+Bungou Stray Dogs+ Chuuya Nakahara

(Imię) nie miała ostatnio spokoju, jak każdy inny człowiek w jej otoczeniu. Ludzie pomagali, walczyli, umierali i ponosili chwilowe klęski oraz zwycięstwa. W dodatku ta kobieta miała pewien problem jaki dodawał jej utrudnień w życiu. Wojna była jej codziennością z jaką zwykłemu obywatelowi trudno przetrwać. Nieustanna zabawa w chowanego przed wrogami, walka o najmniejszy kęs spokoju czy bezpieczeństwa. Conocne bombardowania i zamachy. Miasto płonęło i pogrążało się w czarnym dymie przynajmniej trzy razy na tydzień. Nie wspominając już o strzelaninach na ulicach. Z budynków zostawały powoli same szkielety, osamotnione i wycieńczone ludzką bezmyślnością.

Całkiem niedawno, dwa tygodnie temu, pewien incydent zmienił życie (Nazwisko) na dobre. Wracała z podziemnych korytarzy, gdzie toczyła się większa część życia podczas wojny do swojej małej chatki ukrytej pomiędzy zgliszczami. Kiedy już wychodziła na powierzchnię usłyszała jedynie jeden, charakterystyczny dźwięk. Świst powietrza. Zanim zdołała się przyjrzeć co to było kilkanaset metrów od niej rozbił się pocisk wrogich jednostek powietrznych. Wybuch był tak silny, że biedna kobieta straciła kontakt z rzeczywistością i jedynie fakt, że wpadła z powrotem do podziemi uratował ją przed śmiercią.

Kiedy ponownie się obudziła nie była już w stanie niczego usłyszeć. Żadnych rozmów, strzałów, silników czołgów, samolotów... Kompletnie nic. Nawet alarm w mieście stracił dla niej wydźwięk. Wybuch tamtej bomby odebrał jej słuch oraz siły do życia.

Popadła w łapy bolesnej depresji. O dziwo nie myślała, że to przez wrogich żołnierzy stała się głucha. Oni wykonywali egzekucję wielu ludzi, nie tylko niej. To nie ona była ich celem, jako misja. Gdyby była ostrożniejsza i mniej porywcza może uniknęła by tego losu. Czemu to nawet nie zdziwiło ludzi w jej pobliżu. Znali ją z tego, że miała za dobre serce. Wolała zrzucić wszystko na siebie niż na kogoś.

Może było to spowodowane stratą bliskich? Przed śmiercią jej rodziców kobieta mocno się z nimi pokłóciła i nigdy nie dostała szansy, aby wrócić do domu i przeprosić ojca i matkę za brutalne słowa. Od tamtej pory stała się zamknięta w sobie, cicha ale również bardziej otwarta na pomoc innym kosztem swojego dobra.

Mimo wszystko doskwierała jej samotność, zwłaszcza kiedy znajdowała się sama w domu niezdolna do usłyszenia alarmu i wrogich wojsk. Cały czas siedziała przy oknie obserwując swoje otoczenie. Uczyła się posługiwać wszystkimi pozostałymi zmysłami jakie jej zostały tak, aby przynajmniej w jakimś stopniu pomogły jej w dalszym życiu.

Nauczyła się również, że podczas snu nie obudzi się przez dźwięki na zewnątrz domu. Dlatego, kiedy czuła się senna schodziła do schronu pod domem, gdzie mogła przynajmniej częściowo spać spokojnie. Tak właśnie poznała jego. Żołnierza, który zmienił jej życie.

Jednej nocy, kiedy spała w małym schronie bombardowania, a raczej drżenia ziemi, były na tyle głośne, że nawet głucha nie potrafiła zaznać spokoju. Siedziała zwinięta w kulkę na materacu wypchanym szmatami i innymi materiałam, które nie mogły już żadnej innej przysługi wypełnić. Starała się skupić na odczuwaniu trzęsień. Lampka na ziemi była jedynym źródłem światła.

Po godzinie badania prawdopodobnej sytuacji na powierzchni wreszcie drgnęła i podeszła do wyjścia ze schronu. Z nadzieją spojrzała przez małą szczelinkę. W jej domu był nieproszony gość. Serce zatrzymało jej się w gardle. Był to wrogi żołnierz. W brudnym mundurze przesiąkniętym krwią, zakurzonymi, rudymi włosami. Widziała jak błądził wzrokiem po jej kuchni i salonie. Skoro nikogo nie widział i nie słyszał uznał, że jest tutaj kompletnie sam. Zraniony, na skraju życia i śmierci, podszedł do kanapy, na której usiadł z wyraźną ulgą wymieszaną z odczuwanym bólem.

Obserwowała go w ukryciu dopóki nie zauważyła, że z wycieńczenia zamyka oczy a jego ciało wiodczeje. Wiedziała, że bez pomocy może skazać go na śmierć, ale pomóc kiedy jest przytomny również nie może. Zbyt wielkie ryzyko. Wyszła z ukrycia i na palcach podeszła do nieprzytomnego. Wyglądało na to, że potyczka dobiegała końcw a jego wojska zaczynały się wycofywać. Co teraz?

Podjęła decyzję niezwłocznie. Przeszukała każdą jego kieszeń pozbywając go broni i naboi. Schowała je wszystkie na szafie pod starym kocem a samego żołnierza przeniosła do schronu. Tam, nie tracąc czujności, opatrzyła jego rany. Nie była najlepszą opiekunką medyczną, ale z jego ranami poradziła sobie w miarę dobrze. Największym problemem dla niej okazała się kula w nodze nieprzytomnego. Robiła wszystko szybko i jak najsprawniej potrafiła.

Po wszystkim odetchnęła z ulgą. Upewniła się, że nikt nie wejdzie do schronu i zostawiła opatrzonego żołnierza samego. Zajęła się przygotowywaniem czegoś do jedzenia, niestety jej zapasy składały się głównie z puszkowanej fasolki po bretońsku i gulaszu. Przygotowała dla siebie połowę jednej porcji a drugą zostawiła dla rannego.

Czuła jak adrenalina buzuje w jej żyłach. Jeśli ktoś się dowie, że przetrzymuje wroga i pomaga mu... Zostanie zabita. Ale z drugiej strony nikt jej nie odwiedzał. Wszyscy byli przekonani że każdy dzień jest dla niej pewną śmiercią. Podgrzewając jedzenie obserwowała otoczenie wokół jej domu. Zrobiło się tutaj jeszcze bardziej pusto niż przedtem. Pochmurniała odruchowo. Nienawidziła dwóch rzeczy. Siebie i wojny.

Kilka godzin później odczuła przy drzwiczkach do schronu drgania. To oznaczało, że na dole żołnierz obudził się. Upewniła się, że ma przy sobie jego pistolet. Otworzyła wejście i zeszła do schronu najciszej jak tylko potrafiła. Niestety została usłyszana. W kieszeni swojego fartuszka miała notes z ołówkiem. Widziała, że mężczyzna starał się coś do niej powiedzieć, ale gdyby tylko wiedział, że ma doczynienia z głuchą kobietą.

- Nie rozumiem co do mnie mówisz, jestem głucha. Używaj tego notesu, aby ze mną rozmawiać - odpowiedziała szybko, dość drżącym głosem i niepewnym. Nie była pewna, czy jej mięśnie pamiętają wypowiadane słowa, mogła jedynie się domyślać. Wyciągnęła wolną ręką notes z ołówkiem po czym podała go rannemu. Starał się coś mówić, ale widząc jedynie pełen niezrozumienia i agonii wzrok młodej kobiety zrezygnowany poddał się zaczynając pisać swoją wiadomość.

"Co ja tutaj robię?"

(Imię) powoli opuszczała broń trzymając wzrok cały czas na jego sylwetce. Leżał oparty o łokcie na materacu ze zdezorientowanym wzrokiem. Odrobinę współczuła mu i rozumiała jego zachowaniem wyglądała zapewne po części tak samo gdy obudziła się i nic nie słyszała.

         - Jesteś bezpieczny. To moja piwnica, robi za schron. Opatrzyłam twoje rany - odpowiedziała cicho, nie zdając sobie sprawy jak bardzo Chuuya musiał wysilać swój słuch, aby ją usłyszeć. Obserwując jej posture widział jak bardzo niepewnie oraz płochliwie się poruszała. Nawet jej oczy wyglądały jakby wyjęte z przepłoszonego zwierzęcia. Westchnął głęboko. Poprawił się nieco na materacu pisząc coś w otrzymanym notesie.

"Dlaczego to zrobiłaś? Jestem twoim wrogiem."

          - Ja... Nie uważam cię za wroga - przyznała odważając się na odłożenie broni do kieszeni fartucha. - To władza prowadzi wojne nie żołnierze, prawda? Oni nie dbają o ludzi takich jak my - wyprzedziła jego pytanie jakie było wypisane w jego niebieskich oczach. Zastygł w bezruchu z ołówkiem przy kartce. Nawet nie wiedział jak jej odpowiedzieć. Poza tym ona na prawdę była głucha? Zazwyczaj jeśli ludzie są głusi nie potrafią dobrze mówić. Rzucił jej podejrzliwe spojrzenie. Jego klatke piersiowa osłonięta jedynie bandażami uniosła się i opadła gwałtownie. Znowu wzdychał skrobiąc coś w notesie.

"Udajesz głuchą? Dobrze ci idzie mówienie."

         - To pewnie dlatego, że straciłam słuch niedawno i dalej pamiętam jak się wymawia poszczególne słowa - odpowiedziała ze smutnym uśmiechem. Wspomnienia z tamtego dnia były takie mroczne i depresyjne. Nie potrafiła wyrzucić z siebie tego nieszczęścia i braku celu w życiu. Żyła tylko po to, żeby przeżyć? Gdzie tutaj sens?

"Przykro mi."

Patrzyła na te słowa zaskoczona. Rudowłosy poczuł się speszony i zaczął nerwowo drapać się po karku.

         - Znaczy, nie to, że jestem jakimś mięczakiem... - zatrzymał się od kontynuowania i szybko skarcił się za swój uczynek. Kontakt z osobą faktycznie głuchą jest dla niego nowym przeżyciem. Skrzyżowali spojrzenia kiedy (Imię) uśmiechnęła się do niego.

         - Narazie zostaniesz tutaj dopóki nie odzyskasz sił. Potem będziesz wrócić do swoich a teraz pozwól, że przyniose dla ciebie coś do jedzenia - zasugerowała kompletnie zapominając o broni w swojej kieszeni fartucha.

Dni i tygodnie zmieniały się w miesiące. Klimat zdążył się już zmienić i ocieplić, nastąpiło pogodne oraz przyjemne lato. W domu (Nazwisko) jej podopieczny zdołał odzyskać siły. Niestety problem z jego nogą został i będzie odrobinę kulał. Ich relacja rosła oraz umacniała się z każdym nowym dniem. Kobieta oddawała cały swój czas na opiekę rannym oraz na prowadzenie i odnawianie domu a on pomagał jej w cięższych, męskich robotach. Niestety jedna rzecz nie szła po ich myśli. (Imię) traciła mowę przez swoją niepełnosprawność. Słowa, jakich rzadko używała wyleciały jej z głowy i nie wiedziała jak je wypowiadać oraz akcentować. Był to smutny widok dla dwójki.

Dlatego też przeszli na porozumiewanie się w dzienniku oraz naukę czytania z ust. Szła ona opornie i wymagała wiele czasu, ale po dłuższym czasie (Imię) potrafiła odczytać podstawowe zwroty.

"Wygląda na to, że twoi ludzie wycofują się ponownie z pola bitwy. Powinieneś do nich dołączyć."

Napisała i pokazała informację rudowłosemu. Za oknem widziała jak wrogie jednostki wracają skąd przyszli. Wojna mogła dobiedz końca tutaj, ale nie w innych rejonach. Miasteczko wybroniło się. Jest tutaj bezpiecznie dla niej, ale dla Chuuyi... To już inna historia.

Spoglądał na żołnierzy z rozdarciem i smutkiem. Wiedział co go czeka jeśli tutaj zostanie, jednocześnie nie chciał opuszczać (Nazwisko). Teraz kiedy znał jej historię a ona jego... Czuł się zobowiązany zostać przy niej. Tak wiele dla niego zrobiła, czuł, że nie zdołał jeszcze spłacić swojego długu. Poza tym... Wiele rozmów egzystencjalnych i filozoficznych skłoniło go do wielu przemyśleń. Wojna, którą wcześniej uważał za swoje drugie imię oraz pracę, teraz wyglądała jak bezkształtny potwór z najstraszniejszą twarzą jaką kiedykolwiek widział. Liczył się tutaj jedynie zysk i przywilej. Podły, podły świat.

Przeniósł wzrok na młodą kobietę. Posłał jej delikatny, zmęczony uśmiech. Podszedł do niej kilka, małych kroków i złapał jej policzka w obie dłonie. Na moment zapatrzył się w jej (kolor) oczach, których głębia ukazywała się mu stopniowo podczas jego pobytu tutaj. Głuchoniema opuściła notes spięta. Nie wiedziała do czego zmierza jej towarzysz. Po chwili otworzył usta, ale ponownie je zamknął. Potem znowu, jednak zawahał się. Westchnął. Odgarłą z jej czoła kilka, niepotrzebnych kosmyków.

         - Co powiesz na to, żebym został? - spytał powoli i cicho. Przyzwyczaił się do tego, że nie liczył się ton głosu a wyraźne wymawianie słów. Ku jego zaskoczeniu na twarz jego wybawczyni wypłynęły same zmartwienia. Szybko podniosła notes i zaczęła pisać.

"Nie możesz! Będzie tutaj dla ciebie za niebezpiecznie, oni cię mogą złapać!"

Pokiwała żywo głową na boki nie dając omamić się kolorowymi wizjami ich wspólnej przyszłości. Były to jedynie omamy pustelnika.

         - Nie możesz sobie zawsze odmawiać szczęścia, (Imię). Wiem, że robisz to nawet teraz - odparł po przeczytaniu jej słów. Zmusił ją do spojrzenia sobie w oczy po raz kolejny. - Doceń siebie, skarbie. Wiedz, że jesteś warta więcej niż sobie zdajesz z tego sprawę - kontynuował głaskając spokojnie jej policzka. Widział jak jej wzrok śledzi jego usta rozszyfrowując kolejne słowa. - Czy ci się to podoba czy nie jesteś dla mnie jak powietrze. Nie przeżyję bez ciebie.

Tak czy inaczej było już za późno. Jego dawna jednostka odeszła zostawiając po sobie kolejne zniszczenia i wojenny pył. On został na wrogiej ziemi, gdzie jedynym schronieniem był mały domek głuchej kobiety w której zakochał się po uszy. Świadomość odwzajemnienia swoich uczuć jedynie napędzała go do kontynuacji swojego życia w tym nieprzyjaznym miejscu.

Tak też było. Po odpędzeniu stąd tego ludzi w miasteczku panowała euforia, jednak żołnierze chodzili po domach i sprawdzali je w poszukiwaniu niedobitków. Niestety los chciał, że pewnego razu taka rewizja napotkała (Imię). Nakahara zdołał się ukryć w piwnicy, ale zpadająca na ziemię stara piłka zdradziła jego położenie. Zaciekawieni żołnierze mimo protestów (Nazwisko) zeszli na dół. Znaleźli jej towarzysza.

Kobieta protestowała, zatrzymywała żołnierzy i błagała, aby zostawili Chuuye w spokoju. Nic nie przynosiło zamierzonego skutku była odpychana i szarpana, ponieważ cały czas zasłaniała rudowłosego swoim ciałem. Kiedy jej starania nie przynosiły skutku przypomniała sobie o czymś. Korzystając z zamieszania wybiegła z piwnicy. Żołnierze zapewne myśleli, że była przerażona, ale prawda była inna.

Na szafie dalej leżała broń jej ukochanego. Zabrała ją i pognała z powrotem na dół nie oglądając się za siebie ani na otoczenie. Robiąc hałas zwróciła na siebie uwagę swoich rodaków przykładających lufę do czoła Nakahary. Wyglądał na niewzruszonego i dalej nieugiętego. Jakby wcale nie bał się śmierci. Wtedy...

Tuż obok niej pojawiła się inna broń z której zostały wystrzeline dwie kule lądując w głowach napastników. (Imię) zerknęła w bok. Stał przy niej wysoki mężczyzna z ciemnymi włosami i bandażami na rękach, szyi oraz jednej stronie twarzy.

        - Przyszedłem nie w porę? - odczytała z ruchu jego wygiętych w uśmiech warg. Po mundurze zrozumiała, że jest to człowiek z armii Chuuyi. Nie zwracając uwagi na dwa martwe ciała oraz nowicjusza doskoczyła do swojego wybranka zakleszczając go w objęciach. Z ulgi odwzajemnił gest podnosząc kobietę nieco nad ziemię.

Prawda była taka, że pośród listów jakie ostatnio wysyłała na poczcie ukrył jeden swój zaadresowany do nieznośnego przyjaciela Dazaia z prośbą o pomoc. Przewidział, że prędzej czy później nastąpi taka sytuacja. Dla dobra swojego i (Imię) musiał skłonić się do napisania listu do tego człowieka.

        - Nie możemy tutaj zostać, strzały na pewno były słyszalne. Musimy iść z nim - powiedział Chuuya kiedy patrzyłaś i czytałaś z ruchu jego ust. Zawahałaś się. To twój dom, twoja ojczyzna. Gdzie będzie ci lepiej? Znasz to miejsce od dziecka, miałaś tutaj swoich przyjaciół... Gdzie teraz trafisz?

Z drugiej strony... Gdzie będzie ci nie dobrze skoro masz przy sobie osobę, którą kochasz? Macie siebie i to jest najważniejsze. Na tym się skupicie, dacie sobie radę. Na pewno. Mieli jak się ukryć. Przebraliby się w mundury zabitych żołnierzy i przemkneli bez podejrzeń do swojej nowej kryjówki. Wszystko było przemyślane. Nie może się nie udać... Prawda?

Zamówienie dla zielonykapturek3 , mam nadzieję, że się podoba!

Wybaczcie, że tak beznadziejnie publikuję moje książki, ale klasa maturalna dobija mnie już od początku. Nie wiem, czy to ja tylko jestem taką kulką stresu i depresji już od połowy września czy to kompletnie normalne... Mam nadzieję, że to nie odbija się aż tak na treści rozdziałów :/ Jeszcze raz przepraszam i dziękuję za cierpliwość!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top