Rozdział 2: Elf, wróżka i śpiący wilk

- Niech to szlag! No czemu, czemu właśnie dziś?? W tak ważny dzień!
Melissa pędziła do Akademii trzymając kurczowo torbę z podręcznikami, aby jej nie zleciała z ramienia, a długie włosy powiewały za nią już totalnie rozczochrane.
- Dlaczego właśnie dziś mi się to przydarzyło?! Jak się spóźnię, będą się ze mnie nabijać do końca roku! - Wysapała z rozpaczą dziewczyna.
Melissa zaspała i była na siebie za to wściekła. Specjalnie wieczorem położyła się do łóżka wcześniej, aby na pewno dobrze wstać rano, a mimo tego obudziła się o pół godziny później niż powinna. Gdy spojrzała na piaskowy zegar, stojący w dodatku na stoliczku nocnym, wstała gwałtownie i tylko prędko ubrała się, chwyciła torbę i wyleciała z domu nie jedząc wcześniej śniadania. Zdążyła jedynie porwać z kuchni jedno jabłko, wciskując je w biegu do torby. Przez całą drogę do Akademii biegła ile sił w nogach modląc się, by zdążyć przed rozpoczęciem zajęć.
Przekroczyła otwartą bramę i w pełnym biegu przemierzała dziedziniec. Jak burza wpadła do gmachu szkoły. Na korytarzach przewijało się jeszcze nieco studentów, więc dziewczyna miała nadzieję, że to dobrze wróży i jeszcze ma czas. Nawet nie zwracała uwagi na gapiących się za nią uczniów, tylko wbiegła na schody przeskakując po dwa stopnie naraz i wciąż w pełnym pędzie skręciła w korytarz. W efekcie gwałtownie wpadła na kogoś, aż krzyknęła i przewróciła się na ziemię. Kartka z planem zajęć wyleciała jej z rąk, a torba gruchnęła tuż obok niej na podłogę. Melissa potarła czoło z cichym jękiem, a w tym momencie usłyszała zaniepokojony głos:
- Hej, wszystko w porządku?
Melissa uniosła lekko głowę i zobaczyła wyciągniętą w jej stronę dłoń. Spojrzała wyżej i rozwarła oczy ze zdumieniem. Przed sobą ujrzała twarz chłopaka o ciemnoniebieskich włosach i podobnych, znajomych oczach. Zamarła na chwilę nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Chłopak nie wyglądał na rozgniewanego tym, że na niego wpadła. Przeciwnie. Pochylał się z wciąż wyciągniętą dłonią, wyraźnie chcąc pomóc jej wstać.
- Nie powinnaś biegać po korytarzach. Łatwo o wypadek. Nic sobie nie zrobiłaś?
Melissa w końcu oprzytomniała i cała zaczerwieniona na twarzy chwyciła jego dłoń. Pomału podniosła się i otrzepała spódniczkę.
- Chyba nic, za wyjątkiem siniaka na czole - Odparła cicho lekko się uśmiechając - Przepraszam za to. Faktycznie nie patrzyłam przed siebie, gdy biegłam.
- Nic nie szkodzi. Sam szedłem nieco zamyślony i nie zdążyłem w porę zareagować - Odparł spokojnie, po czym znów się schylił i podniósł jej torbę z ziemi. Melissa chwyciła ją wciąż czerwona na policzkach i podziękowała nieśmiało.
- Ty jesteś Christopher, prawda? - Zapytała jeszcze.
Chłopak skinął głową.
- Dokładnie tak. Widziałaś mnie na rozpoczęciu? Możesz mi mówić Chris. Wszyscy tak do mnie mówią. Lepiej się pospiesz. Za pięć minut rozpoczynają się zajęcia.
Melissa przytaknęła i prędko wyminęła chłopaka znów biegnąc przed siebie. Ale jeszcze odwróciła na chwilę głowę spoglądając na członka Elitarnej Czwórki. Chris, jakby nigdy nic, pomału szedł dalej i zniknął jej z oczu, gdy minął zakręt. Dziewczyna ścisnęła palcami torbę i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Rzeczywiście chłopak wydawał się być bardzo miły. Spodziewała się dość pompatycznego zachowania, a tymczasem był nawet sympatyczny. Chyba, że to były tylko pozory. Nie myśląc już o tym dziwnym młodzieńcu, popędziła do sali, w której miały się odbyć pierwsze zajęcia.
Zapamiętała, że owa sala, w której miał się odbyć wykład z opiekunką jej kierunku, miała numer sto dwadzieścia sześć i w końcu dostrzegła ją na końcu korytarza. Przed salą zgromadził się już mały tłumek innych studentów należących do jej grupy. Ogarniając ich szybko wzrokiem, Melissa zorientowała się, że adeptów nie było tak dużo jak się spodziewała. Raptem z piętnaście, może ciut więcej. Wszyscy żywo ze sobą rozmawiali i mało kto zwrócił uwagę na nadbiegającą dziewczynę. Ta z kolei w końcu stanęła łapiąc znowu oddech i odgarnęła z czoła niesforne, roztargane kosmyki włosów. Mimo wszystko, by się upewnić, iż nie pomyliła sal, podeszła do pierwszej z brzegu dziewczyny o spiczastych uszach i zapytała:
- Cześć, czy to tu odbędą się zajęcia ze Sztuk Magicznych?
Dziewczyna uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Owszem, dobrze trafiłaś. Zdążyłaś w ostatniej chwili.
Melissa odetchnęła z ulgą. Ale nim odsapnęła do końca, nagle podskoczył do niej jakiś chłopak z falującymi, długimi blond włosami i rozłożył przed nią ramiona.
- Ach, a cóż to za piękność do nas zawitała? Te wspaniałe złote włosy, oczy błyszczące jak poranne niebo! Twoja uroda wprost zapiera mi dech!
Zaświergotał i jednocześnie ujął jej dłoń w dworskim ukłonie, na co Melissa poczuła, że znów się czerwieni po same uszy.
- Niech zgadnę, jesteś na pewno półwróżką! Bo jesteś tak piękna jak najrzadszy kwiat na wiosennej łące!
Melissa zakłopotała się jeszcze bardziej.
- Ja... właściwie to nie...
W tym samym momencie dziewczyna, z którą przed chwilą rozmawiała Melissa, rąbnęła pięścią w głowę chłopaka, aż ten skulił się z okrzykiem zaskoczenia.
- Przestań, idioto! Nie widzisz, że ją to krępuje? Czy ty serio musisz zawsze uderzać do każdej laski jaką spotkasz na swojej drodze? Zachowujesz się jak dzieciak!
Półelf wyprostował się masując sobie głowę.
- Auł, ale po co zaraz tak ostro, siostra? Chciałem być tylko miły.
- A widzisz by jej było miło? - Zagrzmiała dziewczyna patrząc na niego ze złością.
Chłopak znów spojrzał na Melissę, która wciąż stała zdezorientowana i jednocześnie zawstydzona. Młodzieniec odchrząknął i jeszcze raz skłonił się nisko.
- Wybacz mi. Czasem się zapominam, gdy widzę piękną dziewczynę. Nie chciałem byś się źle czuła.
Melissa uśmiechnęła się lekko.
- Nic się nie stało. Trochę tylko mnie to zaskoczyło. Nikt nigdy tak do mnie nie mówił.
Chłopak mrugnął do niej okiem, a dziewczyna obok przewróciła oczami, po czym zwróciła się do Melissy.
- Nie przejmuj się moim bratem. To palant. Nie bierz na poważnie tego co mówi. Lubi poflirtować.
Blondyn spojrzał na nią nieco urażonym wzrokiem i odgarnął zamaszyście włosy odsuwając się na bok.
- Jestem Arinela - Przedstawiła się dziewczyna wyciągając dłoń - A ten bubek to Aranel. Jak pewnie zauważyłaś, jesteśmy półelfami i niestety rodzeństwem.
Dodała spoglądając na brata, który znowu posłał do niej urażone spojrzenie.
- Miło mi ciebie poznać - Uśmiechnęła się jeszcze.
Melissa odwzajemniła uśmiech i uścisnęła jej rękę.
- Wzajemnie. Ja jestem Melissa. I nie, nie jestem półwróżką.
Dziewczyna zaśmiała się lekko.
- Tego się akurat domyśliłam. Półwróżki wyglądają i zachowują się nieco inaczej. Ty pewnie jesteś zaklinaczką? A może wampirzycą?
Zaczęła się zastanawiać przyglądając się jej uważnie. Melissa znów się uśmiechnęła nieco nieśmiało.
- Nie. Jestem... półnimfą.
Arinela rozwarła szeroko oczy.
- Och! Naprawdę? Mówisz poważnie? Pierwszy raz spotykam półnimfę. To szalenie rzadka rasa. O ile się nie mylę, obecnie nie ma już zbyt wielu nimf na świecie.
Dziewczyna skinęła głową.
- To prawda. W samej Lavernii została ich ledwie garstka. I bardzo rzadko dochodzi do bliskich kontaktów pomiędzy nimfami a zwykłymi ludźmi, więc i niewielu jest takich jak ja.
Arinela popatrzyła na nią jeszcze bardziej zaciekawiona.
- Fascynujące. Można by rzec, że jesteś wyjątkowa. Na pewno jesteś dumna ze swoich korzeni. Zazdroszczę.
Melissa uśmiechnęła się niepewnie. A tymczasem reszta studentów wpatrywała się w nią w równie wielkim zdumieniu co półelfka, przez co poczuła się jeszcze bardziej zakłopotana. Ani trochę nie czuła się wyjątkowa.
- Hmm, to by wyjaśniało to śliczną urodę - Zamruczał znowu Aranel patrząc z uśmiechem na Melissę - Nimfy to piękne istoty, wręcz czarodziejsko piękne. Legendy mówią, że każdy kto na nie spojrzy natychmiast się zatraca, a nawet wręcz może postradać zmysły!
Melissa zarumieniła się na twarzy zaciskając usta, co od razu zauważyła Arinela i znowu rąbnęła pięścią brata.
- Zamknij się. Czy ty nie umiesz trzymać języka za zębami? Na pewno dziewczyna nie robi takich rzeczy!
Chłopak chwycił się za ramię, w które go uderzyła i tylko bąknął w odpowiedzi:
- Przepraszam.
Melissa tylko uśmiechnęła się lekko. Nie miała zamiaru mówić, że owa legenda, o której wspomniał Aranel, jest bardzo bliska prawdy. Bycie półnimfą jak dotąd przysporzyło jej tylko samych kłopotów, a nie dumy...
Po chwili reszta studentów odwróciła w końcu głowy znudzeni dyskusjami i zajęli się własnymi rozmowami, a rodzeństwo półelfów wciąż jeszcze przekomarzało się między sobą. Melissa powiodła uważnym wzrokiem po nowych kolegach. Zauważyła, że na jej grupę składali się w większości zwykli ludzie, prawdopodobnie magicznie utalentowani, a więc czarodzieje różnej klasy. Nie dostrzegła ani jednego wampira. Z kolei oprócz Aranela i Arineli, był jeszcze jeden półelf trzymający się raczej z boku, pochłonięty czytaniem jakiejś ozdobnej książki. Był też w grupie jeden lekko opalony i wyraźnie umięśniony chłopak o czarnych, bardzo kudłatych włosach, który stał oparty o parapet i ku zdumieniu dziewczyny, najwyraźniej drzemał. Melissa stwierdziła, że to bardzo kolorowe towarzystwo, zważywszy na fakt, że niektórzy mieli naprawdę włosy w różnych, fantazyjnych kolorach oraz podobne ubrania. Jedynie rodzeństwo półelfów wyglądało podobnie, pewnie ze względu na swoje pokrewieństwo. Arinela miała bardzo długie, blond włosy związane w kucyk. Natomiast jej brat, również blondyn jak wspomniano wcześniej, wyraźnie nie szczędził kosmetyków, by podkreślić swoją elfią urodę. Jego włosy opadały luźno na ramiona, a lekka grzywka zasłaniała jedno oko sprawiając, że elf za każdym razem gdy mówił, wykonywał pompatyczny gest odgarniając grzywkę z twarzy. Jednocześnie włosy błyszczały przesadną pielęgnacją, której mogłaby pozazdrościć niejedna dziewczyna. Melissa zdusiła lekki śmiech pod nosem, gdy przeleciała jej przez głowę myśl, iż chłopak na pewno często jest mylony dosłownie z dziewczyną. Zawsze ją to nieco bawiło, gdy spotykała półelfy.
W końcu korytarzem nadeszła nauczycielka, na co wszyscy studenci od razu umilkli i odsunęli się nieco, aby przepuścić kobietę. I ona wyraźnie wyglądała na wytrawnego maga. Jej długa, różowa suknia szeleściła podczas chodu, na głowie miała fiołkowy, spiczasty kapelusz, w którego wetknięto kilka małych, kolorowych piórek, a jej oczy, w takim samym fiołkowym kolorze, spokojnie przesunęły się po grupce młodych ludzi. Bez słowa otworzyła drzwi i gestem zaprosiła studentów do środka. Melissa, czując znów pulsującą tremę, wślizgnęła się do sali za pozostałymi kolegami i od razu rozejrzała się szukając odpowiedniego miejsca w ławce. Sala była przestronna, a długie ławy stały w równych rzędach na całej szerokości pomieszczenia. Starsza kobieta stanęła przed swoim biurkiem i odczekała chwilę, aż wszyscy ze spokojem zajmą miejsca. Melissa usiadła w tylnym rzędzie obok innej dziewczyny, która miała takie same fiołkowe oczy co nauczycielka i tylko skinęła głową w geście powitania.
W końcu profesorka zaczęła mówić, a jej melodyjny głos potoczył się po cichej sali:
- Witam na pierwszym wykładzie wprowadzającym do przedmiotu jakim jest zaawansowane sztuki magiczne. Nazywam się Loretta de Voux i będę was nauczać arkanów magii przez najbliższy rok. Jestem również opiekunką kierunku, który wybraliście przy zapisie na Akademię - Sztuki Magiczne, więc do mnie możecie się zgłaszać ze wszystkimi problemami z nauką bądź pytaniami odnośnie zaawansowanej magii.
Melissa skinęła do siebie głową i przemknęło jej przez myśl, że profesorka rzeczywiście wyglądała na silną czarodziejkę, choć podejrzewała, że była jeszcze w młodym wieku. A więc musiała posiadać umiejętności na bardzo wysokim poziomie. Zerknęła na dziewczynę siedzącą obok. Ta z kolei wpatrywała się w nią dziwnym rozmarzonym wzrokiem, jakby nie do końca ją słuchała, ale nie wyglądała też na znudzoną. Melissa popatrzyła po innych studentach i dostrzegła elfie rodzeństwo siedzące z przodu oraz kędzierzawego chłopaka pod ścianą, który wyglądał, jakby znowu miał zaraz uciąć sobie drzemkę.
Wyciągnęła gruby zeszyt pergaminowych kartek oraz pióro i skupiła się na wykładzie.

Po godzinie wszyscy studenci wyszli na korytarz przeciągając się od długiego siedzenia i Melissa odetchnęła z ulgą.
- I jak ci się podobało, Mel? Okropne nudy, co? - Zagadnęła Arinela.
Dziewczyna uniosła nieco brwi.
- Mel??
Arinela uśmiechnęła się szerzej.
- Takie zdrobnienie od twego imienia. Nie masz nic przeciwko? Jeśli ci się nie podoba, to śmiało powiedz!
Melissa pokręciła głową lekko onieśmielona.
- Nie, skąd. Podoba mi się. Może być „Mel".
Elfka wyszczerzyła się wesoło.
- Nie mogłam się już doczekać tych zajęć z magii. W mojej rodzinie bardzo poważnie traktuje się magię, a że ja i Aranel mamy talent po elfach, to chcemy go rozwijać w wielu dziedzinach.
- A w czym specjalizowały się elfy?
- Przeważnie była to magia natury - Odparła Arinela podążając korytarzem do następnej sali - Tak więc na tym chcemy się skupić z bratem. Fajnie, że przydzielili nam tą profesor de Voux. To półwróżka, więc ma potężną moc.
Melissa znowu popatrzyła na nią zaintrygowana.
- Skąd wiesz, że jest półwróżką?
- Och, łatwo to rozpoznać. Potomkowie wróżek mają fioletowe oczy, kolorowe włosy i taki kwiecisty głos, że masz wrażenie, jakby mieli zaraz ci przed nosem wyczarować łąkę pełną kwiatów.
Melissa roześmiała się lekko.
- Ale wróżki, podobnie jak elfy, mają unikalne typy magii, dlatego są bardzo cenione jako istoty magiczne, tak samo jak ludzie z ich krwią. No może nie przez wszystkich cenieni - Mówiła dalej Arinela.
- Sporo wiesz o innych rasach - Zauważyła Melissa - Chyba interesujesz się tą tematyką?
Elfka uśmiechnęła się szeroko.
- W sumie to tak. Dużo czytałam o rasach zamieszkujących kontynent i Lavernię. Choć wciąż mało wiem o nimfach. One są najrzadsze ze wszystkich istot, więc gdy powiedziałaś, że jesteś półnimfą, naprawdę byłam pod wrażeniem. Oczywiście w pozytywnym sensie.
Melissa uśmiechnęła się szczerze.
- Właściwie to co mamy następne? - Zaczęła się zastanawiać na głos.
- Zdaje się, że Historię Powszechną. Ma być ona w sali numer dwieście dwadzieścia - Odparła Arinela.
Melissa sięgnęła do torby w celu wyciągnięcia notatki ze spisem zajęć na pierwszy dzień, gdy zorientowała się, że kartka zniknęła. Dziewczyna zatrzymała się w miejscu gorączkowo grzebiąc po torbie i kieszeniach bluzki.
- O kurczę, zgubiłam ją. Nawet nie zauważyłam - Powiedziała do siebie.
Arinela popatrzyła na nią zdziwiona.
- Co zgubiłaś?
- Mój spis przedmiotów na dziś. Zanotowałam co mamy i w jakich salach - Uniosła głowę rozwierając nagle oczy - Och, to pewnie wtedy jak na niego wpadłam...
- Na kogo wpadłaś?? - Zapytała znowu Arinela.
- Na Chrisa. Dziś rano, gdy biegłam na wykład. Prawie się spóźniłam, więc bałam się, że nie zdążę i jak biegłam korytarzem wpadłam na niego, gdy szedł z drugiej strony - Wyjaśniła dziewczyna.
Elfka zdumiała się jeszcze bardziej, a jej oczy zabłyszczały.
- Zderzyłaś się z tym przystojniakiem z Elitarnej Czwórki?! O cholera, ale ci zazdroszczę. Też bym chciała na niego „przypadkiem" wpaść.
W tym samym momencie obok przeszedł Aranel i usłyszawszy, co powiedziała jego siostra, roześmiał się pod nosem i rzucił:
- I kto tu lubi podrywać?
Arinela spojrzała na niego spod łba i uderzyła go w plecy pięścią nim chłopak zdążył prędko odbiegnąć wciąż chichocząc. Melissa z kolei zaczerwieniła się na policzkach.
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie. To był wypadek, a on nawet nie był zły. Też przeprosił, że mnie nie zauważył. W każdym razie, to wtedy musiała mi wypaść ta kartka. Teraz nie będę wiedziała gdzie iść.
Zasępiła się, ale Arinela od razu oparła dłoń na jej ramieniu pocieszająco.
- Spokojnie, kochana. Trzymaj się nas i nigdzie się nie zgubisz. Później znowu możesz sobie spisać rozkład zajęć.
Melissa kiwnęła głową i podążyła za nową przyjaciółką na następny wykład.

Pierwszy dzień zajęć mimo wszystko skończył się, nim ktokolwiek zdążył się zorientować. Po sześciu godzinach licznych wykładów, Melissa czuła się wyczerpana zarówno długim siedzeniem w skupieniu, jak i notowaniem ważnych informacji. Choć połowa przedmiotów była ściśle związana z nauką magii i jej zagadnień, i tak musiała zmierzyć się z nudniejszymi i jej zdaniem totalnie zbędnymi przedmiotami jak Zielarstwo, Podstawy Ekonomii czy Nauka Starożytnych Runów, których przecież już się dziś nie używa. Dziewczyna ziewnęła szeroko, ale była bardzo zadowolona. Akademia na każdym kroku przypominała o swojej niezwykłości. Melissa stwierdziła, że może jednak szybko się przyzwyczai.
W pewnej chwili Arinela, która szła przed nią rozmawiając z kilkoma innymi osobami, odwróciła się do niej z uśmiechem.
- Mel, chcesz iść z nami na błonia?
- A po co?
Dziewczyna wyszczerzyła się z tajemniczym błyskiem w oczach.
- Odkryliśmy wczoraj z Aranelem, że mają tu plac treningowy pełny superowych przyrządów. Lecimy je wypróbować. Możesz się przyłączyć, jeśli masz ochotę.
- Czemu nie? - Zaciekawiła się Melissa - Ale raczej tylko popatrzę. Nie jestem dobra w te klocki.
Arinela wzdrygnęła ramionami.
- Nie ma problemu. To idziemy.
Do elfki, oprócz jej brata, dołączył jeszcze owy chłopak, który ucinał sobie drzemki pomiędzy wykładami. Tak utworzona paczka skierowała się do wyjścia ze szkoły, po czym w promieniach popołudniowego słońca przemierzali błonia w stronę terenów znajdujących się na tyłach Akademii. Melissa jeszcze tu nie była, a więc znów rozglądała się uważnie dookoła. Niedaleko dojrzała malutką altankę zrobioną z drewna i pomalowaną na biało, a na jej pięknie dekorowanym dachu i wspornikach rósł bluszcz pełen czerwonych róż. Dziewczynie od razu przyszło na myśl, że to bardzo romantyczne miejsce...
Arinela prowadziła ich małą grupkę w drugą stronę i w końcu dotarli na plac treningowy.
- Dobra, to tutaj. To co? Najpierw mała rozgrzewka? Czy od razu lecimy?
Zawołała dziarsko. Melissa powiodła spojrzeniem po placu. Rzeczywiście przyrządów było dość sporo. Od ścianek wspinaczkowych po mosty linowe, „kozły" do przeskakiwania, drewniane koła, leżące serpentyną na ziemi, czy bujające się na łańcuchach wielkie bele, tworzące kolejne ścieżki do ćwiczenia równowagi. Wszystko nosiło wyraźne ślady licznego użytkowania, ale były w dobrym stanie. Obok siebie dziewczyna usłyszała głośne ziewnięcie i spojrzała na kudłatego chłopaka.
- Upierdliwe. Obudźcie mnie jak skończycie - Odparł.
Arinela oparła dłonie na biodrach i popatrzyła na niego karcąco.
- To po co z nami polazłeś, skoro ci się nie chce potrenować?
- Bo mi się nudzi, ale wszystko wygląda tak samo jak w naszym liceum. Wolę już biegi po lasach.
Elfka przewróciła oczami z irytacją, a Aranel zachichotał lekko pod nosem. Z kolei Melissa wpatrywała się w nowego kolegę starając się przypomnieć sobie jego imię, które padło przy okazji sprawdzania obecności podczas wykładów. Arinela spostrzegła jej pytające spojrzenie i pośpieszyła z wyjaśnieniem:
- A właśnie, wypadałoby przedstawić naszego wilczka. Mel, to jest Felan. Kumpel z liceum. Choć w sumie to głównie Aranel zawsze się z nim trzyma. Całą trójką zapisywaliśmy się do Akademii. Jest wilkołakiem.
Chłopak spojrzał na Melissę obojętnym wzrokiem i uniósł lekko dłoń.
- No hejeczka.
Dziewczyna skinęła głową czując znowu nieco onieśmielenie. Tak podejrzewała, że to wilkołak. Ale w przeciwieństwie do wampirów, wilkołaki nie budziły w niej lęku. W jej liceum też było paru ludzi tej rasy. Ich przemiany w wilki poza pełnią robiły wrażenie.
- To super, że od początku tworzycie zgraną paczkę przyjaciół - Powiedziała z uznaniem - Zazdroszczę wam. Ja nigdy nie miałam takiej paczki.
Aranel odgarnął włosy z czoła i wykonał szeroki gest w stronę Melissy.
- Moja droga, od początku wiedziałem, że jesteś taka jak my. Twoje piękno idealnie uzupełnia mój urok i razem możemy błyszczeć na tej ponurej scenie pełnej wypaczonych istot żywiących się krwią!
Dziewczyna znów się nieco zakłopotała, a Arinela westchnęła głośno.
- Dobra, przymknij się już, ty narcyzie. Nie przyszliśmy tu po to, by znowu wysłuchiwać twoje narcystyczne ględzenie. Ale w jednym masz rację. Jak mówiłam wcześniej, możesz trzymać się z nami, Mel - Zwróciła się do niej z uśmiechem - Im więcej nas tym lepiej, a w czwórkę będzie znacznie weselej. Skoro nigdy nie miałaś przyjaciół, to teraz masz już ich aż troje!
Melissa zarumieniła się nieco czując jak małe ciepło rozlewa się po jej wnętrzu.
- Dziękuję, to naprawdę miłe z waszej strony. Nie wiem tylko czy potrafię dotrzymać wam kroku.
Arinela objęła jej ramię przyjaźnie.
- Kochana, bądź sobą. To najważniejsze. Przynajmniej ktoś będzie mnie zastępował w tłuczeniu po łbie temu narcyzowi, gdyby nie było mnie w szkole.
Melissa roześmiała się lekko, a Aranel rzucił do siostry kolejne urażone spojrzenie.
Po chwili oba elfy podeszły do toru przeszkód i wspięły się na pierwszą platformę, z której odchodziła tyrolka zawieszona nad ziemią, tak by trenujący miał ją chwycić i zjechać do drugiej platformy. Felan znowu ziewnął i oznajmił, że idzie się zdrzemnąć, po czym usiadł nieopodal pod drzewem zakładając ręce za głowę. Melissa również usiadła w tym miejscu i krzyżując nogi uważnie wpatrywała się w rodzeństwo.
Aranel zwyczajowo odgarnął zamaszyście włosy i znowu zaświergotał do wyimaginowanej widowni:
- Doskonałe miejsce, aby mój blask zalśnił w pełnej okazałości! Gracja, piękno i zwinność! Ta scena aż się prosi, by oddać kunszt umiejętności naszych pięknych przodków i... auł!
Nie dokończył, bo nagle Arinela pchnęła go mocno butem w siedzenie i w efekcie chłopak z okrzykiem zaskoczenia poleciał na ziemię wbijając twarz w piasek. Melissa roześmiała się na ten widok, a Arinela wyszczerzyła się do niej łobuzersko. W jednej sekundzie młoda elfka skoczyła i chwyciła mocno linę zjeżdżając szybko na drugą stronę. Tymczasem Aranel podniósł się powoli plując piaskiem z buzi i nieco chwiejąc się, rozgoryczony tym niespodziewanym atakiem dziewczyny, wspiął się z powrotem na pierwszą platformę. Pomimo małego opóźnienia, półelf szybko dogonił swoją siostrę i niemal biegnąc łeb w łeb, zwinnie pokonywali długi tor przeszkód. A nie zwalniali tempa ani przez chwilę, nawet gdy oboje balansowali na chwiejących się grubych pniach, z których upadek groził wylądowaniem twarzą w błocie. Melissa patrzyła ze zdumieniem jak z pewnością siebie i niesamowitą zręcznością Arinela pokonuje kamienny mur oraz balansujące mosty, a Aranel, nie ustępujący jej zwinnością i szybkością, skakał po wielkich głazach, jakby był lekki jak piórko.
- Niesamowite, jak oni to robią? - Szepnęła do siebie Melissa rozwierając coraz to bardziej oczy. Wiele razy po prawdzie widziała półelfy w akcji podczas lekcji fizycznych w liceum, ale za każdym razem nie mogła wyjść z podziwu, jak bardzo tacy ludzie są zwinni. Ponadto odniosła wrażenie, że Arinela i Aranel są szczególnie wyjątkowi. Pierwszy raz zobaczyła aż tak niewiarygodną sprawność, jakby tor przeszkód był dla nich dziecinną igraszką.
- Tak, to robi wrażenie.
Usłyszała obok siebie niski głos i odwróciła nieco głowę. Felan nie spał, tylko spod przymrużonych powiek również obserwował elfie rodzeństwo.
- Od początku się wyróżniali. Nawet jak na półelfy. Wiedzą jak wykorzystać w stu procentach swoje umiejętności, które odziedziczyli po elfach czystej krwi, mimo że i tak przez wzgląd na mieszane pochodzenie, ich ciała nie są tak sprawne jak u ich przodków. Dlatego, już jak byli dziećmi, to nieustannie trenowali, aby być coraz lepsi. Gdyby nie to, że odziedziczyli też wielki talent do magii, byliby idealnymi łowcami.
Melissa westchnęła cicho z podziwem.
- Elfy są naprawdę niesamowite...
Zazdrościła im tak doskonałej sprawności fizycznej i dziewczyna musiała przyznać, że zupełnie nie było widać, aby mieszana krew była w jakiś sposób ujmą w ich zdolnościach. Gdy na nich patrzyła, był to prawdziwy pokaz zapierający dech. Teraz rozumiała, dlaczego choćby Aranel tak lubił się tym przechwalać.
W końcu po jakimś czasie oba elfy skończyły tor i podeszły do nich sapiąc i dysząc ze zmęczenia, a ich twarze były całe czerwone z wysiłku. Arinela otarła spocone czoło.
- Chyba trochę wypadłam z kondycji. Normalnie przebiegłabym ten tor o pięć sekund szybciej.
Melissa uśmiechnęła się lekko, nie komentując nawet tego, że i tak dziewczyna była szybsza niż jakikolwiek zwykły człowiek w jej wieku.
Aranel chwilę jeszcze sapał opierając dłonie o kolana i uniósł dumnie głowę.
- Ja bym to zrobił o dziesięć sekund szybciej niż ty, gdyby nie to, że miałem kiepski start!
Dziewczyna prychnęła wymownie.
- Ta, akurat. Gdyby ludzie nas oglądali, to byś co chwilę przystawał po drodze, by się wdzięczyć i puszyć do dziewczyn.
Aranel poczerwieniał na twarzy.
- Wcale nie! Tylko na początku.
Elfka zaśmiała się lekko kręcąc głową, po czym zwróciła się do przyjaciół siedzących na trawie.
- I jak tam? Chcecie spróbować?
Melissa znów się uśmiechnęła.
- Nie dzięki, już oglądanie was, jak fruwaliście na tym torze, było niesamowite. Ja pewnie zawaliłabym już przy pierwszej przeszkodzie. Nie jestem tak sprawna.
Arinela machnęła ręką.
- E tam, to kwestia treningów. Nie tylko ciała. Gdybyś codziennie ćwiczyła na takich przyrządach, w mig też byś fruwała w oczach. Ale dziękuję za uznanie.
Mrugnęła okiem wesoło. Felan tylko znowu ziewnął i nie powiedział nic.
Gdy cała czwórka opuszczała plac, słońce zaczęło już zachodzić i Melissa poczuła jeszcze większe zmęczenie. Za bramą szkoły zwróciła się jeszcze do Arineli, gdy ta miała się właśnie pożegnać.
- Dziękuję wam raz jeszcze za dziś, no i wiecie... - Uśmiechnęła się nieśmiało, na co Arinela odwzajemniła uśmiech szeroko.
- Nie ma sprawy, Mel. Gdybyś miała jakieś problemy, wiesz gdzie walić.
Aranel mrugnął figlarnie do niej okiem przytakując siostrze i nawet Felan lekko się uśmiechnął. Melissa skinęła głową rozpromieniona i wszyscy rozeszli się w swoje strony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top