Rozdział 10: Pojedynek dwóch róż
Chris kolejny raz westchnął podpierając się jedną ręką o biodro.
- Czy naprawdę musimy to znowu robić? Nie uważasz, że jesteśmy już nieco za starzy na takie zabawy? To nie liceum, Liamie.
Blondwłosy chłopak patrzył na niego poważnie i odparł lekko:
- Przecież nie wczynamy wulgarnej bójki. To tylko zwykły, kawalerski pojedynek.
- Jednakże wiesz dobrze, że walki są zakazane na terenie Akademii - Powiedział równie spokojnie Chris.
- Ale dozwolone są sparingi treningowe. Czyżbyś się obawiał, że przegrasz ze mną? - Dodał z drwiącym uśmieszkiem wampir.
Christopher znów westchnął i odparł znacznie poważniej:
- Tracimy tylko czas. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, Liamie, po prostu to zrób.
Liam prychnął.
- Słowa są zbędne. Walka potrafi powiedzieć znacznie więcej. Chcę na własne oczy przekonać się jak bardzo stałeś się silniejszy.
Niebieskowłosy młodzieniec pokręcił do siebie głową z rezygnacją.
- Niech ci będzie.
Liam uśmiechnął się szeroko i ściągnął z siebie marynarkę, rzucając ją na ziemię. Na jego szczupłej piersi zabłyszczała aksamitna, czarna kamizela z wyszytą szkarłatną różą, z której skapywała krew. Po chwili i swoją marynarkę zdjął Chris, po czym położył ją na ziemi nieco dalej od siebie. Obaj chłopcy podwinęli rękawy koszul i chwilę patrzyli na siebie stojąc naprzeciw w odległości paru metrów. Liam uniósł dłoń i wciąż z kpiącym uśmieszkiem przywołał swoją magię. Wokół nadgarstka zabłyszczały szkarłatne runy. Z kolei Chris chwilę się jeszcze wahał, ale rozumiał, że chłopak naprawdę nie żartuje. Zresztą nigdy taki nie był. Zawsze walki traktował śmiertelnie poważnie. Nawet podczas zwykłych ćwiczeń podczas zajęć. Wpatrywał się w bladą, lekko mieniącą się w słońcu twarz wampira i widział jego poważne spojrzenie, nawet pod płaszczykiem drobnego, wyzywającego uśmiechu. Po raz drugi zaczął się zastanawiać, jak do tego doszło.
Liam wyzwał go na pojedynek zupełnie nieoczekiwanie. Chris właśnie skończył wykład z historii magii, gdy nagle zobaczył jak Liam zbliża się do niego korytarzem. Od razu nie spodobał mu się ten wyraz twarzy mówiący, że wampir jest znów w podłym humorze. Gdy obaj się mijali, Liam szepnął do niego poważnie:
- Za dziesięć minut na placu za szkołą. Masz być sam.
I poszedł dalej. Chris zesztywniał na te słowa i zacisnął pięści. Od razu wiedział o co chodziło. Już nieraz pojedynkowali się pomiędzy zajęciami lub pod koniec dnia, jednakże natychmiast wyczuł, że to będzie coś innego. Liam wyraźnie chciał w ten sposób coś osiągnąć i Chris był całkowicie przekonany, że wcale nie chodziło tu o przyjacielski sparing, jak twierdził. Ale poszedł na plac o umówionej porze i od razu zobaczył młodego wampira, który stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi rzucając w jego stronę ciche gromy. Zemsta za imprezę basenową? Nie. Nawet Liam nie urządzałby bitki z takiego błahego powodu. Zdecydowanie kryło się za tym coś jeszcze. Coś, czego wampir nie chciał powiedzieć wprost.
Liam wciąż patrzył na niego z wyższością, ale i powagą wobec swoich zamiarów, a czerwone runy świeciły się wokół dłoni. W końcu Chris wciągnął głęboko oddech i również wyprostował ramię, jednocześnie wypowiadając cichy rozkaz. Na jego ręce zmaterializował się ogromny jastrząb rozkładający skrzydła utkane z pasm wiatru. Bestia zaskrzeczała donośnie.
Liam uśmiechnął się szerzej i powiedział cicho:
- A więc zaczynamy.
Melissa wyszła z sali wypuszczając powietrze z ulgą. Kolejny długi i ciężki wykład dobiegł końca. Zaczęła odnosić wrażenie, że wykłady z podstaw ekonomii są coraz bardziej skomplikowane i niezrozumiałe. Nie mówiąc już o tym, że bezsensowne. Ekonomia nigdy jej nie interesowała. Jej celem był rozwój umiejętności magicznych, a nie zakładanie własnego biznesu. Obok siebie usłyszała równie wielkie znużenie Arineli, która ziewnęła szeroko.
- Jeszcze trochę i będę spała jak Felan na tych wykładach. Chyba nie ma bardziej nudnego przedmiotu niż ekonomia.
Melissa uśmiechnęła się zgodnie. Obie dziewczyny zeszły na hol, aby skierować się do następnej sali i nagle zauważyły spore poruszenie pośród studentów. Wielu z nich szeptało między sobą wyraźnie przejęci, a inni wybiegali ze szkoły kierując się w stronę akademickich błoni.
- Co się dzieje? - Zastanawiała się Arinela, po czym zaczepiła jednego z owych podnieconych studentów. Ten odparł z błyszczącymi wyraźnie oczami.
- Christopher i Liam walczą za szkołą! Ponoć wygląda to dość poważnie!
I pobiegł wraz z innymi do wyjścia. Melissa i Arinela rozwarły szeroko oczy ze zdumienia.
- Dwójka chłopaków z Czwórki bije się ze sobą?? Ho, ho... - Powiedziała elfka.
Melissa, nie zastanawiając się ani chwili, prędko pobiegła do drzwi i wyskoczyła ze szkoły, a wraz z nią Arinela.
Po chwili stanęły pośród coraz bardziej rosnącego tłumu studentów, który otaczał w pewnej odległości Chrisa i Liama. Obaj patrzyli na siebie groźnie, lekko już dysząc z wysiłku. Nawet idealnie ulizane włosy Liama były już rozczochrane wokół głowy. Młodzieńcy byli tak skupieni, że nawet nie zorientowali się, że już przynajmniej połowa szkoły zgromadziła się, aby popatrzeć na ich walkę.
Chris znów posłał jastrzębia w stronę młodego wampira, na co ten machnął palcami i w ptaka uderzyły małe, krwiste ostrza. Kolejne zaklęcie i w powietrze uniósł się wielki, czarny nietoperz, który poszybował tym razem na Chrisa. Na niemy rozkaz jastrząb chwycił go pazurami głośno skrzecząc i chwilę oba stworzenia szarpały się wzajemnie. W końcu nietoperz ugryzł mocno ducha wiatru, który zaskrzeczał jeszcze bardziej i zniknął w kłębach magii. Stwór, wyczarowany przez Liama, poleciał dalej i Chris w obronie zasłonił się kolejnym duchem. W ciągu ułamka sekundy zmaterializował się wielki, ognisty kot, który zacisnął szczęki na nietoperzu. Ten zadrżał, po czym również się rozleciał z cichym pufnięciem. Niebieskowłosy chłopak sapnął, a ognisty kot, przywodzący na myśl lamparta, stanął przed nim zasłaniając maga swoim ciałem i z warczeniem łypiąc na Liama.
Melissa jeszcze bardziej oniemiała ze zdumienia, nie mogąc oderwać od młodzieńców spojrzenia. Ich czary były niesamowite i na bardzo wysokim poziomie.
- Chris wydaje się być zmęczony. Liam daje mu nieźle w kość - Skomentowała Arinela marszcząc z powagą czoło.
- Czy ktoś nie powinien tego przerwać? Przecież oni się pozabijają! - Odparła Melissa z niepokojem.
- Nie sądzę, aby do tego doszło. Przypatrz się. Wydaje się, że to zwykła bójka, ale cały czas mają nad tym kontrolę - Odparła elfka poważnie - A przynajmniej tak sądzę. Nie wiem o co poszło, ale najwyraźniej ta walka jest z jakiegoś powodu dla nich ważna.
Melissa popatrzyła znów na dwójkę chłopców z niepokojem. W jej oczach wcale to nie wyglądało jak kontrolowany sparing. Szczególnie Liam zdawał się walczyć na poważnie, a Chris ledwo nadążał za parowaniem ataków przy pomocy duchów. Jak wielką mocą musi dysponować wampir?
Liam uśmiechnął się ponownie i przywołał kolejne czerwone runy.
- Całkiem nieźle, Lawrence. Rzeczywiście dużo trenowałeś podczas przerwy semestralnej. Ale też widzę, że ledwo stoisz na nogach. Czyżbyś dawał mi fory?
Chris zmrużył oczy i wyprostował się nieco łapiąc oddech.
- Wierz mi, jestem równie poważny co ty. To moje najsilniejsze zaklęcia.
Liam prychnął pod nosem.
- A jednak powstrzymujesz się. Przecież widzę to.
- Podobnie jak ty, Liam - Odparł Chris z małym uśmiechem.
Wampir zmarszczył czoło i nic więcej nie mówiąc przywołał kolejne zaklęcie. Runy tańczące dookoła dłoni zaświeciły się i pojawił się w powietrzu kolejny czerwony krąg pełen symboli. Z niego z kolei wystrzeliły czerwone strzały, które błyskawicznie poszybowały do drugiego młodzieńca. Było ich na tyle dużo, że duch ognia nie zdołał wszystkich odeprzeć płomieniami i jedno z ostrzy otarło się o ramię Chrisa. Ten syknął cicho i kątem okiem spojrzał na ranę. Koszula rozdarła się, a spod niej pokazały się drobne kropelki krwi. W końcu wypowiedział kolejny rozkaz i ognisty kot z wielką szybkością pobiegł na Liama. Chłopak uchylił się i rzucił na niego sieć utkaną z magii krwi, ale lampart z warknięciem przeciął sieć pazurami i rzucił się na wampira. Ten upadł na ziemię i nim zdążył rzucić kolejne zaklęcie, duch ognia chwycił zębami jego rękę i zacisnął. Liam wrzasnął i w końcu uderzył pięścią lewej ręki pokrytą magią w ogniste ciało bestii. Ta odskoczyła i nagle zniknęła w tumanie iskier. Liam pomału wstał i potarł zranioną dłoń znów uśmiechając się szyderczo.
- To już drugi duch. Zostały ci jeszcze dwa. A więc gramy dalej!
Wszyscy studenci patrzyli to na jednego, to na drugiego i większość obserwowała ich walkę z wypiekami na twarzy, po cichu zakładając się, który z nich wygra. Tylko paru uczniów była zaniepokojona, a nawet wręcz wystraszona, podobnie jak Melissa, nie rozumiejąc co się dzieje. Dziewczyna miała ogromną ochotę się wtrącić i ich powstrzymać, ale wiedziała, że to nie byłby dobry pomysł. Czuła, że to sprawa tylko między nimi.
Chris spojrzał na Liama poważnie. Pomału zaczynał już pojmować o co mu chodziło. Każdy jego atak był nasycony gniewem, nienawiścią i jakimiś innymi emocjami. Być może młody wampir chciał dać upust tym wszystkim uczuciom, choć Chris wiedział, że faktycznie na swój sposób również testował jego siłę. Zdecydowanie ta walka była inna niż wszystkie, jakie dotychczas były między nimi.
- Szkoda tylko, że wolisz bójkę niż powiedzieć mi wszystko prosto w twarz. W takim razie sam jesteś tchórzem - Zawołał - Zachowujesz się jak dzieciak i to na oczach połowy Akademii. Czasem się dziwię, że jesteś, jak to na każdym kroku przypominasz wszystkim, szlachcicem czystej krwi.
Liam zacisnął pięści w niemym gniewie i odparował:
- Nigdy nie nazywaj mnie tchórzem...
Uniósł ponownie dłoń i przywołał znacznie silniejsze zaklęcie. Szkarłatne runy zawirowały szaleńczo i w powietrzu pojawił się wielki smok błyszczący krwią. Rozdziawił ogromną paszczę i ryknął głośno, po czym poszybował na Chrisa. Chłopak rozwarł szeroko oczy i również uniósł dłoń, wokół której zamigotały kolejne błękitne runy. Natychmiast pojawił się kolejny duch, tym razem reprezentujący atrybut wody, przybierając postać rycerza z wielką tarczą i lancą. Był on mniej więcej wielkości człowieka, a woda wirowała magicznie dookoła niego. Duch uniósł tarczę, w którą z hukiem uderzył krwisty smok Liama. Oba zaklęcia były potężne, choć duch wody nie był jeszcze ukończony, a atak Liama był nieco nieporadny. Jednakże i tak oba czary mocowały się ze sobą i żaden nie dawał za wygraną. Chris zaparł się stopami o ziemię zaciskając zęby, aby ze wszystkich sił utrzymać ducha, a Liam trzymał wyciągniętą dłoń, która zaczęła drżeć z wysiłku. Chłopak krzyknął z jeszcze większym gniewem, Chris zacisnął oczy czując jak kropelki potu lecą mu po twarzy, aż nagle obaj młodzieńcy usłyszeli donośny głos, który potoczył się po całych błoniach:
- Dosyć!!
W tym samym momencie zaklęcia dwóch walczących rozpadły się w kaskadzie iskier, a po placu potoczył się podmuch będący pozostałością po uwolnionej nagle magicznej energii. Chris upadł na jedno kolano łapiąc szybko oddech, a Liam zgiął się w pół i oparł dłonie o własne kolana. Do magów podszedł profesor Brandeburg, który w tym momencie był mocno wzburzony i patrzył srogo na swoich podopiecznych. Obok niego kroczyła również profesor de Voux, choć w przeciwieństwie do starszego mężczyzny była spokojniejsza, ale za to bardzo poważna. Wszyscy studenci, zgromadzeni na placu, popatrzyli na dwójkę profesorów i również zrozumieli, że dyrektor był po prostu wściekły. A nie trudno było się domyślić, co to oznaczało.
Profesor Brandeburg powiódł spojrzeniem po dwójce młodych ludzi.
- Powiadomiono mnie, iż na placu treningowym odbywa się walka, ale nie przypuszczałem, że zobaczę członków samego zarządu akademickiego. Pragnę przypomnieć, że pojedynki bez uprzedniego pozwolenia Mistrza Walk, który nadzoruje każde tego typu spotkanie, są surowo zabronione. A zdążyłem zauważyć, iż wasza walka daleko odbiegała od treningowej. Nie wiem o co tym razem poszło, ale zapraszam panów do mojego gabinetu. I żadnej dyskusji. Mocno się na was zawiodłem.
Dodał widząc, że Liam już otwiera usta w proteście, ale widząc surowe i nie znoszące sprzeciwu spojrzenie profesora, tylko zacisnął zęby z gniewem. On oraz Chris ruszyli się z miejsca, zabierając po drodze swoje marynarki, i pomału podążyli za profesorem Brandeburgiem. Obaj byli odprowadzani zaciekawionymi i wstrząśniętymi spojrzeniami pozostałych studentów. Na całym placu zapanowała gęsta cisza. Melissa popatrzyła zmartwiona na Chrisa. Zaklinacz szedł z wysoko uniesioną głową, a jego zwykle spokojna twarz przybrała w tej chwili poważny wyraz, jakby usilnie próbował jeszcze ocalić resztki swojej godności. Z kolei Liam kipiał cały z wściekłości i nawet przez sekundę w jego oczach nie zamigotała skrucha czy też poczucie winy. Szedł z zaciśniętymi pięściami, a spojrzenie wbił w ziemię.
- Liam to dupek, ale Chris... Ciekawe jaką dostaną karę - Szepnęła Arinela, na co Melissa odwróciła się do niej.
- Sądzisz, że faktycznie dyrektor ich ukarze za tą walkę?
- Szczerze, zdziwiłabym się gdyby stało się inaczej. Widziałaś sama jaki był wściekły. Podobno rzadko widuje się go takiego, a to oznacza, że chłopaki mają, mówiąc krótko, przewalone.
Melissa posmutniała jeszcze bardziej. Ich walka była niesamowita, to musiała przyznać. W powietrzu dało się wyczuć ogromne stężenie wielkiej ilości magii, a gdy rzucali zaklęcia, jeden wyraźnie chciał pokonać drugiego za wszelką cenę. Tak, to naprawdę była poważna bójka. Nawet jeśli chłopcy kontrolowali się, to i tak to wyglądało jak prawdziwa walka magów. Teraz już zrozumiała, dlaczego Chris i Liam są członkami Elitarnej Czwórki. Grupy najlepszych studentów Akademii. Mimo wszystko miała cichą nadzieję, że chociaż nie zostaną wydaleni ze szkoły. „Nie. Mam nadzieję, że to Chris nie zostanie wydalony", poprawiła się szybko w myślach.
- Nie martw się, Mel. Sądzę, że profesor Brandeburg sprawiedliwie ich osądzi - Odezwał się Aranel podchodząc do dziewczyn - Liama też mi nie szkoda, ale nie sądzę, aby zostali wyrzuceni z zarządu. W najgorszym przypadku może będą musieli sprzątać kible bez użycia czarów.
Próbował zażartować półelf, ale Melissy ani trochę to nie pokrzepiło. Obejrzała się jeszcze i popatrzyła za odchodzącymi profesorami oraz dwójką studentów. Ogromnie była ciekawa, dlaczego w ogóle ze sobą walczyli. Ale wyglądało na to, iż rzeczywiście obaj chłopcy chyba jednak nie przepadają za sobą. Westchnęła cicho i wraz z pozostałymi studentami skierowała się z powrotem do budynku szkoły.
Jako że była w tej chwili przerwa pomiędzy wykładami, Melissa wraz z przyjaciółmi powędrowała od razu pod następną salę, ale nie spiesząc się zbytnio i po drodze omawiając przebieg waki Chrisa i Liama.
- Sztuka magii krwi wampirów jest jedyna taka i jednocześnie często uważana za zakazaną magię - Powiedział rzeczowo Aranel, odgarniając z namysłem błyszczące, długie włosy - Dlatego jej nauką mogą się zajmować wyłącznie wampiry. Dla nich jest ona wrodzoną mocą i tylko ta rasa potrafi posługiwać się nią tak, by nie była niebezpieczna. Jednakże wielu ludzi obawia się tej magii, niekiedy dość słusznie.
- Ale odkąd panuje pokój, wampiry korzystają z tej magii głównie tylko podczas poważnych walk, jako że jest ona bardzo potężna - Dodała Arinela - A na co dzień przyswoiły sobie inny typ magii, tym samym będąc jedyną rasą, która potrafi używać dwa atrybuty naraz.
Melissa skinęła głową.
- Rozumiem. To dlatego Liam był taki silny. Wydawało mi się, że gdyby walka potrwała dłużej, mógłby nawet pokonać Chrisa.
Felan uśmiechnął się lekko opierając o parapet okna.
- Myślę, że jednak nie dałby rady. Chris dopiero, gdy przywołał ducha wody, zaczął walczyć naprawdę na poważnie. Choć jego duch ma chyba dopiero drugi poziom, patrząc na oko. Jednakże chłopak jest cholernie silny. Gdyby nie Brandeburg, mogę się założyć, że położyłby w końcu Liama.
- Ale to duch wiatru jest jego mocną stroną - Zauważyła Arinela - Tylko jego aktualnie ukończył, więc skoro Liam zdołał go zniszczyć, to z duchem wody chyba tym bardziej by sobie poradził.
Melissa zamyśliła się na chwilę, po czym zapytała:
- Przypomnijcie mi, zaklinacze mają do dyspozycji cztery duszki, prawda?
Arinela skinęła głową.
- Dokładnie. Cztery duchy reprezentujące cztery podstawowe żywioły: powietrze, wodę, ogień i ziemię - Wyliczyła na palcach - Przy czym duchy rozwijają się wraz ze swoim mistrzem. Gdy czarodziej rośnie w siłę i rozwija swoje umiejętności, również i duszki stają się silniejsze.
Młoda półnimfa zmarszczyła czoło z namysłem.
- Podczas imprezy basenowej, Liam wspomniał coś o tym, że Chris osiągnął trzeci poziom swojego ducha. Co to znaczy?
- Każdy z duchów ma określone poziomy rozwoju. Jest ich trzy. Pierwszy poziom to podstawowy, więc duszki mają go od samego początku, zapewne w momencie, gdy u zaklinacza budzi się moc - Wyjaśniła Arinela.
- Potem jest drugi poziom, który podajże osiąga się jakoś w wieku nastoletnim - Dodał Aranel - A przynajmniej większość zaklinaczy tak ma. Liczne treningi magii, które każdy ma w liceum, wystarczają do przebudzenia drugiego poziomu, z tego co wiem.
Elfka pokiwała głową, po czym uśmiechnęła się.
- A jak wiemy, Chris przebudził już trzeci poziom swojego ducha wiatru. To niesamowite osiągnięcie. Mówią, że ostatni poziom ewolucji ducha zaklinacze przeważnie osiągają dopiero wiele lat później, wiesz, gdy zaklinacz ma już wystarczająco bogate doświadczenie w walkach. Tak więc przebudzić trzeci poziom mając zaledwie dziewiętnaście lat, to szalenie rzadki przypadek i świadczy albo o ogromnym talencie zaklinacza, lub o jego wielkiej i ciężkiej pracy.
- W przypadku Chrisa, zapewne oby dwie rzeczy - Poparł siostrę Aranel - Kurde, gość naprawdę jest niesamowity.
- Super było zobaczyć pokaz magii i siły tej dwójki - Uśmiechnęła się Arinela - Chciałabym mieć taki talent jak oni. Nie bez powodu to Elitarna Czwórka.
Melissa skinęła głową zgadzając się z nimi. Zarówno duchy żywiołów Chrisa, jak i wywołująca grozę magia krwi Liama, robiły wielkie wrażenie, a przede wszystkim wrażenie robiło to, iż chłopcy zdawali się rzucać swoje zaklęcia od niechcenia, bez najmniejszego wysiłku, a dopiero po długim czasie walki byli wyraźnie wyczerpani. Była pewna, że to nie tylko kwestia treningów. Oni rzeczywiście mieli wielki talent. Popatrzyła na swoje dłonie uświadamiając sobie jak bardzo daleko jej było do najlepszych studentów Królewskiej Akademii. Choć minęły prawie dwa tygodnie od rozpoczęcia się roku akademickiego i zarazem były już trzy ćwiczenia praktyczne ze Sztuk Magicznych, Melissa wciąż miała poważne problemy z kontrolą swojej magii wody. Starała się zaczynać od niewielkich zaklęć i form, tak jak radziła jej profesor de Voux, ale to nie wystarczało. Za każdym razem, gdy przywoływała silniejsze zaklęcie, natychmiast ono rozpadało się lub wymykało spod kontroli, znów ochlapując wodą paru kolegów z jej grupy. Dziewczyna zacisnęła dłonie z goryczą. Musi przyłożyć się do treningów i to poza zajęciami w szkole. Teraz, gdy zobaczyła jak niesamowitą siłę mają członkowie Elitarnej Czwórki, jeszcze bardziej dotarło do niej, jak absurdalny poziom reprezentuje jej magia, mimo że w jej żyłach płynęła krew najad, istot dla których woda była wszystkim. Tak, musi więcej ćwiczyć. Znacznie więcej. Inaczej zostanie daleko z tyłu za resztą studentów. Nie miała zamiaru być pośmiewiskiem szkoły. To będzie bardzo pracowity rok.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top