Rozdział 24: Przemyślenia

Melissa rozmawiała z nimfami jeszcze przez dłuższy czas i w efekcie już zupełnie straciła poczucie czasu. Ale słońce dawno już obniżyło swój tor ku popołudniowi i poczuła, że nadeszła pora, by wracać do domu.
Gdy wyszła w końcu ze źródełka, poczuła w dodatku, że zupełnie nie jest zmęczona, a nawet czuła się rześko i pełna energii. Aqualina uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi na jej nieme pytanie.
- Zgadza się. Woda w naszym źródle ma magiczne właściwości. Dla nas jest ona częścią naszego życia, a dla innych ras ma leczniczą moc. To też powoduje, że jest tak bardzo pożądana przez inne istoty.
- Rozumiem, czułam jak jej magia opływa moje ciało - Odparła Melissa - Dziękuję jeszcze raz, że mogłam się z wami zobaczyć, no i za całą rozmowę. Bardzo mi to pomogło.
Aqualina skinęła głową.
- I dla nas to była przyjemność. Zawsze jesteś tu mile widziana, Melisso. Gdybyś potrzebowała naszej rady, wiesz gdzie nas znaleźć. A poza tym runa również cię poprowadzi w razie kłopotów.
Dotknęła palcem jej wisiorek, na co ten zabłyszczał delikatnie. Melissa uśmiechnęła się szeroko i pożegnała się z pięknymi nimfami. Nim wkroczyła z powrotem w las, obejrzała się jeszcze za siebie i dostrzegła, że wszystkie nimfy przemieniły się z powrotem w białe lilie za wyjątkiem Aqualiny, która nadal stała przy brzegu i pomachała do niej dłonią. Dziewczyna odmachała jej cała szczęśliwa i w końcu zanurzyła się na nowo w leśnej mgle.
Wyjście z gęstej puszczy tym razem zajęło jej znacznie szybciej, niż gdy do niej wchodziła. I tym razem nimfy wyczarowały dla niej ogniki, aby wyprowadziły ją bezpiecznie z lasu. Zniknęły, gdy tylko dziewczyna wyszła z powrotem na polną drogę. Uśmiechnęła się do siebie i skierowała do domu.
Natomiast kolejna noc znów była niezbyt udana, bo z wrażenia i od natłoku emocji Melissa nie mogła zasnąć.

                                                                      ✨

Melissa przemierzała korytarze Akademii ziewając przynajmniej dziesięć razy na minutę. Bardzo późno zasnęła, a jeszcze dzisiejszy dzień zajęć zaczynał się już o dziewiątej rano, a więc nie mogła pospać sobie dłużej, by odespać kiepską noc.
Gdy dotarła pod salę wykładową, oczywiście jej przyjaciele byli już na miejscu. Arinela od razu podskoczyła do niej wesoło.
- Hej, Mel! Co słychać? Co taka zmęczona jesteś??
Dziewczyna kolejny raz stłumiła ziewnięcie.
- Och, niewiele spałam w nocy. To przez to, że byłam wczoraj u nimf i potem nie mogłam zasnąć.
Elfka rozwarła szeroko oczy.
- Poważnie? Byłaś u nimf? To dlatego nie było cię wczoraj w szkole! Opowiadaj wszystko ze szczegółami! Jakie one są? Rozpoznały ciebie? To prawda, że są piękne jak boginie?
Melissa zaśmiała się lekko.
- Ojej, od czego zacząć... To było naprawdę niesamowite spotkanie.
I opowiedziała pokrótce o swojej rozmowie z nimfami, no i nie szczędziła szczegółów by opisać te niezwykłe magiczne istoty. Zarówno Arinela, jak Aranel, który również podszedł zaciekawiony, słuchali z zachwytem i błyszczącymi oczami. A gdy Melissa skończyła, elfka niemal pisnęła jak dziecko z entuzjazmem.
- Ależ ci zazdroszczę, Mel! Tak wielu ludzi marzy o spotkaniu nimfy, a tu cała ich grupa zaprosiła cię do siebie i widać, że cię polubiły! Ach, ile bym dała by je zobaczyć!
Aranel skinął głową potrząsając włosami.
- Istotnie. Nimfy, to jedne z najpiękniejszych i najpotężniejszych istot na świecie. To wielki zaszczyt móc je poznać osobiście, a co dopiero zaprzyjaźnić się z nimi. Nawet ja chylę czoła przed ich pięknem i dostojeństwem.
- No i co najważniejsze, super, że odpowiedziały tobie na wszystkie wątpliwości. Teraz już wiesz, co jeszcze musisz zrobić, aby opanować swoją magię - Uśmiechnęła się Arinela.
Melissa również się uśmiechnęła.
- To prawda, dały mi kilka wskazówek, choć nie wyjaśniły wszystkiego. Ale trudno się z nimi nie zgodzić, że zaakceptowanie tych przemian pod wpływem wody też może być ważne. Dotąd ignorowałam to ze wszystkich sił, ale pewnie mają rację. Nie powinnam się tego wstydzić, tylko opanować magię również w takiej sytuacji. Ale to bardzo trudne. Najpierw muszę dojść do tego, jak całkowicie zapanować nad mocą na co dzień. Jeszcze dużo przede mną pracy.
Westchnęła lekko.
Elfka wyszczerzyła się szeroko.
- Mel, bez pośpiechu, jestem pewna, że w końcu dojdziesz do tego. Teraz jak masz wsparcie nimf wodnych to będzie już z górki - Mrugnęła okiem.
- Mam nadzieję. Muszę opanować choć podstawowe czary do perfekcji, jeśli chcę zdać egzaminy za dwa miesiące. Ale zostało jeszcze coś. Zapytałam nimfy o mój ostatni sen, który był inny niż poprzednie. Właściwie to był koszmar, ale nie potrafiły powiedzieć, co on oznacza.
- Co to był za sen? - Zapytała od razu Arinela.
I Melissa opisała im swój koszmar, w którym woda zmieniła się w krew oraz pojawiły się szkarłatne lilie. Gdy skończyła, elfy zamyśliły się chwilę.
- Rzeczywiście, to dość niepokojące. Czerwone jezioro? Aż nazbyt przypomina to krew. Trochę to upiorne - Stwierdziła Arinela - Jak myślisz? Co to miało oznaczać?
- Naprawdę nie mam pojęcia, szczególnie, że wszystko zaczęło się normalnie, a potem nagle sen się zmienił - Posmutniała Melissa.
- Nie przejmuj się tym, to tylko zwykły sen. Może po prostu miałaś gorszą noc i to wszystko - Dodał Aranel uśmiechając się pokrzepiająco.
- Krew w śnie zwykle oznacza niebezpieczeństwo - Rozległ się nagle znajomy, cichy głos i wszyscy odwrócili głowy. Obok stała Erina, która ze spokojem i zwyczajowym marzycielskim spojrzeniem wpatrywała się w Melissę. Ta wzdrygnęła się lekko.
- Co masz na myśli?
- Znasz symbolikę snów? Z czym kojarzy ci się czerwień? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie Erina.
Melissa zastanowiła się chwilę, ale Arinela uprzedziła ją.
- No to oczywiste. Czerwień natychmiast kojarzy się z krwią.
- Ale też i z miłością - Powiedział Aranel.
- Mnie się kojarzy z jakimś ostrzeżeniem - Stwierdziła po chwili Melissa.
Erina pokiwała głową.
- Wszyscy macie rację. Czerwień od razu wszystkim kojarzy się z czymś złym, groźnym, a nawet niebezpiecznym. Dlatego niektórzy noszą na zbrojach lub na swoim ciele czerwone malunki. Tym samym czerwień identyfikowana jest jako krew, która jeszcze bardziej nasuwa skojarzenia z czymś strasznym, choć w rzeczywistości jest ona życiem. A więc krew w śnie nie musi oznaczać czegoś złego.
- Ale przed chwilą powiedziałaś właśnie, że oznacza niebezpieczeństwo - Wtrąciła Arinela.
- Tak, bo skoro czerwień otaczała wszystko dookoła i pojawiła się nagle, to może to wskazywać, że wydarzy się coś, co bezpośrednio dotyczy Melissy. Może to wróżyć wszystko, a interpretacji jest wiele. Wszystko zależy od tego, w co ty wierzysz. Myślę, że możesz mieć rację, iż to ostrzeżenie. Szczególnie, gdy sen powiązany jest z twoimi przodkiniami - Wyjaśniła Erina.
Melissa poczuła zimny dreszcz na skórze. Arinela oparła dłoń na jej ramieniu.
- Mel, nie zawracaj sobie tym głowy. Obojętnie co ten koszmar znaczył, na pewno nic ci się nie stanie. Nie przejmuj się.
Aranel skinął głową zgadzając się z nią. Dziewczyna popatrzyła niepewnie na Erinę, która wciąż spoglądała i na nią, jakby była kimś wyjątkowo fascynującym. W tym momencie przypomniało jej się o wizji.
- Erino, czy twoja przepowiednia zmieniła się? Czy wciąż jest ta sama?
- Chcesz się przekonać? - Odparła znowu pytaniem.
Melissa pokiwała głową i Erina zbliżyła się do niej. Chwyciła jej dłonie i chwilę koncentrowała się. Po chwili otworzyła oczy, które zabłyszczały i przybrały lekko różowy kolor, po czym dziewczyna zaczęła mówić:
- Nie obawiaj się swojej przeszłości, bo tuż za rogiem czeka na ciebie przyszłość. Niebieskie oczy, co rzucają purpurowy blask oraz czerwone, błyszczące krwią i cieniem. Nie obawiaj się swej przeszłości. Zaufaj białej lilii.
Zaczerpnęła głęboko oddech, jakby wynurzyła się z wody i powróciła do rzeczywistości. Wszyscy patrzyli na nią uważnie, a Melissa westchnęła.
- Brzmi dokładnie tak samo. Nic nowego.
Erina puściła jej dłonie.
- Przykro mi. Najwyraźniej twoje przeznaczenie nie zmieniło się.
- I wciąż to brzmi jak jakieś bujdy pijanego - Pokręciła głową Arinela.
- Wiecie, ale teraz przyszło mi na myśl, że krew kojarzy się jeszcze z czymś: z wampirami - Powiedział Aranel.
Melissa zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- Wampiry... Jezioro wyglądające jak krew i dziwne oczy błyszczące krwią... Wiesz co, chyba masz rację.
Arinela spojrzała na brata z podziwem.
- Aranel ma w czymś rację? A to coś nowego.
Chłopak spojrzał na nią krytycznie. Melissa zdusiła rozbawienie i dodała:
- Chodzi mi o to, że rozszyfrowałam już, czym są te niebieskie oczy o purpurowej barwie. Chodzi o Chrisa. Jestem niemal całkowicie o tym przekonana.
Przyjaciele spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Och, to by miało sens! - Zawołała elfka.
- A więc idąc dalej tym tropem, możliwe, że te szkarłatne to oczy jakiegoś wampira. Nie uważacie, że coś wiele pojawia się symboli krwi? To aż nazbyt pasuje.
Erina skinęła głową.
- To prawda. Wampiry są silnie związane z atrybutem krwi. Więc wszelka symbolika tej rzeczy jest im bliska.
- Hm, a więc skoro przepowiednia mówi o Chrisie, to tym drugim prawdopodobnie jest... - Zaczęła Arinela. Melissa skinęła głową poważnie.
- Liam.
Wszyscy zastygli przetrawiając sobie tą myśl.
- W sumie nie jest to dla mnie zaskoczenie - Powiedziała po chwili Arinela - Liam wciąż ci dokucza i wyraźnie nienawidzi mieszańców.
- Ale wciąż to nie znaczy, iż krwiste jezioro i czerwone lilie oznaczają właśnie jego. Może... może to ostrzeżenie przed wampirami - Zastanowiła się Melissa.
- Też bym się nie zdziwił. Szlacheckie wampiry są najgorsze. Pewnie te sny i wizja mówią, że masz się trzymać od nich z daleka - Stwierdził Aranel.
- Możliwe. Żeby tylko to było takie łatwe.
Melissa westchnęła cicho do siebie.
Po wykładzie postanowiła pójść do sklepiku w stołówce, aby kupić sobie kawę i tym samym odmówiła pójścia wraz z Arinelą i resztą paczki na plac treningowy, by spożytkować dłuższą przerwę. Była tak zmęczona i niewyspana, że nie widziała szans by wytrwać bez wypicia czegoś mocnego, nim zaśnie po prostu w ławce. Pechowo nie była jedyna, która zmierzała na śniadanie do szkolnej stołówki. Studentów było wielu i stale ktoś wchodził i wychodził z przestronnego pomieszczenia. Melissa mozolnie przeciskiwała się pomiędzy ludźmi wymijając stoliczki, które były gęsto obsadzone i w końcu zmęczenie dało o sobie znać. Potknęła się o torbę, którą ktoś niedbale zostawił na drodze do sklepiku. Pisnęła cicho pod nosem i już prawie wyłożyłaby się jak długa na podłogę, gdyby w ostatniej chwili ktoś nie chwycił jej za ramiona.
- Ups, mało brakowało! Dobrze, że w porę zauważyłem!
Melissa uniosła głowę i uśmiechnęła się radośnie.
- Chris!
Zarumieniła się i sapnęła prostując się.
- Chyba znów byłeś świadkiem mojego roztrzepania.
Chris spojrzał na nią wesoło.
- Troszkę, ale nie przeszkadza mi to. To przyjemność uratować przed bliskim spotkaniem z podłogą taką dziewczynę.
Melissa roześmiała się i jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy.
- Dzięki. Ja chyba rzeczywiście nie umiem patrzeć przed siebie. Choć to raczej dziś wina mojego zmęczenia.
Chris popatrzył na nią uważnie i nieco spoważniał widząc podkrążone oczy dziewczyny.
- Co się stało? Źle się czujesz?
Pokręciła głową i odgarnęła włosy z twarzy.
- Nie. Kiepsko spałam. Dlatego przyszłam po kawę. Nie jest to dla mnie dobry dzień.
- Rozumiem. Chcesz się dosiąść do mojego stolika? Jest dziś duży ruch, a może troszkę pomogę tobie ten dzień poprawić - Zaoferował chłopak, na co Melissa zawstydziła się lekko.
- Mówisz poważnie? Ja... cóż, właściwie nie mam nic przeciwko.
Chris uśmiechnął się szeroko.
- Oczywiście nie zmuszam, jeśli nie masz ochoty, a jak coś to siedzę tam, pod oknem.
Wskazał palcem na stolik, przy którym było tylko jedno krzesło, w tej chwili zastawione torbą szkolną chłopaka. Teraz dopiero Melissa zorientowała się, że Chris musiał właśnie wracać na swoje miejsce po zakupie czegoś ze sklepiku. Nim podbiegł, aby pomóc jej przed upadkiem, rzucił na stolik obok jakąś małą paczuszkę. Gdy skinęła głową, powędrował do stolika, a Melissa stanęła w kolejce do barku, by kupić mocną kawę.
Po dłuższej chwili przeciskiwała się zmierzając na czekającego na nią chłopaka. Ten dostawił krzesło i Melissa usiadła stawiając obok swoją torbę.
- A ty nie siedzisz z Edmundem i Scarlett? Zwykle widuję was razem przy jednym stole.
- Są jeszcze na zajęciach - Odparł Chris - Więc dziś siedzę sam. A właściwie siedziałem do tej pory.
Melissa uśmiechnęła się i upiła kawę. Westchnęła z ulgą czując znajomy, słodki napar w przełyku od razu ją rozgrzewając. Chris wciąż patrzył na nią i w końcu zagadnął ostrożnie:
- A więc, dlaczego kiepsko spałaś? Jeśli mogę zapytać.
- To żadna w sumie tajemnica. Najpierw miałam koszmar, a potem spotkałam się z nimfami. Ale następnej nocy znowu nie mogłam zasnąć przez natłok emocji, więc trochę pechowy dzień - Zaśmiała się lekko. Chris rozwarł oczy ze zdumienia.
- Czekaj, spotkałaś się z nimfami? Tymi prawdziwymi??
- Tak, dokładnie. W końcu rychło czas. Miałam mnóstwo do nich pytań. Wiele chciałam się dowiedzieć i w sumie udało się to. Nimfy wodne są wspaniałe i bardzo piękne. Zdecydowanie nie są takie jak mówią o nich te wszystkie bujdy.
Chłopak zagwizdał cicho.
- Prawdziwa szczęściara z ciebie. Nimfy są tak skryte i niedostępne, że mało kto może się pochwalić spotkaniem z nimi. To cudowne. Zazdroszczę ci.
Melissa uśmiechnęła się szeroko.
- No wiem, wszyscy tak mówią.
- Ale masz rację, to wszystko to zwykłe bujdy, co ludzie o nich opowiadają. Fakt, że sam nie wiem, jakie są rzeczywiście te istoty, ale nigdy nie wierzyłem w to, że zabijają śmiertelników. Choć ich piękno jest legendarne. Wielu wierzy w to, iż nimfy rzucają czar na przystojnych mężczyzn.
- To też bzdura. Wcale niczego takiego nie robią. Ludzie sami się w nich zakochują do szaleństwa, właśnie z powodu ich niezwykłego wyglądu.
Chris zamyślił się kiwnąwszy głową.
- Hm, rozumiem. Teraz widzę jak mało w rzeczywistości wiemy o nimfach.
- Tak samo ludzie mało wiedzą o półnimfach - Dodała poważnie Melissa - Większość uważa, że są tak samo zdradliwe, co nimfy czystej krwi. Trzymają się od nich z daleka. A przecież to nie moja wina, że przemiana tak działa na niektórych ludzi...
Chłopak popatrzył na nią uważnie.
- Chyba sporo przeszłaś, co?
Melissa zwiesiła głowę lekko.
- Tak, sporo. Dlatego niechętnie mówię innym kim jestem. Przez te właśnie uprzedzenia.
Chris uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie przejmuj się tym. Wciąż uważam, że jesteś niezwykłą osobą, tak jak i niezwykła jest twoja moc. Nie zwracaj uwagi na kretynów. Nie znają ciebie, to nie powinni cię oceniać.
Dziewczyna zarumieniła się nieznacznie na policzkach.
- Dzięki, to bardzo miłe.
Na moment oboje skupili się na jedzeniu i piciu, pogrążając się w swoich myślach, po czym Chris podjął:
- Wiesz, poniekąd ja też nie miałem łatwo. Wszyscy uważają, że skoro jestem tak bardzo utalentowany i silny, to na pewno od zawsze byłem powodem do dumy w rodzinie. Nic bardziej mylnego. Pochodzę z dość zamożnej rodziny, w której mój ojciec jest Arcymistrzem Zaklinaczy w jednej z najlepszych gildii w stolicy. Cóż, prawie jak szlachta, choć nie do końca. Nie mamy żadnych rodowych tytułów, ale mój ojciec współpracuje z wieloma szlachcicami. W każdym razie, gdy się urodziłem, logicznie natychmiast wszyscy założyli, że pójdę w ślady ojca i tak też w tym kierunku byłem wychowywany. Treningi magii towarzyszyły mi od kąd skończyłem pięć lat. Codziennie, a jeszcze musiałem to połączyć z nauką domową, a potem szkolną. Nie miałem nawet chwili wytchnienia, by pobawić się ze swoimi rówieśnikami jak na dzieciaka przystało.
Melissa skinęła głową zdumiona tym, że Chris tak się przed nią otworzył. Nie ośmieliła się mu przerywać, tylko uważnie słuchała.
- No więc robiłem jak chcieli, uczyłem się i trenowałem, aby kiedyś zostać Arcymistrzem Zaklinaczy jak mój ojciec. Choć nie do końca jest to moje marzenie. Jednakże nie chcę zawieść mojej rodziny i pokładanych we mnie nadziei. Z drugiej strony rzeczywiście uwielbiam swoją magię duchów. Władanie czterema żywiołami naraz to coś wspaniałego i poniekąd trenuję również i dla siebie, aby być coraz silniejszy. Ale gdybym miał wybór, to nie wiem czy chcę zostać Arcymistrzem Zaklinaczy. Zależy mi jedynie na tym, by być po prostu dobrym magiem i móc kiedyś stawić czoła, na przykład, w walce przeciwko jakimś niebezpiecznym wrogom królestwa. Ale nie zawsze możemy robić to, co chcemy.
Melissa zacisnęła usta i w końcu uniosła się nieco na krześle.
- Nie, to właśnie jest błąd, Chris. Zawsze mamy jakiś wybór. Wcale nie musisz robić tego, co chce twoja rodzina. Niby jakim prawem mają rządzić twoim życiem?? Jesteś już praktycznie dorosły, więc możesz sam decydować o tym, co chcesz robić w życiu. Wcale nie musisz być taki jak twój ojciec. Podążaj za własnymi marzeniami! To one są najważniejsze, a nie to, czego oczekuje po tobie twoja rodzina!
Powiedziała wzburzona, w sumie sama nie wiedziała dlaczego tak się zdenerwowała. Chris patrzył na nią całkowicie osłupiały i w końcu dziewczyna poczerwieniała cała na twarzy orientując się, że przy okazji i kilka osób, siedzących w pobliżu, również na nią spojrzało. Pośpiesznie usiadła z powrotem zawstydzona.
- Wybacz, trochę mnie poniosło...
Chris pokręcił głową znów się uśmiechając.
- Nic się nie stało. I myślę, że masz rację. Dziękuję. Na pewno o tym nie zapomnę.
Melissa rozpromieniła się na te słowa. Jednocześnie uświadomiło ją to, że Chris nie był tylko najlepszym studentem w Akademii. Jednak nawet i on nie miał lekko w swoim życiu. Zaskoczyło ją znowu, jak bardzo są do siebie podobni. Ona borykała się z byciem półnimfą, a on oczekiwaniami ze strony swojej rodziny. Przez moment sama żyła w przeświadczeniu, że musi być taka jak prawdziwe nimfy. Oboje muszą mierzyć się ze swoimi słabościami. Ale i tak podziwiała Chrisa za to, że pragnie być na tyle silny, aby móc chronić innych. To była bardzo rycerska cecha. Co w sumie jednocześnie pasowało do jego funkcji w Elitarnej Czwórce. Wszyscy oni postawili sobie za cel, by chronić Akademię i jej uczniów. No może poza Liamem, który nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa. Jednakże nie dziwiła się, że wszyscy oni są tak podziwiani i szanowani.
Jakby równo z tą myślą, do stolika podszedł kolejny członek tej prestiżowej grupy.
- Siemasz, Chris! Tak myślałem, że jeszcze cię tu znajdę.
Edmund uśmiechnął się łobuzersko w stronę młodszego kolegi, na co ten uniósł się nieco, aby przybić z nim „żółwika".
- Hej. Myślałem, że będziesz jeszcze na wykładzie.
- Skończył się wcześniej. I całe szczęście, bo zdychałem z nudów. Co tam słychać?
- Jak widzisz, właśnie rozmawiałem z koleżanką - Wskazał ręką na Melissę - Chyba jeszcze się nie poznaliście? Melisso, to Edmund. Kumpel z Czwórki. Edmund to Melissa.
Dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła dłoń czując onieśmielenie przed starszym chłopakiem. Edmund uścisnął krótko jej dłoń serdecznie.
- Miło poznać. Dawno nie widziałem byś siedział przy jednym stole z jakąś dziewczyną. Robisz postępy, stary.
Wyszczerzył się szeroko. Chris poczerwieniał na policzkach.
- Nie chrzań głupot. Tylko rozmawiamy, nic więcej.
Melissa zakłopotała się nieco, ale znów uśmiechnęła. Nie omieszkała dyskretnie przyjrzeć się przy okazji Edmundowi, którego dopiero teraz mogła poznać z bliska. I tak jak przypuszczała, młody wilkołak był bardzo potężnym i umięśnionym młodzieńcem. Znacznie bardziej niż Felan. Emanowała z niego siła i ogromna pewność siebie, ale sprawiał sympatyczne wrażenie. Zdecydowanie wyglądał na takiego, któremu nikt nie ośmieliłby się podskoczyć. Przesunął sobie trzecie krzesło do stoliczka i usiadł z głośnym westchnięciem.
- Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzam? I tak zaraz lecę na obchód.
- Nie, skąd. Jest mi bardzo miło - Odparła szczerze Melissa.
Edmund uśmiechnął się do niej.
- Jak ci się podoba szkoła? Okropne nudy, co?
- Cóż, niektóre zajęcia są troszkę nudne, ale nie jest źle. Bardzo lubię ćwiczenia praktyczne z magii.
- Ano, je lubi chyba każdy. Ja jestem na specjalizacji z Tropiciela. Dwa razy w tygodniu mamy ćwiczenia sprawnościowe poza szkołą - Dodał Edmund rozpierając się na krześle, które cicho zatrzeszczało pod ciężarem jego muskularnego ciała.
- Nie ma to jak wyrwać ze szkolnych murów, by pobiegać po lesie. I wrócić z nową kolekcją pcheł we futrze - Zadrwił Chris.
Edmund zaśmiał się lekko.
- Zdarza się, co poradzę. Ale to drobiazg. Ciuchy do prania, szybka kąpiel i pcheł nie ma.
- Chyba bym tak nie mogła. To już wolę być mieszańcem niż wilkołakiem. Bez obrazy - Powiedziała z lekkim rozbawieniem Melissa.
Chłopak machnął ręką.
- Luz, zgadzam się z tobą. Ale bycie wilkiem ma swoje zalety. I to fajne nawet zalety.
- Jasne, na przykład jedzenie kości na obiad - Powiedział Chris, na co Melissa jeszcze bardziej się roześmiała.
Edmund popatrzył na niego z małym uśmieszkiem.
- Ale ci się dowcip wyostrzył. Scarlett miała rację, coś ostatnio nawet humor ci dopisuje.
Zaklinasz wzdrygnął ramionami.
- No co? To aż takie dziwne? Każdy ma czasem gorsze i lepsze dni.
- To prawda - Przytaknęła Melissa, po czym spojrzała na piaskowy zegar, stojący na półce w stołówce - Muszę was przeprosić, za niedługo mam zajęcia, a jeszcze chcę pójść na błonia. Miło się rozmawiało.
Popatrzyła na Chrisa, na co ten uśmiechnął się do niej.
- Jasne, wzajemnie. Trzymaj się.
Dziewczyna skinęła Edmundowi na pożegnanie i oddaliła się do wyjścia ze stołówki. Chris jeszcze przez chwilę patrzył za nią, na co Edmund znów przybrał łobuzerski uśmiech i zapytał rozbawiony:
- Dlaczego się z nią nie umówisz?
Chris spojrzał na kumpla, jakby nieprzytomnie.
- Co?
- Pytam, dlaczego się z nią nie umówisz. Robisz takie maślane oczy w jej stronę, że zaraz chyba wróżki Scarlett zaczną fruwać dookoła twojej głowy i sypać płatkami róż.
Chłopak poczerwieniał aż po same uszy.
- Ja nie... O co ci chodzi? Po prostu fajna jest. Lubię ją. No i tyle.
- Jasne. Tylko fajna. Każda laska w tej szkole dałaby się pociąć, byle byś tylko spojrzał na nie takim wzrokiem, jakim patrzysz na tą dziewczynę - Zadrwił wilkołak - Wiesz, że mam czułe zmysły. Widzę co tu się odwala.
Chris chwycił kanapkę i nie patrząc na niego odparł urażonym głosem:
- Nic się nie odwala. Lepiej idź na ten obchód zamiast wysuwać jakieś pokręcone wymysły.
Edmund roześmiał się i uniósł pokojowo dłonie, po czym dźwignął się z krzesła i wciąż rozbawiony pod nosem wyszedł ze stołówki.
Chris chwilę wpatrywał się w swoją kanapkę i nieznacznie uśmiechnął się do siebie. Pochłonął drugie śniadanie w kilku kęsach i zabrał się za pracę domową z Historii Magii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top