Rozdział 1
Biały Pazur niosła rybę do swojego starego legowiska. Właśnie wróciła z Słonecznych Skał. Mama mówiła jej, że Klan Rzeki chce, aby należały do ich terytorium, ale nie udało im się ich odbić i ze Słonecznych Skał może korzystać tylko Klan Pioruna. Ona nie miała takich ograniczeń. Mogła polować wszędzie, gdzie tylko chciała. Musiała uważać jedynie, aby nikt jej nie zobaczył. Gdyby odkryto, że poluje na terytorium innych klanów...... Nie była pewna, co się stanie, ale wolała nie ryzykować. Przez wszystkie księżyce, kiedy rodzice uczyli ją, jak przetrwać, nauczyła się najlepiej jednego: ostrożność przede wszystkim. Zdobycz możesz znaleźć inną, ale jak cię złapią, to koniec. Raczej nie ucieknie. Między innymi dzięki potrzebie ukrywania się wyśmienicie umiała chodzić po drzewach.
Pomyślała, że mogłaby do końca dnia nic nie robić, albo popływać i pobawić się w rzece. Ale nie miała ochoty. Postanowiła, że zje i albo zostanie w swojej ( jak ją od pewnego czasu zaczęła nazywać) norze, albo będzie się wygrzewać na Słonecznych Skałach. Mimo, że będzie odpoczywać i relaksować się, nie mogła zapomnieć o czujności. Nie po to rodzice uczyli ją:
jak udawać, że śpi, a nasłuchiwać
jak poruszać się bezszelestnie
i jak kamuflować, się w lesie
Nie mogła pozwolić, aby to wszystko poszło na marne. Zawsze irytowało ją to, jak ojciec kazał jej powtarzać ćwiczenia bez końca i poprawiał jej najdrobniejsze błędy. Ale musiała przyznać: to wszystko, czego się nauczyła, uratowało ją już kilka razy. I w tedy zawsze zachowywała się tak, jak kazał jej kiedyś Białe Ucho. Tata zawsze miał rację. Zwłaszcza, jeśli chodziło o bezpieczeństwo i ukrywanie się. Nigdy nie zrobiłaby czegoś, czego jej nie kazał lub zabronił, mimo, że Białe Ucho nie żył od kilku księżyców. Natomiast Kruczy Pysk ( również nieżyjąca od kilku księżyców ) nigdy nie pozwoliłaby, żeby coś się stało innemu kotu. Była odważną, pełną energii i empatii kotką z bursztynowymi oczami. Miała krótkie czarne futro z białą połową pyska, dwoma stopami i końcówką ogona. Zawsze wiedziała co powiedzieć i co zrobić. Tak się przynajmniej wszystkim wydawało.
Większość nauki pobierała od ojca. (Białego Ucha) Był on jasnoszarym kocurem z białymi uszami. Miał poważne i głębokie błękitne oczy. Posiadał też praktycznie nigdy niezmąconą cierpliwość i walczył, jakby każdy ruch zaplanował z góry i znał każdy następne posunięcie przeciwnika. Dzięki temu miał zapewnione, że zostanie następnym zastępcą przywódczyni, Muszlowej Gwiazdy. Gdyby Kruczy Pysk nie namówiła go, żeby poszedł z nią i jej dzieckiem, Białe Ucho miałby wysoką pozycję w klanie.
*
Puchata Gwiazda odpoczywał po polowaniu, kiedy podszedł do niego Jodłowe Furto, wojownik, który wrócił właśnie z patrolu. Miał zaniepokojoną i niepewną minę.
-Puchata Gwiazdo, wyczuliśmy z Cichą Stopą i Jagodową Łapą coś dziwnego.
-Co takiego? - zapytał zaciekawiony przywódca
- Dziwną mieszankę zapachów. Lisią norę, to ledwo wyczuwalny zapach. Do tego Klan Rzeki i woń suchego mchu.
-To naprawdę dziwne i niespotykane. Gdzie to wyczuliście?
-Niedaleko Słonecznych Skał. Jakieś piętnaście minut drogi spacerem. Później zobaczyliśmy napoczętą rybę. Uważam, że Klan Rzeki był na naszym terytorium.
-Wszystko na to wskazuje. - odparł Puszysta Gwiazda
-Czy zaatakujemy ich?
-Nie!-odparł oburzony przywódca - Zapytam ich o to na zgromadzeniu. Nie będę wyciągał pochopnych wniosków i wystawiał klanu na takie niebezpieczeństwo, jak wojna. Nie wspominając o tym, że może to okazać się nieprawdą.
-Jak to ''nieprawdą''? Przecież wiem, co wyczułem.- Jodłowemu Futru sierść zaczęła się jeżyć. Puchata Gwiazda wiedział, że Jodłowe Futro potrafiłby walczyć o swoją rację, więc spróbował załagodzić sytuację.
-Nie chodzi o to, że ci nie ufam, tylko to może być tylko przypadek.
-Masz rację.- sierść na ciele Jodłowego Futra zaczęła powoli opadać. - Ale nadal uważam, że powinniśmy to lepiej sprawdzić. I sam pomyśl : zapach Klany Rzeki, niedojedzona ryba, a wszystko niedaleko Słonecznych Skał. Wszystko moim zdaniem układa się w szlak prowadzący do Klanu Rzeki. Mimo to, jeżeli nie wydasz polecenia nie zaatakuję ich ani nie oskarżę.
-Dziękuję, Jodłowe Futro.- powiedział przywódca z wdzięcznością- Zwołam zebranie przy Wysokim Głazie. Powiem im, że zwęszyliście obcego kota. Bo to jeden kot, prawda?
-Tak.
-W takim razie nie stanowi dla nas większego zagrożenia. Patrole składają się z trzech kotów, a będziemy łapać tylko jednego kota. Będą mieć przewagę liczebną w razie ataku. Złapiemy go.
-Dobrze, Puchata Gwiazdo.
Kiedy Jodłowe Futro odszedł kawałek, Puchata Gwiazda wstał i wdrapał się na Wysoki Głaz.
- Niech wszystkie koty, na tyle dorosłe, aby samodzielne polować zbiorą się! - poczekał, aż wszystkie koty, które spełniały kryterium podeszły do Wysokiego Głazu, a kocięta i uczniowie obserwowali z krzaków - Jodłowe Futro, Cicha Stopa i Jagodowa Łapa wyczuli obcego kota niedaleko Słonecznych Skał. Uważajcie na niego i informujcie mnie o wszystkim. Pod czas patroli miejcie wyostrzone wszystkie zmysły. Nie chcę, aby komuś stała się krzywda. Na poranny patrol pójdą: Malinowy Pysk, Wietrzna Łapa i Krzywy Wiatr. Do polowania wyznaczam mojego zastępcę, Burego Ogona i niech on sam wybierze, kogo weźmie ze sobą.
Po tych słowach zeskoczył z Wysokiego Głazu i poszedł do swojego legowiska życząc wszystkim dobrej nocy. Kiedy położył się na posłaniu z mchu długo nie mógł zasnąć. Martwił się, kto ukrywa cię w lesie i jak zapytać o to Klan Rzeki, aby nie rozzłościć Piaskowej Gwiazdy, nowej przywódczyni. Nigdy jeszcze nie nie spał tak długo.
Rano obudził się niewyspany. Patrol wyszedł wiele wcześniej. Koty właśnie wychodziły na polowanie. Skiną im głową i poszedł zjeść śniadanie.
*
Kilka dni później.....
O wschodzie słońca Biały Pazur wyszła na polowanie. Upolowała srokę i poszła w swoje ulubione miejsce: na Słoneczne Skały. Uwielbiała leżeć na ciepłym kamieniu i czuć jak słońce grzeje jej brzuch i grzbiet. Zazwyczaj nie wyczuwała i nie zauważała nic niepokojącego. Jednak tym razem w powietrzu unosił się zapach Klanu Pioruna. Ledwo wyczuwalny, ale jednak. Przystanęła, jak tylko go wczuła. Po krótkim namyśle osądziła, że to pewnie zapach wieczornego patrolu. Z przyjemnością rozłożyła się na kamieniu i zamknęła oczy. Nagle usłyszała trzask łamanej gałęzi. Momentalnie otworzyła oczy i zamarła w bezruchu. Nie wyczuwała zapachu innych kotów, ale wiatr jej nie sprzyjał.
Klan Pioruna dokładnie widział i wiedział, gdzie ona jest. Bury Ogon, Świetlista Łapa, Biały Pysk i Zachmurzona Łapa byli w krzakach i powoli zmierzali w kierunku Białego Pazura. Jej czrno-białe krótkie futro wyraźnie odcinało się od szarego kamienia. Widzieli, jak zesztywniała i próbowała ich wywęszyć. Podeszli jednak do niej od strony, od której nie mogła wyczuć. Niestety, Zachmurzona Łapa nadepnął na gałązkę i złamała się wydając trzask, który zdradził, że ją obserwują.
Kilka sekund później znowu ruszyli w jej kierunku. Gdy byli już prawie na granicy oddzielającej płaską powierzchnię ze skałami od nich, rzucili się pędem przed siebie w kierunku Białego Pazura. Ona zerwała się chwilę później, ale mogła już tylko uciekać. I tak by ją złapali. Zaczęła więc uciekać, mając promyczek nadziei, że jednak uda jej się; zeskakując ze skał. Wiedziała, że jej jedyną szansą jest ucieczka po drzewach. Jednak Biały Pysk - jako najszybsza w Klanie Pioruna - była już tuż, tuż. Biały Pazur zerwała się w rozpaczliwej próbie wskoczenia na drzewo. Została złapana pod drzewem. Miało być jej wybawieniem, a stało się jej przeszkodą.
- Pójdziesz z nami. - wydyszał zziajany Bury Ogon
Uczniowie stanęli z tyłu, a Biały Pysk i Bury Ogon po bokach i zaprowadzili wystraszoną i zrozpaczoną Biały Pazur do obozu.
*********************
CDN
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top