+Bungou Stray Dogs+ Dazai Osamu
W znanej dobrze wokół knajpce rozbrzmiewał spokojny rytm pianina. Na małej scenie przy dużym instrumencie siedziała młoda kobieta ze starannie uczesanymi włosami, taniej sukience z pierwszego lepszego sklepu. Mimo to wyglądała dość uroczo i uspokajająco. Przy stolikach siedziały całe grupy mężczyzn w mundurach wojskowych. Odpoczywali, rozmawiali i bawili się z kelnerkami nie zbyt chętnymi do zaczepek. Dlaczego? Może dlatego, że byli to żołnierze, którzy okupowali miasteczko jak i cały kraj.
Pianistka powoli zakończyła swój występ. Na koniec wstała zza instrumentu w tle oklasków i gwizdów. Na jej twarz wślizgnął się fałszywy uśmiech. Skłoniła się po czym uciekła ze sceny z dziewczęcą niewinnością. Wielu do niej wzdychało, ale żaden żołnierz nie odważyłby się jej tknąć. Najzwyczajniej kierownik knajpy nie pozwalał uważając ją za skarb i ogromny talent.
Skryta przed wzrokiem gości westchnęła wściekle. Grupka kelnerów obtoczyła ją szczelnie.
- I co? Widziałaś coś? - spytał jeden z nich. Zerknęła na niego zmęczonym wzrokiem.
- To ten w kącie przy wyjściu. Chuuya podawał mu pod stolikiem dokumenty - odpowiedziała oparta o ścianę. - Musicie działać szybko. Gość szykował się do wyjścia.
- O cholera. Dobra, (Imię). Świetna robota - kelner uśmiechnął się do niej na pożegnanie i wraz z resztą wrócili do "pracy". Na czym to polegało? Tajny wywiad, organizacja podziemna zajmująca się eliminowaniem groźniejszych jednostek strony przeciwnej. Należeli do niej wszyscy pracownicy tego magicznego miejsca. Zdobywali informacje dla swojej strony konfliktu korzystając z pijanych żołnierzy, którzy stawali się wylewniejsi trzymając w ramionach młode kelnerki, które ze spokojem słuchały ich i donosiły wszystko dalej.
(Imię) była tutaj jedną z najlepszych członków. Dzięki swojej inteligencji i talentowi do manipulacji ludźmi oraz gry na pianinie skutecznie pomagała detronizować kolejnych wrogów. Miała dobrą reputacje i nie chciała jej zepsuć. Stojąc przy ścianie odpaliła swojego papierosa, ale jej chwila odstresowania zakończyła się kiedy obok niej wyskoczyła jej przyjaciółka pokazując jeden gest. Zakryła dłonią jedną połowę swojej twarzy. Jej mina mówiła sama za siebie. Współczucie.
- Jasny szlag - wysyczała pianistka chcąc jak najszybciej wrócić na scenę, gdzie była pozornie bezpieczna przed zmierzającym do niej delikwentem. Niestety zdołał ją doścignąć i zakręcić dookoła jej osi. - Oj nie! - zawyła zostając ostatecznie pochwycona i przyszpilona do piersi swojego "nieodłącznego" delikwenta.
- Oj tak! Daj spokój słońce, wiem że tęskniłaś! - zaśmiał się kiwając się z artystką na boki.
- Ani trochę, wariacie. Puszczaj mnie natychmiast! - warknęła szarpiąc się z wyższym żołnierzem strony przeciwnej, którego powinna zabić o wiele wcześniej niż innych.
- Nie szarp się tak, to nie służy twojemu serduszku, pamiętasz? - umilkła oraz przestała się szarpać wyraźnie zmęczona. Dazai za dużo o niej wie. Zdecydowanie za dużo. - Widzisz? Od razu lepiej - zaśmiał się masując twoje boki dłońmi. Wyczuwałaś ciepło jego ciała przez swoje plecy. Z jakiegoś powodu zrobiło ci się gorąco.
- Zostaw mnie w spokoju, muszę wracać na scenę - zaalarmowała szybko szukając ucieczki przed jego obecnością.
- Dlaczego mnie tak unikasz, (Imię)? - wyjąkał ze zranioną miną.
- Och jest wiele powodów dla których cię unikam! - warknęła zaciskając coraz mocniej jego nadgarstki w dłoniach. - Między innymi to, że jesteś okupantem tego kraju. Jesteś nie do zniesienia jako osoba i cały czas narażasz moje życie - dodała zerkając na niego. Nieco rozluźnił uścisk na jej talii co zgrabnie wykorzystała i uciekła spod jego rąk.
- Nigdy nie naraziłem twojego życia - zaproponował zdziwiony. Ostatni raz rzuciła na niego zirytowany wzrok. Niestety na jej niekorzyść zauważył też oprócz tego rumieńce na jej policzkach. Nie zdążył już o tym wspomnieć, bo kobieta zniknęła za kurtyną i była na scenie. Uśmiechnął się szeroko i opuścił zaplecze udając się przed scenę, gdzie mógł ponownie zobaczyć swoją muzykantkę.
Stała na scenie a w tle grana była spokojna melodia pianina. Po chwili przyłączyły się pozostałe instrumenty. Jego obiekt zainteresowań zaczął śpiewać. Ruszała się przy tym w rytm piosenki pozwalając sobie na wczucie się w muzykę. Miała przy tym zamknięte oczy, spokojną twarz, uchylone usta. Była zmysłowa, każdy jej ruch był płynny sprawiając wrażenie ulotnego.
- Dazai przestań się gapić - upomniał go jego przyjaciel przy stoliku. Szatyn spojrzał krótko na Ode z uśmiechem.
- To źle, że ma wielbiciela? - spytał ze śmiechem pod nosem.
- Nie wiem. Ile kobiecych serc już złamałeś?
- Ale tutaj nie chodzi o inne kobiety! - zawył błagalnie rzucając przyjacielowi oskarżycielskie spojrzenie. - Ona jest inna.
- Tak, tak - pokiwał głową przenosząc spojrzenie na (Imię) wyczuwając na sobie w międzyczasie przenikający wzrok Osamu. Przeanalizował sytuację i przeniósł na swojego przyjaciela ponownie wzrok. - Mówisz poważnie?
- Odasaku - westchnął naburmuszony szatyn. Opadł na oparcie krzesła ze skrzyżowanymi na piersi rękami. W zamiarach miał nie odzywanie się do swojego przyjaciela do końca spotkania.
Nikt z obecnych nie zauważył jak w ślad za pewnym mężczyzną udali się pracownicy tego miejsca i w ciemnej alejce zagwarantowali mu kulkę w czoło. Ciało schowali, zabrali pieniądze i wrócili do pracy tylnymi drzwiami. Misja się powiodła.
Mijały tygodnie od tamtego wieczoru. W scenariuszu (Nazwisko) dalej nic nie ulegało zmianie. Odciągała uwagę potencjalnych napastników i świadków od prawdziwego zagrożenia i intryg pracowników. Robiła to doskonale. Dzisiaj jednak wieczór zapowiadał się inaczej. Cała dygotała i była bardziej poddenerwowana niż zazwyczaj. Przygryzała warge krążąc w kółko za kulisami sceny. Zastanawiała się jak spojrzeć Dazaiowi w oczy i nie wybuchnąć.
Wczoraj jej ludzie skutecznie zabili Ode, jedynego przyjaciela, którego tak na prawdę miał. Był jeszcze Ango, niestety ten pracował po części dla jej strony konfliktu oraz rządu. Nie brała w tej akcji bezpośredniego kontaktu, ale sumienie nie dawało jej odpocząć. Szarpiące nią emocje skutecznie oddziaływały na jej słabe serce. Przy wielkim stresie i nerwach sytuacja potrafiła być tragiczna. Kobieta wzięła kilka głębszych oddechów.
Wdech, wydech. Wdech, wydech.
Tymczasem osoba o którą teraz się tak martwica siedziała w najdalszym kącie knajpy. Jego stare miejsce przy scenie, gdzie lubił siedzieć z Odą było zajęte. Nawet nie chciał tam siadać gdy było wcześniej wolne. Zamiast tego ukrył się w cieniu z ponurą aurą przygnębienia oraz samotności. Kto inny go zrozumie tak dobrze jak jego postrzelony przyjaciel? Czuł, jakby został jedynym, osamotnionym człowiekiem na ziemi. Wszyscy ci, którzy go otaczali byki zdeformowanymi tworami Bożych dłoni.
Jego smętną żałobę przerwał łamliwy i delikatny głos dobiegający ze sceny. Był w stanie usłyszeć każde załamanie w tonie kobiety kiedy śpiewała spokojną i smutną piosenkę w tle pianina. Podniósł na nią spojrzenie. Ach. To jego piękna (Imię). Skowronek ponownie wyleciał na scenę, ale tym razem był taki załamany. Jakby zdobył część samopoczucia od Dazaia.
- Jeśli byś miał pięć ostatnich minut... Gdzie wybrał byś być? Ukryłbyś się czy uciekał ocalić swoje życie? Czy może spędziłbyś je ze mną? - piosenka w jej wykonaniu brzmiała jak lament nocnego zwierzęcia do księżyca. Samotna istota płacze do jedynego jasnego punktu na niebie. Równie samotnego. Czemu wydawało mu się, że mówi do niego? Czy to przez to, że patrzyła na niego tymi smutnymi oczami?
Po występie bardzo szybko uciekła ze sceny za kulisy. Zakrywała usta, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku płaczu. Osamu wstał i podążył za nią znaną drogą. Inni nie zatrzymywali go, pracownicy foskonale wiedzieli, że to on odwiedza zawsze (Nazwisko). Nie mieli powodu go zatrzymywać.
Znalazł ją przy ścianie w kącie. Stała tyłem do niego oparta i dysząca niepokojąco raptownie. Kaszlała, ale brakowało jej do tego momentami tchu. Jej nogi drżały z osłabienia przez co załamały się i wylądowała na ziemi. Chwyciła się za brzuch, który okropnie ją bolał.
- (Imię)! - Dazai doskoczył do niej obejmując ją. Analizował jej ciało w poszukiwaniu ran, ale nigdzie nie znalazł śladów krwi. Zauważył za to jak kurczowo zaciska dłoń na klatce piersiowej. Zrozumiał, że musi chodzić o serce kobiety. Kiedy wreszcie doszła do niego powaga sytuacji i fakt, że może stracić kolejną, bliską osobę nic nie było w stanie go zatrzymać przed działaniem. Krzyczał, aby wezwali karetkę, ponieważ pianistka ma zawał. Nie wiedział dokładnie co ma robić. W wojsku nigdy nie uczono go jak zapobiegać zawałom co teraz byłoby zbawieniem. Nerwowo głaskał głowę swojej miłości życia mówiąc, że wszystko będzie w porządku. Pokazywał jej, aby oddychała tak samo jak on. Spokojnie i miarowo. Mimo to nic nie było w stanie poprawić jej stanu ani zatrzymać łez.
Potem dotarła pomoc medyczna. Zabrali (Imię) do szpitala razem z Osamu, który nie pozwolił odejść od niej na krok. Starał nie okazywać się strachu, choć cały drżał a w przełyku czuł narastającą kulę. Był na prawdę przerażony. Wizja utraty kolejnej osoby niszczyła go a tym co było jeszcze bardziej potworne było to, że w przypadku serca kobiety był bezradny. Zostało mu czekać dopóki nie unormują jej stanu.
Było to długie czekanie. Niemal całą noc czekał pod drzwiami sali, aż będzie mógł się zobaczyć z (Nazwisko). Odmawiał sobie snu bojąc się, że przegapi okazję, aby wejść do środka. Czuwał do drugiej w nocy kiedy to wreszcie drzwi się otworzyły a lekarze pozwolili mu zobaczyć pacjentke.
Leżała w łóżku podpięta do różnych urządzeń i wenflonów z płynami. Jej stań się wreszcie ustabilizował, jednak musiała narazie dużo odpoczywać. Usiadł obok niej w duchu dziękując, że przeżyła. Chwycił jej zimną dłoń i opierając się o jej ramię zasnął wyczerpany psychicznie. Zaznał spokoju dopiero wtedy, gdy upewnił się, że żyje.
Kiedy obudził się nad ranem jego ukochana również się obudziła analizując całe swoje otoczenie powoli. Zdradził swoją obecność nagłym drgnięciem i wciągnięciem powietrza. Senność zniknęła z jego powiek dzięki czemu był w stanie szybko, ale ostrożnie, przytulić pianistkę do siebie. Zaskoczona trwała w jego ramionach nie znajdując sił ani powodu, aby go od siebie odepchnąć.
- Tak się martwiłem, (Imię). Myślałem, że mnie opuścisz - wymamrotał w jej włosy ze łzami cisnącymi się do oczu. Momentalnie przypomniała sobie o czynie w jakim brała pewien udział. Nie powinien jej przytulać, odebrała mu przyjaciela.
- Przyczyniłam się do zabicia Ody - wyznała cicho łamliwym tonem. Wyobrażając sobie różne scenariusze śmierci Sakunosuke nie zamrugała ani razu. Z kącików jej oczu zaczęły ciec łzy. Dazai nieco odsunął się od niej, aby zobaczyć jej twarz. Pochwycił delikatnie jej policzka z szokiem oraz niedowierzaniem.
- Co ty mówisz? Widziałem, że podczas kiedy to się stało ty byłaś na scenie - odpowiedział cicho.
- A widziałeś kiedy zniknął? - starała się choć raz być odważna i nie odrywać oczu od jego. Było to trudne, ale musiała wytrzymać. Musi znać prawdę. Inaczej nigdy sobie tego ona nie wybaczy. I Osamu zrozumiał. Nareszcie widział powiązanie między tymi wszystkimi morderstwami w okolicy knajpki. Była to siedziba tajnych związków. A (Imię) jako chorowita kobieta chciała choć w jakimś stopniu przyczynić się do zwalczenia najeźdźców. Była wabikiem dającym czas innym na działanie.
- (Imię) - wyszeptał drżącymi dłońmi zjeżdżając na jej ramiona. Rozumiała jego szybką przemianę uczuć. Widziała jak zaczyna wątpić w swoją miłość do niej. Jej serce krwawiło z tego powodu, ale mogła to przewidzieć. - Żartujesz, prawda?
- Nie - wyjąkała załamana zaczynając ulegać płaczu. Opuściła głowę w dół, aby ukryć łzy. Dazai zacisnął na jej ramionach palce. Przygryzła warge.
Dazai był rozdarty. Między przyjacielem a miłością życia. Oparł czoło o jej obojczyk zakrywając twarz włosami. Z oczu leciały mu łzy, które spadały na kołdrę i dłoń kobiety. Co ma robić? Co ma powiedzieć i zareagować? Co jest słuszne? Bał się decyzji, która wiedział, że zależy od niego. (Imię) jest warta wybaczenia czy skazania? Musiał posłuchać albo serca albo rozumu. U boku kogo był bliżej? Te pytania złożyły się na jedną odpowiedź...
- Ja...
Koniec! Nie jestem w stanie wybrać godnego zakończenia tego one - shota! Wybór zostawiam wam, czytelnikom, oraz osobie, która zamówiła takie opowiadanko czyli Red_Wolf_Pl !
Kochani, wiem że zaniedbuje nieco książki, ale staram się to wszystko ze sobą pogodzić. Miałam próbne matury, które tak mnie wykończył psychicznie, że jeszcze w życiu nie czułam takiego zmęczenia jak teraz. Mam oczywiście pomysły na zamówienia, ale na napisanie ich potrzebuje wiele czasu :/
Mam nadzieję, że znajdziecie cierpliwość i przeczytacie moje następne one - shoty. Wasza obecność wiele dla mnie znaczy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top