, że w jej oczach nadal byłby d o b r y. I właśnie wtedy, kiedy o niej pomyślał, kiedy sięgnął po kolejny kieliszek wina, coś poczuł.

Prawdziwe poczucie winy i obrzydzenie do samego siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top