2. "Przyjazd"
Moje powieki lekko drgnęły, kiedy padło na nie światło słoneczne. No tak, mieliśmy wyruszyć z samego rana. Powoli otwierałam oczy i pierwsze co rzuciło mi się w nie, to czarna czupryna Matthiasa, jak on sam. Ubiera się jedynie na czarno, co mi w ogóle nie przeszkadza. Nawet to lubię.
- Śniadanie dla Panienki jest obok łóżka. - poprawiał firanki i zasłony.
Nie lubiłam kiedy próbował mnie karmić albo tylko co się podnosiłam, kładł mi od razu śniadanie na kolana, ale w końcu się nauczył. Usiadłam na łóżku i się wyprostowałam, czując jak plecy mnie lekko zabolały. Chwyciłam za tacę i położyłam ją sobie na kolana. Pierwsze co chwyciłam, było ulubioną herbatą, Earl Grey. Ten cudowny zapach dostał się do moich nozdrzy, a po chwili cudowny smak do moich ust.
- Woźnica przyjedzie za nie całe trzydzieści minut. - przytaknęłam głową. Odłożyłam filiżankę z czarno-fioletowymi elementami i zaczęłam jeść śniadanie. Jak zwykle przepyszne.
Po zjedzeniu odłożyłam tacę na szafeczkę obok i usiadłam na krawędzi łóżka. Matthias od razu zaczął mnie ubierać. Mimo iż umiem sama się ubrać, to lubię jego zimne i delikatne ręce. Zdjął ze mnie koszulę nocną, pod którą mam bandaż na klatce piersiowej i bieliznę. Założył na mnie czarną koszulę i zaczął zapinać błyszczące guziki. Wszystko robił jak zwykle delikatnie i z ciepłym uśmiechem, za to ja siedziałam nie wzruszona. Czarne, lekko przylegające do skóry spodnie, zostały założone na nogi, do czego wstałam wcześniej. Pod szyją związał mi fioletową wstążkę. Ciemne buty i fioletowa marynarka, do tego jeszcze czarna opaska na lewe oko, żeby zakryć pieczęć kontraktu. Jeżeli mam być szczera, to fiolet, czerń i biel, to główne kolory panujące w moim ubiorze i rezydencji.
- Trzy minut i trzydzieści cztery sekundy. O dwadzieścia sześć sekund mniej niż zwykle. - powiedziałam patrząc mu w oczy, w jego fiołkowe oczy, znając dokładnie czas mojego ubierania od dwóch lat.
- Wybacz Panienko, ale dzisiaj jest wyjątkowy dzień.
- Racja. - z łatwością umiem przyznać komuś rację. To błahostka. Tak samo jak chowanie wszystkich uczuć w swoim środku pod kluczem.
- Dziękuję, Panienko. - ukłonił się znowu. - Panienki rzeczy zostały spakowane dziś w nocy. Mamy jeszcze prawie dziesięć minut. Co zechciałaby Panienka zrobić przez ten czas? - patrzył na mnie jak zwykle ze swoim ciepłym uśmiechem, na który lody topnieją, a kobiety mdleją. No, ja nie.
- Chcę w coś zagrać. - uśmiechnęłam się delikatnie, gdyż uwielbiam gry. Uwielbiam też w nie wygrywać, ale z Matthiasem tylko raz wygrałam. Graliśmy wtedy w moją grę, w którą zawsze gram w nią z gośćmi, ale tylko tymi którzy na to "zasługują". - Najlepiej szachy.
- Znając nasz czas gry, nie wyrobimy się. Byśmy musieli przerwać prawie na koniec gry. - zastanawiał się. - Co panienka powie na swą ulubioną grę? - na te słowa spojrzałam wymownie na Matthiasa.
- Jesteś pewien? - zdziwiłam się, wiedząc doskonale jak bardzo nie lubi w nią grac.
- Oczywiście. - widziałam jak kącik jego uśmiechu drgnął.
- Ale nie zagramy, bo ja nie mam ochoty. - skrzywiłam się mówiąc to, nie chcąc go torturować przed obiadem. To jest cud kiedy mówię, że nie mam ochoty zagrać w tę grę, ale dla niego się poświęcę.
- Czy Panienka dobrze się czuje? - spojrzał na mnie zmartwiony.
- Niestety tak. Po prostu nie mam ochoty grać w tę grę. - westchnęłam. - Wyjdźmy na zewnątrz. Chcę trochę powietrza.
- Jak sobie życzysz. - ukłonił się i poszedł otworzyć mi drzwi. Razem, bo nie lubię kiedy nie ma go przy mnie, ruszyliśmy na zewnątrz.
Oprócz Matthiasa, są również inni służący rezydencji. Dwie pokojówki, Marlyn i Mia, kucharz Brus i ogrodnik Chris. Nie zabieramy ich ze sobą, ich czwórka to kłopoty i bałagan! Ale są pomocni w wielu sprawach ochrony rezydencji. Zostali wybrani przez Matthiasa i są najlepsi w swoim fachu, jednak nie są idealni. Nawet jeśli mają niesamowite zdolności zabójcy, to nie radzę dawać im czegoś do sprzątania, gotowania czy pielęgnowania. W dwie minuty wszystko będzie brudne, spalone lub zniszczone. To jest największy powód, by nigdy ich nie brać ze sobą.
Na zewnątrz, widziałam jedynie blask słońca, które oślepiało moje srebrne oko. Wschód słońca jest idealnie widziany z mojej rezydencyj, głownie dlatego, że moi przodkowie mieli dobre kontakty z królem i wybudowali ją w pobliżu zamku Versailles.
- Wiesz coś może o osobie, z którą będziemy musieli współpracować? - zapytałam Matthias patrząc w las biegnący dookoła rezydencji. Tylko w jednym miejscu go nie ma, tam jest droga, która nie odgradza rezydencji Cheshire od reszty świata.
- Udało mi się zdobyć informacje o nim dziś, około drugiej w nocy. - stanął obok mnie, prawie dotykając ramieniem. - Laska Panienki. - podał mi ją i od razu chwyciłam drewniany twór.
- Opowiesz mi wszystko w czasie drogi. - oparłam głowę na jego ręce. Jest o wiele wyższy, więc do ramienia mi jeszcze brakuje. Mam zaledwie metr sześćdziesiąt, a on prawie metr dziewięćdziesiąt.
- Zaraz wyruszymy. - nie pomylił się, gdyż za kilka sekund sama usłyszałam tupot końskich kopyt. Tylko kiedy Woźnica zatrzymał się przed schodami, Matthias od razu chwycił większość spakowanych bagaży.
Kiedy śnieżno biały powóz został spakowany, weszłam do środka, zaraz po mnie Matthias. Specjalnie wynajęliśmy woźnice, żeby Matthias mógł być przy mnie. Stuknęłam w sufit powozu, na znak żeby ruszył, czując po sekundzie jak wykonał moje polecenie. Teraz pora na tą długą podróż do Anglii.
- Możesz zaczynać. - spojrzałam prosto w jego fiołkowe tęczówki.
- Od czego mam zacząć?
- Najlepiej od początku. - dałam nogę na nogę i zaczęłam uważnie słuchać.
- Osoba nazywa się Ciel Phantomhive, uro... - przerwałam mu.
- Jego urodziny mnie nie obchodzą. Imiona jego rodziców i ulubione kolory też nie. Tak samo jak inne bzdety. - inaczej by mówił nic potrzebnego.
- Czy nie będzie łatwiej powiedzieć tylko rzeczy, uznawane za ważne? - nie trzeba się zastanawiać długo, głową mu przytaknęłam. - Dobrze więc, Ciel Phantomhive jest głową rodziny od tajemniczego wypadku. Wzniesiony pożar, w którym zginęło oboje jego rodzicieli. Chłopiec został porwany i po długim czasie powrócił. Nikt nie wie co się z nim stało, ale wiadome jest, że wrócił z tajemniczym mężczyzną. Brzmi znajomo. - zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam. Brzmi prawie jak nasza historia.
- Prawda, aż mi się przypomniało, kiedy to o nas były takie plotki w całym Paryżu i nawet dalej. - spojrzałam w okno, widząc jedynie las i co jakiś czas przebijające się prze liście słońce.
- Niech Panienka się prześpi, przed nami długa droga do portu. - przytaknęłam i odsunęłam kawałek w bok. Od razu Matthias usiadł obok mnie. Położyłam głowę na jego kolanach, a swoje nogi podkuliłam. Matthias zaczął głaskać delikatnie mój policzek, co lubię i mnie uspokaja.
- Pilnuj. - wydałam krótki rozkaz jak dla psa. Od razu mi się zachciało spać, co nie było zachcianką, a pragnieniem. Po kilku sekundach oddałam się w ręce swojego demona, bo byle Morfeuszowi się nie oddam.
Kilka godzin później
Nie wiem jak długo spałam, ale obudziło mnie lekkie głaskanie po głowie i moich białych, krótkich włosach. Poczułam również lekką nadmorską bryzę, która się wdarła przez otwarte okna i drażniła moje policzki. Zimno się zrobiło w całym powozie, zakłócając mój spokój.
- Panienka powinna już wstawać, zaraz będziemy w porcie. - widziałam jego czarujący uśmiech, który mnie od razu uspokoił. Chciałam wstać, ale było mi tak przyjemnie. - Panienka znowu nie chce wstać? - zaśmiał się melodyjnie. - Znowu jest Panience miło i bezpiecznie? - na jego słowa lekko pokiwałam twierdząco głową. Często tak robię, a Matthias się jeszcze nie skarżył.
- Przeszkadzam ci? - patrzyłam mu w oczy, nie chcąc mu za bardzo przeszkadzać. Mimo tego, że jest moim kamerdynerem i demonem związanym ze mną kontraktem, nadal nie mam zamiaru mu się nie wiadomo jak narzucać lub przeszkadzać. Nadal mam sumienie i wdzięczność wobec niego.
- Panienka jest tak lekka, że prawie Panienki nie czuć. - prychnęłam, na co się perfidnie zaśmiał. - Tak na prawdę to sam to lubię. - jest zobowiązany mówić tylko prawdę, więc nie może mnie okłamać, co czasami jest przytłaczająco, ale i miłe. Uśmiechnęłam się lekko, prawie nie widocznie. - Rzadko panienka się uśmiecha z takich błahostek, czyli moja odpowiedź cię uszczęśliwiła. - znów się zaśmiał, na co się skrzywiłam. Nie raz był szczery do bólu. Lubię szczerość, nawet jeśli może doprowadzić kogoś do łez.
- Daleko jeszcze? - na odpowiedź nie musiałam długo czekać, bo poczułam jak powóz wjeżdża na kostkę brukową.
Podniosłam głowę z kolan Matthiasa, na co usłyszałam jak coś wymamrotał. Przez okienka wleciał jeszcze chłodniejszy, a raczej lodowaty, wiatr z nad morza. Dreszcze mnie przeleciały od tego wiatru i po chwili trzęsłam się z zimna. Nie musiałam długo czekać, a Matthias objął mnie i przyciągnął do siebie. Mimo że jest demonem, czuję od niego ciepło. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i kawałek brzucha.
- Mogłem przewidzieć, że tu będzie chłodniej i ubrać Panienkę cieplej. Albo przynajmniej zabrać koc. - wzdychał ciężko przykładając drugą rękę do skroni.
- Zanotuj sobie na powrót. - lekko się zatrzęsłam, nadal było mi zimno. Matthias złapał mnie w tali i pod kolana, po czym posadził mnie na swoich kolanach i mocno objął. Od razu było mi cieplej, na co się rozluźniłam. Było mi tak przyjemnie i bezpiecznie w jego ramionach.
- Nie zostawiaj mnie jak inni, to rozkaz. - twardo powiedziałam, ale nadal spokojnie.
- Yes, my queen. - po jego słowach odpłynęłam do krainy marzeń i zabawy. No dobra, u mnie sny są przepełnione wspomnieniami, krwią, śmiercią i trupami. Kiedyś się tego bałam i umiałam jedynie zasnąć w objęciach Matthiasa, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Zasnąłem w jego ramionach, tak jak robiłam to kiedyś i nadal lubię.
Dzień później
Tym razem obudziłam się w powozie, choć bardziej jednak obstawiałam statek. Pewnie przespałam cały dzień i noc, gdy płynęliśmy. Idealnie. Już czuję te wszystkie nieprzespane noce, które będę musiała przeżywać przez ten mój długi sen.
- Panienka już wstała? - jakby się ucieszył, gdy otworzyłam swoje oczy. - Panienka na prawdę nie lubi płynąć statkiem, śpiąc cały rejs. - czule pogłaskał mnie po policzku, ale musiał to zniszczyć swoim śmiechem, bardziej chichotem.
- Jak zwykle psujesz tak piękne chwile. - wymruczałam zirytowana, jeszcze korzystając z wygodnej poduszki w postaci Matthiasa.
- Bardzo przepraszam, Panienko. - przyłożył rękę do miejsca gdzie powinno znajdować się serce. Dopiero teraz spostrzegłam, że reszta mojego ciała jest okryta kocem, który musiał już być w tym nowym powozie.
- Gdzie jesteśmy? - nadal leżałam, ale z głową skierowaną w sufit powozu.
- W Londynie, od niecałych dziesięciu minut. - wstałam z jego kolan i wyjrzałam za okienko. Mnóstwo ludzi, w tym biedni błagający o monetę, zabiegani pracownicy, dzieci biegające wesoło lub bez większego sensu. To miasto tętni większym życiem niż Paryż. - Która godzina? - spojrzałam na Matthiasa, uświadamiają sobie, że rzadko używam określenia "demon", na jego osobę.
- Dochodzi wpół do dziewiątej wieczorem, Panienko. - spojrzał na swój kieszonkowy zegarek.
- Daleko do rezydencji?
- Jeszcze kilkanaście kilometrów. - westchnęłam ciężko i głową oparłam się o niego. - Może Panienka znów się prześpi? - spojrzał na mnie czule.
- Przespałam dwa dni, więc chyba wytrzymam te kilkanaście kilometrów. - podciągnęłam nogi do siebie i otuliłam kocem, nadal oparta o Matthiasa.
Przez resztę drogi Matthias opowiadał mi tym razem szczegółowy życiorys, Hrabiego Ciel'a Phantomhive'a. Na miejscu, jak zwykle wyszłam pierwsza i spojrzałam na wielki budynek. Angielska i pierwsza rezydencja rodu Cheshire, który pochodzi z Wielkiej Brytanii, ale od dwóch pokoleń usadowił się we Francji. Powoli szłam schodami do głównego wejścia, gdy Matthias brał właśnie ostatnie bagaże. Wyjęłam klucz, który używałam za naszyjnik i otworzyłam drzwi. Powoli weszłam do środka. Kurz, pajęczyny, oderwane tapety, smród, grzyb i rdza. Do przewidzenia. Do środka wszedł Matthias ze wszystkimi bagażami.
- Trzeba będzie tu posprzątać. - wypowiedział kładąc bagaże obok.
- Zacznij od mojej sypialni i łazienki. Teraz mogę iść spać, ale przedtem chcę się wykąpać. - ruszyłam do wielkich schodów, by najpierw rozejrzeć się trochę po posiadłości.
Kiedyś rodzice mnie tu zabrali, ale to było dawno temu, miałam chyba z siedem lat. Chodziłam po korytarzach wspominając. Rodzice nawet jak zatrudnili setkę służących, przez tydzień naszego pobytu, udało się oczyścić posiadłości. Matthias powinien wiedzieć co i gdzie jest, bo kiedyś mu opowiadałam o rodzie Cheshire i pierwszej rezydencji. Po kilku korytarzach i pokojach, postanowiłam już nie błądzić bez sensu i udać się do siebie. Miałam zamiar pójść już spać, ale przed tym wziąć odprężającą kąpiel. Ruszyłam do swojej starej sypialni, gdzie w środku zastałam Matthiasa wychodzącego z łazienki i wycierającego ręce w chusteczkę.
- Łazienka jest już zdolna do użytku. Naszykowałem kąpiel i koszulę nocną. Wszystko potrzebne znajdzie Panienka na półce obok wanny. - uśmiechnął się i schował chusteczkę z powrotem do kieszeni.
- Rozumiem i dziękuję. - chwyciłam za jedno z zakończeń kokardy na szyi, po czym pociągnęłam i rzuciłam na komodę obok. Następnie rzuciłam marynarkę na fotel i ciemne pantofle w kąt.
Wchodząc do łazienki zaczęłam rozpinać guziki. Nie wstydzę się rozbierać przed Matthiasem, bo wiem, że nie raz widział ciało kobiety, ale ja jestem jeszcze dziewczynką. Nie mam się czego wstydzić, poza licznymi bliznami. Matthias zamknął drzwi, a ja zaczęłam się dalej rozbierać. Naga weszłam do lekko gorącej wody, pachnącej fiołkami i lawendą. Matthias przekonał mnie do innych kwiatów i zapachów, niż róże. Szczególnie białe i czarne, ładnie wyglądają, ale zapach nie tak piękny jak fiołków. Odprężyłam się i rozluźniłam mięśnie, które nadal były naprężone. Przyjemne uczucie. Po długiej godzinie, czysta i odprężona wyszłam z wanny. Wytarłam się i założyłam bieliznę, bandaż na klatkę piersiową i dopiero po tym koszulę nocną. Wyszłam z pomieszczenia i od razu moim oczom rzucił się Matthias z tacą z jedzeniem.
- Kolacja Panienko. - podeszłam do niego i wzięłam tacę, siadając na łóżku i w ciszy jedząc. Po zjedzeniu Matthias wziął ją i chciał wyjść, gdybym nie zatrzymała go.
- Zostań. - weszłam pod kołdrę, na co Matthias z uśmiechem westchnął. Odłożył tacę na komodę i podszedł do mnie bliżej. Odsunęłam się do tyłu, a Matthias od razu wiedział o co chodzi. Położył się obok mnie, a ja szybko się w niego wtuliłam. Tak zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top