Rozdział 4: Trening magii
Ostatni dzień szkoły przed weekendem zapowiadał się ekscytująco, choć Melissa tym razem zmierzała do Akademii z nieco mniejszym entuzjazmem niż wcześniej. Pierwszego dnia czuła się jak mała dziewczynka zachłyśnięta nową szkołą. Teraz, gdy coraz bardziej przekonywała się o tym, z czym będzie musiała się zmierzyć obracając się w tak różnorodnym rasowo środowisku studentów, wcześniejsza ekscytacja trochę w niej oklapła. Mimo wszystko wciąż miała w pamięci słowa jej nowych przyjaciół, jak i też nie chciała być najsłabszym ogniwem w grupie. Może i była zawsze nieco wycofana i zdystansowana, ale po to właśnie chciała rozwijać swoje moce, odziedziczone po babci: by stać się silniejszą. I nie tylko pod względem magii. Dzisiejszy dzień będzie świetną ku temu okazją, bo w końcu będzie pierwsza lekcja praktyczna ze Sztuk Magicznych. Nie mogła się już doczekać.
Przekroczyła próg szkoły i skierowała się do sali, w której miały się odbyć owe zajęcia praktyczne. Na miejscu, jak co dzień, została powitana wpierw przez elfie bliźniaki, które na jej widok szeroko się uśmiechnęły. Aranel skłonił się zamaszyście przed nią nieszczędząc kwiecistych frazesów, a Arinela wymieniła z Melissą krótki, koleżeński uścisk.
- Gotowa na lekcję magii?
Melissa uśmiechnęła się szerzej.
- Oczywiście, że tak. Czekałam od początku na te zajęcia. Ciekawe kto je będzie prowadził.
- Sądzę, że ta sama profesorka: panna de Voux. Zazwyczaj zajęcia praktyczne są prowadzone przez te same osoby, które wykładają teorię. A to oznacza, że na pewno będzie ciekawie – Odparła wesoło elfka.
- A propo, jaką magią dysponujesz, Mel? - Zagadnął Aranel nie przestając się wdzięczyć w jej stronę.
Dziewczyna spojrzała na niego.
- Magia wody. Moja babcia była nimfą właśnie tego rodzaju. A konkretniej, najadą. Najady to istoty wody, więc logicznie odziedziczyłam właśnie ten atrybut.
- Wspaniały typ magii. Jeden z najpotężniejszych – Przyznała z nieskrywanym zachwytem Arinela – A więc chcesz się rozwijać w tym kierunku?
Melissa znów się uśmiechnęła.
- Dokładnie tak. Choć inne dziedziny też mnie bardzo ciekawią. Może dałoby się nauczyć jakiś zaklęć z pozostałych atrybutów.
- Sądzę, że nie jest to niemożliwe – Dodał Aranel – Zwykle talent magiczny uwarunkowany jest w stronę jednego konkretnego atrybutu. Można kontrolować jedynie jeden typ magii naraz. Ale są pewne zaklęcia, których można się nauczyć na podstawowym poziomie.
Arinela pokiwała głową.
- Otóż to. Na przykład zaklęcia lecznicze lub obronne.
Melissa popatrzyła na nich z podziwem.
- Przyjemnie mieć w grupie ludzi, którzy mają całą wiedzę magiczną w jednym palcu.
Elfka zaśmiała się lekko.
- Nie przesadzajmy, może nie całą, ale coś tam wiemy.
Niewiele później korytarzem nadeszła, jak zawsze eleganckim krokiem, profesor de Voux, ale zamiast otworzyć kluczem salę, zwróciła się do czekających studentów.
- Dziś zajęcia odbędą się na błoniach, za Akademią, więc proszę pójść za mną.
Wszyscy popatrzyli po sobie nieco zdziwieni i podążyli za kobietą kierującą się dalej korytarzem, ku wyjściu z budynku.
Arinela szepnęła do Melissy:
- Można było przewidzieć, że lekcja nie odbędzie się w sali. Pewnie nauczyciele chcą uniknąć ewentualnych wypadków z magią. Na przykład, gdyby ktoś podpalił ławki – Mrugnęła wesoło okiem.
Melissa skinęła głową z uśmiechem zgadzając się z elfką. Tereny, należące do Akademii, były dość rozległe i mnóstwo tam było wolnej przestrzeni. Z tego względu ćwiczenia z magią odbywają się na zewnątrz, gdzie ryzyko groźnych wypadków jest mniejsze niż w obrębie budynku.
Gdy wszyscy wyszli ze szkoły, profesor de Voux poprowadziła grupę na tylne błonia, po czym zatrzymała się. Niedaleko był widoczny plac treningowy z przyrządami, a tu gdzie studenci stanęli, rozciągała się gładka, trawiasta przestrzeń. Kobieta powiodła krótkim spojrzeniem po młodych ludziach i mówiła dalej:
- Jak wszyscy wiecie, dziś mamy zajęcia praktyczne ze Sztuk Magicznych. Każdy z was z pewnością dysponuje jakimś określonym talentem magicznym. Jego rozwijanie jest niezwykle istotne, gdy mag pragnie być silniejszy i połączyć swoje zdolności z przyszłą karierą. W szkole średniej poznaliście podstawy dziedzin magii i jak sądzę, opanowaliście już pewien zestaw zaklęć i rytuałów. W Akademii będziemy nauczać was bardziej zaawansowanych czarów i technik, jak i też poznacie arkana dostępne tylko nielicznym, tym którzy z pełną determinacją i sumiennością chcą poznać wszystkie tajniki magii.
Przerwała na chwilę, aby mieć pewność, że każdy ze studentów zrozumiał jej słowa, co nie wątpliwie tak się stało, bo każdy słuchał ją z wielką ciekawością i niecierpliwością na twarzy.
- Ćwiczenia praktyczne mają za zadanie wprowadzić w czyn to, czego dotąd się nauczyliście i już poznaliście na wykładach – Kontynuowała profesor – Najpierw jednak chciałabym zapoznać się z waszymi umiejętnościami, jakie dotąd rozwinęliście. A więc proszę, by każdy z was pokazał w jakiej dziedzinie magii czuje się najlepiej. Potem dopasujemy ćwiczenia do waszych talentów. Ktoś by chciał zacząć jako pierwszy?
Popatrzyła znów uważnie po studentach, ale choć każdy z entuzjazmem czekał na owe ćwiczenia, fakt by zaprezentować się przed wszystkimi i to jako pierwszy, trochę ostudził zapał młodych adeptów. W efekcie nie zbyt chętnie wyrywali się na prośbę kobiety. W grupie zaległa cisza, więc profesor de Voux uśmiechnęła się lekko zachęcająco.
- Śmiało, moi drodzy. Nie musicie się wstydzić. Od tego tu jestem, aby doradzić wam, co możecie poprawić, a co rozwinąć. Nikogo nie oceniam po jego magii.
W końcu po kolejnych sekundach ciszy, na przód wysunął się Aranel, odgarniając dumnie swoje jasne, błyszczące włosy, i powiedział bez cienia krępacji:
- A więc ja zacznę. Moja piękna magia w końcu będzie mogła zalśnić!
Arinela przewróciła oczami i po kryjomu wykonała gest, jakby miała zwymiotować. Melissa parsknęła cicho pod nosem ze śmiechu.
Profesor de Voux zaprosiła gestem młodego półelfa i odsunęła się nieco, by dać mu jak najwięcej wolnej przestrzeni. Chłopak stanął dumnie wyprostowany, podciągnął rękawy tuniki i wyciągnął dłoń przed sobą. Na chwilę się skoncentrował, po czym jego ręka zabłyszczała zieloną aurą i pojawiły się wokół drobne runy. Nagle w trawie pokazał się maleńki zielony pączek, który na sekundę zastygł, aż w końcu wystrzelił niczym pocisk w górę, natychmiast rozwierając zielone liście. Na niemą myśl elfa łodyga wygięła się w duży łuk i dotknęła czubkiem ziemi. Na kolejny rozkaz, na łodyżce wyskoczyły maleńkie, czerwone róże, pokrywające roślinę niczym bluszcz. Aranel skoncentrował jeszcze trochę magii i kwiaty rozwarły się tworząc piękne i bujne rozetki, a łodyga pokryła się jeszcze gęściej liśćmi. Gdy elf skończył, na ziemi tkwił różany łuk mierzący około dwa metry, roztaczający kwiatową woń. Melissa rozwarła oczy ze zdumienia i zachwytu, a pozostali studenci pokiwali głowami z uznaniem, po czym lekko oklaskali młodego półelfa. Aranel ukłonił się w dworski sposób i dumny jak paw uśmiechał się szeroko. Z kolei profesor de Voux pokiwała głową zadowolona.
- Bardzo ładny pokaz magii natury. Tak, to oczywiście główna domena półelfów, którym podlegają praktycznie wszystkie aspekty natury. Od maleńkiego nasionka, po kontrolowanie całego pierwotnego życia roślin. Dobrze. Kto następny?
- To teraz ja. Zaraz zobaczycie prawdziwą magię! - Zawołał Arinela i podeszła bliżej, jednocześnie potrącając umyślnie brata, aby się przesunął. Ten tylko prychnął wymownie i wrócił do grupki obserwujących studentów.
Elfka również podwinęła rękawy i wyciągając lekko czubek języka uniosła dłoń. I tu pojawiła się ta sama zielona aura i maleńkie runy, podobnie jak wcześniej u Aranela, z tą różnicą, iż moc dziewczyny była nieco większa i bardziej skoncentrowana. I już po chwili z ziemi wystrzeliła zielona łodyga, która na oczach wszystkich i w błyskawicznym tempie, zwiększała swoje rozmiary i wciąż rosła wysoko. Łodyżka zaczęła przybierać brunatny kolor i wyraźnie grubieć, czubek buchnął szaleńczo pióropuszem liści oraz pojawiły się mniejsze zielono-brunatne łodyżki. Wszystko rosło i rozwijało się w ciągu kilku sekund i już po chwili w ziemi tkwiło ogromne drzewo z bujną koroną zielonych liści. Arinela wykonała jeszcze jeden gest palcami i niektóre gałęzie puściły małe, żółte owoce. Dziewczyna odsapnęła ocierając czoło. Poświęciła na tą sztuczkę ponad połowę swojej mocy, ale efekt był tego warty. Wszyscy patrzyli na drzewo z rozwartymi szeroko ustami. Jedynie Aranel prychnął tylko mrucząc cicho: „To ani trochę nie było piękne". Melissa po raz kolejny pomyślała sobie, że elfy są naprawdę niesamowite...
Gdy już wszyscy otrząsnęli się po tym pokazie, nagrodzili Arinelę gromkimi oklaskami, na co ta wyszczerzyła się szeroko z dumy.
- Zaklęcie szybkiego wzrostu drzew. Bardzo ładnie. Niezwykle przydatne, gdy chcemy wyhodować nowe drzewa na obszarach, gdzie na przykład, roślinność strawił wcześniej pożar – Oceniła z uznaniem profesor de Voux.
- Tak jest! Moim marzeniem jest zakładanie całych lasów pełnych drzew i chciałabym opracować zaklęcie ożywiające drzewa – Odparła Arinela.
- Hm, a więc stara magia tworzenia entów – Skinęła głową kobieta – Tak, to oczywiście jest możliwe, choć takiego rodzaju zaklęcie wymaga ogromnych umiejętności i pokładów mocy ze strony maga. Szczególnie, że to bardzo rzadki rodzaj magii. Jednakże widzę, iż bez problemów potrafisz władać magią natury, a twoje drzewo jest imponujące. Zważ jednak na to, że magia natury może być nietrwała i przeinaczać naturalny porządek rzeczy. Potrzebna jest tu przede wszystkim rozwaga.
Arinela pokiwała głową rozumiejąc słowa nauczycielki. Nigdy nie zapomniała tego, że gdy pierwszy raz ćwiczyła ową dziedzinę magii, jej rośliny po kilku minutach po prostu więdły i gniły, a drzewa usychały. Dlatego nieustannie ćwiczyła wzrost roślin, by zachowywały się tak, jak te niezrodzone z magii.
- Doskonale. Raduje mnie, że macie tak wspaniałe umiejętności – Mówiła dalej profesor – Bardzo jednak mnie ciekawi talent maga, który odziedziczył magię po rzadkich, acz pięknych magicznych istotach. Nie co dzień mogę podziwiać kunszt tej sztuki magicznej, jako że te istoty są obecnie nieliczne.
Wszyscy unieśli brwi zaciekawieni o kogo chodzi. Ale Melissa domyślała się już, co miała na myśli starsza kobieta. Ta w tym momencie spojrzała na nią swoimi fiołkowymi oczami i wyciągnęła do niej dłoń.
- Panno Evans, czy zechcesz pokazać nam magię nimf?
Wszyscy skierowali głowy na ową dziewczynę, a ona poczuła jak policzki płoną jej ze stresu. Przełknęła nieco ślinę i wciągnęła głęboko oddech.
- Nie wiem czy to aż taka niezwykła magia – Powiedziała cicho wysuwając się do przodu – To tylko zwykła magia wody. Taka sama jak wszystkie inne...
Profesor de Voux uśmiechnęła się do niej spokojnie.
- Nic nie szkodzi. Chciałabym tylko zobaczyć, co potrafisz. Magia nimf jest znana z wielkiej mocy. Jestem pewna, że czymś nas zaskoczysz. Śmiało.
Melissa znowu zaczerpnęła dech cała spięta i odwróciła się plecami do reszty studentów.
Wyciągnęła przed siebie ręce i skoncentrowała się. Po dwóch sekundach jej dłonie otoczyła aura zaklęcia i zamigotały białe runy. Dziewczyna zwiększyła nieco moc i nagle pojawił się wirujący strumień wody, który z każdą chwilą rósł w oczach. Wielka kula wody uniosła się bardziej w powietrze i zaczęła wirować jeszcze szybciej. Melissa zmarszczyła czoło i próbowała ukształtować wodę w wybrany wzór. Z kuli wystrzeliła paszcza jakiegoś wodnego stworzenia, po czym magia zawirowała raz jeszcze i wodny wąż poszybował w powietrze okręcając się wokół siebie. Ale Melissa nie zdołała go zbyt długo utrzymać i nagle wąż śmignął niebezpiecznie blisko studentów, którzy z okrzykami zaskoczenia uchylili się przed nim i odskoczyli na boki. W następnej sekundzie wąż znowu poszybował do góry i nagle rozleciał się wyrzucając dookoła siebie gejzer wody. Część kropelek obficie zrosiła uczniów, a część rozbryzgała się po trawie. Melissa poczerwieniała jeszcze bardziej na twarzy i prędko zawołała do nich:
- Przepraszam! To nie było celowe!
Paru studentów popatrzyło na nią zdegustowana tym niespodziewanym prysznicem i próbowała otrzepać się z wody. Szczególnie Aranel podskakiwał w miejscu jak poparzony, z rozpaczą próbując doprowadzić swoje doskonale wypielęgnowane włosy do porządku. Jedynie Arinela roześmiała się szczerze, nie przejmując się tym, że cała jej szata była mokra. Melissa, cała już zawstydzona, pochylała wciąż głowę z przeprosinami karcąc siebie w duchu za tak fatalny pokaz. Profesor de Voux chwilę namyślała się, prawie jako jedyna będąca zupełnie sucha, i w końcu odparła rzeczowo:
- Nic się nie stało, moja droga. Jak rozumiem, masz jeszcze problemy z kontrolą swojej magii. Zaklęcie, które przywołałaś, było jednym z podstawowych magii ofensywnej. Na tym etapie rozwoju powinien wychodzić ci bez żadnych przeszkód.
Melissa zacisnęła usta, nie ośmielając się spojrzeć na kobietę.
- Jednakże trochę więcej ćwiczeń i treningów powinno wyeliminować ten problem – Mówiła dalej nauczycielka – Nie spiesz się przy formowaniu wody. Postaraj się najpierw skoncentrować na utrzymaniu swojego zaklęcia, a dopiero potem, gdy poczujesz, że magia reaguje natychmiastowo na twoje polecenia, stopniowo kształtuj ją dalej. Woda to bardzo plastyczny żywioł. Spróbuj najpierw z najmniejszymi formami.
Melissa uniosła głowę i w końcu spojrzała na kobietę nieco pokrzepiona jej słowami. Skinęła w zrozumieniu i obiecała sobie więcej ćwiczyć.
W końcu pozostali studenci, już bardziej ośmieleni, po kolei wysuwali się na przód i prezentowali swoje talenty. Niemal każdy dysponował jakimś innym atrybutem magii. Nie zabrakło imponujących czarów ognia, wiatru czy rzadkiego atrybutu jakim była magia metalu. Na końcu przed szereg grupy wyszła dziewczyna o różowych włosach i fiołkowych oczach, niemal identycznych, co u profesor de Voux. Była też ubrana w kolorową, falbaniastą szatę odsłaniającą lekko jej smukłe nogi. Melissa poznała ją na pierwszych zajęciach, podczas których usiadła obok tej dziewczyny. Teraz już wiedziała, iż to była półwróżka. A miała na imię Erina.
Dziewczyna powiodła lekko marzycielskim spojrzeniem po ludziach i sprawiała wrażenie, jakby myślami była tak naprawdę gdzie indziej. Profesor de Voux uśmiechnęła się do niej życzliwie.
- Półwróżka jak sądzę? Jaka jest twoja specjalność?
Erina spojrzała na nią obojętnie.
- Oprócz magii kwiatów, moim talentem rodowym jest jasnowidztwo. Potrafię zajrzeć w przyszłość osoby, którą dotknę.
Paru uczniów zaczęło szeptać między sobą z podziwem. Dla Melissy, rzecz jasna, była to niesamowita umiejętność, której nigdy na własne oczy jeszcze nie widziała. Po minie Arineli poznała, że ona również jest zaciekawiona. Z kolei nauczycielka skinęła głową z aprobatą.
- Oczywiście. Rzecz rzadka, ale powszechna wśród półwróżek. Zechcesz pokazać nam przykład tej umiejętności? Wybierz sobie dowolną osobę z naszej grupy, której chcesz przepowiedzieć przyszłość.
Erina skinęła głową i znów ogarnęła wzrokiem studentów. W końcu bez słowa podeszła do Melissy i stanęła przed nią. Ta spięła się lekko i poczuła się nieco niezręcznie, gdy fiołkowe oczy Eriny spoczęły na niej z zagadkowym błyskiem, jakby była szczególnie interesującym obiektem.
- Wyciągnij dłonie – Powiedziała do niej.
Melissa podała jej ręce i Erina chwyciła je lekko. Wszyscy momentalnie skupili się wokół nich, jeszcze bardziej zaciekawieni umiejętnością półwróżki i przypatrywali się jej poczynaniom. Dziewczyna zamknęła oczy i niezrażona publicznością zaczęła się koncentrować. W końcu zaczerpnęła głęboko oddech i nagle przemówiła cichym i bardzo poważnym głosem:
- Nie obawiaj się swojej przeszłości, bo tuż za rogiem czeka na ciebie przyszłość. Niebieskie oczy, co rzucają purpurowy blask oraz czerwone, błyszczące krwią i cieniem. Nie obawiaj się swej przeszłości. Zaufaj białej lilii.
I równie nagle Erina mrugnęła szybko oczami i wypuściła głęboko powietrze otrząsając się z transu. Melissa patrzyła na nią z rozdziawionymi ustami, podobnie jak pozostali uczniowie.
- Łał... - Odezwała się w końcu Arinela przerywając ciszę – Czy to była ta wizja?
Erina skinęła głową, a jej oczy znów przybrały marzycielskie spojrzenie.
- Tak, to była wizja jej przyszłości. Ale nigdy nie wiem, co powiedziałam. Gdy wpadam w trans, słowa same cisną się do ust i wypowiadam je nie będąc tego do końca świadoma.
- Ale co ta wizja oznaczała? - Zapytała Melissa wciąż nieco oszołomiona.
- Możesz powtórzyć jej treść? - Odparła pytaniem Erina.
Gdy Melissa opisała co wypowiedziała półwróżka, ta pokiwała głową.
- Rozumiem. Musi nad tobą wisieć jakieś przeznaczenie. Bardzo ważne przeznaczenie. Ale niestety nie wiem jakie. Te oczy to osoby, które spotkasz na swej drodze. Ale nie wiem co oznacza biała lilia.
Dziewczyna zaniepokoiła się lekko. Przepowiednia była zarówno niesamowita, jak i dziwna. Sama nie wiedziała, co o niej myśleć. Zadrżała mając ciągle w pamięci słowa opisujące jakieś czerwone oczy błyszczące krwią...
- Wizje wróżek bez wątpienia mają w sobie dużo tajemnicy i niezbadanych ścieżek losu – Podjęła profesor de Voux – Jednakże to tylko wizje. Ani nie muszą się one sprawdzić, ani nie są nieomylne. Sądzę, że nie musisz zbytnio się nią przejmować, panno Evans. Potraktuj tą przepowiednię jako ciekawostkę. Nic poza tym. Tylko nieliczne wizje potrafią przewidzieć bieg wydarzeń ze stu procentową dokładnością.
Melissa skinęła głową uśmiechając się lekko, choć niezbyt ją to pocieszyło. Chyba jednak niezbyt lubiła takiego typu magię. Arinela posłała jej pokrzepiający uśmiech i w końcu dziewczyna uspokoiła się, koncentrując z powrotem na zajęciach. Zauważyła jednocześnie, że Erina zupełnie nie przejęła się całą sytuacją i teraz tylko stała spokojnie z boku, i jakby nigdy nic, wpatrywała się w sunące leniwie po niebie chmury.
W końcu ćwiczenia skończyły się i grupa studentów wraz z profesor de Voux wróciła do gmachu Akademii. W tym samym momencie rozbrzmiał melodyjny dzwonek oznaczający koniec zajęć i wszyscy rozeszli się po szkole.
Arinela przeciągnęła się szeroko.
- Teraz mamy dłuższą przerwę do następnego wykładu. O ile pamiętam, mamy aż godzinę oddechu. Mel, byłaś już w tutejszej stołówce? - Zwróciła się do młodej półnimfy idącej obok.
Ta pokręciła głową.
- Jeszcze nie miałam takiej okazji. A ty już byłaś?
- Jasne, że tak. To co? Może kupimy jakieś pączki i posiedzimy tam trochę?
- Czemu nie? - Uśmiechnęła się Melissa.
Elfka zawołała jeszcze do Aranela i Felana, którzy pogrążeni w rozmowie, szli nieco z przodu.
- Chłopaki, idziecie z nami do stołówki?
Młodzieńcy odwrócili głowy.
- Dobra, i tak nie mamy co robić – Odparł Aranel.
Felan tylko ziewnął szeroko zasłaniając usta dłonią.
- W sumie może kupię jakąś kawę, bo zaraz zasnę.
Elf sprezentował mu kuksańca w ramię dla żartu.
- Powinieneś przystopować z tymi biegami po lesie. Jak masz zamiar potem pisać egzaminy skoro ciągle przysypiasz na wykładach?
Felan wzdrygnął ramionami obojętnie.
- Coś wymyślę. Mogę na ten czas przerwać nocne treningi.
Melissa uśmiechnęła się szerzej lekko rozbawiona i cała czwórka skierowała się do prawego skrzydła gmachu zmierzając do szkolnej stołówki.
Owe miejsce odpoczynku i spożywania krótkich posiłków było dość sporej wielkości i dobrze wyposażone. Całą salę pokrywały okrągłe stoliczki z litego, jasnego drewna, przy których stało od dwóch do czterech krzeseł. Ściany pomalowano na ciepły pomarańczowy kolor i udekorowano lekko paroma wiązkami ze suszonych owoców, co nadawało domowy klimat stołówki. Z kolei na samym przodzie sali widoczny był niewielki barek robiący jednocześnie za sklepik ze smakołykami. Gdy grupka przyjaciół podeszła do niego, Melissa stwierdziła, że mają spory wybór rozmaitych przekąsek. Zarówno takich na ciepło, jak i zwykłe słodkości. Nie brakowało również obficie obłożonych kanapek z ciemnego chleba. Wszystko było wystawione po niezbyt wygórowanej cenie. Na ścianie wisiała tabliczka z menu, na którym wypisano dostępne ciepłe napoje.
- Co kupujecie? - Zapytała wesoło Arinela – Ja chyba wezmę kanapkę. Choć te sałatki z pomidorkami i kosteczkami sera wyglądają bardzo fajnie.
Melissa przyglądała się wszystkiemu nie mogąc się zdecydować. Wszystko wyglądało bardzo smakowicie i zarazem świeżo. Barek nie narzekał zresztą na brak klientów. Podczas, gdy paczka młodych ludzi oglądała wystawione przekąski, przy ladzie piętrzyła się kolejka innych studentów, którzy już zamawiali wybrane jedzenie. Po drugiej stronie lady uwijała się korpulentna kobieta ubrana w falbaniasty fartuszek i z uśmiechem przyjmowała pieniądze wraz ze zamówieniami. Jako pierwszy w kolejce ustawił się Felan, który krótko tylko rzucił okiem na kanapki i bez słowa podszedł do lady. Z rękami w kieszeniach i ciągle ziewając, już czekał na swoją kolej. Arinela podpowiadała Melissie, jakie przekąski uważa za najlepsze i w końcu dziewczyna postanowiła wybrać owe „słynne" pączki, obficie posypane cukrem pudrem.
Gdy w końcu cała czwórka powędrowała na salę ze swoimi zamówieniami, każdy wybrał coś innego. Felan niósł talerzyk z grubą kanapką obłożoną plastrami mięsa oraz kubek z pachnącą kawą, Arinela zdecydowała się w końcu wziąć tylko truskawkowy koktajl w wysokiej szklance, o którą zetknięto jeszcze plasterek kiwi. Natomiast Aranel krytycznie spojrzał na dwa pączki Melissy, podczas gdy sam wziął małą paczkę owsianych ciasteczek.
- Moja droga, te pączki nie są piękne. Choć mają słodkie nadzienie, przez nie stracisz piękno swojego młodego ciała. Wiesz ile one mają kalorii?
Melissa poczerwieniała lekko na twarzy patrząc na swój talerzyk. Ale uśmiechnęła się życzliwie do młodego półelfa.
- Ale mi nie zależy na pięknej figurze. I tak nie jestem taka zgrabna i szczupła jak wy. Myślę, że zaledwie dwa pączki mi nie zaszkodzą.
Arinela trzepnęła pięścią brata.
- Nie wkładaj nosa w jej talerz, narcystyczny braciszku. Mel może jeść to, na co ma ochotę. Dwa pączki to nie będzie od razu koniec świata.
Melissa roześmiała się cicho, a Aranel tylko odgarnął pompatycznie grzywkę z twarzy i otworzył torebkę z ciasteczkami.
- Nie przejmuj się, kochana – Zwróciła się Arinela do przyjaciółki – Masz śliczną figurę. Przesadne dbanie o swój wygląd też nie jest dobre. Spójrz na Felana. Chłopak to chodząca kupa mięśni, ale na swój sposób jest atrakcyjny. Ale mógłbyś tylko coś zrobić z tymi długimi kudłami.
Popatrzyła na młodego wilkołaka, który właśnie miał usta pełne kanapki. Spojrzał na elfkę zdziwiony.
- A co z nimi nie tak?? - Zapytał, choć ledwo dało się go zrozumieć, gdy mówił z pełnymi ustami.
- No jak to co? Kiedy ty się ostatnio przeglądałeś w lustrze? Każdy włos ci sterczy w inną stronę i mogę się założyć, że połowa tych kudłów jest dawno splątana!
Felan pogładził dłonią swoje włosy.
- Przecież czeszę się każdego ranka, gdy wstaję z łóżka. Nie mam zamiaru chodzić taki wypieszczony jak Aranel.
Elf odwrócił do niego głowę z udawanym, urażonym spojrzeniem.
- Ej, wiesz jak długo układa się takie włosy? Same w końcu się nie zrobią. Gdybyś używał specjalne pianki, od razu wyglądałbyś gustowniej.
Wilkołak prychnął wymownie.
- Po moim trupie. Odczepcie się od moich włosów. Mnie one nie przeszkadzają.
Melissa roześmiała się głośniej na tą wymianę zdań. Choć zdawało się, że przyjaciele kłócą się ze sobą, od razu zauważyła, że to były jedynie żarty. Każdego dnia czuła do nich coraz większą sympatię. Tworzyli niezwykle zabawną paczkę. Na potwierdzenie, Arinela spojrzała na nią mrugnąwszy okiem i dalej przekomarzała się z Felanem na temat jego dzikiego wyglądu.
Melissa ugryzła kolejny kawałek słodkiego pączka i rozejrzała się od niechcenia po stołówce. Nagle zauważyła znajomą grupkę studentów, którzy siedzieli po drugiej stronie sali. Elegancka różowowłosa dziewczyna, która chichotała ciągle, jakby usłyszała jakiś wyjątkowo dobry dowcip, śniady chłopak z dredami oraz... niebieskowłosy młodzian, który lekko uśmiechał się w stronę pozostałych kolegów. Melissa rozwarła lekko oczy. Nie zauważyła ich wcześniej, a teraz popatrzyła na nich uważnie. Członkowie Elitarnej Czwórki siedzieli przy jednym stole i również zajadali się drugim śniadaniem, jednocześnie żywo ze sobą rozmawiając. Jedynie nie było wśród nich Liama. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do siebie. Cała trójka zdawała się być mocno ze sobą zaprzyjaźniona. Chris popijał coś ze swojego kubka i sporadycznie śmiał się w odpowiedzi. Melissa długo przypatrywała się mu ukradkiem, aż w końcu usłyszała podniesiony głos Arineli:
- Mel! Ziemia do Mel! Jesteś?
Dziewczyna oderwała w końcu oczy od stolika Elitarnej Czwórki i zamrugała szybko patrząc na elfkę.
- Tak, tak, wybaczcie. Zamyśliłam się.
Arinela obejrzała się za siebie w stronę, w którą wpatrywała się Melissa, po czym uśmiechnęła się szeroko z figlarnym błyskiem.
- Ach, już rozumiem. Patrzyłaś na Chrisa. Przyciąga spojrzenia, co nie?
Melissa poczerwieniała jeszcze bardziej na twarzy i zamachała szybko rękami.
- To nie tak! Wcale na niego nie patrzyłam. To znaczy, nie tylko na niego. Ciekawią mnie wszyscy z Elitarnej Czwórki. Może poza Liamem.
Elfka zachichotała i oparła dłonie o brodę.
- Jasne, jasne. Uważaj, bo jeszcze Aranel będzie zazdrosny!
Chłopak zakrztusił się lekko ciastkiem i zarumienił się na twarzy.
- Ja? Zazdrosny? Toż to bujdy! Szanuję naszą Mel i nie mam zamiaru wtrącać się w jej życie towarzyskie.
Ale wciąż na jego policzkach można było dostrzec rumieńce, więc elf schował twarz w kubku z herbatą. Z kolei Felan tylko krótko rzucił okiem na grupkę starszych studentów i wzruszył ramionami. Ale i u niego na chwilę przemknął mały uśmiech.
Melissa ostatni raz spojrzała na stolik Elitarnej Czwórki i w końcu z powrotem zajęła się jedzeniem pączków.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top