13. Mówiłam, że odczujesz dreszcze z mojego powodu.
PINK
Budzi mnie dźwięk budzika, z jękiem przewracam się na bok, a prawą ręką próbuje bez otwierania oczu natrafić na to dziadostwo, żeby je wyłączyć. Dajcie człowiekowi spać! Przecież jest piątek. Chcę się wyspać porządnie, zanim pójdę... Momentalnie otwieram oczy i spoglądam na godzinę. 9: 20. Jasna cholercia! Co ja jeszcze robię w łóżku? Przecież za piętnaście minut muszę być w restauracji.
Opuszczam swojego kochanka, pędzę do szafy wyciągając z niej pierwsze z brzegu ubrania. Pada na te w kolorze różowym. Idealnie. W ekspresowym tempie przeciągam sweter przez głowę, nakładam spodnie, by potem wbiec do łazienki. Pobijam rekord w nakładaniu makijażu. Chwytam za szczotkę do włosów, która leży na pralce i czeszę włosy, a raczej je katuje, Lakier do włosów, którymi spryskałam loki, aby ładnie wyglądać, sprawił, że teraz wyglądam jak zmoknięty pies. To fakt odrobinę przesadziłam, ale nie chciałam, żeby podczas tańca włosy mi przeszkadzały. Tu sobie dobrze zrobiłam - tam pogorszyłam. No nic, może podczas drogi nie natknę się na żadnych znajomych. Nagle potrząsam głową.
Tu w Atlancie w stanie Georgia nikt mnie nie zna. Utrzymuję kontakty tylko z tymi, z którymi chcę. To dosyć wygodne i bezpieczne. W dzisiejszym świecie trzeba bardzo uważać na każdą znajomość i zawieraną relację, ponieważ ten grunt jest śliski i można łatwo się przejechać.
Wypijam kilka łyków wody, ponieważ nie zdążę już nic zjeść, zresztą i tak nie mam zbytnio ochoty. Później coś przekąszę, obiecuję sobie w duchu. Zerkam na zegarek, nakładam czarne glany, chwytam w jedną rękę klucze do domu, a w drugą telefon. Portfela nie potrzebuję, wystarczy mi tylko kieszeń w moim case do telefonu.
Majątku nigdy ze sobą nie zabieram, zresztą nawet go nie posiadam. Kiedy przekręcam klucz w zamku, nachodzi mnie myśl, że potencjalny złodziej nawet nie musiałby się forsować, drzwi są wiekowe, a zamek nie widział ślusarza od lat. Mimo to nie zamierzam niczego naprawiać, żyje od wypłaty do wypłaty, od nocy do nocy, a poza tym mieszkanie nie jest moje, ja je tylko wynajmuje. Kiedy znajdę lepszą ofertę, która nie będzie równoznaczna z napadem na bank, nie pozwolę jej przepaść. Choć fakt, że ostatni pokaz tańca dla specjalnych klientów trochę podreperował moja sytuację. Wysłałam nawet część pieniędzy mamie-opłaty za lokal znacznie podrożały, a pomimo tego ceny wypieków cukierniczych u niej się nie zmieniały.
Drzwi od klatki zamykają się za mną głośno, jestem pewna, że hałas obudził plotkarza aka pana Nikitę, w połowie Rosjanina i Brytyjczyka po żonie. Nie widuję jej za to na niego mogę się natknąć nawet nad ranem. Kiedy wracałam z Euforii o trzeciej, akurat szedł z psem. Kto normalny o tej porze wyprowadza psa? Zapytałam o to, na co odpowiedział mi, że: przyszli się dotlenić. Ta jasne.
Chyba przyszli wetknąć nos w nie swoje sprawy. Niestety tacy ludzie byli, są i będą. A najlepszą bronią na takie typy jest ignorancja. Dlatego tylko się uśmiechnęłam sztucznie jak ci wszyscy lekarze w telewizji, którzy zapewniają ludzi o skuteczności danego preparatu i poszłam dalej. Jego mina bezcenna.
–Spóźnienie.
Przegryzam wargę i unoszę jeden palec.
–Cóż tylko minutę.
David jest nieugięty.
–Ale to wciąż spóźnienie.
Jestem gotowa ponieść karę. –szepczę blisko jego ucha, staję na palcach i cmokam go w pliczek, kładąc dłoń na jego szyi. – Poza tym to ostatni raz. Budzik mi nie zadzwonił.
Patrzy na mnie z politowaniem.
–Oboje dobrze wiemy, że zadzwonił, ale go zignorowałaś. I tak samo postąpiłabyś w przypadku najścia wojska do twojego mieszkania. Czy się mylę?
No i mnie ma.
–Absolutnie nie. W przypadku drugiej opcji wygoniłabym ich krzycząc, że to teren prywatny. W końcu trzeba mieć trochę przyzwoitości, zwłaszcza jeśli chodzi o sferę Sacrum. To znaczy łóżko - wyjaśniam.
Mężczyzna wzdycha ciężko, po czym unosi rękę.
–Idź ode mnie, zimna damo! –Odskakuje, wzdrygając się z powodu mojego dotyku. Wydaje się jednak rozbawiony. Przewracam oczami i mówię;
– Mówiłam, że odczujesz dreszcze z mojego powodu.
Przyciąga moje ręce i unosi je na wysokość moich oczu.
– Czegoś brakuje. Rękawiczek. Gdzie je masz? –brzmi jak zatroskany rodzic.
Miałam je naszykowane na wierzchu, ale zapomniałam o nich. Nie przeżywaj tak, tato...–dodaję, żeby go wkurzyć.
– Nie chcę, żebyś sobie odmroziła te śliczne raczki. Chociaż... porcelana i sprzęty RTV by na tym zyskały. Nic byś już nie psuła, niesforna dziewczyno.
–Ej, to nie moja wina. Producent zawinił. Te sześć kartek miało się zmieścić – bronię się, zła na siebie, że był świadkiem tego jak poszedł dym z niszczarki do papieru. Akurat przechodził przez gabinet. Zobaczył, jak rozpoczynam próbę reanimacji. Wyjęłam wtyczkę z gniazdka, zaczęłam rozkręcać, kombinować, ale efekt był jeden przyciski zaczęły odpadać, powyłaziły jakieś kable. A ja nie miałam instrukcji obsługi jak złożyć to z powrotem.
– Zniszczyłaś coś, co miało niszczyć.
– Widzisz? Dokonałam niemożliwego. –Cmokam w powietrzu i idę do pomieszczenia gospodarczego.
– Trzeba się ciebie bać?
Słyszę, jak krzyczy za mną.
– Nie dzisiaj.
***
Wychodzę z restauracji akurat w dobrym momencie, bo zajeżdża kurier z paczką. Otulam się ramionami, bo jest bardzo zimno, a wyszłam bez kurtki. Mroźne powietrze sprawia, że niemal nie mogę oddychać. Drżę i pocieram swoje dłonie, aby się ogrzać. Jezu, a to dopiero początek zimy. Śniegu nie napadało tak dużo, co jest plusem, bo kłopotliwe byłoby dla mnie chodzenie do pracy- musiałabym wtedy wstawać dużo wcześniej, aby zdążyć się ogarnąć i zdążyć wejść do tramwaju.
– Proszę bardzo. –Mężczyzna z czapeczką, na której znajduje się logo kurierskiej firmy wręcza mi z uprzejmą miną prostokątną, zapakowana w czarny papier paczkę.
Mam ochotę nią potrzasnąć niczym dziecko, które jest ciekawe zawartości, po wydobywających się dźwiękach stara się rozpoznać co to jest. Powstrzymuję się, wiem, że to jest nowa niszczarka. A sama w końcu dokonałam zamówienia.
– Co to? – zagaduje David, podczas potrząsania kostkarki. Otwiera dolną szufladę zamrażarki, a potem wkłada pod świeży strumień wody świeże owoce, dokładnie je myjąc. Odgarnia grzywkę, która utrudnia mu pole widzenia. Bierze drewnianą deskę do krojenia, na którą kładzie limonkę. Przyglądam się jego zręcznym ruchom. Ja już bym dwa razy ukroiła sobie wszystkie palce, gdybym miała robić to tak jak on.
Owoce ze swojej zewnętrznej warstwy, odsłaniają się, aż w końcu zmieniają się w równo pokrojone plasterki ułożone w dosyć fantazyjny sposób na talerzu. Wyciągam dłoń i już mam podebrać jeden z nich, ale męska dłoń chwyta za nią po czym odsuwa ją.
David wygraża mi żartobliwie palcem.
– Składała pani zamówienie?
Wydawało mi się, że nie muszę tego robić. Przecież pracujemy razem. A to tzw. Bonus dla koleżanek. –robię tajemniczą minę.
– Może jak się załapiesz pod koniec mojej zmiany to coś dla ciebie zostanie.
Wykrzywiam wargi, ale coś sobie uświadamiam.
–Kto zjada ostatki, ten będzie piękny i gładki. Ah, David jak ty o wszystkim myślisz. Dzisiejszego wieczoru znowu muszę być ładna.
Poprawiam usta, rozmasowując krwistą czerwień na nich, biorę w dłoń buteleczkę drogich perfum, spryskując się nimi. Zmysłowy zapach unosi się w pomieszczeniu, dokonuję ostatnich pociągnięć tuszem po rzęsach. Wykonuję każdą czynność mechanicznie. Weszło mi to w rytuał.
–Jak wyglądam?
–Jak dziewczyna, która jest pewna swego seksapilu.
–Nie –Kręcę głową. –Jak dziewczyna, która jest pewna tego, że ktokolwiek na nią spojrzy, będzie miał ten obraz przed oczami Jestem wiecznym memento.
–Cóż za pewność siebie – mówi rozmówca.
Nie odpowiadam nic na to. Co może na ten temat wiedzieć? Jest tutaj w roli mojego ochroniarza , ale tak naprawdę nie byłby w stanie przypilnować swoich ubrań. Nie wspominając już o tym, że na pewno nie ochroniłby mnie, gdyby zaszła taka potrzeba. Dwa dni temu, pojawił się tutaj szczur. Miałam to szczęście, że pierwsza go zobaczyłam. Nie wiedziałam co zrobić, więc zawołałam Watsona. Stanął, jakby go zamurowało, podczas, gdy ja pomimo tego, że wlazłam na szafkę, wykazałam się hardością i rzuciłam w tego paskudnego gryzonia, swoim ulubionym butem.
Trafiłam go i tym samym pomogłam brunetowi zakończyć jego żywot, choć kiedy przyszedł szef, kłamca mówił, że to on go załatwił, podczas gdy ja spanikowana złapałam za but. Gdybym mogła wzrokiem mordować, to już gościom leżałby martwy. Nic z tym jednak nie zrobiłam, to jemu musiało być głupio, że baba poradziła sobie lepiej od niego.
Od tego czasu inaczej na mnie patrzy.
–Poradzisz sobie?
–A co, chcesz mnie złapać za rączkę i zaprowadzić na scenę? Upewnij się, że nie natkniemy się na żadnego szczura. –ironizuję.
Tym się już dawno zająłem.
–O, tak, wiem o tym–dodaję, na co zaciska swe wargi.
Cmokam ustami i znudzona pokazuję mu wyjście. Tracę tylko czas. Przecież muszę dokończyć przygotowania.
A tak naprawdę to chcę zostać sama. Nie lubię, kiedy ktoś rozprasza moje myśli niepotrzebnie. Na szczęście wychodzi od razu, bez zbędnego upominania. Biorę głęboki wdech i opuszczam swoją garderobę. Zimne płytki działają otrzeźwiająco na mnie. Odczuwam stres, choć sama zgodziłam się być ponownie pole girl. Wieczorami nie miałam co ze sobą zrobić, odpalałam laptopa i śledziłam życie gwiazd, skupiając się tylko na jednej. A potem spędzałam noc na doszukiwaniu się ukrytych znaczeń pod jego postami, wpisami na twitterze. A rano udawałam, że nic takiego nie miało miejsca.
Podoba mi się to
Lubię dżentelmenów, którzy są interesowni
Mogę w nich znaleźć swojego przyjaciela
Muzyka wydobywająca się z głośników sprawia, że zatracam się. Stabilnie podtrzymując się, owijam jedną nogę wokół zimnego metalu i zataczam kółka.
Mogę mieć każdego, ale nikt nie będzie miał mnie.
***
–Pink?
–Nie. Prezydent –odpowiadam i przekraczam próg.
Brunet wychyla głowę znad sterty papieru.
– Muszę to dzisiaj ogarnąć. Wyliczenia się same nie wyliczą.
– Ale koniecznie dzisiaj? Przecież ledwo tutaj siedzisz.
Zbliżam się do biurka i dotykam jego krawędzi.
– Zawijaj się do domu.
Trevor uśmiecha się półgębkiem, ale nie przestaje wystukiwać cyfr na kalkulatorze.
– Muszę pracować. To jest cholernie ważne.
Wyciągam rękę i przysuwam sobie jakaś kartkę, która wygląda na rozrysowany plan jakiegoś budynku. Dalej za nią widnieje złożona na cztery z napisem bussinesplan.
– Co to?
Trevor przybiera tajemniczą minę, po czym uśmiecha się.
–To jest coś. Bardzo duże coś, w co wkładam dużo energii i całego siebie.
– Planujesz poszerzyć swoją działalność?–pytam, ciekawa jego odpowiedzi.
Nie zaprzecza.
– Ugh, Trevor po prostu mi powiedz– Wyrzucam z siebie sfrustrowany jęk i próbuję podejrzeć coś więcej.
– Cierpliwości. Powiem ci jak już to będzie pewne.
Milczę.
– Uważasz, że bym się wygadała?–W moim tonie głosu pobrzmiewa rozczarowanie i smutek.
Trevor kładzie dłoń na mojej.
– Absolutnie. Po prostu nie chcę się chwalić czymś co nie jest zatwierdzone. Spokojnie, będziesz wiedziała.
– Przed Davidem?– Wydymam wargi, niczym sześciolatka, na co parska śmiechem.
– Przed.
Co powiecie na nowe rozdziały z " O jeden krok za daleko"?
tik tok:alexamrorers
tt:alexamrorers
instagram:alexamrorers
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top