Rozdział VIII

Spojrzałam na godzinę było po siódmej, za oknem jeszcze panowała ciemność, w końcu koniec stycznia a w moim miasteczku panowała zima. Zaspana wzięłam ciuchy i poszłam do łazienki. Prysznic, jakaś poranna toaleta. Po pół godzinach zeszłam na dół do kuchni. Mama zawsze przygotowywała mi śniadania, a dzisiaj zastałam pusty stół. Nie zwróciłam na to zbyt wielkiej uwagi, postanowiłam, że zrobię sobie tosty i kawę tak na przebudzenie.

Siedząc tak sama przy stole słyszałam jedynie tykanie zegarka. Nagle dostałam SMS-a

Adaś ❤ : Miałem wczoraj operacje, wybacz, że się nie odzywałem, ale po niej nie miałem już na nic sił. Jutro wychodzę już ze szpitala, chciałbym się z Tobą zobaczyć.

Ja : Ok, możemy się jutro zobaczyć, nie mam akurat żadnych planów.

Oczywiście skłamałam. Chciałam iść jutro do biblioteki żeby nadrobić zaległości, ale co ja poradzę na to, że jak Adam zaproponuje mi spotkanie to nic już się dla mnie nie liczy prócz jego. Jednak bardzo się ucieszyłam, że napisał, poprawił mi humor. Dokończyłam jeść śniadanie, ubrałam buty, płaszcz, spakowałam do torby kilka zeszytów, otworzyłam drzwi i nagle zauważyłam paczkę. Czarna, niewielka paczka pod drzwiami. Wzięłam i poczułam, że nie jest zbyt lekka. Cofnęłam się do kuchni, chwyciłam za nóż i otworzyłam ją. Niespodziewałam się tego co w niej zobaczę. To była broń. Chwyciłam ją i zrozumiałam, że to nie jest jakiś tam zabawkowy pistolet, tylko prawdziwa broń. W środku pudełka leżał jeszcze jakiś liścik o treści :

'' Uważaj na siebie Mała ''

Przez chwilę nie wiedziałam co mam zrobić, ale zdecydowałam, że schowam ją u siebie w pokoju. Włożyłam do pudełka i pobiegłam na górę. Ukryłam ja w szufladzie i wybiegłam szybko do szkoły, bo zostały mi tylko pięć minut.

* * *

Dotarłam do szkoły. Było już dziesięć minut po dzwonku. Zdenerwowana pobiegłam do klasy, w której trwa lekcja matematyki. Otworzyłam drzwi i nagle wszystkie spojrzenia były skierowane w moim kierunku. Nauczyciel uniósł lekko brwi ze zdziwienia.

- Jak miło Cię widzieć Panno Wolf. Proszę usiądź na swoim miejscu. - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.

Usiadłam na końcu sali i już nie mogłam się doczekać aż spotkam się z Adamem. Przez całą lekcje myślałam tylko o nim. Dzięki temu zajęcia zleciały dość szybko. Usłyszałam dzwonek, wszyscy wyszli z klasy. Domyśliłam się, że czeka mnie rozmowa z nauczycielem od matematyki, który był moim wychowawcą. Powoli kierowałam się w stronę drzwi z myślą, że jednak ta rozmowa mnie ominie. Myliłam się.

- Leno, chciałbym z Tobą porozmawiać.
Podeszłam do biurka, wzięłam krzesełko i usiadłam obok niego.

- Co się z Tobą dzieje? Uważałem Ciebie za pilną uczennice. Nigdy nie opuszczałaś tyle dni szkolnych. - dodał z zaciekawieniem.

- Przepraszam. Miałam poważne problemy rodzinne, ale już wszystko wraca do normy. - wytłumaczyłam się z nadzieją, że pozwoli mi wyjść na przerwę.

- To chyba wychodzi na to, że masz dość poważne problemy skoro opuściłaś tyle zajęć. Niepokoi mnie to, ale jak już powiedziałaś, że jest wszystko ok to dobrze. Możesz już iść na lekcje. - uśmiechnął się i dalej szperał w swoich papierach.

Wstałam i wyszłam z klasy. Cała przerwa mnie ominęła a miałam ochotę na gorącą kawę.

* * *

Po 4 h męki nareszcie do domu. Uznałam, że pójdę do pobliskiej kawiarni na jakieś ciastko i kawę. Po kilku minutach byłam na miejscu, zamówiłam od razu to na co miałam ochotę i usiadłam przy stoliku przeglądając jeszcze menu. Nagle zorientowałam się, że dosiadł się do mnie pewien mężczyzna. Wysoki, brunet, dla mnie wyglądał na ok. trzydzieści lat. Poczułam się dziwnie, bo raczej bardzo rzadko nieznajoma Ci osoba dosiada się do stolika w dodatku w kawiarni.

- Cześć, jestem Matt. - uśmiechnął się lekko dzięki temu pokazał swoje kąciki ust.

- Cześć. Nie znamy się raczej tak? - zapytałam niepewnie unosząc lekko jedną brew.

- Ale jestem w stu procentach pewny, że nazywasz się Lena, a dokładniej to Lena Wolf.

Powoli mój wzrok z menu skierowałam w jego stronę. Jego głos brzmiał tak jakby mnie znał od bardzo dawna. Ta jego pewność siebie... Moje imię wypowiedział bez żadnego zastanowienia.

- Tak, zgadza się. - opowiedziałam nie ukazując mu przy tym żadnego zdziwienia.

Nagle podeszła kelnerka, która przyniosła moje zamówienie.

- Smacznego. - powiedziała i odchodząc wpatrywała się w Matt'a uśmiechając się do niego. Wyglądało to tak jakby zwrócił jej swoją uwagę.

Jednak on nie spojrzał na nią ani przez chwilę, wpatrywał się tylko jak zajadałam się ciastkiem popijając go kawą.

- Wyglądasz mi na taką, która wie czego chce. Jesteś ambitną, mądrą i piękną kobietą, co w tych czasach to rzadkość taką spotkać. - powiedział tym swoim męskim głosem jakby znał mnie nie od dziś co mnie to bardziej niepokoiło.

- Podrywasz mnie? - to pytanie chyba było jedną wielką przesadą, ale samo mi to wyszło z ust.

Spojrzał się na mnie i zaczął się szerzej uśmiechać, jednak nagle zrobił poważną.

- W żadnym wypadku. - odpowiedział wprost. - Uważasz, że rozmawiam tutaj z Tobą tylko dlatego żeby Cię zaliczyć w własnym aucie? Mylisz się.

Nagle poznałam ten akcent. To on do mnie zadzwonił wczoraj wieczorem. Zaczęłam się zastanawiać czego on ode mnie chce i skąd mnie zna, ale postanowiłam nie mówić mu nic na ten temat. Musiałam się dowiedzieć czegoś więcej o nim.

- Nawet mi to nie przyszło do głowy. - odpowiedziałam odsuwając lekko pusty talerzyk i filiżankę. - Wiesz co, muszę już iść do domu. - dodałam wstając z krzesełka.

- Podrzucę Cie. - powiedział po czym wstał, chwycił moją kurtkę i pomógł mi ją założyć.

Wyszliśmy z kawiarni. Kiedy zobaczyłam jego samochód byłam w szoku, ale starałam mu pokazać, że mało mnie interesuje jego auto. Jednak zanim usiadł przed kierownicą otworzył mi drzwi od strony pasażera. Widać, że facet wie co to jest kultura.

Przez całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Bardziej zastanawiało mnie to czemu się nawet nie zapytał gdzie mieszkam. Jednak gdy podjechał pod mój dom wiedziałam, że coś jest na rzeczy.

- Do zobaczenia - powiedział, kiedy wysiadałam z samochodu, ale nie odpowiedziałam mu. To było dla mnie dziwne, że wie kim jestem i gdzie mieszkam. Pewnym krokiem weszłam do domu i usłyszałam tylko jak odjechał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top