Rozdział 32: Egzaminy semestralne
To był bardzo pracowity weekend. Nie tylko Melissa spędziła te dni na uczeniu się na egzaminy. Znaczna większość studentów wzięła się ostro do pracy, wiedząc, iż te egzaminy to nie były żarty. Melissa zakuwała materiał aż do nocy i sporządzała dodatkowe notatki dla zapamiętania.
W poniedziałek zaczął się pierwszy dzień egzaminów pisemnych. Wszyscy siedzieli skupieni nad arkuszami z pytaniami i słychać było jedynie szybkie skrobanie piór. Niektóre egzaminy były dość proste, a inne bardzo wymagające. Melissa stale marszczyła głęboko czoło próbując sobie przypomnieć najważniejsze daty z historii powszechnej, a arkusz z części teoretycznej zaawansowanych sztuk magicznych wypełniła nawet sporo przed końcem czasu.
W międzyczasie, gdy kolejny egzamin dobiegł końca, szła na tylne błonia szkoły i ćwiczyła rzucanie zaklęć wspomagając się pozytywnymi wspomnieniami i wizualizacją, by zapanować nad nerwami. Wodny wąż trafiał w cel już coraz mniej problemowo i był coraz silniejszy, a wodne kule opanowała na tyle, iż potrafiła już wyczarować sześć naraz, precyzyjnie trafiając nimi w żelazną kukłę. Dziewczyna otarła czoło zadowolona i uśmiechnęła się czując nową nadzieję. Również jej przyjaciele nie próżnowali i ciężko trenowali magię, gdy mieli wolną chwilę. Aranel obsypał trawnik kolejnymi barwnymi różami, tęczowymi stokrotkami i próbował nawet zbudować z zielonego bluszczu altankę. Z kolei Arinela, w zaciszu przydomowego ogródka ćwiczyła magię drzew. Stała nieruchomo pośrodku trawnika i koncentrowała się zbierając magię do swoich dłoni. Po chwili przed nią wystrzeliły z ziemi trzy pędy, które w ciągu kilku sekund przybrały formę młodych drzewek. W jedno z nich elfka skupiła więcej magii i drzewo zwiększyło swoje rozmiary, a gałęzie wykrzywiły się i wydłużyły na kształt cudacznych ramion. Arinela wysunęła czubek języka i skupiła się jeszcze mocniej. Gałęzie owego drzewa poruczyły się nieznacznie, a korona zaszeleściła cicho. Dziewczyna uśmiechnęła się z dumą do siebie wiedząc, iż prawie udało jej się ukończyć te zaklęcie.
Nim ktokolwiek się zorientował, a już nadszedł drugi tydzień egzaminów, czyli część praktyczna. Tym samym dla Melissy największa chwila prawdy. Na egzamin z magii szła dosłownie jak na szpilkach. Nawet nie jadła śniadania ze stresu, tylko wypiła szybko kawę i już nie myślała o niczym innym, niż by zdać ten egzamin, choćby z najniższą oceną. Byle tylko mieć to już za sobą.
Owy sprawdzian odbywał się w sali tanecznej, którą specjalnie przystosowano do egzaminów praktycznych. Ustawiono mały stoliczek, za którym zasiadała profesor de Voux, a studenci wchodzili na salę pojedynczo, tak by nikt nikogo nie rozpraszał. Melissa stała przed salą wraz ze swoją grupą z kierunku i była tak zdenerwowana, że zaciskała mocno dłonie i dreptała w miejscu niespokojnie. W końcu Arinela uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.
- Mel, wyluzuj, wszystko będzie dobrze. Dużo ćwiczyłaś i naprawdę idzie ci już coraz lepiej. Na pewno to zdasz.
- Jasne, jasne, a niby skąd ta pewność?? Nadal mój poziom magii jest sporo niższy niż reszty grupy i profesor de Voux na pewno to od razu zauważy! - Odparła nieco piskliwie dziewczyna - Wystarczy, że zawalę jedno zaklęcie i już mogę się pakować! Nie wiem czy pamiętam dobrze wszystkie inkantacje. A jeśli coś pomylę i wysadzę całą salę w powietrze? Albo podpalę samą profesorkę, albo przekręcę nazwę jednego zaklęcia i z ziemi wyrosną jakieś fioletowe macki?!
Arinela roześmiała się i podeszła do niej bliżej.
- Masz bujną wyobraźnię. Mel, jak mówię, że będzie dobrze, to będzie dobrze i kropka. Nie stresuj się na zapas. Miałaś sobie wizualizować miłe rzeczy.
- Tak, ale tak się denerwuję, że nie mogę się skupić - Powiedziała z rozpaczą Melissa.
Elfka oparła dłonie o jej ramiona.
- Spokojnie, weź głęboki wdech. Jeszcze, o tak. Wdech i wydech. Wdech i wydech...
Melissa robiła tak jak poradziła jej przyjaciółka i w końcu poczuła, że jej serce się uspokaja, a stres maleje. Skinęła głową i starała się rozluźnić napięte ramiona.
- Troszkę lepiej. Ale nadal się boję tego egzaminu.
Arinela uśmiechnęła się znowu.
- A myślisz, że my nie? Każdy z nas się stresuje, ale najważniejsze to zrobić swoje i tyle. A nawet jak nie zdasz, zawsze jest jeszcze sesja poprawkowa.
W tym momencie podeszli Aranel i Felan. Elf również się uśmiechnął pokrzepiająco.
- Profesorka wie, że masz problemy ze swoją magią. Na pewno będzie wyrozumiała. Podczas ćwiczeń też ci pomagała.
- No wiem. Oby tak było - Odparła Melissa.
- Jak już wszyscy odbębnią dzisiejszy egzamin, to idziemy do karczmy „Pod zielonym jabłkiem" i dla rozluźnienia po stresie zjemy jakieś ciasto. Co wy na to? - Zaproponowała Arinela.
- Świetny pomysł - Zgodził się Aranel - Będę cały czas myślał o mojej ulubionej szarlotce z zielonymi jabłkami.
I rozmarzył się na chwilę, oblizując usta na myśl o słodkim cieście.
- Też mi się podoba ten pomysł - Rozpromieniła się Melissa - Doda mi to otuchy, gdy wejdę na salę.
Arinela wyszczerzyła się szeroko, a tymczasem z sali wyszedł kolejny student, który był uśmiechnięty od ucha do ucha.
Nie minęło zbyt dużo czasu i profesor de Voux zawołała:
- Panna Melissa Evans!
Dziewczyna drgnęła gwałtownie i czując znów narastającą panikę, popatrzyła na uchylone drzwi. Arinela uśmiechnęła się do niej unosząc kciuki do góry, a chłopcy pokiwali głowami dając jej do zrozumienia, że również życzą powodzenia. Melissa wciągnęła oddech i w końcu, cała zesztywniała, wkroczyła na salę egzaminacyjną.
Profesor de Voux siedziała już ponownie za swoim stoliczkiem i uśmiechnęła się życzliwie w stronę młodej dziewczyny. I dziś miała na sobie fiołkowy kapelusz, w którego wetknięto parę kolorowych piórek oraz kanarkowożółtą suknię pełną wyszywanych, drobnych kwiatów. Natomiast przed sobą trzymała plik arkuszy, na których zapisywała wyniki egzaminu każdego studenta. Melissa stanęła kilka kroków od stoliczka kobiety i przywitała się czując, że ma ściśnięte gardło.
- Bez nerwów, panno Evans. Zadam tylko kilka pytań, trochę poczarujemy i jest pani wolna - Powiedziała dziarsko profesorka, na co Melissa tylko jeszcze bardziej się spięła, ale kiwnęła nieznacznie głową nic nie mówiąc.
- Dobrze. Pamiętam, że miałaś ostatnio jeszcze problemy z kontrolą wody - Mówiła dalej nauczycielka - Niech pomyślę... zacznijmy od czegoś prostego. Wyczaruj proszę dowolną formę z wody, jaka tylko ci przyjdzie do głowy. Im większa, tym oczywiście lepiej.
Melissa znów skinęła głową i wyciągnęła przed sobą dłonie. Na chwilę zamigotały białe runy i w powietrzu zawisła nieokreślona masa wody. Skoncentrowała się i ukształtowała wodę w pierwszy kształt jaki przyszedł jej do głowy. Magia zawirowała i nad ziemią zawisł miniaturowy feniks. Melissa poruszyła dłonią marszcząc głęboko czoło i wodny ptak przeleciał przez salę na parę metrów, po czym rozpadł się wyrzucając dookoła krople wody. Dziewczyna popatrzyła na profesor de Voux, która właśnie zaczęła skrobać coś szybko piórem. Ogromnie była ciekawa, czy zaklęcie podobało się kobiecie, ale nie śmiała jej o to zapytać. Po chwili profesorka uniosła głowę i zapytała:
- Jakie zaklęcie użyłabyś, by zmienić czerwone wino w czystą wodę?
Melissa zastanowiła się chwilę, odświeżając sobie pamięć z wykładu, gdzie nauczycielka tłumaczyła różne zaklęcia transformacji. Nie było to specjalnie trudne zaklęcie, ale im bardziej złożona była ciesz, która ma zostać poddana transformacji, tym trudniej było uzyskać z niej idealnie doskonałą wodę.
- Sądzę, że zaklęcie Creselis, które zmienia proste formy w inne, w tym ciecze.
Profesor de Voux skinęła tylko głową i zanotowała jej odpowiedź na kartce. Następnie wstała z krzesła i przeszła parę kroków. Wyciągnęła dłoń, a wokół jej nadgarstka zabłyszczały fioletowe runy. Po chwili pojawiła się kukła zrobiona z drobnych, kolorowych kwiatów. Nauczycielka wskazała na nią dłonią.
- Użyj na tej kukle standardowe zaklęcie trzeciego poziomu, tak by ją przewalić. Masz nieograniczony czas.
Melissa skinęła głową i popatrzyła uważnie na kukłę. Była śliczna i na oko delikatna, ale z drugiej strony od razu zauważyła, że była solidnie zbudowana z mocnych, twardych pędów, które tkwiły w podłodze sali niczym korzenie jakiegoś nienaturalnego drzewa. Melissa od razu wiedziała, iż nie będzie to łatwe zadanie, ale w końcu była przygotowana na to, że egzamin sprawdzi przede wszystkim jej umiejętności bojowe. Wyciągnęła ponownie przed sobą dłoń i skoncentrowała się. Od razu wyczarowała wodnego węża, który okręcił się wokół siebie w powietrzu. Czuła jak jej ręka drży ze stresu, więc wciągnęła oddech, by zapanować nad zaklęciem i przywołała w myślach miłe wspomnienia. Gdy po chwili otworzyła oczy, zaklęcie wodnego węża delikatnie falowało w powietrzu zachowując stabilność. Machnęła lekko palcami i wąż poszybował gładko w stronę kukły. Ale choć trafiło w nią bez problemów, nie udało jej się przewalić celu. Zaklęcie rozpadło się, a po podłodze rozlała się woda. Melissa znów wciągnęła oddech i ponowiła atak. Próbowała tak jeszcze dwa razy, ale kukła wciąż wyglądała na nienaruszoną. Dziewczyna czuła już jak po plecach spływa jej pot ze stresu, a kątem oka widziała jak profesor de Voux uważnie obserwuje jej poczynania z bez emocjonalnym wyrazem twarzy. Od czasu do czasu też skrobała coś piórem. W końcu Melissa stwierdziła, że nie ma wyjścia i musi zwiększyć siłę zaklęcia, inaczej nie da rady. Kolejny raz przywołała formę wodnego stworzenia i zgromadziła więcej mocy. Wąż natychmiast zwiększył swoje rozmiary i świsnął w górę kręcąc się po całej sali. Melissa pokierowała nim dłonią, aby trafił w kukłę, ale coś było nie tak. Choć cały czas trzymała w myślach uspakajające wizualizacje, zaklęcie nie chciało jej słuchać. Moc wciąż rosła, a wąż rozwarł pysk, jakby chciał ukąsić wyimaginowanego przeciwnika. W pewnej chwili, nim dziewczyna zdążyła powstrzymać zaklęcie, te świsnęło tuż nad głową profesorki, która nawet nie drgnęła. Wąż poleciał dalej, a Melissa chwyciła się za nadgarstek próbując zapanować nad niebezpiecznie wymykającą się spod kontroli magią. W końcu zaklęcie rozdwoiło się i po sali śmigały już dwa wodne węże i Melissa sama musiała się uchylić przed nimi. Zaczęła wpadać w panikę, ale jednocześnie zacisnęła mocno zęby i w końcu zmusiła zaklęcie, aby powędrowało w stronę kukły. Jeden z węży gruchnął w nią z wielką siłą, aż skrawki kwiatów i zielonych łodyżek posypały się po podłodze, jednocześnie wywalając dziurę na wylot, a drugi wąż znów zboczył z kursu i świsnął w stronę dziewczyny. Ta wyczarowała prędko wodną tarczę, by się osłonić i zaklęcie odbiło się od niej. Ale zamiast się rozpaść, poleciało z dużą prędkością w stronę profesor de Voux i gruchnęło o jej stolik. Woda rozlała się po kartkach, blacie i ku rozpaczy Melissy, również obryzgało i samą kobietę. Jednakże ta nawet nie mrugnęła okiem, gdy woda spłynęła jej po kapeluszu i częściowo po sukni. Melissa przeraziła się od razu i zamachała rękami.
- Bardzo przepraszam! Nie zrobiłam tego umyślnie! Nie wiem dlaczego zaklęcie uderzyło w panią. Wszystko robiłam dobrze...
Profesor de Voux w końcu wstała z miejsca i odparła spokojnie swoim kwiecistym głosem:
- Nic się nie stało, moja droga. Myślę, że wystarczy na dziś. Zobaczyłam, co chciałam zobaczyć.
Melissa poczuła jak po jej skórze spływa zimny dreszcz i znów zaczęła wpadać w panikę.
- Może mogłabym jeszcze raz spróbować z innym zaklęciem? Opanowałam już wodny bicz i armatkę wodną, więc mogłabym...
- Nie ma takiej potrzeby, panno Evans. Tyle mi wystarczy - Przerwała jej profesorka i popatrzyła dziwnie zamyślonym wzrokiem na kukłę, która teraz leżała na podłodze ociekając wodą. Zdjęła kapelusz z głowy i dodała jeszcze:
- Jest pani wolna. Wyniki egzaminu zostaną podane za dwa tygodnie.
Melissa otworzyła już usta, aby coś jeszcze powiedzieć, uratować jakoś swój egzamin, ale zrezygnowała. Wiedziała, że to już koniec. Zacisnęła pięści z goryczą i pomału powędrowała do drzwi. Obejrzała się jeszcze na starszą kobietę, która właśnie osuszała swój kapelusz z wody zaklęciem, i wyszła z sali.
Od razu ku niej podskoczyła Arinela i niecierpliwie rzuciła:
- I jak poszło? Co musiałaś zrobić? Powiedziała, czy od razu zdałaś?
Melissa spojrzała na przyjaciółkę i zacisnęła usta. Pod jej powiekami pojawiły się łzy i dziewczyna spuściła głowę.
- Zawaliłam. Totalnie zawaliłam. Nie wyszło tak jak chciałam.
Arinela rozwarła szeroko oczy.
- Oblałaś?? Co de Voux powiedziała?
- Nie wiem, czy oblałam, ale sądzę, że tak. To była katastrofa...
Elfka popatrzyła na nią ze smutkiem i korzystając z tego, iż ona na liście była dopiero znacznie później, a profesor de Voux jeszcze nie zawołała kolejnej osoby, chwyciła pod ramię Melissę i odsunęły się nieco na bok. Usiadły bezpośrednio na ziemi i Arinela zwróciła się do Melissy:
- Opowiadaj. Co tam się wydarzyło?
Młoda nimfa westchnęła głęboko i streściła jej przebieg egzaminu. Arinela pokiwała w końcu ponuro głową.
- Przykro mi, naprawdę. Byłam całkowicie pewna, że to zdasz. Ale nie trać nadziei. Skoro wyniki będą dopiero za dwa tygodnie, to jeszcze jest cień szansy. Widać jednak stres wziął górę.
- Starałam się ze wszystkich sił. Teraz już naprawdę nie wiem, co poszło nie tak. Wizualizowałam sobie miłe rzeczy, opanowałam emocje, a mimo to znów zaklęcie mi się wymknęło. To było straszne - Szepnęła Melissa.
Arinela również westchnęła.
- Szczerze przyznam, że nie wiem co ci jeszcze poradzić. Może po prostu nie jesteś jeszcze gotowa, aby być magiem. Magia nimf jest wyjątkowa. Same ci to powiedziały. Chyba rzeczywiście potrzebujesz nieco więcej czasu niż inni.
Popatrzyła na przyjaciółkę, która ocierała właśnie oczy rękawem. Uśmiechnęła się i objęła jej ramię.
- Mel, głowa do góry. To jeszcze nie jest koniec świata. Jak mówiłam, jest jeszcze w końcu sesja poprawkowa w następnym miesiącu. W końcu zdasz. Nie martw się.
Melissa spojrzała na nią i uśmiechnęła się lekko szepcząc: „Dzięki".
Dziewczyny jeszcze przez jakiś czas siedziały na ziemi i omawiały przebieg egzaminów, po czym Arinela wróciła pod drzwi sali, aby przygotować się mentalnie na swoją kolej.
Ostatecznie egzamin praktyczny z zaklęć trwał ponad dwie godziny, aż w końcu każdy rozszedł się w swoją stronę zadowolony. Jako że, jak wspomniano wcześniej, wyniki miały zostać podane nieco później, nikt nie wiedział, kto zdał z najlepszą oceną, a kto oblał. Sama profesor de Voux nie dawała po sobie poznać, czy jest zadowolona z umiejętności danego studenta, czy przeciwnie. A więc wszyscy adepci starali się być dobrej myśli, świadomi tego, iż dali z siebie wszystko. Nie inaczej było z Arinelą i chłopakami. Gdy również oni wyszli z sali, szczególnie Aranel był wyszczerzony od ucha do ucha i nieustannie przechwalał się, jaki to dał piękny pokaz magii natury. Przysięgał, że dojrzał uśmiech zadowolenia na twarzy profesor de Voux, gdy wyczarował wiązankę tęczowych róż.
✨
W kolejnych dniach odbyły się egzaminy z przedmiotów, z którymi Melissa nie miała tak bardzo wielkich problemów. Astronomia odbywała się w nocy, na szkolnych błoniach, gdzie każdy z lunetą pod ręką musiał nanieść na wzór nocnego nieba wymienione księżyce i gwiazdozbiory. Półwróżki zdawały test ze swoich umiejętności wróżbiarskich, a wilkołaki miały wspólny egzamin z Tropicielstwa, który odbywał się poza szkołą. Dla każdego był to niezwykle pracowity tydzień, ale i bardzo owocny. Melissa próbowała spotkać się w tym czasie z Chrisem, ale on miał egzaminy w innych godzinach niż pierwszoroczni studenci, więc jak dotąd nie miała sposobności, by z nim pogadać. Ale może to i lepiej, pomyślała sobie. Przynajmniej nie musiała opowiadać mu, jak bardzo źle poszedł jej egzamin z magii. Bała się lekko, iż Chris byłby rozczarowany, gdy tak bardzo w nią wierzył i pomógł w treningach. Aczkolwiek jeśli naprawdę oblała, nie ukryje już tego.
Melissa westchnęła ciężko do siebie i poszła do szatni po płaszcz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top