+Bungou Stray Dogs+ Chuuya Nakahara

Wojna to nie zabawa. Nie jest ona przeznaczona dla dzieci. Jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla bezlitosnych ludzi mordujących innych ludzi. Bo w końcu za każdą najszlachetniejszą wizją stoi stos trupów i ciał nabitych na pale. Po co usprawiedliwiać? Po co szczycić się zdobytymi odznaczeniami? Ile krwi musiał kosztować takie jedno świecidełko na mundurze? I wreszcie ostatnie pytanie. Czy tymi rzeczami nie brzydziła się (Imię)?

Chuuya nie był wybitnym artystą czy myślicielem. Nie bujał w obłokach. Był żołnierzem. Nauczonym bronić swojego terytorium jak pszczoła ula.

Co do samej (Nazwisko). Była żołnierzem, podobnie jak on. Zawsze napotykał ją po drugiej stronie konfliktu. Wydawała się przy tym nieskazitelną maszyną stworzoną przez propagandę. Ludzi, takich jak Nakahara mordowała z szerokim, dziecięcym uśmiechem na twarzy. Zastanawiał go czasami jej stan psychiczny, ale z drugiej strony... Nie różniła się od nikogo na polu bitwy. Każdy, bez najmniejszego wyjątku zabijał i próbował zabić. Co z tego, że ona robiła to częściej? Bez znaczącej różnicy, tutaj każdy ma ten sam grzech.

Oprócz swojego okropnego sadyzmu kobieta była bardzo zdyscyplinowana, wierna. No i... Była kobietą. Silną, niezależną kobietą o pięknych (kolor) włosach, czystych (kolor) oczach z nienaganną żołnierską figurą. Świetnie posługiwała się bronią palną, potrafiła walczyć wręcz kiedy było to nieuniknione. Nóż i inne ostrza to jej drugie imię. Była zabójcza a przy tym piękna.

Jakim diabelskim cudem rudzielec zaczął mieć na nią oko? Nie wie nawet on sam. Podczas jednej z ostatnich potyczek, zakończonych wycofaniem się obu stron, skusił się na śledzenie oddziału (Imię). Przy okazji uwolniłby jeńców jakich ze sobą zabrali na bolesne przesłuchania.

Słońce chyliło się wtedy ku ziemi. Za kilkanaście minut zniknie kompletnie ustępując księżycowi. On, jak i kilku towarzyszy, siedział w ukryciu za krzakami. Znaleźli doskonały punkt widokowy na obóz jego obiektu zainteresowań. Ustalili plan. Wszyscy są zajęci rannymi i kalekami. Kiedy tylko ominie ich zespół wrogich żołnierzy na patrolu wkraczają do akcji od dwóch stron obozu. Akcja miała pójść gładko i bez problemów. Najwyżej jedna ze stron odwróci uwagę wroga a druga uwolni swoich. Ma sens, prawda?

Dlatego też dwójkami zbliżali się do obozu. Partol nie zauważył ich. Świetnie! Trzymając w pogotowiu nóż Chuuya rozglądał się uważnie dookoła. Jego towarzysz, Akutagawa przystanął obok niego wypatrując namiotu z ich porwanymi towarzyszami.

         - Tutaj - wyszeptał cicho wskazując na miejsce do którego wpychano dziesięciu ludzi.

         - Mamy ich. Dobra robota, Akutagawa - skomplementował kolegę z jednostki z cwaniackim uśmiechem. - Och... Czekaj - oprócz tego nieszczęsnego namiotu w jego oczy wpadł też inny sąsiadujący z tym w którym usłyszał męski krzyk. Dwójka wrogich jemu żołnierzy wyszła z owego namiotu.

         - Myślisz, że (Nazwisko) wyciągnie z niego coś? - spytał jeden. Rudzielec i jego towarzysz zainteresowali się rozmową. Chuuya kliknął językiem cicho.

         - Już zaczyna przesłuchania? Szybka sztuka - warknął mając ochotę na zemstę za takie cierpienia swoich ludzi.

          - Ona? Na sto procent. Jest najlepsza w tym, mimo że jest kobietą - prychnął drugi żołnierz z obrzydliwym uśmiechem.

          - Tamtego biedaka też musimy wyciągnąć - mruknął szeptem Nakahara przenosząc przelotnie wzrok na Ryunosuke. - Pójdziesz do reszty przetrzymywanych. Ja zajmę się przesłuchiwanym - rozkazał pewny siebie. Nie przyjmował odmowy, której nie zaproponował ciemnowłosy. Na sygnał rozdzielili się. Ostrożnie, uważając na każdy krok, zbliżył się do namiotu przesłuchań. Stał z tyłu wysłuchując słów oprawczyni.

         - Wiesz, że to sama przyjemność dla mnie kontynuować? Co innego dla ciebie - mówiła melodyjnym głosem, czasami zmieniając ton na współczujący. Dobra aktorka. - Dla ciebie jest to istne piekło. Ale ty przecież chcesz żyć... Gdyby nie przesłuchanie rozstrzelali by cię na miejscu, wiesz? Więc potraktuj to jak formę drugiej szansy!

         - Wole zgnić samotnie gdzieś w błocie niż zdradzić swoją stronę - warknął odważny żołnierz. Potem kolejny krzyk i kilka uderzeń czymś skurzanym o skórę tej nieszczęsnej duszy. Zapewne oprawczyni miała ze sobą jakiś bicz.

         - Nie mów tak, ranisz moje serce! Dobrze wiesz, że pod moimi skrzydłami możesz wyjść z tego cało. Wystarczy, że powiesz mi kilka pożytecznych rzeczy - westchnęła głośno. Żołnierz splunął. Mruknęła coś pod nosem podirytowana.

W międzyczasie wypełnionym krzykami oraz śmiechem (Imię) Chuuya znalazł w namiocie szpare przez którą mógłby wejść do środka. Sprawnie to zrobił znajdując się za skrzyniami robiącymi za półkę na różne rzeczy. W tym samym momencie usłyszał jeszcze jeden krzyk. Kobieta przestała torturować żołnierza odwracając swoją uwagę na wejście do jej namiotu.

          - Pani (Nazwisko)! Jego stan jest nie do zniesienia i odmawia pomocy - dwójka żołnierzy wniosła do środka ich towarzysza. Miał poważne uszkodzenia głowy. Zabandażowanie jej nie przynosiło upragnionego celu. Przez szok biedak nie chciał z nikim współpracować.

         - Wielkie nieba - westchnęła patrząc na obrażenia wojownika. Podniosła brodę torturowanego zmuszając go do spojrzenia na nieszczęśnika. - I powiadasz, że nie zasługujesz na tortury? To wojna, skarbie. Czy on zasłużył na zrobienie papki ze swojego rozumu? - mruknęła do mężczyzny. Nie słysząc od niego odpowiedzi odłożyła na bok bicz i upewniając się, że wszystko ma na swoim miejscu a usta biedaka zasłoniła materiałem, aby nie przeszkadzał jej, przejęła swojego towarzysza. Dwójkę, która go tutaj przywlekła odesłała do skrzydła lekarskiego.

Tutaj Chuuya dowiedział się czegoś nowego o sadystce. Mogła być niewytłumaczalnie okrutna, ale wyglądało na to, że swoją wiedzę o ludzkim ciele wykorzystywała także w drugą stronę. Widział jak z chirurgiczną precyzją oczyszcza głowę żołnierza i wydobywa z niej odłamki. Za środek do znieczulenia użyła alkoholu. Mężczyzna pił go jak wodę a ona nie przejmowała się, że będzie mógł w każdej chwili coś jej zrobić z powodu odczuwanego bólu. Głębsze rany uważniej obejrzała i po dodatkowych zabiegach zaszyła je wszystkie owijając dodatkowo bandażami. A wszystko to robiła w tym samym pomieszczeniu w którym znajdował się torturowany. Potrafiła oprócz zadawania bólu leczyć go. Musiała także znać medycynę. Nie była bezmyślną maszyną tortur.

        - Może wyjdziesz z ukrycia już? Widziałam twój mundur - spytała po upewnieniu się, że jej poszkodowany człowiek stracił kontakt z rzeczywistością. Serce Nakahary zabiło szybciej. Wiedziała, że tutaj jest. Nie zauważył, że jego płaszcz wystawał zza skrzyń zdradzając jego pozycję. Nie widząc innej możliwości wstał i wymierzył w kobietę ostrzem. Patrzyła na niego niewzruszona.

         - Mm! - żołnierz przywiązany do belki ożywił się na widok towarzysza.

          - Nie możesz z nim uciec. Nie teraz - warknęła wyjmując zza pasa pistolet. W oczach miała dziwną pustkę. Uniosła broń w górę, ponad głowę. Rudzielec wiedział co chcę zrobić. Hukiem zwabić do namiotu większość oddziału. Obok znajdują się jego towarzysze. Zostaną zdemaskowani. Kobieta zaczęła pociągać za spust.

         - Stój! - bez większego myślenia rzucił się na nią i ku zaskoczeniu wszystkich obalił ją na ziemię. Wypuściła zszokowana broń z dłoni a kiedy chciała krzyknąć jej wróg przyłożył jej dłoń do ust. Uciszył ją skutecznie nożem przy szyii. Leżała posłusznie pod nim wbijając w niego iście zwierzęcy wzrok. Oj, zdecydowanie to nie ona będzie tutaj tą posłuszną kobietką.

Kiedy tylko miała okazję ugryzła jego dłoń dość boleśnie aż pojawiła się krew. To była pora, aby to on spróbował wydać z siebie krzyk, ale całkowicie niespodziewanie (Imię) pchnęła go do tyłu zapewniając mu przy tym kuksańca z kolana w krocze. Teraz to ona znajdowała się nad rudowłosym podduszając go ręką a drugą trzymając jego nadgarstki ponad głową.

         - Cóż to widzę? Strach w twoich oczach, żołnierzu Chuuya? - spytała cicho kompletnie ignorując wcześniejszego osobnika przywiazanego do belki. Uśmiechnęła się do żołnierza pod nią.

         - Skąd ty mnie...

        - Myślisz, że nie widziałam jak mnie obserwowałeś? Ciekawe, ale wiem nawet dlaczego - zachichotała przyciskając rękę bardziej do jego krtani. - Ponieważ jestem bezuczuciową maszyną do zabijania, co? - dodała. Jej oblicze błyskawicznie się zmieniło. Nagle na jej twarz wkradł się smutek i zgryzota. Coś, czego się nie spodziewał. Milczał obserwując jej bystre oczy. - A teraz grzecznie wstaniesz i zostaniesz w jednym miejscu czekając na kolejne polecenia - warknęła powoli, nieufnie oddalając rękę z jego szyii. Uwolniła jego ręce odskakując od niego z jego bronią. Zanim ten zdołał się do końca podnieść nastąpił nieiczekiwany zwrot akcji.

Nastąpił strzał. Drgnął wyczekując ogromnego bólu. Nie. Nawet nie poczułby bólu gdyby trafiła w jego czoło albo serce. Czekał na śmierć. Z jakiegoś powodu ona nie nastąpiła. Dopiero wtedy po kilku sekundach zrozumiał, że kula trafiła głowę torturowanego wcześniej żołnierza.

         - Uciekaj, zanim się rozmyślę - odpowiedziała zmuszając go do wyturlania się z jej namiotu tą samą drogą, którą się tutaj dostał. W tym samym momencie usłyszał kroki współpracowników (Imię) wbiegających do środka.

         - Co się tutaj dzieję?! - ktoś krzyknął.

        - Gamoń nadszarpnął sobie moich nerwów. Poza tym daliście mi złego człowieka. Stracił większość pamięci przez szok - mruknęła kobieta wyraźnie niezadowolona. - Zajmijcie się lepiej tym biedakiem - domyślił się, że mówiła o swoim żołnierzu. Mimo, że chciał się więcej o niej dowiedzieć musiał stąd uciekać. I tak też zrobił, kiedy wypatrzył swoich ludzi oddalających się od wrogiego obozowiska.

To spotkanie wiele zmieniło w jego życiu. Zrozumiał, po mimice (Nazwisko), że jest ona zwyczajną istotą ludzką starającą się przeżyć. Tak na prawdę nigdy nie wyróżniała się od innych. Coś mówiło mu, że to nie koniec. Gdyby chciała nie znajdowałaby się w wojsku.

Od tamtego spotkania minęło półtorej tygodnia. Widział ją przelotnie na polu kolejnych potyczek, ale wydawała się własnym cieniem. Zapewne jego niespodziewane zauroczenie jej osobą połączone z zainteresowaniem jej sekretami zmuszało go do spotkania się z nią ponownie. Ale jak?

Tutaj pojawia się pewna noc podczas której Chuuya stał na warcie. Z karabinem w rękach obchodził odważnie cały teren obozowiska szukając jakichś nieproszonych gości. W gęstwinie trudno było cokolwiek wypatrzyć, ale przyzwyczajony do takich warunków żołnierz miał na tyle dobry wzrok, aby widzieć przynajmniej odrobinę w ciemności. Tej nocy był wyraźnie nieobecny. Nawet zamiast skręcić w lewo skręcił w prawo przez co znalazł się nad brzegiem stawu. Było to miejsce magiczne, położone w środku lasu, ukryte przed ludźmi.

         - Ładna miejscówka - skomentował pod nosem. Światło księżyca niesamowicie upiększało widok a niebo odbijające się w tafli wody sprawiało wrażenie powiększonej przestrzeni.

        - Jeśli zginę na tym świecie, kto by wiedział co o mnie? - nagle do jego uszu dobiegł czyjś śpiew. Spokojny, ale przepełniony agonią, jakby ktoś desperacko lamentował nad swoim żywotem. Nie znając początkowo tego głosu schował się za krzakami wypatrując właścicielki anielskiego głosu. - Jestem zagubiona, nikt nie wie, że nie ma śladu mej tęsknoty - wtedy wreszcie wypatrzył właścicielkę głosu. Siedziała przy brzegu, nieopodal niego zapatrzona w tafle wody. Nogi podciągnięte pod samą brodę. Nie do końca był w stanie widzieć jej twarz, ale sądząc po słowach piosenki jaką nuciła wyglądała zapewne tak jak wtedy podczas ich ostatniego spotkania. - Noszę pustkę, bez śladu nadzieji. Pochylona w dół--

Trzask!

Spiął się. Cholerne gałęzie! Zanurzył się jeszcze bardziej w zieleni widząc jak kobieta podnosi się celując gdzieś w jego kierunku pistoletem. Uprzedzając ten krok przetarła rękawem munduru swoją twarz. Coś jej się stało?

         - Wyłaź z ukrycia. Słyszałam cię - warknęła odważnie i agresywnie. Nakahara zastanowił się nad swoim postępowaniem. Przecież tak bardzo chciał się z nią spotkać a teraz ukrywa się po krzakach. Zacisnął zęby i...

Wstał zostawiając karabin na ziemi. Podniósł przy tym ręce nad głowę. Co prawda dalej miał przy sobie nóż, ale zostawił najlepszą broń samotnie na trawie. Zrównał spojrzenia z (Imię). Była zaskoczona, to było niemożliwe do ukrycia. Szybko jednak uśmiechnęła się pod nosem prychając.

         - Masz jaja żeby się jednak pokazać - skomentowała powoli i ostrożnie opuszczając broń. Podobnie jak karabin rudzielca jej pistolet wylądował na ziemi. Uznał to za jednoznaczny sygnał. Podszedł bliżej siadając metr od niej. To i tak była niewyobrażalnie bliska odległość w porównaniu do ostatnich tygodni. - Jak dużo słyszałeś? - spytała przerywając ciszę. Zerknął na nią zmęczonym wzrokiem. Analizując jej twarz doszedł do wniosku, że jest również zmęczona.

         - Kawałek - jego skromna odpowiedź spowodowała westchnięcie u kobiety. Nie odpowiedziała na to ani jednym słowem. Zamiast tego siedzieli w ciszy nad brzegiem zbiornika wodnego.

         - Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam chciałam cię zabić - przyznała sprowadzając ich rozmowę na inny tor. Odwrócił się w stronę księżyca z ironicznym uśmiechem.

         - Och, na prawdę? I wzajemnie, (Nazwisko).

         - Kłamca - nieco rozluźniła się mierząc wzrokiem tafle wody odbijającą niebo. - Nie chciałeś mnie zabić. Chciałeś zabić nas wszystkich, nie jedną jednostkę - poprawiła go kulturalnie. Aż dziwne.

        - Myślisz?

       - Ja na prawdę chciałam ciebie zabić. Powtarzałam to od kiedy widziałam cię podczas zwiadu. Podczas twojego pierwszego dnia w tym piekle - ciągnęła dalej.

        - Czemu mnie? - krążyło to pytanie w jego głowie. Czym się aż tak wyróżnił?

       - Żebyś nie musiał się męczyć. Trafiłam tutaj trzy miesiące przed tobą. Widząc twoje podekscytowanie, radość... Nie mogłam cię zrozumieć. To przecież miejsce bitwy, miejsce... Królestwo śmierci - mówiła odtwarzając sobie w głowie wspomnienia sprzed czterech miesięcy.

         - Byłem wtedy kompletnie niezapoznany z prawdziwą wojną. Cieszyłem się, że będę mógł ochronić swój kraj, ale... - zaprzestał szukając odwagi w sobie aby powiedzieć te okropnie naturalistyczne słowa.

         - Ale tutaj nie ma walki o kraj. Jest walka o samego siebie - dokończyła za niego. - Wojna odbiera tak wiele. Życie, zdrowie, moralności i człowieczeństwo. A człowiek dalej do niej dąży.

         - Skąd ta radość z cierpienia innych? - spytał przełamując się i patrząc prosto w jej oczy. Skrzyżowali spojrzenia. Punkt kulminacyjny.

          - Kiedy umierają wyglądają jak kukiełki z których uleciała dusza. Kiedy żyli wyglądali tak jakby ich dusza była więziona w kukiełkowym ciele - westchnęła. - Więc powiedz mi co jest lepsze. Uwięzienie czy uwolnienie?

Ta noc była długa. Rozmawiali bardzo, bardzo długo. Dowiedzieli się więcej o sobie. (Imię) była skazana na wojsko. Osierocona trafiła pod opiekę wojskowego, dość surowego generała. Nauczył ją walczyć, wyzbył z niej człowieczeństwo tworząc broń doskonałą. Wszystkie te rzeczy musiało znieść zniszczone ciało kobiety. Jej własna psychika była zbyt ciężka aby ją uniosła a co dopiero chaos wojny. Stała się bestią bez wyboru. Nigdy nie miała wyboru. Przetłumaczyła sobie, że przynajmniej tyle dobrego wychodzi z zabicia bliźniego.

Po kilku godzinach skończyła się warta Chuuyi. Zaniepokojony wizją zdemaskowania oraz bardzo zszokowany historią swojej niespełnionej miłości wrócił do obozowiska. Zostawił ją samą, mówiła, że potrzebuję posiedzieć sama.

Na następny dzień nie widział jej na polu potyczki. Mimo dobrego rozglądania się za jej (kolor) włosami czy (kolor) oczami nigdzie nie mógł jej znaleźć. Niepokoiło go to. Czasami przyjmował nocne zmiany i uciekał do stawu. Ani śladu (Imię). Zaczynał tracić zmysły dopóki...

Nadeszła kolejna akcja ratownicza. Schwytano kilku jego żołnierzy. Od razu zgłosił się jako ochotnik do pomocy w ich ocaleniu. Może to właśnie w obozowisku wroga spotka ukochaną?

Akcja przebiegała doskonale. Do pory... Dwójka stróżów wrogiej jednostki rozmawiała o czymś. Chuuya nie był w stanie zlokalizować namiotu kobiety. Podsłuchiwał ich rozmowę w nadziei, że czegoś się dowie.

         - Nasza mała psychopatka... - westchnął jeden.

        - Taa... Kto by się spodziewał takiego durnego końca - skomentował drugi. - Strzelić sobie w łeb. Myślałem, że była twardszą osobą - skrytykował ją jej własny żołnierz.

"Jeśli zginę na tym świecie, kto by wiedział co o mnie?"

Okej, wiem, depresja itp. Ostatnio powiedziałam, że fluffy podczas wojny także były, racja? Ale opiszmy też trochę realiów.

Zainspirowało mnie do tego kilka rzeczy. Mianowicie pewien cytat:

"Potwory to tragiczne istoty. Są urodzone za wysokie, za silne, za ciężkie. Nie są złe z wyboru. To właśnie ich tragedia. (...)" - Ishiro Honda

Pewien utwór, który Reader tak ładnie śpiewa:

Oraz sam film "Shin Godzilla". Zrobiony w dość tradtcyjny sposób z użyciem nowoczesnej grafiki komputerowej, zachowując stary design poprzednich wcieleń Godzilli. Powiem wam, że gdyby nie ta muzyka nie zrozumiałabym kontekstu tytułowego potwora. Jak bardzo Shin cierpi z powodu swojego istnienia i losu. Polecam gorąco sobie obejrzeć.

Zamówienie złożone przez Willow_timeline0 . Mam nadzieję, że nie zmaściłam tego aż tak bardzo ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top