Rozdział 34: Prezent

Następnego dnia Melissa opowiedziała przyjaciołom o swoim treningu na basenie. Nie ukrywając również tego, iż gdyby nie nagłe przyjście Chrisa, jeszcze trochę, a zdemolowałaby całą salę basenową. Czuła się okropnie głupio z tego powodu.
- Wiesz co, mimo wszystko fakt, że byłaś w stanie panować nad wodą i jednocześnie zaklęciem, jest bardzo imponującym wyczynem – Uśmiechnęła się szczerze Arinela – Nie do końca jednak straciłaś kontrolę nad mocą. Coś tam udało ci się zrobić. Gdybyś naprawdę nie umiała używać swojej mocy, to już dawno basen byłby w drzazgach.
Melissa uśmiechnęła się niepewnie.
- No może i racja. Może panowałam nad wodą w jakimś niewielkim procencie, jednakże nigdy nie zapomnę tego uczucia, gdy natychmiast wszystko wymknęło mi się z rąk, woda waliła gdzie popadnie i naprawdę w pewnym momencie zrobiło się groźnie.
Spojrzała na swoje dłonie z namysłem.
- Ale też pamiętam wciąż te uczucie przepełniającej mnie ogromnej siły. Wielkiej, nieokiełznanej, która aż się prosiła, by ją uwolnić spoza wszelkich ograniczeń. Ta moc jest zarówno wspaniała, jak i niebezpieczna. Nie mam pojęcia, w jaki sposób miałabym te półprzemiany w pełni kontrolować. Wciąż odnoszę wrażenie, iż to nierealne.
Arinela uśmiechnęła się do niej szerzej.
- A ja uważam, że Chris ma rację i to tylko kwestia czasu. Pamiętaj, że masz wsparcie samych nimf. Zawsze możesz się do nich zwrócić o pomoc, ale myślę, że potrzeba ci tylko treningów, nic poza tym.
Aranel odgarnął zamaszyście grzywkę z czoła.
- Istotnie. Nasza magia natury wydaje się prosta, a też musimy dużo ćwiczyć, aby w pełni kontrolować moce natury. Jeden błąd i mielibyśmy tu nieokiełznaną dżunglę w środku szkoły. 
- No może – Odparła z wahaniem Melissa.
Mimo wszystko jej głowę i tak wciąż zaprzątały myśli o egzaminie. Wspomnienie oblanej wodą profesorki oraz połowy sali, nieustannie stawało jej przed oczami.

                                                                        ✨

Nim czas oczekiwania na wyniki minął, Melissa jeszcze dwa razy odwiedziła szkolny basen, by nauczyć się okiełznać magię podczas półprzemian. Ale wciąż rezultat był ten sam. Ledwo udawało jej się uspokoić rozszalałą moc i wodę w basenie i wymagało to od niej ogromnego wysiłku. A gdy już moc uspokajała się, w sali basenowej jak zwykle panowało istne pobojowisko. W takiej sytuacji postanowiła wrócić najpierw do treningów kontroli poza przemianami, bo było to łatwiejsze i mniej męczące zadanie. A dopiero, gdy już w końcu to opanuje, ma zamiar powrócić do prób zapanowania nad mocą w wodzie. Wciąż pracowała szczególnie nad pewnością siebie i zaufaniu wobec swojej mocy. Nawet jeśli nie nadawała się na maga-wojownika, to przynajmniej postawiła sobie za cel być dobrą magini wody. Jednakże inni studenci wciąż nie szczędzili jej pogardliwych uwag, co do jej wątpliwych, magicznych umiejętności. Praktycznie już wszyscy wiedzieli, iż Melissa była jedyną osobą w Akademii, która wciąż miała problemy z własną mocą. A rzecz jasna, zważywszy na wysoki poziom stawiany przez Królewską Akademię, nikt nie wróżył jej sukcesu. Melissa tylko zaciskała mocno pięści na te uwagi i robiła wszystko, by je ignorować. Nawet Erina zaproponowała jej wróżenie ze swojej przyszłości, gdyby chciała się przekonać, co ją czeka po szkole. Ale dziewczyna od razu pokręciła głową.
- Nie chcę wiedzieć. Jeśli wizja byłaby zła, to tylko żyłabym w ciągłym strachu i niepewności. Boję się, że zasugerowałabym się zbyt mocno nią, a to tylko pogorszyłoby jeszcze sprawę.
Erina przechyliła na bok głowę w zamyśleniu.
- Jak uważasz. Jednakże wciąż wyczuwam w tobie wielkie możliwości i jakieś przeznaczenie. Tamta wizja wciąż pozostaje niezmienna. Myślę, że powinnaś być ostrożna.
Melissa odwróciła poważnie wzrok.
- Wszystko jedno. W tej chwili nie obchodzi mnie nic, niż tylko to by mieć wreszcie te egzaminy za sobą. Jak przejdę na drugi rok Akademii, to już będzie wielki sukces.

I w końcu przyszedł dzień, w którym wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. A przynajmniej ci, którzy najbardziej się niecierpliwili na tą chwilę. Ledwo Melissa i reszta paczki usiedli w ławach, a profesor de Voux podjęła, trzymając w ręku gruby plik kartek:
- Mam już wyniki waszych egzaminów z zaawansowanych sztuk magicznych. Zarówno pisemnych, jak i praktycznych.
Wszyscy zaczęli szeptać między sobą podekscytowani. Melissa popatrzyła na nauczycielkę czując jak po jej skórze przebiegł dreszcz stresu i napięcia.
Profesor de Voux przebiegła uważnym spojrzeniem po kartach z wynikami i mówiła dalej:
- To były bez wątpienia ciekawe egzaminy. Szczególnie praktyczne. Wielu z was mocno mnie zaskoczyło, a nad niektórymi długo myślałam, jaką postawić ocenę.
Melissa zacisnęła pięści pod stołem. „No dalej, mówże, kto oblał...".
- Przypomnę tylko, że oczywiście ci którzy nie zdali, mogą podejść do sesji poprawkowej, która odbędzie się za tydzień. Jak wiecie, zaliczenie uzyskał student, którego wynik osiągnął ocenę „dobrą". A więc przejdę teraz to konkretów.
Uniosła bezemocjonalne spojrzenie i oznajmiła:
- Z egzaminu pisemnego zdali wszyscy w tej grupie. Gratuluję.
Studenci natychmiast wznieśli uradowane okrzyki i zaczęli gratulować sobie wzajemnie. Melissa zacisnęła usta. Oczywiście, że pisemny zdała. Nie był taki trudny. W końcu to nie z teorią ma problemy.
- A jeśli chodzi o egzamin praktyczny, jego nie zaliczyli...
Każdy w sali ucichł czekając w napięciu. Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma takiej osoby. Wszyscy również zdaliście ten egzamin, bez wyjątku.
Melissa aż wciągnęła głośno powietrze i rozwarła oczy jeszcze bardziej zdumiona.
- Nie wierzę... To nie może być prawda...
Obok siebie usłyszała jak Arinela pisnęła z zachwytu i objęła ramieniem przyjaciółkę.
- Ha! Widzisz, Mel? A nie mówiłam? Zdałaś to! Tak jak i my! Gratuluję, kochaniutka!
Dziewczyna spojrzała na nią całkowicie wstrząśnięta.
- Aż nie wiem co powiedzieć... Jak to możliwe?? Przecież tak fatalnie mi poszło...
Elfka wyszczerzyła się do niej.
- Daj spokój, mówiłam, że profesorka będzie wyrozumiała. Na pewno dostrzegła, że masz talent! I nie zaprzeczaj!
Melissa pokręciła głową cała zarumieniona na policzkach, a ta wiadomość wciąż ledwo do niej docierała.
- Zdałam, naprawdę to zdałam... - Powtarzała cicho.
Nie ona jedna zresztą czuła radość i jednocześnie zdumienie wynikami egzaminów. Na sali długo panował radosny gwar podnieconych i szczęśliwych głosów studentów. Fakt, że z osiemnastu osób, składających się na grupę Sztuk Magicznych, nikt nie oblał, było oszałamiającym osiągnięciem. Również nauczycielka kiwała głową z aprobatą i w końcu uniosła dłoń, aby nieco uciszyć rozradowanych młodych ludzi.
- Odczytam teraz wasze nazwiska i każdy podejdzie po kartę z oceną. Jedna z egzaminu pisemnego, a druga praktycznego. Wypisałam wam wszystkie błędy i co należy poprawić, jak i skrótowy wypis pytań i odpowiedzi z pisemnej części.
I zaczęła wywoływać po kolei każdego studenta. Gdy przyszła kolej na Melissę, ta podeszła bliżej, cała trzęsąc się jak galareta z wrażenia, i drżącą dłonią odebrała kartki. Profesor de Voux skinęła do niej głową i powiedziała tylko: „Gratuluję". Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wróciła do ławki. Od razu Arinela wyciągnęła do niej głowę.
- Co tam napisała? Jest coś o tym „wypadku"?.
- Poczekaj, muszę przeczytać – Odparła Melissa i przebiegła wzrokiem kartę egzaminu praktycznego. Notatka była krótka, ale dość treściwa. Profesor de Voux wypisała swoje uwagi, co do jej rzucania zaklęć i nie wspomniała nawet jednym słowem o tym, jak Melissa przypadkowo oblała ją wodą. Zamiast tego, ku zdumieniu dziewczyny, napisała pochwałę. Jej twarz od razu rozjaśnił szerszy uśmiech.
- Napisała, że dobrze sobie radzę z przywoływaniem zaklęć i tylko muszę popracować nad precyzją i siłą mocy.
Arinela zajrzała jej przez ramię i również odczytała ową notatkę.
- No widzisz, a więc doceniła to, że masz świetną moc. Byłam pewna, że nie obleje cię tylko dlatego, że troszkę masz problemy z kontrolą. To cudowna ocena – Uśmiechnęła się.
- No rzeczywiście, nie spodziewałam się tego. Z obu części mam po ocenie „dobry". To mi w zupełności wystarczy.
Melissa odetchnęła z niewymowną ulgą.
- Może w końcu przestanę być „chodzącą porażką Akademii". Utarłam im nosa!
Arinela wyszczerzyła się szeroko, a Aranel, siedzący obok niej, również pogratulował przyjaciółce i oboje przybili sobie „żółwika". Dla Melissy to był ogromny krok na przód. Była pewna, że oblała, a jednak tak się nie stało. Teraz jeszcze bardziej przyłoży się do treningów magii.
Gdy tylko wykład się skończył, Melissa popędziła do pokoju Czwórki, aby pochwalić się tym małym sukcesem z Chrisem. Stanęła pod drzwiami, prędko przygładziła spódniczkę i włosy, po czym zapukała. Miała tylko cichą nadzieję, że nie natknie się znowu na Liama. Po chwili drzwi otworzyły się i wyjrzał niebieskowłosy chłopak. Na widok Melissy uśmiechnął się szeroko.
- Hej, Mel! Co cię do nas sprowadza?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, próbując nie zdradzić się przed nim, bo chciała aby to była niespodzianka.
- Dziś były wyniki egzaminu z magii. Czy mogę wejść?
- No jasne!
Zawołał od razu Chris i rozchylił szerzej drzwi. Melissa weszła do środka i rozejrzała się uważnie. Musiała przyznać, że członkowie Czwórki nieźle się tu urządzili. Po środku był stoliczek zawalony obecnie książkami, zeszytami oraz kubkami po napojach; dwa fotele i kanapa obite czarną skórą, a na ścianach wisiały plakaty przedstawiające jakieś zespoły muzyczne i sportowe.
- Dobrze trafiłaś. Właśnie przed chwilą Edmund wyszedł na zajęcia, a ja mam „okienko" – Powiedział wesoło Chris – Tak więc jesteśmy sami.
Melissa zarumieniła się nieznacznie.
- A więc jak poszło? Zdałaś czy jednak nie? - Zapytał jeszcze.
Melissa przybrała poważną minę, po czym uniosła plik kartek, które trzymała w ręku.
- Zdałam! Oba! Pisemny i praktyczny! Wciąż to do mnie nie dociera.
Chris rozpromienił się.
- Och, gratulacje! Wiedziałem, że to zdasz. Nie było mowy o innej możliwości.
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej.
- Dzięki i jeszcze raz dziękuję ci za pomoc w treningu. To bardzo mi pomogło. Nie mogę uwierzyć, że dała mi ocenę „dobry" po tym, co zrobiłam. Zobacz.
Podała mu kartki i Chris przeczytał szybko wypisane na nich notatki.
- Widzę. Naprawdę się cieszę. I widzisz, nie było jednak aż tak źle. Mówiłem, że profesor de Voux nie jest surową nauczycielką. Możliwe, że zobaczyła w tobie potencjał. A ona oblewa tylko tych, którzy nie wykazują żadnych chęci rozwoju swojej mocy. 
Uśmiechnął się znów do niej.
- Dumny jestem.
Melissa rozradowała się jeszcze bardziej. Tymczasem Chris podszedł do swojej szkolnej torby i pochylił się.
- Mam coś dla ciebie.
Po chwili wyjął małą paczuszkę owiniętą niebieską wstążką.
- Taki mały drobiazg z okazji zdanych egzaminów. A nawet gdybyś nie zdała, to miałem ci wręczyć w ramach pocieszenia. No, a że wszystko dobrze poszło... Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Melissa oniemiała na chwilę zaskoczona i chwyciła pudełeczko. Szybko odwiązała wstążkę i otworzyła wieczko. Na widok prezentu wciągnęła oddech. Na kawałku bibułki leżała broszka w kształcie białego kwiatu, przypominającego ogrodową lilię. A broszka była piękna. Kunsztownie wykonana ze srebra, a kwiat był drobiazgowo pomalowany wraz z drobnymi, zielonymi listkami. Melissa przytknęła dłoń do ust czując jak pod jej powiekami pojawiły się łzy.
- Nie wiem czy nosisz takie ozdoby – Dodał Chris – Szczerze mówiąc od dawna nie wręczałem prezentów dziewczynie, więc nie miałem pojęcia, co może się spodobać. Ale tak sobie pomyślałem, że lilie to piękne kwiaty i bardzo do ciebie one pasują, tak więc...
Spojrzał na nią i zauważył jak po jej policzku spływa łza. Drgnął zaskoczony i prędko zawołał:
- Nie trafiłem? Nie musisz brać tej broszki jak nie chcesz, nie obrażę się. Chciałem tylko coś tobie dać od siebie i...
Ale Melissa pokręciła głową i nim Chris zdążył się zorientować, podskoczyła szybko do niego i mocno się przytuliła. Chłopak znieruchomiał i przez sekundę nie wiedział jak zareagować. W końcu pomału objął ją, a z kolei Melissa szepnęła cicho:
- Dziękuję.
I wtuliła się w jego ramię. Chris uśmiechnął się i delikatnie wzmocnił uścisk czując jak przez jego serce przepływa strumień ciepła i uczuć.
- Cieszę się, że się podoba – Odparł.
W końcu Melissa odsunęła się lekko, ocierając oczy z łez.
- Jest przepiękna. Nigdy nie dostałam takiego prezentu, a szczególnie jesteś pierwszym chłopakiem, który dał mi jakiś prezent. Bardzo dziękuję.
Chris uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma sprawy. Jak mówiłem, w ten sposób chciałem uczcić twoją ciężką pracę, jaką włożyłaś w treningi.
- Moja praca i tak jeszcze się nie skończyła. Jeszcze sporo czasu mi zajmie opanowanie mojej mocy. Ale zdanie najważniejszego dla mnie egzaminu, mocno mnie uskrzydliło i dało nadzieję, że jakoś wytrwam do końca szkoły – Uśmiechnęła się Melissa.
- Na pewno tak. W razie czego, zawsze służę pomocą. Gdybyś chciała wspólnie potrenować, daj tylko znać. I jeszcze raz gratuluję.
Oboje popatrzyli na siebie wesoło i Melissa opuściła pokój Elitarnej Czwórki, by pospieszyć na kolejne zajęcia. Tym samym młoda półnimfa czuła się tak szczęśliwa, że znów otarła łzy z kącików oczu. Pomyślała sobie, że chyba nic nie jest w stanie już zepsuć tej chwili. I nawet Liam nie popsułby jej humoru. Biegła do sali na następny wykład z poczuciem, iż teraz wszystko dobrze się ułoży. „Teraz będzie tylko lepiej. Na pewno", pomyślała sobie i ścisnęła w dłoni pudełeczko z broszką wciąż czując na policzkach gorące rumieńce. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top