Prolog


— Lucy, kochanie zostaw ten aparat! 

— Ale mamo! Ja chce porobić zdjęcia choince! — powiedziawszy to, wspięła się na stołek.

Była taka mała, że musiała stanąć na palcach, by ująć na fotografii piękną gwiazdę na czubku choinki. Trochę jednak tego nie przemyślała cóż się dziwić to jeszcze dziecko. Lucy osunęła się ze stołka i wraz z choinką wylądowały na podłodze. Na szczęście w tym roku wisiały plastikowe bombki i nikomu nic się nie stało, mimo to zaczęła płakać. Miała dopiero cztery latka, zapewne musiała się wystraszyć. Alice szybko podbiegła do siostry wytarła jej łzy i przytuliła. Był między nimi tylko rok różnicy. Czasem jednak się kłóciły, ale większość czasu i tak dobrze się dogadywały. Mama podeszła i objęła dziewczynki. Alice spojrzała na nią i spytała:

— Mamo, nigdy nas nie zostawisz? Będziesz z nami na zawsze? 

— Tak — odparła ze łzami w oczach.

— Obiecujesz?

— Mhm… — wymamrotała.

Po postawieniu choinki zaczęło się rozpakowanie prezentów. Piękne lalki, które się w nich znajdowały, bardzo ucieszyły dziewczynki. Było po prostu idealnie. Zapach ciast i pomarańczy od rana roznosił się po całym domu. Uśmiechnięte twarze dzieci sprawiały, że wszystko od razu stawało się lepsze. Potrawy, które robiliśmy całą rodziną, smakowały o wiele lepiej niż gotowe kupione ze sklepu. Nigdy jednak nie jest jak w bajce. Podczas siadania do stołu można było zauważyć, że brakuje jednej osoby. Brakowało jednej najważniejszej osoby. Kiedy Alice zauważyła matkę przy drzwiach podbiegła i przytuliła się do niej.

— Obiecujesz? — spytała dziewczynka cała zapłakana.

Matka otworzyła drzwi i wyszła.








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top