D

- Stiles - zagadnął Scott, patrząc uważnie na swojego chłopaka, który jadł śniadanie. - Poznałem kogoś.

Stilinski spojrzał na niego zaskoczony. Jego serce zabiło szybciej, ale starał się tym nie przejmować - McCall go nigdy nie zdradzi.

- Z tym kimś spotkałeś się wczoraj i spędziłeś z nim cały wieczór? - zapytał z wyrzutem. Naprawdę starał się nie pokazywać, że serce zakuło go z zazdrości. Wierzył w swojego ukochanego i nie miał wątpliwości, co do jego wierności.

Scott westchnął cicho, odkładając kubek z kawą. Nie za bardzo wiedział, co chciał mu powiedzieć, ale wolał być z nim szczery.

- Jest miły i przystojny - mruknął, a Stilesowi serce przestało bić przez chwilę. Poczuł ogromny smutek, jednak uśmiechnął się do szatyna. - Jest bardziej idealny od ciebie.

Stilinski kiwnął głową i szybko wymrugał łzy, chociaż wiedział, że Scott już je zobaczył. Brązowooki westchnął, wstając ze swojego miejsca. Odłożył kubek i talerz po jajecznicy, mrucząc, że idzie do pracy. Scott tylko kiwnął głową, dokańczając swoją kawę.

Stiles wyszedł z mieszkania, powstrzymując szloch.

- To nie boli, Stiles. Tylko ci się wydaje - szepnął do siebie, przechodząc obok spożywczaka. Łzy zamazywały mu wzrok, a ktoś po chwili na niego wpadł. Upuścił trzymaną teczkę, z której wysypały się dokumenty.

- Przepraszam! - krzyknął Isaac Lahey, kucając, by pozbierać papierki. Stiles westchnął cicho, również podniósł ich kilka. - Denerwuję się przed spotkaniem i nie myślę.

- Nic nie szkodzi - powiedział, uśmiechając się do niego lekko. - Jestem Stiles.

- Isaac - przedstawił się blondyn i podał mu dokumenty. - Do zobaczenia.

- Hej.

Już nic nie mówiąc, Stilinski odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top