Rozdział 8: Niezapomniany dzień

Wybieranie zamówienia trochę im zajęło. Jak wspomniała Arinela, deserów i słodkości nie brakowało i długo nie mogli się zdecydować co wziąć. Gospodyni już dwa razy przychodziła i pytała, czy podjęli decyzję, więc zaczęli najpierw od napojów, a dopiero później każdy w końcu zamówił jakieś ciasto.
Po niedługim czasie na stoliku piętrzyły się wybrane słodkości: dwie szarlotki, ciasto czekoladowe, puszysty sernik oraz drożdżowe ciasto obficie posypane cukrem i z cierpkimi jagodami w środku. Z kolei jako napoje prawie każdy zamówił herbatę oprócz Felana, który tradycyjnie wziął mocną kawę. Erina, odrywając w końcu spojrzenie od ptaka za oknem, chwyciła łyżeczkę i wsypała nią cukier do swojej herbaty. Ale zamiast zamieszać napój, oderwała dłoń i na niemy rozkaz nagle łyżeczka sama zaczęła mieszać herbatę cicho podzwaniając o porcelanową filiżankę. Wszyscy przez chwilę patrzyli na zaczarowaną łyżeczkę, aż ta znieruchomiała i Erina uniosła filiżankę nie zwracając uwagi na zaciekawione dookoła spojrzenia.
- Też tak chcę - Odezwała się Arinela, na co półwróżka uśmiechnęła się tylko lekko.
Melissa wbiła widelczyk w czekoladowe ciasto, po czym rozkoszowała się cudownym smakiem kremu.
- Pyszności - Powiedziała z błogim uśmiechem.
Wszyscy zgodnie przytaknęli zajadając się swoimi słodkościami.
- Mówiłam, że mają super ciasta! - Zawołała Arinela wymachując widelcem z nadzianym na nim kawałkiem szarlotki - Może nie są najtańsze, ale warte swojej ceny.
- Na wczorajszej imprezie basenowej właściwie nie zdążyłam niczego spróbować - Dodała nieco z żalem Melissa - Jedynie poncz, a potem... stało się to.
- Nie martw się, kochana, wiele nie straciłaś, wierz mi - Uśmiechnęła się elfka - Przekąski były dobre, ale nie umywają się do tych ciast.
- Widziałam, co ci zrobiły te wampiry. Dlaczego tak dziwnie świeciłaś, a twoje włosy zrobiły się białe? - Odezwała się nagle Erina, nie zdając sobie do końca sprawy z trochę nietaktownego pytania.
Wszyscy umilkli i spojrzeli na Erinę oraz Melissę obawiając się jej reakcji. Ale ona tylko spokojnie uśmiechnęła się i odparła:
- Cóż, to po prostu jeden z moich przejawów bycia półnimfą. Gdy zanurzam się w wodzie, moje ciało i magia taką przechodzą przemianę. Dlatego omijam wszelkie wodne akweny. Niechętnie pokazuję to innym ludziom. To długa historia.
Erina chwilę jeszcze patrzyła na nią z zagadkowym spojrzeniem i odparła krótko:
- Rozumiem.
Arinela posłała do Melissy przyjacielski uśmiech, a Aranel skinął tylko do niej głową pogodnie. 
- A już wiesz, co oznacza twoja przepowiednia? - Zagadnęła jeszcze Erina popijając herbatę - Kim są te osoby oraz co znaczą białe lilie?
Melissa wciągnęła głęboko oddech. Ostatnimi dniami nawet zapomniała całkowicie o tej wizji, którą wygłosiła młoda półwróżka. Niewiele o niej myślała.
- Nie jestem pewna. Te oczy z nikim konkretnym na razie mi się nie kojarzą, ale białe lilie...
Dziewczyna zmarszczyła głęboko czoło. Coś jej to mówiło, ale nie mogła sobie przypomnieć konkretów. Wydawało jej się, że jej mama kiedyś coś wspomniała o białych liliach, jednakże Melissa za nic nie mogła przypomnieć sobie, o co dokładnie chodziło. Pokręciła tylko do siebie głową i nic więcej nie powiedziała.
- No to co potem robimy? - Zapytała po chwili Arinela, zmieniając zgrabnie temat - Mamy tak: Królewskie Różane Ogrody, Park Linowy, koncert w parku - Zaczęła wyliczać na palcach.
- Jeśli macie jeszcze jakieś propozycje, to rzucajcie.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać zajadając się wciąż słodkościami.
- Możemy pójść jeszcze do galerii malarskiej - Zaproponował Aranel.
- Spacer po lesie - Dodał Felan z pełnymi ustami.
- Słyszałam, że w stolicy często są jarmarki. Może zajrzymy na plac targowy, czy jakiś jest? - Rzuciła nieśmiało Melissa.
Arinela przytaknęła i dodała sobie w pamięci jej propozycję do listy.
Aż do samego końca pobytu w kawiarence, każdy zastanawiał się, gdzie teraz pójść, aby spożytkować jak najlepiej dzień wolny od nauki. Ale w końcu po namyśle Arinela zaproponowała, aby pójść najpierw na miejski rynek, który znajduje się już zaledwie kilka minut drogi stąd, po czym skręcić do parku linowego. W ten sposób każdy będzie zadowolony, bo Aranel również chciał zobaczyć, czy jest jakiś jarmark. Natomiast Erina wyraziła chęć odwiedzenia każdego z miejsc z listy stwierdzając, że i tak nie ma nic do roboty aż do nocy, gdy trenuje wtedy czytanie z gwiazd.
Wszyscy wyszli z pachnącej karczmy nasyceni i zadowoleni z posiłku. Melissa była w tak dobrym humorze, że szła szybkim krokiem z przodu, wyprzedzając pozostałych. Już z daleka dojrzała jakieś fruwające kolorowe balony, które unosiły się nad rynkiem, więc jeszcze przyspieszyła marsz. Nie zauważyła jednak, że w tym samym momencie otworzyły się drzwi jednego z barów, który znajdował się w pobliżu, i gdy Melissa, zapatrzona na balony, miała minąć owy bar, z niego równie szybkim krokiem wyszedł pewien młody wampir. Nim oboje zdążyli się zorientować, już Melissa zderzyła się z nim, na co chłopak zachwiał się równie zaskoczony.
- Szlag, znowu - Zawołała z rozpaczą dziewczyna i masując sobie nos, szybko uniosła głowę -  Przepraszam.
Zastygła orientując się na kogo wpadła. Wampir spojrzał na nią i rozwarł szeroko oczy.
- To ty!
Melissa odskoczyła gwałtownie od Liama i przybrała wojowniczy wyraz twarzy mając wciąż w pamięci to, co zrobili jego kumple podczas imprezy. Swoją drogą, jego paczka wampirów również wyszła z baru i popatrzyli na dziewczynę z pogardą.
- Niepokojąco często na siebie wpadamy, nimfo. Ty chyba naprawdę nie umiesz patrzeć przed siebie, co? - Powiedział Liam z lekkim, ale widocznym gniewem.
Melissa zacisnęła usta nie spuszczając z niego wzroku i nim odpowiedziała, już dobiegli do niej przyjaciele. Aranel wraz z Felanem stanęli po obu jej stronach patrząc równie wojowniczo na grupę wampirów.
- Odpierdol się, Liam - Powiedział młody półelf - Tym razem nic jej nie zrobisz. Przestań jej dokuczać.
- Taa, lepiej wyżyj się na podobnych do siebie - Dodała Arinela krzyżując ręce na piersi i piorunując Liama wzrokiem.
Ten uniósł dłonie w geście pojednania.
- Ale po co zaraz te nerwy? Przecież to ona wpadła na mnie. Ja tylko spokojnie sobie wychodziłem z baru. Widzę jednak, że mieszańce lubią rzeczywiście trzymać się razem. Pasujecie do siebie. Elfy, wróżka, nimfa i kundel. Co za barwna paczka.
Jego kumple zaśmiali się lekko, a Melissa zacisnęła dłonie patrząc na niego z coraz większą nienawiścią.
Liam spojrzał na nią uważnie.
- Wciąż masz do mnie żal za tamto? Bardzo mi przykro, że moi przyjaciele byli nieco zbyt brutalni. Jestem pewien, że mi to wybaczysz. W końcu wszyscy chodzimy do tej samej szkoły. Nikt z nas nie chce prowadzić bez sensownych sporów.
Uśmiechnął się lekko, jednakże owy uśmiech daleko odbiegał od szczerego.
- Spadajmy, Liam, nie ma sensu zadawać się z tymi brudasami - Powiedziała do niego wampirzyca o czarnych krótkich włosach, w których pobłyskiwały czerwone pasemka. Otaksowała z wyższością Melissę i skrzywiła nos.
- Masz rację, Valerie. Mam lepsze rzeczy na głowie niż zadawanie się z paczką mieszańców.
Powiódł wzrokiem po każdym z piątki młodych ludzi, na chwilę znowu zatrzymał się na Melissie mrużąc oczy, po czym odwrócił się i oddalił szybkim krokiem wraz z innymi wampirami. Dziewczyna wypuściła powietrze, dopiero teraz orientując się, że wstrzymywała je bezwiednie od paru sekund i uspokoiła oddech.
- Co za męska świnia - Skomentowała Arinela patrząc jeszcze za odchodzącym Liamem - Chętnie bym mu przekrzywiła tą idealną, bladą buźkę.
- W porządku, Mel? - Zapytał Aranel patrząc z troską na Melissę.
Ta kiwnęła głową.
- Tak, wszystko w porządku. Naprawdę nie musicie mnie bronić. Poradzę sobie sama. Nie chcę być już taka słaba jak wcześniej.
- Mel, nie jesteś słaba, ale nas też on wkurza - Odparła Arinela już pogodniejszym głosem.
- Wiemy, że dasz sobie radę, ale trzymając się razem jesteśmy jeszcze silniejsi - Mrugnął okiem Aranel.
Melissa uśmiechnęła się szerzej pokrzepiona nieco na duchu.
- A tak w ogóle, czy czasem Liam jakoś szczególnie się na ciebie nie uwziął? Coś często na niego się natykasz.
- Faktycznie - Zgodziła się Arinela - Pewnie dlatego, że jesteś jedyną w szkole półnimfą. Mel, nie zawracaj sobie nim głowy. Serio.
- Nieznane są ścieżki przeznaczenia - Odezwała się nagle Erina, ale nikt nie zwrócił na nią zbytnio uwagi.
- Swoją drogą, wpadanie na innych ludzi to chyba twój ukryty talent - Dodała żartobliwie Arinela - Może następnym razem znów wpadniesz na Christophera.
Melissa zarumieniła się lekko.
- Daj spokój, po prostu tak już mam. Zawsze byłam niezdarą. Muszę być bardziej ostrożna.
Jednakże, gdy podjęli dalej marsz w stronę centrum, Melissa wciąż była pogrążona w myślach. Mimo wszystko uwaga Aranela, iż Liam prawdopodobnie uwziął się na nią, nie dawała jej spokoju. Czyżby naprawdę aż tak nienawidził mieszańców? Nie mogła tego nigdy zrozumieć. Niby wiedziała, ale jednak wciąż nie rozumiała. Koniecznie musi stać się silniejsza, aby zarówno umieć przeciwstawić się tej nienawiści wobec ludzi półkrwi, jak i by nie bać się Liama i jego wampirzej bandy. Nie miała zamiaru dawać mu tej satysfakcji. Zatrzymała się nagle na chodniku i powiedziała do reszty paczki:
- Zmieniłam zdanie. Chcę iść do parku linowego. Nie macie nic przeciwko?
Arinela spojrzała na nią zdumiona, natomiast Aranel i Felan uśmiechnęli się szeroko.
- No jasne, że nie! Od początku powinniśmy byli od tego zacząć! - Zawołał młody półelf odgarniając szeroko grzywkę.
- Przecież ty chciałeś iść do parku na koncert - Zwróciła się do niego Arinela.
- Jednak stwierdziłem, że park linowy lepszy. Masz rację, Mel. To bardziej atrakcyjne miejsce.
Felan pokiwał głową z entuzjazmem. Arinela uniosła dłonie zrezygnowana.
- Jak chcecie, ja tam się dostosuję do waszych propozycji. Cieszę się, że potrenujesz z nami - Mrugnęła do Melissy wesoło.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Owszem, chciała spróbować ćwiczeń na linach. I przy okazji dać upust tłoczącym się jeszcze wewnątrz emocjom. Tak więc skręcili w przeciwną stronę i podążyli do parku.
Park Linowy w rzeczywistości był po prostu małym skwerem z paroma drzewami, do których poprzyczepiano przeróżne przeszkody i mostki z lin oraz kłód drewna, co tworzyło trasy nad ziemią o różnym poziomie trudności. Na miejscu już było paru amatorów tej wysokościowej zabawy, którzy z okrzykami pełnymi entuzjazmu zjeżdżali na tyrolkach, biegali po mostkach linowych i skakali po bujających się na łańcuchach balach drewna. Arinela i Aranel z błyszczącymi oczami wpatrywali się w tor przeszkód i od razu popędzili do człowieka odpowiedzialnego za pilnowanie porządku w parku linowym. Tam otrzymali skórzane rękawice oraz liny ubezpieczające uczestnika, aby nie zaliczył bolesnego upadku na ziemię. Melissa patrzyła na tor z zaciekawieniem, ale jednocześnie z małym lękiem, czy podoła takiej rozrywce. Szczególnie, iż konstrukcje były zawieszone co najmniej sześć metrów nad ziemią. Przełknęła cicho ślinę i wciągnęła oddech. W tej chwili poczuła delikatny dotyk dłoni na swoim ramieniu i obróciła głowę. Felan uśmiechał się do niej i uniósł kciuk do góry.
- Jak się boisz, możemy pójść razem. Nasze elfy niech biegają razem. I tak byśmy ich nie dogonili. Jak złapią rytm, pędzą przed siebie nie oglądając się, bez względu na rodzaj przeszkody.
Melissa powiodła za nimi wzrokiem i ujrzała jak Arinela jako pierwsza wspięła się błyskawicznie niczym kot po linkowej drabince na pierwszą platformę i natychmiast, bez sekundy zawahania, rzuciła się na tyrolkę z głośnym okrzykiem. Ledwo zjechała na drugą platformę, a tuż za nią zjechał na linie Aranel i oboje zaczęli się ścigać, zapewne znów się wcześniej zakładając, które z nich pokona tor w krótszym czasie. Melissa spojrzała znowu na młodego wilkołaka.
- Nie mam nic przeciwko. Będzie mi trochę raźniej. Na widok tych mostów i bujających się lin czuję lęk wysokości.
I zaśmiała się lekko. Jednakże, choć czuła pulsującą tremę, nie miała zamiaru tym razem się wycofać. Tor przeszkód obok Akademii był banalny, ale nie chciało jej się wtedy ścigać z elfami. Teraz pragnie ostro wziąć się za trening ciała, aby tym samym zwiększyć swoją pewność siebie. Park Linowy to idealne wyzwanie na pierwszy taki trening. Skinęła głową Felanowi pokazując, że jest już gotowa i oboje podeszli do mężczyzny przyczepiającego do pasa zabezpieczającą linkę.
Dziewczyna ostrożnie i bez pośpiechu zaczęła wspinać się po linkowej drabince. Gdy stanęła na platformie, popatrzyła na tyrolkę. Oceniła, że bloczek, który napędzał linkę, wydaje się być raczej solidny, a sama lina była spleciona grubo i mocno. Chwyciła ją i poczuła jak lekko dłonie jej drżą. Za sobą usłyszała Felana, który stanął właśnie obok. Platforma była bardzo mała, więc byli zmuszeni mocno się ścisnąć, szczególnie, że wilkołak był wysoki i barczysty.
- Bez pośpiechu. Skocz jak będziesz gotowa - Usłyszała jego spokojny głos tuż przy uchu.
Melissa skinęła głową i raz jeszcze zaczerpnęła oddech. W końcu spięła się i z całej siły odepchnęła się od platformy kurczowo chwytając linę. Zacisnęła oczy i już po dwóch sekundach była po drugiej stronie. Chwiejąc się nieco, stanęła na drewnianej kładce i uradowała się, że udało jej się pokonać pierwszą przeszkodę. Od razu po niej zjechał Felan, dla którego przeszkoda nie stanowiła zupełnie żadnego wyzwania i również stanął na drugiej platformie. Uśmiechnął się do Melissy, a ona zmotywowana nieco bardziej, podążyła do kolejnej przeszkody. Tym razem była to ścieżka drewnianych bali, które umocowane były na kolejnych linach. Dziewczyna znów wciągnęła oddech i już z mniejszym wahaniem przebiegła prędko bujający się mostek. Nie oglądając się już na kolegę za sobą, spojrzała na trzeci element toru.
Po kilku minutach Melissa odprężyła się i cała wcześniejsza trema niemal uleciała z niej bez śladu. Przeszkody pokonywała już coraz szybciej i sprawniej, choć momentami zatrzymywała się, by złapać oddech i rozluźnić napięte od emocji i adrenaliny ramiona. Choć była ubezpieczona dodatkową liną, udało jej się nie spaść ani razu, mimo że czasem niewiele ku temu brakowało. Parę metrów przed sobą wciąż widziała Arinelę i Aranela, którzy fruwali po torze, jakby co najmniej skakali po puszystych chmurkach. Melissa szybko wciągnęła się w nową zabawę i zapomniała całkowicie o Liamie i wampirach. Całkowicie skupiona na nowym wyzwaniu nie zwracała już uwagi na otoczenie dookoła. Przy bardziej skomplikowanym i trudnym moście, Felan pobiegł jako pierwszy i cierpliwie czekał na dziewczynę, by potem podać jej dłoń, aby mogła bezpiecznie zejść z balansujących nad ziemią drewnianych beczek.
W końcu Melissa pokonała ostatnią przeszkodę i zeszła na ziemię. Czuła ogromne zmęczenie i ból w mięśniach, a kolana jej drżały, ale była bardzo z siebie zadowolona. Zginając się w pół i szybko oddychając popatrzyła na rodzeństwo półelfów, które podeszło do niej i Felana. Młody wilkołak również był zmęczony, ale zaledwie lekko sapał. Natomiast Arinela i jej brat wciąż tryskali energią.
- Brawo, Mel! Widziałam jak biegniesz na ostatnim odcinku. Jak na pierwszy raz poszło ci bardzo dobrze! - Zawołała elfka.
Melissa uśmiechnęła się lekko.
- Przestań, ledwo byłam w stanie przebiec połowę. Nogi mi się trzęsły coraz bardziej. Ale było fajnie. Naprawdę mi się podobało. Dzięki, Felanie, za pomoc - Zwróciła się jeszcze do chłopaka, który tylko uśmiechnął się skinąwszy głową.
- Daleko mi do was. Niesamowite jak jesteście szybcy.
Dodała jeszcze patrząc na Arinelę. Ta machnęła ręką.
- Jak mówiłam, kwestia lat treningów. Wiele razy korzystaliśmy z Parku Linowego. Znamy go w sumie na pamięć. Nawet jak dodadzą nowe przeszkody.
Aranel odgarnął ze spoconego czoła włosy i wyszczerzył się do niej.
- Ale byłem tym razem tylko o pół sekundy wolniejszy niż ty. Następnym razem już na pewno cię pokonam!
Arinela prychnęła kpiąco.
- Próbuj dalej, braciszku. Zawsze będę od ciebie szybsza!
Melissa roześmiała się szczerze, po czym powiodła wzrokiem po parku.
- A gdzie jest Erina?
- Och, zupełnie o niej zapomniałam - Odparła elfka i wszyscy zaczęli się rozglądać w poszukiwaniu różowowłosej dziewczyny, która gdzieś umknęła, gdy pozostali byli zajęci torem przeszkód.
Ale po chwili już ją znaleźli. Erina siedziała na pieńku niedaleko i kołysała się lekko nucąc coś cicho pod nosem. Gdy przyjaciele podeszli do niej, uśmiechnęła się pogodnie.
- Dobrze się bawiliście?
- Było super - Odwzajemniła uśmiech Arinela - Czemu nie poszłaś z nami?
- Och, to nie dla mnie. Nie przepadam za bieganiem po linach i krzyczeniem dookoła.
Grupa popatrzyła na nią nieco rozbawiona, po czym Arinela przeciągnęła się szeroko.
- To co teraz robimy? Czy chcecie wracać już do domu?
- Może wpadniemy teraz na ten plac targowy, a potem zobaczymy co dalej - Odparł Aranel, na co reszta pokiwała głową zgodnie.
- Jasne. Trochę tam odpoczniemy. Musimy przychodzić do tego parku co weekend. Plac treningowy przy Akademii to zabawa dla dzieci.
Aranel skinął twierdząco, a Felan znów ziewnął przeciągle bez słowa.

Niedzielny, leniwy dzień upłynął wszystkim szybko i wesoło. Melissa, pokrzepiona już na dobre wysiłkiem fizycznym w Parku Linowym, biegała po całym placu targowym zaglądając do każdego stoiska. Festynu nie było, ale za to plac tętnił mimo wszystko życiem i nie brakowało przeróżnych butek i stoisk z przekąskami, czy też na środku placu mały pokaz dawali artyści uprawiający żonglerkę, a kolorowo ubrany mężczyzna rozdawał dzieciom balony. Erina wpatrzyła się marzycielskim wzrokiem w artystów, a młode półelfy przekomarzały się jak zwykle między sobą trzymając w dłoniach bułki nadziewane dżemem. Melissa popatrzyła na pogodne niebo, przez które co chwilę przelatywały małe baloniki zgubione przez dzieciaki i pomyślała sobie, że Arinela rzeczywiście słusznie wyciągnęła ją z łóżka. Straciła by wiele, gdyby została w domu. Przede wszystkim straciłaby prawdziwie niezapomniany czas spędzony z nowymi przyjaciółmi. Choć nadal odczuwała cichy stres związany z jutrzejszym powrotem na uczelnię, starała się spiąć w sobie i nie przejmować się nieprzechylnymi spojrzeniami.
Dotknęła dłonią wisiorek wiszący na swojej szyi i uśmiechnęła się do siebie. Po chwili odwróciła się i podbiegła do Arineli i reszty paczki ponownie włączając się do wesołych rozmów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top