+Bungou Stray Dogs+ Oda Sakunosuke

Nie pamiętała dużo ze swojego dzieciństwa. Pamiętała jedynie szczątkowe wizje, obrazy. Przeważnie były one obtoczone lepką czerwienią oraz zimną czernią. Urodzona na wojnie, dorastała na niej w cieniu podupadających budynków miasta. Jedzenie brudne, często zepsute, niehigieniczne. Rany wyleczała w prymitywny sposób szukając czegoś do pomocy w opuszczonych szpitalach i ośrodkach. Ludzie, którzy zapuszczali się do tego wyniszczonego miasta mówili o niej jak o zjawie wojennego dziecka opuszczonego przez rodziców pod gruzami. 

Pewnego razu, w wieku czternastu lat jej los się odmienił. Jej samotne miasto musiało powitać nowych gość. Oddział nieznanych jej żołnierzy rozbił obozowisko nieopodal jej małej skrytki. Wygłodniała zauważyła wśród nich świeże jedzenie jakim się delektowali. Momentalnie zrobiła się głodna. Pod osłoną nocy wkradła się do ich obozowiska z zamiarem wzięcia jak najwięcej pożywienia ile mogła wziąć. Podczas chowania przy sobie puszek z konserwami została przyłapana.

        - Hej! - jej ramię zostało złapane przez czyjąś mocną dłoń. Szarpnięta do tyłu i w bok była w stanie zauważyć nieznajomego osobnika. Był to nastolatek starszy od niej, wyższy i silniejszy. - Ach... - kiedy tylko rozluźnił palce na jej ramieniu wystraszona dziewczynka uciekła skąd przyszła. - Zaczekaj! - chłopak pobiegł za nią nie odpuszczając tak łatwo. Okazała się ona drobną, ale sprytną sztuką. Potrafiła poruszać się sprawnie nawet z wypchanymi rękami i kieszeniami płaszcza po ruinach. 

Skryła się przed nim w dziurze w zawalonym budynku. Wyglądała na zdeterminowaną i wygłodniałą. Młody żołnierz przedostał się do niej niemal nie dostając kuksańca w głowę drewnianym odłamkiem jakim machała złodziejka. 

         - Nie chcę ci zrobić krzywdy! Przestań! - w porę zatrzymał jej broń przed ciosem. Przez chwilę siłowali się ze sobą. Rudowłosy posłał jej spokojniejszy wyraz twarzy, który zadziałał kojąco na strach i desperację dziewczyny. Przestała napierać na niego swoją bronią i skuliła się w kącie przytulając do siebie jedzenie. Powolnymi, spokojnymi krokami zbliżył się do niej. - Spokojnie. Mam więcej jedzenia. Musisz tylko pójść ze mną - wyciągnął ku niej dłoń. Dziewczynka zadygotała znacząco.

         - W... Więcej? - powtórzyła z błyszczącymi oczami. Gdyby nie okoliczności sam Odasaku rozczulił by się na swój sposób na widok tych dużych, lśniących oczu. Jednak teraz były one takie wyobcowane, puste mimo błysku. Była głodna. Liczyło się jedzenie, przetrwanie.
 
          - Chodź. Będziesz bezpieczna - posłał jej łagodny uśmiech. Jej ramiona nieco opadły, oczy nie przestawały śledzić ruchów rudowłosego.

          - Bez... Bezpieczna...

Tak wyglądało ich pierwsze spotkanie. W opuszczonym, zbombardowanym mieście. (Imię) żyła tam samotnie, w głodzie, braku higieny, pomocy medycznej, czystej wody. Przetrwanie zawdzięczała tylko i wyłącznie sobie. Nazywana była cudem. Pustym w środku cudem, bowiem jej wyobcowanie, oddalenie od ludzi sprawiło, że miała problemy z opisywaniem czy odczuwaniem emocji. Była... Bardziej jak marionetka. Rzucana z ręki do ręki, aż wreszcie znalazły ja właściwe dłonie.

Sakunosuke awansował z czasem na coraz wyższe miejsca w wojsku. Zdobył tytuł admirała, porucznika, kapitana... Był kimś. Był osobą liczącą się wśród innych mundurowych. Dziewczynka "cud" rosła u jego boku podziwiając świat poza opuszczonym, wojennym miastem. Podróżowała wiernie ze swoim wybawicielem na walki, fronty, oddziały sanitarne, spotkania generalskie. Była jak jego cień. Posłuszny, cichy, niepozorny cień. Była niepozorna. W jej małym, drobnym ciele mieścił się prawdziwy żołnierz. Każdy rozkaz traktowała jak coś od czego zależało jej życie. Wykonywała wszystko bezbłędnie. Po jakimś czasie z "cudu" zmieniła się w "maszynę rzeźnika". Szła niepokonana przez front ochraniając, zabijając, pokonując.

Jednak mimo to słuchała się jednego człowieka. Odasaku. Nie innych kapitanów, kompanów na froncie czy dowódców. Tylko Sakunosuke, jej wybawiciel. To on jedyny ją uratował i nauczył żyć wśród innych. Nauka uczuć dalej szła beznadziejnie. Na wojnie... Nie ma miejsca na okazywanie uczuć. Nie ma przyjaźni, bezinteresownej pomocy, miłości. Tych rzeczy nie może poznać (Imię). Nie może ich nazwać jak faktycznie czuje jedno z tych uczuć. Inni ludzie znają te rzeczy, dlatego wiedzą jak je nazywać a ona... Była dalej pusta.

        - (Imię)? - usłyszała pewnego razu głos swojego kapitana. Podeszła do Ody oczekując kolejnego zlecenia. Znajdowali się w bazie z dala od walki. - Mam coś dla ciebie - powiedział tajemniczo kierując się z kobietą do swojego namiotu. Tam wyjął z pomiędzy kartek dziennika ususzony kwiat. Była to czerwona stokrotka. (Imię) ostrożnie przyjrzała się prezentowi po czym go przyjęła. 

       - Kapitanie? 

      - Chciałbym, żebyś zawsze miała ten kwiat przy sobie. Wiesz co symbolizuje czerwona stokrotka? - spytał obdarowując ją delikatnym uśmiechem. Mimo, że jej wzrok był pusty pojawiały się w jej oczach przebłyski ciekawości. 

       - Nie mam pojęcia - przyznała zawiedziona swoją niewiedzą.

      - Daje się ją osobie, którą się kocha i jest się jej oddanym. To kwiaty pasji i prawdziwej miłości, (Imię) - oznajmił. 

Miłość? Co to... "Miłość"? Czy to jakiś kod wojskowy? Jaką wiadomość w sobie kryję "miłość"? Nie miała pojęcia co to miało oznaczać. Kiedy miała o to zapytać usłyszeli syreny alarmowe. Ocknęli się z zamyślenia zerkając na zewnątrz. Początkowo widzieli jedynie panikę wśród żołnierzy, ale potem zauważyli jej przyczynę. Nalot bombowców. Ewakuacja. Uciekanie, aby przeżyć. 

        - (Imię), szybko! - pospieszył ją i pociągnął do hangaru z pojazdami. Zabrzmiały pierwsze huki i zniszczenia. Krzyki, ból, agonia. Okropne spazmy rannych, latające kończyny oderwane przez siłę wybuchów. Za hangarem mieścił się las w którym mogła się ukryć przed bombami. Pomógł jej przeskoczyć przez ogrodzenie a sam został jeszcze na moment po tej samej stronie.

       - Kapitanie, trzeba się ewakuować! - powiedziała łapiąc się siatki. Złapał jej dłonie ściskając je mocno. Posłał jej uspokajający uśmiech.

       - Uciekaj stąd, dobrze? Uratuję jeszcze kilku żołnierzy i wrócę do ciebie.

     - Ale to nalot--

     - To rozkaz, (Imię) - powiedział przerywając jej. Wymienili pewne siebie spojrzenia, po czym... Rozstali się. Nie mogła złamać rozkazu. Mimo to postanowiła poczekać w lesie pod osłoną drzew na powrót kapitana. Mijało ją kilku innych żołnierzy. Byli ranni, ale nie przerywali odwrotu. Baza została kompletnie zbombardowana. W kieszeni munduru spoczywały jej dokumenty, a między nimi kwiat stokrotki. 

       - Co ty robisz? Odwrót! - warknął jej w twarz Akutagawa. Był ciężko ranny, ostatni przedostał się do lasu. Nikt więcej za nim nie szedł. 

       - Gdzie jest kapitan? - spytała zerkając na jego ranę. Odłamek samochodowej karoserii tkwił w jego boku. 

       - Kapitan? Pytasz o martwego człowieka - wymamrotał i brutalnie pchnął ją w głąb lasu. Zatrzymała się niemal nie zwalając go z nóg.

       - Nie prawda. Kapitan żyje, ratuje innych, sam mi to powiedział - powiedziała twardym tonem głosu. Ryunosuke rzucał jej nienawistne spojrzenie.

       - Co jest z tobą?! To był nalot, cud, że ktokolwiek przeżył! - wydarł się na nią. - Jeśli chcesz zginąć jak kundel wracaj tam! 

       - Kapitan żyje! Nie uwierzę dopóki nie zobaczę! - zacisnęła palce na jego ramieniu. Syknął z bólu. Miał tam ogromnego siniaka. Kłócenie się z nią nie miało sensu. Nie zostało mu nic innego jak...

        - Ewakuował się z innymi w innej części lasu - z tymi słowami kontynuowali ucieczkę ze straconej bazy. Kiedy byli w bezpiecznej odległości (Nazwisko) opatrzyła jego rany, choć nie kwapił się do jej pomocy. 

Kierując się za zachód dotarli wreszcie do cywilizacji, po całych pięciu dniach ucieczki. Wielu z nich zmarło z wycieńczenia, wykrwawienia, albo innych przyczyn. Nie mieli bowiem prowiantu a jedzenia w lesie było mało o tej porze roku. Ona i Akutagawa przeżyli i dostali opiekę od wieśniaków. Wygłodniała i wyziębnięta niemal od razu zemdlała na progu. 

Potem okazało się, że była nieprzytomna całe dwa dni. Musiała się zregenerować, jednak akurat kiedy się obudziła do miejscowości w której była wraz z kilkoma innymi żołnierzami, w tym z Akutagawą, dotarły siły Czerwonego Krzyża. Przewieźli chorych i rannych do swojej bazy. (Imię) dostała kroplówkę oraz opatrunek na zwichniętą kostkę. 

Dalej miała w głowie słowa kapitana. Pytała się o niego wszystkich możliwych ludzi, którzy mogli coś o nim wiedzieć. Dostawała obojętne odpowiedzi albo milczenie. Nikt nie wiedział, albo nie chciał powiedzieć jaki stan i gdzie jest Odasaku.

Mniej więcej tydzień po otrzymaniu pomocy od organizacji charytatywnej poznała byłego żołnierza, przyjaciela Ody, Dazaia Osamu. Przyznał, że dużo o niej słyszał z listów swojego przyjaciela i chciałby jej pomóc rozpocząć nowe życie. Obawiała się życia poza wojskiem. Z racji tego, że wojna się skończyła była niepotrzebna. Musiała znaleźć sobie normalne zajęcie. 

Osamu był członkiem pewnej organizacji, która pomagała ludziom prostym i analfabetom z pisaniem listów do różnych ludzi. Zjawisko analfabetyzmu było powszechne w społeczeństwie wyniszczonym walką. Stąd pomysł na pomoc takim ludziom.

        - Dazai? - odezwała się przekraczając bramę podwórka posiadłości. Szatyn spojrzał na nią z uśmiechem.

        - Tak, (Imię)? 

        - Oda dał mi to przed zniknięciem - wyjęła z kieszeni portfela kwiat czerwonej stokrotki. - Powiedział, że ten kwiat daje się osobie, którą się kocha, ponieważ symbolizuje miłość i pasję - wyjaśniała ku jego zaskoczeniu. - Mówiłeś, że znasz moją przeszłość. W tym problem - dodała smętnie. - Dazai, co oznacza "miłość"? 

...

         - Myślę, że na to pytanie jestem w stanie odpowiedzieć tylko w jeden sposób - zaczął z trudem przełykając łzy i płacz. Zamiast tego uśmiechał się do niej melancholijnie. - Odpowiedź znajdziesz w listach, jakie będziesz pisać. Nauczysz się miłośco, obiecuję. Pomogę ci w tym dla Odasaku - nie miał serca powiedzieć prawdy. Podobnie jak reszta ukrywał przed nią okrutną prawdę. 

Jej kapitan nigdy nie wróci. Jest w innym świecie. Nie mógł jej powiedzieć, że rozwaliła go bomba. To byłaby ostatnia rzecz jaką Oda chciałby, aby Dazai zrobił. Ta informacja zabiłaby (Imię). Dlatego musi wykonać ostatni rozkaz swojego przyjaciela. Chronić ją, pomagać i nauczyć uczuć.  

Ostatnie zamówienie należy do @cardles mam nadzieję, że nie gniewasz się za tak długie czekanie. Dziękuję za cierpliwość.

Fajnie się bawiłam pisząc taką wojenną serię! Choć momentami nie miała w ogóle weny i pomysłów na wasze zamówienia jakoś podołałam w pewnym stopniu waszym oczekiwaniom. Cieszy mnie również wasze zaangażowanie pod rozdziałami! Dużo osób już tutaj jest i chciałabym każdej gorąco podziękować za wyświetlenia i gwiazdki. Gdyby nie wy, nic nie miałoby sensu na moim profilu. Kocham was! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top