5. "Cyrk"
Jestem w Londynie prawie tydzień, a dzisiaj jestem umówiona z Ciel'em na omówienie naszych spraw. Ma przyjść za nie całe dwie godziny, a akurat Matthias zaczął mnie ubierać. Gdy skończył zeszłam na dół do salonu. Za godzinę ma przyjść Ciel, a znając demony, ich pakt i mój pakt, to przyjdzie razem z Sebastianem. Tak samo jak ja bym przyszła z Matthias'em. Zżyłam się z nim i nie obchodzi mnie, co inni o tym myślą. Mam w wysokim poważaniu czy zje moją dusze czy nie. Ale wiem, że zje, ale kiedy to zrobi nigdy więcej go nie zobaczę.
- Panienko, Panicz Ciel Phantomhive przybył wcześniej i ma bardzo ważną sprawę. - ukłonił się przede mną.
- Zaprowadź go do mojego biura. - nie wiem czemu, posmutniałam, na myśl, że nigdy nie zobaczę Matthiasa.
- Czy coś się stało, Panienko? - kleknął przede mną, patrząc mi w oczy.
- Nie każ gościom czekać. - uniosłam się z wygodnego fotela i ruszyłam do drzwi. Muszę się od niego odzwyczaić, wtedy moja dusza nie będzie za nim płakać w jego żołądku. Ruszyłam do Ciela i pewnie Sebastiana, którzy stali nadal w przejściu.
- Czy to aż tak ważne, że przychodzisz aż godzinę wcześniej. - podchodziłam do niego bliżej, widząc, że Ciel ma jak zwykle kamienny wyraz twarzy.
- Słyszałaś? Cyrk przyjeżdża do miasta. - na jego słowa automatycznie na moje usta wkroczył diaboliczny uśmiech, jak u niego.
- Porozmawiajmy dalej u mnie. - nadal z tym uśmiechem ruszyłam do swojego biura. Chyba moje potwierdzenia się spełniły. W pokoju, mogliśmy na spokojnie zacząć nasza rozmowę.
- No i? - zapytałam opierając podbródek na splecionych palcach, uśmiechając się przy okazji diabolicznie, kończąc opowiadać nasz plan działania.
- Ciekawe, ale czy "nasze postacie", nie będą zwracać na siebie uwagi? - mogłam się domyśleć, że coś mu nie będzie pasować.
- To zamiast "znajomych z dzieciństwa", będzie rodzeństwo. Tak lepiej? - westchnęłam głośno i na chwile odwróciłam wzrok, żeby zaraz z powrotem spojrzeć w niebieskie oczy Ciel'a.
- Tak lepiej. Siostrzyczko. - chytrze się uśmiechnął. - Jutro jedziemy do cyrku, siostrzyczko. - jego uśmiech się poszerzył, na co się zaśmiałam.
- Dobrze, braciszku. - zaśmialiśmy się cicho. - Pora na obiad, braciszku.- słodko się uśmiechnęłam, po czym spojrzałam na Ciel'a, a raczej buraczka. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego, gdy on patrzył na mnie zdziwiony. Przyłożyłam rękę do jego czoła. - Jesteś cieplutki, braciszku. - uklękłam przed nim. - Jesteś chory, braciszku? - wiem, że tak go denerwuję, ale to słodkie kiedy się rumieni.
- Chodźmy już na ten obiad. - szybko wstał i chciał wyjść, nie patrząc na mnie.
- Poczekaj, braciszku! - podbiegłam do niego i uwiesiłam na ramieniu. Zrobił się z niego prawdziwy dojrzały pomidor na twarzy. Zaśmiałam się cicho. Chyba mam nową zabawkę. - Jesteś taki cieplutki, braciszku.
Ciel bez słowa wyszedł ze mną przy sobie, a mi się śmiać mi chciało, jak chyba nigdy. Doszliśmy do jadalni, gdzie czekali na nas już Matthias i Sebastian. Zdziwili się, kiedy byłam uwieszona na ramieniu Ciel'a, a on wygląda jak pomidorek. Nie dziwie im się, sama pewnie na ich miejscu bym patrzyła na nas wielkimi oczami, jakbym zobaczyła żywego trupa.
- Idę jutro z braciszkiem do cyrku! - powiedziałam powstrzymując się od śmiania.
- "Braciszkiem"? - zapytali razem. Dobra pobawiłam się, ale teraz pora się ogarnąć. Odchrząknęłam i odczepiłam od Ciel'a.
- Kiedy będziemy w cyrku, będziemy udawać rodzeństwo. Trochę ciężko mi to powiedzieć, ale taka była umowa i wy macie swoje role, więc... - podeszłam do Sebastiana i zawiedziona na niego spojrzałam. - Witaj tatusiu! - słodko się uśmiechnęłam, patrząc po chwili na lekko zdziwionego Sebastiana. - Odegrasz role mojego i Ciel'a ojca. - powiedziałam już normalnie. - Wolałabym Matthiasa, ale Ciel się uparł. - spojrzałam na niego chytrze.
- Ty chciałaś, żeby jeden z nich odegrał ojca. - odwrócił wzrok, speszony moimi słowami.
- Jakie dzieci, z normalnej rodziny, pójdą same do cyrku? Prawie w nocy?- skrzyżowałam ręce i poszłam do Matthiasa.
- Panienko, więc kim ja mam być? - nachylił się nade mną, patrząc prosto w moje oczy ze swoim typowym uśmiechem.
- Co ty pleciesz wujaszku! Jak to nie wiesz kim jesteś?! - udałam, że się zraz rozpłaczę. Wiem jak to działa na niego. Po nawet nie dwóch sekundach, znajdowałam się w jego szczelnym uścisku, na co zachichotałam. - Jak zwykle wiem jak cię złamać. - wyrwałam się i spojrzałam na wszystkich obojętnie. - Jutro jedziemy do cyrku i macie nie zepsuć, naszego planu. - przeszywałam ich morderczym wzrokiem.
- Yes, my Queen. - Matthias kleknął przede mną i przyłożył rękę do piersi.
- Sebastian, zrozumiałeś? - Ciel patrzył na niego surowo, ale jego rumieńce jeszcze nie zeszły.
- Yes, my Lord. - zrobił to samo co Matthias, klękając przed swoim kontrahentem.
- Czyli wszystko ustalone. Zostaniecie na noc? - patrzyłam na nich z lekkim uśmiechem, chcąc zachować mimo wszystko dobre maniery i twarz.
- Chętnie zostanę. - Ciel uśmiechnął się lekko, ale jego lekka czerwień dodała mu teraz słodkości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top